Powtórzę to, co zostało powiedziane kilkukrotnie - za tę rolę, jak i całokształt twórczości, autorce należy się Oscar.
Historia przedstawiona w filmie urzeka i inyryguje. Sam sposób, w jaki nakręcony został film (sceny, ujęcia) nie do końca mi przypadł do gustu. Co do efektów, podwójność mr Bennetta jest pomysłem nie tyle oryginalnym, co w miarę ciekawym i uzasadnionym przez zawód głównego bohatera, ale pozostałe efekty specjalne wyszły dość groteskowo. Tak, jakby reżyser nie mógł zdecydować się między filmem obyczajowym, a komedia i wybrał drogę gdzieś pośrodku.
Cenne są wplecione w film refleksje o starości, przemijaniu i ludzkiej mentalności.
Nie pasuje mi jednak, jak napisałam w temacie, niespójny przekaz swiatopogladowy filmu. Z jednej strony religia, a raczej ludzie Kosciola przedstawiani są w świetle negatywnym, z drugiej religijność ukazana jest jako ważny element życia i bynajmniej nie wyczuwa się w tym obrazie drwiny... A wątek z zapraszaniem wieczorami do domu co rusz to innych "kolegów", zupełnie nie pasuje do całości.