Po pięciu latach dorosłam, żeby zrozumieć o co w tym chodzi i z 5/10 podniosłam do 8/10. Film wyśmiewa, że jesteśmy coraz bardziej uzależnieni od telefonów, laptopów, że wpadamy w wir życia, udając, grając, zamiatając pod dywan, udając przed przyjaciółmi że mamy pracę, uciekając przed odpowiedzialnością za porobione dzieci itd. Wiadomo, że postaci są przerysowane, ale... czy aż tak bardzo? Komedia w fajny sposób pokazuje, że nie warto tracić w sobie dzieciaka, warto się spotkać raz na jakiś czas ze znajomymi, wyłączyć urządzenia, poskakać do wody, zjeść kolację przy żartach, dostać w głowę patykiem i popatrzeć... po prostu na nic, bo tak jest pięknie. Aż się chce tam być z nimi w tym filmie. Chodzi o to z kim i gdzie. Żeby umieć się czasem odciąć od szalonej rzeczywistości, a może właśnie nie odciąć - chodzi o to żeby zmienić ją, uczynić taką jaką naprawdę chcemy. A ludzie potrzebują szaleństwa; świat się nie kończy na pomadkach do ust, szpilkach, garniturach, ładnych meblach z salonu i wyborem szampana na urodziny do ludzi, których nawet nie lubimy. Wiosna i wakacje niedługo, nie musimy jechać do Grecji na full wypas, żeby się dobrze bawić. Fajne miejsca i sposoby na dobre spędzenie czasu są na wyciągnięcie ręki. Nie traćmy w sobie tych osób, które latały po podwórku bawiąc się, spadających z drzewa, grających w gałę, zbierających pokemony z chipsów. Pokażmy dzieciakom, że tak można, że wcale nie musi być to era multimediów, bo tak, bo sama nadchodzi. Możemy mieć na nią swoje sposoby. Have fun, people.
ten film jest o tym, ze trafiasz do kosza tylko na poczatku filmu a potem dziecko musi pocieszyc na koncu filmu