Może trochę za mało filmu w tym filmie i zakończenie nieco rozczarowuje, ale generalnie przyjemnie mi się go oglądało.
A seksizm to mogą w nim widzieć tylko zaczadzeni współczesną feministyczną pruderią.
Raz, że odrobina "mrocznego" seksu jak najbardziej pasuje do kryminału a dwa - Majewski nigdy golizny nie unikał i... chwała mu za to.
Fragment wywiadu z Majewskim.
"...W "Czarnym Mercedesie", jak i w wielu pańskich poprzednich filmach, jest kilka scen rozbieranych. Powiedział pan kiedyś: "Może jestem erotomanem, ale zostawiam jakieś miejsce dla duszy".
Powiedziałem to oczywiście żartobliwie, ale rzeczywiście jestem wielbicielem urody ciała kobiet i dlatego staram się je w swoich filmach pokazywać, jeśli ma to swoje uzasadnienie. Robię to także trochę w imieniu swoich widzów, którzy też pewnie z przyjemnością taki film oglądają. Przecież tak naprawdę świat kręci się wokół seksu. To jest siła napędowa większa niż jakakolwiek inna, większa niż polityka i władza, więc nie można chować głowy w piasek. Seks jest wszędzie bardzo ważny, to stały element rozmów, relacji międzyludzkich.
Czasy się jednak zmieniają i żyjemy w okresie niesamowitej wręcz poprawności politycznej. Łatwo odnieść wrażenie, że spora część światowej literatury, sztuk plastycznych czy kina mogłaby być dzisiaj na cenzurowanym, a Monty Python nie miałby żadnych szans na premierę we współczesnej telewizji. Nie zdziwię się, jeżeli za jakiś czas wszelka nagość w filmie zostanie zakazana.
Ta poprawność polityczna zrobiła mnóstwo szkody na świecie. Byłem kiedyś w Ameryce, zaproszony na wykłady na uniwersytecie w Kansas, gdzie miałem naprawdę świetnych studentów i kolegów profesorów amerykańskich. Pamiętam moment z samego początku: wchodzę do dziekanatu i równocześnie wchodzi pani profesor, więc ja odruchowo, bo tak mnie wychowano, przepuszczam ją przez drzwi. Ona zaskoczona, ale wchodzi. Potem sekretarka mówi mi, bym nigdy tego nie robił: "Ona się jeszcze zachowała dobrze, ale możesz trafić na taką, która oskarży cię o molestowanie"...."