Wyobraźmy sobie, że ten film jest bez wątku homoseksualnego. Zamieńmy go na sytuację, gdzie oficer SS poszukuje mecenasa. Ów mecensa Holzer widział lub wie coś więcej na temat tego oficera SS. Oficer chcący zlikwidować mecenasa dokonuje morderstwa jego żony - ot pomylił się i nie zastał go w domu, a tylko jego żonę, która jest ofiarą wymuszoną. Mam wrażenie, że dzięki temu małemu zabiegowi film miałby znacznie lepsze oceny i odbiór. Naprawdę przez większość czasu oglądało mi się go przyjemnie i nie zerkałem na czas, a to jest już coś. Andrzej Zieliński jako Rafał Król, czy Andrzej Seweryn jako hrabia...zapadną mi w pamięć, bo to były fajne kreacje. Nie pasował mi tutaj Bogusław Linda i mam wrażenie, że jest na tzw. doczepkę. Naprawdę szkoda, bo scenariusz miał ogromny potencjał.

Inna kwestia - dlaczego wiecznie w polskich produkcjach wszystko musi być tak sterylnie czyste? Samochody wyglądają jakby dopiero opuściły myjnię. Mundury wręcz się świecą, a bramy kamienic są wręcz odmalowane na nowo. Skąd to podejście żeby wszystko wyglądało na nowe?