Chociaż w pierwszej części polski element w postaci Kowalskiego był ciekawy i jak się okazało nawet konieczny tak tutaj jest on zaledwie kompletnie biernym obserwatorem. Minimalna ilość scen, fakt, że przeżył jakoś deszcz po którym świat magii powinien mu ulecieć z głowy i fakt jak bardzo niepotrzebna była jego scena z Flamelem.
O rozbieżnościach w czasie i fabule wypowiedzą się inni. Z Wizarding World jest to zdecydowanie najbardziej zbędny film.