Football Factory/film/Football+Factory-2004-1211092004
Pressbook
Inne
O filmie
"Nie czytałem w latach 90-tych lepszej książki o futbolu i klasie pracującej. Koniecznie kupcie ją sobie, pożyczcie albo ukradnijcie." Irvine Welsh FOOTBALL FACTORY, wierna adaptacja powieści Johna Kinga, to seria pełnych przemocy, ale i humorystycznych "scen z życia" Chelsea Headhunters – ekipy kibiców-chuliganów. Ostre w wyrazie, ale i zabawne, przemawiają bez ogródek do współczesnego pokolenia. FOOTBALL FACTORY to studium lojalności, piłkarskiego chuligaństwa i męskiej kultury. Akcja koncentruje się wokół Tommy Johnsona, znudzonego dwudziestoparolatka, który żyje dla weekendów, przypadkowego seksu, żłopanego litrami piwa, nadużywanych narkotyków i... możliwości skopania od czasu do czasu jakiegoś tyłka. Tak toczy się jego życie, aż do chwili, gdy gwałtowne starcie z rywalizującą ekipą kibiców Millwall – klubu z południowych dzielnic Londynu zapoczątkuje regularną wojnę. Seria koszmarnych wypadków zmusi Tommy’ego, by zastanowił się nad własnym życiem i zadał sobie pytanie: czy było warto? Film, nakręcony z punktu widzenia Tommy’ego i powiązany w całość jego kontaktami z mężczyznami z trzech różnych pokoleń, to podkręcana narkotykami i kapiąca od adrenaliny i testosteronu opowieść o przyjaźni, zemście i agresji. Najgorszy z koszmarów Anglii. Miłego oglądania.
Postacie
Tommy Od zawsze wdawał się w bijatyki, czasem o dziewczynę, czasem na trybunach boisk, rządziła nim adrenalina. Jednak gdy niechcący podpada wodzowi ekipy Millwall, Fredowi, kończy się to spiralą zemst i rewanżów, a życiem Tommy’ego zaczyna rządzić koszmar. Nie mając do kogo się zwrócić sam stawia mu czoła i przyjmuje na siebie jego konsekwencje. Billy Bright Tego przedstawiciela starszego pokolenia ekipy, przepełnia rozgoryczenie, świadomość tego, jak boleśnie zawiodło go państwo i system, w którym żyje. Młodsi kibice podziwiają go, ale on sam, ponury i osamotniony, szybko zmierza ku upadkowi. Fred Stoi na czele ekipy Millwall, głównego wroga Chelsea. Zeberdee Wyszczekany nastolatek robiący karierę w ekipie Headhunters, dotarł już do końca ślepej uliczki zbrodni i narkotyków. Liczy na zdobycie pozycji wodza, ale braki w intelekcie wróżą mu kiepski koniec kariery. Rod Jest od dawna zaufanym kumplem Tommy’ego. Punktem zwrotnym w jego życiu okazuje się poznanie kobiety marzeń, jednak miłość okazuje się uczuciem wymagającym wysiłku i poświecenia, a niektóre powiązania ciężko jest zerwać.
Powieść i jej adaptacja
John King, autor powieści, która jest kanwą dla scenariusza, dorastał na przedmieściach Londynu i pierwsze dziesięć lat po ukończeniu szkoły poświęcił pogłębianiu swych zainteresowań w piciu, piłce nożnej i muzyce. Potem zaczął podróżować. Zwiedził Azję, Związek Radziecki, USA i Australię. Jako pisarz wypłynął w połowie lat 90-tych. Napisał sześć powieści: "The Prison House", "The Footbal Factory", "Headhunters", "England Away", "Human Punk" i "White Trash"; oraz wiele opowiadań. Aktualnie pracuje nad siódmą powieścią, “Skinheads", nagrywa album z The Ruts i publikuje swój fikcyjny dziennik. Jako pasje wymienia: piwo, pikantne curry, głośną muzykę, podróże i krytykowanie futbolu, a jako źródła pisarskiej inspiracji: The Clash, Sex Pistols, Davida Bowie, George’a Orwella, Alana Sillitoe, Charlesa Bukowskiego, Jacka Kerouca i Jacka Londona. "Jego powieści to nie tylko doskonała proza, ale i ważny dokument społeczny." Paul Howard, Sunday Times “Dziko autentyczna relacja piłkarskiej chuliganerii." Blah Blah Blah Wydana w 1996 roku FOOTBALL FACTORY wzbudziła uznanie krytyki i odniosła sukces na rynku. Jest to studium epidemii piłkarskiego chuligaństwa w kulturze brytyjskiej, utrzymane w szczerym i wyważonym tonie, które wzbudziło falę dyskusji i krytyk w całej Anglii. "Przeczytawszy powieść wiedziałem, że zarówno z kulturalnego, jak kinematograficznego punktu widzenia jak najbardziej zasługuje ona na sfilmowanie – mówi producent Allan Niblo – Autor uchwycił całą prawdę o futbolowej subkulturze lepiej niż jakikolwiek inny pisarz, jakiego znam. Aby to oddać, musieliśmy znaleźć reżysera, który nie tylko znałby to tło społeczne, ale i potrafił przenieść je na ekran". Drugi z producentów James Richardson dodaje: "Wiedzieliśmy, że Nick Love jest młodym, bardzo zdolnym reżyserem, a po obejrzeniu jego pierwszego filmu "Goodbye, Charlie Bright" zrozumieliśmy, że będzie idealny. Jego talent do odmalowywania zjawisk współczesnej Brytanii miał się okazać kluczowym elementem w osiągnięciu maksymalnej autentyczności." Sam reżyser wspomina: "Próbowałem kupić prawa do ekranizacji powieści, ale powiedziano mi, że zostały już sprzedane, więc gdy Alan i James zwrócili się do mnie z propozycją reżyserowania jej, natychmiast się zgodziłem." Nick Love wykorzystał własną znajomość piłkarskiego świata, by sportretować różne typy kibiców i ich podejście do agresji. By pokazać też obraz młodszego pokolenia wprowadził do scenariusza postać Zeberdee. "Chciałem pokazać, jak obecnie powstają ekipy, jak werbują młodych członków i jak działa ich hierarchia. Chciałem pokazać przemoc widzianą oczami czterech pokoleń. Kandydat na wodza, Tommy Johnson, to dwudziestoparolatek. Billy Bright ma około czterdziestki i za szybkie pięści. Zeberdee nie ma jeszcze 20 lat, reprezentuje nową rasę drani. Wreszcie Farrell, po siedemdziesiątce, który walczył w II wojnie światowej i nie wierzy w przemoc."
Prawdziwe ekipy kibiców
Allan, James i Nick bardzo uważali, by rywalizacja pomiędzy ekipami kibiców nie przeniosła się także na plan filmowy. "Mając za priorytet autentyczność postanowiliśmy zatrudnić jako statystów wielu prawdziwych kibiców i członków ekip." James dodaje: "Musieliśmy się szybko nauczyć praw tej subkultury, choć czasem były naprawdę ekstremalne." Zaś Nick wyjaśnia: "Ekipy na ekranie składają się z kibiców wielu różnych klubów, kibice Chelsea nie grali kibiców Chelsea. Dzięki temu uniemożliwiliśmy grupowe konflikty." Filmowcy najbardziej obawiali się wybuchu prawdziwej bójki. "Zdjęcia sceny wielkiej walki pomiędzy kibicami Chelsea i Millwall to był dla nas straszny stres, nie wiedzieliśmy, czy nie przerodzi się to w prawdziwą awanturę, która wymknie nam się spod kontroli. Krążyły plotki, że napadną nas prawdziwe ekipy, na szczęście okazały się wyssane z palca. Wszystko mogło potoczyć się fatalnie, ale wyszło jak najlepiej i mogliśmy odetchnąć z ulgą i stwierdzić "Udało się."
Aktorzy o swoich rolach
Danny Dyer: "Tommy nie jest typowym meczowym chuliganem, ale od dziecka chował się w takim środowisku, w otoczeniu takich ludzi i właściwie nie ma innego wyjścia, jak zanurzyć się w ten świat. Ciągle zastanawia się nad swoim zachowaniem, ale uwielbia porządne bijatyki. Z planu najlepiej wspominam kręcenie walki pomiędzy Chelsea i Millwall. Było tam tylu ludzi i tyle adrenaliny, że czułem się jakbym był z powrotem na placu zabaw, tyle, że dla dorosłych. To było jak scena z "Braveheart"! Frank Harper: "Billy to zestaw przeciwieństw, zagubiony między mężczyznami chłopiec, który nigdy nie dorósł. Życie aktualnie nie układa mu się najlepiej, ale ma to chyba zapisane w genach. Bardzo podobają mi się moje teksty, Nick Love trafia nimi w samo sedno charakteru postaci. Na tę rolę czekałem od dawna, przygotowywałem się do niej od 24 lat." Roland Manookian: "Zeberdee to dziki nastolatek, któremu brak w życiu kierunku. Nikt mu nigdy nie doradzał i trafił w kiepskie towarzystwo. Ta postać nie występuje w książce, stworzył ją Nick Love, by sportretować najmłodsze pokolenie 'szalikowców'. Nick Love: "Ten film przetrwa próbę czasu. Mam nadzieję, że będzie filmem przełomu tysiącleci, i ukaże znudzoną życiem rasę ludzi, u których mdłości wywołuje sposób rządzenia światem. Film mówi to wszystko, czego ci ludzie boją się powiedzieć. Ukazuje niezadowolenie narodu z rządów Tony Blaira."
Muzyka
Muzyka gra tu kluczową rolę w zintensyfikowaniu przeżyć widza. Twórca ścieżki dźwiękowej Lol Hammond wyjaśnia: "Nie chcieliśmy muzyki z przewagą jakiegoś konkretnego stylu, dance czy punk, interesowała nas synergia obrazu i dźwięku, a Nick ma bardzo jasne rozeznanie w tym, co się sprawdzi na ekranie, a co nie. Pokazaliśmy film wielu zespołom, których muzykę chcieliśmy wykorzystać i wszyscy odnieśli się do tego bardzo pozytywnie, rozumiejąc wartość tego filmu. Muzyka w filmie obejmuje utwory zespołów od "The Kennedy’s " po "The Jam". Uważam, że stworzyliśmy soundtrack, który sam chętnie bym kupił, z którym utożsami się wielu ludzi i który wielu da mnóstwo frajdy."
Wywiad z Nickiem Love
Jak zaczęła się twoja przygoda z filmem? Chciałem kupić prawa do ekranizacji powieści już w 1997 roku, ale ubiegł mnie inny reżyser. Mimo to utrzymywałem kontakt z Johnem Kingiem i w styczniu zgłosiła się do mnie firma producencka mówiąc "Mamy 500.000 funtów – możesz od razu zacząć ten film?" Więc w cztery dni napisałem scenariusz i pre-produkcja ruszyła z kopyta. Czy trudno było przerobić powieść na film? Adaptując tę powieść wiele się nauczyłem o pisaniu. Po pierwsze, że najlepszym sposobem na okazanie książce szacunku jest zupełne o niej zapomnienie. Oczywiście duch powieści pozostał w filmie, podobnie jak większość postaci, ale to zdecydowanie nie to samo. Książka jest dużo bardziej nostalgiczna, więc najpierw musiałem ją uaktualnić. Żyjemy teraz w twardszej rzeczywistości, świat stał się dużo agresywniejszy. Dostosowałem obraz piłkarskiego świata do tego, jak wygląda obecnie. Podobno zatrudniłeś w filmie prawdziwych ‘szalikowców’. To bezsensowne oskarżenia. Bardzo uważnie dobieraliśmy statystów, nie pozwoliłbym na żadne awantury. Dwóch czy trzech spośród dwustu było znanych z wywoływania pomeczowych bójek, i to właśnie dzięki ich pomocy sceny walk są tak realistyczne. Ale pomiędzy ludźmi, których pokazujemy w filmie i tymi, którzy ich grali, jest ogromna różnica. Nie zaangażowałbym nikogo, kto był zamieszany w piłkarskie chuligaństwo ciężkiego kalibru. Nie potrzeba mi rozróby. Jak odpowiesz na zarzuty, że film gloryfikuje przemoc? Na filmowcach spoczywa moralna odpowiedzialność za pokazywanie prawdy, a ten film to bardzo wyważony portret kultury klasy pracującej Anglii przełomu tysiącleci. Jeśli ktoś tak się rozochoci oglądając go, że poleci kogoś nawalać, należałoby raczej zastanowić się nad jego charakterem. Poza tym, nikt jeszcze nie udowodnił, że istnieje związek między agresją na ekranie i w życiu. Ale czy ustalenie daty premiery przed mistrzostwami EURO 2004 nie było trochę nierozsądne? Na film w całym kraju przychodziły całe ekipy kibiców i nie zauważyłem, żeby tylko czekali na możliwość podbicia komuś oka. Zawsze znajdzie się grupka półgłówków, która pojedzie do Portugalii robić zadymę, niezależnie od tego, czy film widzieli czy nie. Musiałbym mieć ego słonia, żeby wierzyć, że mój film ma tak wielką siłę oddziaływania. W końcu to tylko półtorej godziny rozrywki.