Film męczy. Bardzo męczy. Świat w nim przedstawiony nadaje się na kiczowaty film fantasy , a nie s-f. Nie ma tutaj żadnego poczucia postepu technologicznego. Filmu nie prowadzą żadne konkretne wątki tylko panuje gigantyczny chaos, w którym między wierszami można odczytać, że jest o jakimś konflikcie Artydów z Harkonami o przyprawę.
Wiele scen w filmie jest obleśnych - wysysanie krwii z krost, plucie na twarz i wszystko w tonie fantasy na poziomie średniowiecza, ale nie ma dosłownie scen s-f który by dały klimat s-f w tej produkcji. To wszystko jest mdłe. Pomieszanie z poplątaniem - dekoracje na poziomie czasów średniowiecza, oraz klimat wynalazków średniowiecza. Ten film jest strasznie, ale to strasznie męczący, bo mówi się nam, że t- s-f a jest to w rzeczywistości bajka pełna obleśnych scen i mistycznych motywów fantasy - tak to jest film fantasy a nie s-f a mówi nam co innego. Brakuje jakiejkolwiek głębi świata przedstawionego. Nic nie wiadomo o postaciach z nikim się nie można utożsamić i co najważniejsze w pierwszych już minutach można pogubić się w fabule i nie wiedzieć o co chodzi. Bardzo nieprzystępny film fantasy, który udaje, że jest s-f - dłuży się, bardzo się dłuży (!) Oglądanie tego filmu to męka.
Bardzo słabo (!) Nie chcę więcej wracać do tego filmu.
1/10
Tonik widzę że jesteś niepoprawny tu masz definicję słowa "ignorant"bo skoro twierdzisz że nie jest obraźliwe... http://www.sjp.pl/co/ignorant .A tak z ciekawości w którym miejscu w moich postach skierowanych do ciebie użyłam przekleństw i inwektyw?za to ty nazwałeś mnie cyt.<ludzie pokroju szarit...... a sami są zwykłymi chamami.>Nie odpisuj dyskusja z tobą to kompletna strata czasu ale pomyśl nad tym co piszesz i czy to co piszesz na pewno jest zgodne z rzeczywistością,a nie tylko twoją własną imaginacją.
Po raz kolejny udowadniasz jaki reprezentujesz poziom a raczej jego brak,skoro dla ciebie określenie "Ty nieuku"synonim od słowa "ignorant"nie jest obraźliwe ,no w końcu nie wiem jakie masz wykształcenie ,wiec pewnie to dla ciebie mały pryszcz ale ocenianie wszystkich ludzi tą sama miarą to zwykła ignorancja.
Ja pi3rdolę, weź już się nie ośmieszaj.
Takim prostackim tokiem myślenia, możesz przejść od ignoranta, czyli człowieka wykazującego się ignorancją i co ja miałem na myśli, do nieuka. Od nieuka do kretyna. Od kretyna do idioty. No i tu dochodzimy do ciebie.
Od idioty do osoby chorej itd itd.
Współczuję doszukiwania się wszędzie podtekstów.
ehh..i po co te kłótnie...dajcie sobie na luz.
Książkę właśnie przeczytałam i niezbyt mnie zaciekawiła. Pomyślałam jednak, że może warto obejrzeć film? W przypadku "Władcy Pierścieni" obejrzenie filmu pozwoliło mi lepiej wyobrazić sobie sceny wcześniej przeczytane w książce. Nie wiem tylko czy film nie jest zbyt przestarzały by sprostać moim oczekiwaniom. No i nie wiem, oglądać czy nie oglądać? Co radzicie?
Wątpię, że spodoba Ci się film, jak nie podobała książka. Mi się książka niesamowicie podobała. Nawet nie sama Diuna, a jej kontynuacje napisane przez jego syna i scenarzystę z The X Files.
Jak masz akurat wolny czas zawszę możesz jednak zacząć oglądać. Najwyżej ocenisz film jako słaby, ale będziesz przynajmniej wiedział.
SPOJLER"Paul z Diuny" opowiada historię dziejącą się po Diunie ok 3-5 lat z przerwą na wspomnienia czyli okres kiedy Paul miał 10-12 lat i rozwija wątek wojny skrytobójców.SPOLER zmyka?wątek Fenringa i jego małżonki a także córki Feyda.
Mnie się w sumie książka podobała a jestem już chyba fanatyczką Diuny,bo nie przeczytałam tylko Rodu Corrinów(nie była ta książka dostępna w moim mieście) i samego Dżihadu Butleriańskiego 3 tomów ale i to pewnie nadrobię.
Film Lyncha jest tak obcięty i skrócony że wątpię by mógł się podobać komuś więcej niż największym fanom samego
Lyncha .Ale jeżeli książka ci się nie spodobała to jednak odpuść sobie oglądanie,bo jak tak świetna książka Cię nie zainteresowała to film raczej nie zachęci.Choć zawsze możesz spróbować miniseriali z 2000r choć nie wiem czy to cię zachęci do ponownego podejścia do książki.
Chętnie podpiszę się pod Twoją wypowiedzią. Mam dokładnie takie samo zdanie. Ocenę dałam nieco wyższą, bo mimo wszystko udało mi się jakoś wytrwać do końca i te piaskowe robaki nieźle im się udały jak na tamte czasy.
Z tym pluciem na twarz to by już sobie mogli dać spokój. Zero postępu technologicznego. Stroje jak z średniowiecza. I ta PRZYPRAWA nie do gotowania lecz do zaginania czasoprzestrzeni.
Dla mnie również słabiutko... W ogóle nie wiedziałem o co biega na początku, pełno jakichś dziwnych nazw planet, mieszkańców, nie wiadomo kto jest kim, pozniej troche się rozjaśnia, ale nie zmienia to faktu ze film musiałem podzielic na 2 czesci po za pierwszym razem po prostu zasnąłem (na sci-fi ;)). Jak na 1984 rok to efekty tez takie sobie. Nie wiem jak to sie ma do ksiazki, no ale tu oceniamy film, nie książkę, a film jest po prostu nudny i nieciekawy.
W tym wypadku akurat oceny książki i filmu są w pewnym stopniu połączone.
Ekranizacja jest mocno problematyczna i każdy kto czytał książkę film ocenia przez pryzmat tego co...czytał.
A mnie się film bardzo podobał, mało tego zachęcił do przeczytania książki. Właśnie wystartowałem.
Obraz, światło, muzyka, scenerie są genialne. Postacie bardzo wyraźne, jakby przerysowane - świetna obsada. Ich charakteryzacja, szepty, modulowane głosy, artykulacja to coś naprawdę wyjątkowego, niespotykanego nigdzie indziej. Wątki i terminologia miejscami trudne lub niemożliwe do skumania, jakby nie do końca dopowiedziane (stąd moje zainteresowanie literaturą). W trakcie oglądania tętno często wyrównuje się i spada, ale to może dzięki temu człowiek popada w specyficzny stan jakby uśpienia - wyciszenia i czuje osobliwy klimat (doskonały jak dla mnie) tego filmu. Wyraźne minusy, jeśli traktujemy zastany tu świat jako daleka przyszłość, to archaiczne mundurki a'la Franciszek Józef i kiczowata "technika", która oderwana jest od czasu i możliwości rozgrywania bądź co bądź międzyplanetarnej akcji. Niektóre efekty mogą razić jak np. lot "żelazkiem" nad Arrakis, ale jak ktoś oglądał w dzieciństwie "Jazona z gwiezdnego patrolu" to przełknie te "zniewagi"...
Część odczuć miałem podobnych... za dzieciaka, gdy kawałki filmu udało mi się podpatrzeć w telewizji.
I znowu widzę trolling z twojej strony:
Space opera – podgatunek fantastyki naukowej koncentrujący się wokół romantycznych przygód, podróży międzygwiezdnych i kosmicznych bitew, w którym głównymi wątkami są konflikt międzyplanetarny i osobiste przeżycia bohaterów. Często – jawnie lub niejawnie – wykorzystuje elementy konwencji fantasy oraz baśniowe.
Określenie space opera pojawiło się jako odpowiednik soap opera (opera mydlana) i z początku miało wyraźnie negatywny odcień. Utworzył je w 1941 roku Wilson Tucker. Z czasem jednak pojęcie to upowszechniło się wśród twórców i odbiorców fantastyki, a jego negatywne konotacje zanikły.
W latach 90. wykształcił się nurt nazywany nową space operą (ang. new space opera). W przeciwieństwie do starej space opery twórcy tacy jak Alastair Reynolds czy Stephen Baxter nie wykorzystywali w swoich utworach elementów nadnaturalnych, starając się zachować zgodność z nauką (hard science fiction) przy jednoczesnym nierezygnowaniu z ogromnej, międzygwiezdnej skali swoich utworów.
Przykłady utworów
Jako utwory z gatunku space opera bywają wymieniane między innymi:
Filmy i seriale
Babilon 5
Gwiezdne wojny
Star Trek
Kosmos 1999
Ucieczka w kosmos
Battlestar Galactica
Macross
Legend of the Galactic Heroes
Gwiezdne wrota: Wszechświat
Strażnicy Galaktyki
Jupiter: Intronizacja
Powieści
Gwiazdy moim przeznaczeniem Alfreda Bestera
Misja międzyplanetarna A.E. van Vogta
Kawaleria kosmosu Roberta Heinleina
Żałując za jutro Sebastiana Uznańskiego
Ludzie jak bogowie Siergieja Sniegowa
cykl Saga Vorkosiganów Lois McMaster Bujold
cykl Honor Harrington Davida Webera
cykl Zaginiona flota John G. Hemry
elementy space opery mają także cykle:
Fundacja Isaaca Asimova
Diuna Franka Herberta
trylogia Dysfunkcja rzeczywistości Peter F. Hamilton
Komiksy
Schlock Mercenary - komiks internetowy Howarda Tylera
Gry komputerowe
seria Mass Effect
seria Halo
seria Killzone
Space opera w Polsce
Dylogia Tomasza Kołodziejczaka – Kolory sztandarów i Schwytany w światła
Gwiezdne szczenię Jacka Izworskiego
opowiadanie „Battle dust” Andrzeja Sapkowskiego będące rzekomym fragmentem nigdy nie istniejącej space opery
PS. Gwiezdne wojny ci się podobały? A "Kroniki Ridicka" czyli zbroje z rodu średniowiecza plus statki kosmiczne, a Władcy Wszechświata czyli duży nagi osiłek z mieczem w kosmosie. Z tego co wyczytałam w Internecie na Filmwebie ty lubisz duzych wyrośniętych osiłków.
nie ma postaw by pisac takie bzdury pedrylu. ja cos napisalem zebys sie ode mnie odkleil geju i mnie nie zaczepial
nie pisze juz wiecej z toba. za duzy poziom glupoty prezentujesz. mozesz najwyzej probowac zaistniec w moich tematach jako polglowek
jestes kompletnym idiotą, ktory w zyciu czuje sie jak gowno dlatego obraza anonimowe osoby w internecie. to tylko podkresla jaki z ciebie mały człowieczek, który musi sobie budować swoją wartość na obrażaniu anonimowo ludzi w necie jak ciota. dla mnie jesteś ćwierć mózgiem, ale ja nie musze tego powtarzać ponnieważ widzi to każdy kto przeczyta twoje wiadomości...żegnam. masz naprawdę prymitywny profil i opisy w nim świadczące o twoich kompleksach i poczuciu niższości...
o widze ze wyszlo szydlo z worka. baran z avatarem ann hataway zbanowany wielokrotnie na filmwebie sie objawil...taki z ciebie model jak z koziej d*y trąba....papa
jesteś życiowym przegrywem i frajerem. nawet się wysławiać poprawnie nie potrafisz
Przecież ty oceniasz smerfy i teletubisie na 10. Problem w tym, że ty taki masz gust.