Nie rozumiem, dlaczego głównymi zarzutami dla tego filmu są: odrealnienie, brak spójności i skrajności. Przecież o to w tym filmie chodzi!
Według mnie film doskonale obrazuje próbę odnalezienia się we współczesnym świecie i poszukiwania tej idealnej, właściwej ścieżki życia. Film nie trzyma żadnej z przedstawionych stron, nie ma tu dobrych i złych bohaterów. Historia pełna jest przerysowań, skrajnie różnych zachowań i schematów, podkoloryzowanych i wyolbrzymionych ideologii, których zarówno plusy jak i minusy przenikają się przez cały film.
Pokazuje też, że niemożliwe jest w dzisiejszym świecie całkowite odcięcie się od cywilizacji, innych ludzi i otaczającego świata. Taki sposób aby „uchronić” siebie i bliskich przed złem współczesnego świata, będzie niekonsekwentny, a dodatkowo niesie też ze sobą negatywne skutki.
Nie ma też idealnego sposobu na wychowanie potomstwa, w sposób wolny od konkretnych przekonań, czy wierzeń. Nasze poglądy (szczególnie te radykalne) zawsze w jakiś sposób przenikną do życia naszych pociech, decydując o ich późniejszym myśleniu i decyzjach. Pokazuje też, jakie szkody innym potrafi wyrządzić egoizm, czy też po prostu zwykłe zaślepienie i bezmyślność. Nie raz jesteśmy ślepo przekonani o swej słuszności, nie umiejąc lub nie chcąc otworzyć się na inne możliwości, wykazujemy się brakiem zrozumienia, a przede wszystkim akceptacji i szacunku dla inności.
Przede wszystkim jednak film pokazuje, w jak prosty sposób można się zagalopować i popaść w hipokryzję lub totalne skrajności - i to we wszystkich płaszczyznach, czy to religia, polityka, czy po prostu styl życia. Widzimy jak ciężko w dzisiejszym świecie jest żyć w zgodzie z innymi, bez narzucania im własnych poglądów.
Umiar. To słowo, które ostatnio często pojawia się w mojej głowie. Powinniśmy go zachować we wszystkim – w tym co słyszymy, czytamy, widzimy i robimy.
Dawno już żaden film nie dał mi tyle do myślenia.