A kto to może wiedzieć, wariatem był chyba, no nie? ;-) Swoją drogą, świetna postać, jak dla mnie robi cały ten film. Tylko się pojawia i atmosfera się ożywia. No a jeszcze odnośnie smoka, to myślę że rzecz należy traktować symbolicznie. Sam obraz, którego fanem był Ząbek, odnosił się do apokalipsy św Jana:
"Potem wielki znak się ukazał na niebie:
Niewiasta obleczona w słońce
i księżyc pod jej stopami,
a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu.
A jest brzemienna.
I woła cierpiąc bóle i męki rodzenia.
I inny znak się ukazał na niebie:
Oto wielki Smok barwy ognia,
mający siedem głów i dziesięć rogów
- a na głowach jego siedem diademów.
I ogon jego zmiata trzecią część gwiazd nieba:
i rzucił je na ziemię.
I stanął Smok przed mającą rodzić Niewiastą,
ażeby skoro porodzi, pożreć jej dziecię."
Biblijny czerwony smok to symbol szatana lub zła:
"I został strącony wielki Smok,
Wąż starodawny,
który się zwie diabeł i szatan,
zwodzący całą zamieszkałą ziemię(...)"
Jeśli ci to jakoś tłumaczy o co z tą przemianą chodziło, to git. Ale imo nie ma to jakiegoś większego znaczenia ;-)
No przecież Will tłumaczył. Że zacytuję wypowiedź Lectera, która go naprowadziła na właściwe tory: "lf one does what God does enough times, one will become as God is. " A Ząbek wierzył, że jeśli dostateczną ilość razy weźmie sobie śliczną, szczęśliwą rodzinę i zaaranżuje z nią przedstawienie miłosne (tak jak miłość w swym krzywym móżdżku pojmował, czyli brutalnie i krwawo), jeśli dostatecznie wiele razy przejrzy się w lustrach oczu tych pięknych kobiet, matek i żon, to sam stanie się piękny, wspaniały, godny miłości. Czyli przestanie być tym odrzuconym przez wszystkich Dolarhyde'em ze szpetną gębą i zmieni się w potężnego Czerwonego Smoka (tu radzę rzucić okiem na cykl obrazów Williama Blake z Czerwonym Smokiem w roli głównej).