Tak bardzo ciebie boli to, że według mnie ten film jest beznadziejny? Tak bardzo żeby przyczepić się do mojego nicka, mojej znajomości angielskiego i mojego gustu filmowego? Wycieczki osobiste są bardzo dorosłe, taak ;* Jak cię uszczęśliwi to mam 20 lat, po wielu latach nauki angielskiego wyjechałem na rok do stanów gdzie doszlifowałem język i dalej uważam ten film za nic nie warte gówno. Mam takie dziwne wrażenie, że ty myślisz w taki sposób: "Ten gnój z 14 w nicku jest za mały żeby zrozumieć tak głęboki film jak DŚ. Jak podrośnie to na pewno przyzna mi rację". Nie jest tak? ;] Jak byłem młodszy (może nawet miałem wtedy właśnie 14 lat) widziałem ten film w telewizji i nawet mi się spodobał. Cytowałem z kolegami co fajniejsze fragmenty aż w końcu o nim zapomniałem. Kilka miesięcy temu znowu go obejrzałem ale tym razem nie podobał mi się ani trochę. Wiecznie wkurwiony Adaś zaczął wkurwiać również mnie. Jego zachowanie, jego życie, ta cała beznadzieja... to było takie polskie i takie biedne, że aż żałosne. Wizja naszego kraju i życia takiej jednostki jak Adaś, przedstawiona w tym filmie jest tak strasznie irytująca, że ledwo dotrwałem do napisów końcowych. Jak w ogóle można to oglądać i czerpać z tego przyjemność? Gwoli wyjaśnienia to było pytanie retoryczne a nie prowokacja w celu kontynuowania dyskusji.
BTW Darujcie sobie wciskanie mi jakichś kompleksów albo niewiedzy. Tylko stracicie przez to czas a mi ten film i tak nie zacznie się magicznie podobać. Ok, słonka wy moje? ;*
Bo to jest wizja przejaskrawiona, wyolbrzymiona i uogólniona, w dodatku, mówiąc generalnie, dość stereotypowa. Jednak utożsamianie wszystkich wkoło z bohaterem tego filmu i twierdzenie, że każdy jest jak Adaś, zakrawają na jakieś odchyły emocjonalne. Bo to, że ktoś tam czuje się emocjonalnie, jak Adaś, to jego sprawa/problem, cokolwiek.
Ja osobiście nie odbieram tego filmu jakoś dosłownie, z reguły filmy staram się odbierać z pewnym dystansem, bo po co się denerwować? Skoro chcę coś obejrzeć, to nie nastawiam się z góry, że pewnie będzie jakieś gówno. Jeśli wiem, czego się spodziewać po filmie, mniej więcej, to też nie mam jakichś wielkich oczekiwań, żeby się potem bez sensu nie rozczarować. Np. że "co za beznadziejna fabuła i aktorzy w Transformers".
Życzę wszystkim, żeby czerpali radość i widzieli w filmach rozrywkę, ewentualnie jakąś pozytywną inspirację, a potem wracali do swoich codziennych czynności, bez problemu związanego z obejrzanym filmem i jakimiś sporami na forum, o to, co kto myśli.
wystarczyło mi spojrzenie na wystawione przez Ciebie oceny co po niektórym filmom i nie mam więcej pytań. Faktycznie dalsza dyskusja nie ma sensu
Boli mnie stan dzisiejszej "młodzieży", ten film ma być właśnie taki - o beznadziejnym życiu, nieupiększonym podniosłymi wstawkami i bohaterskimi czynami, a Ty zdaje się podchodzisz do niego jak do komedii, z której można się pośmiać, bo rzucają mięsem itp. itd. Jak będziesz w podobnej do bohatera sytuacji - z niespełnionymi marzeniami i młodością za sobą, to może inaczej będziesz gadał. Jak widać można być dziecinnym nawet mając owe 20 lat, bo czymże są przechwałki w stylu "po wielu latach nauki angielskiego wyjechałem na rok do stanów gdzie doszlifowałem język i dalej uważam ten film za nic nie warte gówno". W USA robiłeś na zmywaku?:D Nakręć lepszy film, to pogadamy, co zapewne się nie zdarzy sądząc po co niektórych Twoich ocenach, czyli de facto słabym guście, o którym mam prawo się wypowiadać i w żadnym razie nie są to wycieczki osobiste, a jedynie podsumowanie mojego zażenowania. Co do wieku i poziomu językowego to przesadziłem, ale nic nie poradzę, że po przeczytaniu Twoich wpisów byłem bardziej poirytowany niż Ty po obejrzeniu 'Dnia Świra' (a przynajmniej tak przypuszczam) i to już nie chodzi o opinię, ale wyjątkowe cwaniactwo, bynajmniej nie w pozytywnym znaczeniu tego słowa. No ale dobra, niektórzy oczekują po kinie jedynie bezmyślnej rozrywki, choć ja do takowych nie należę, jeśli chcesz, oglądaj dalej swoje szmiry, ale proszę, zostań na tematach o "Piratach z Karaibów" czy "Planecie Małp", bo również Twojego czasu szkoda. Peace.
@puzzle_maniak - Zaufaj mi, nie kręcą mnie internetowe przechwałki a fragment o angielskim był jedynie odpowiedzią na twój poprzedni post. Skąd się biorą tacy ludzie jak ty? Mogę oceniać dany film dopiero jeśli sam zrobię lepszy? No to śmigaj teraz zrobić coś lepszego od Piratów i dopiero wtedy zabieraj się do oceniania :D Jaka to ironia zostać nazwanym cwaniakiem przez kogoś kto sam jest cwaniakiem. Spójrz na swój post, Traktujesz mnie z góry, próbujesz mnie ośmieszyć a na końcu nazywasz mnie cwaniakiem? Masz rację, szkoda mojego czasu.
Też możesz mi zaufać - nie mając wykształcenia ze szkoły filmowej, za to dostając duży budżet i kilku znanych aktorów nie problem jest zrobić taki film jak Piratów, ale widać masz klapki na oczach i nie widzisz tej płytkości, która mi się podczas oglądania udzieliła, do spółki z ogólnym znudzeniem;) I nie próbuję nikogo ośmieszać, za stary jestem na takie podjazdy i nie nazywaj ironią czegoś, co nią nie jest. Bez odbioru.
Jeśli chodzi o "Dzień świra", ja czerpałem z tego filmu rozrywkę, za każdym razem gdy go oglądałem. Nie wiem co Ty z niego czerpałeś:D
Angielski jest przereklamowny teraz w zasadzie kazdy Wyksztalcony Polak mowi po angielsku ucz sie jakiegos innego jezyka i wogole jak w Stanach mogles szlifowac angielski jak oni mowia po amerykansku ? Amerykanski jest troche inny niz angielski przede wszystkim akcent i duzo rozniacych sie slow i wypowiedzi :| Ale o tym chyba kazdy wie.
Co do filmu to jest polskie kino ktore rozni sie od kina amerykanskiego i to bardzo, Jest to kino dla polakow a nie dla glupkow...
Saludos de Espana.
Angielski przereklamowany? Pierwszy raz słyszę podobną bzdurę ;) Jak się okazuje, angielski jest językiem, w którym można się porozumieć ze znaczną większością świata, więc stwierdzenie "przereklamowany" mija się kompletnie ze znaczeniem słowa "przydatność", paradoksalnie. Po rusku czy japońsku nie dogadasz się z tyloma ludźmi na świecie, co po angielsku. Język to nie Titanic, że musi być przereklamowany. Poza tym, lepiej nauczyć się na początek poprawnie pisać po polsku, a potem zabierać za hiszpański.