to samo sobie pomyślałam będąc na świeżo z rewelacją, że Renee poprawiła sobie twarz. ale dzisiaj byłam na seansie (film jest rewelacyjny, cholernie zabawny, serdecznie polecam) i muszę przyznać, że w 3 części wyglądała bardzo ładnie. paradoksalnie - najlepiej właśnie w tej odsłonie. Firth natomiast jak wino: im straszy, tym lepszy ;)

Dokładnie! Bridget w końcu pasuje wizualnie do Marka :-) zawsze wydawał mi się za przystojny, chociaż nie twierdzę że Bridget nie była ładna, uważam że Renee była bardzo piękną kobietą i nie wiem po co majstrowała przy twarzy. Na szczęście producenci kazali Renee znormalnieć i na szczęście wyglądała "po staremu" ale i tak widać było że coś sobie zrobiła. A Firth to czysty obłęd. Jak ten facet to robi, że tak wygląda??? Czy to legalne? 56 lat na karku a wcale nie wygląda gorzej niż w Pogoni za rozumem.

Miałam zupełnie inne wrażenie, zwłaszcza w przebitkach na poprzednie części, cału urok i słodycz tamtej Bridget uleciał, tylko ten cudownie zaraźliwy smiech ja ratuje, bo z samym uśmiechem to już miała problemy. Wygląda oczywiście moim zdaniem okropnie. Razem z tymi zabiegami zbrzydła.

Nie tyle zbrzydła co spospoliciała, Renee miała specyficzną urodę, a operacjami skutecznie się jej pozbawiła.
Ale też uważam że niestety cały urok tej postaci zniknął, nawet bardzo fajne żarty nie zmienią tego, że taka Bridget to już po prostu nie to.

w I części jako Bridget Jones największym atutem Renee była naturalność i urok, ale tak naprawdę nigdy nie byłam fanką jej urody i nigdy nie nazwałabym ją ładną. uroczą jak najbardziej, ale nie ładną czy chociaż śliczną. oczywiście widać że coś sobie robiła z tą twarzą, ale nie rzuca się to już aż tak w oczy. wg mnie wygląda znacznie lepiej w porównaniu z taką Meg Ryan albo Courtney Cox - kiedyś naturalne piękności, a teraz aż żal patrzeć. Renee ma przynajmniej umiejętnie poprawioną twarz.

nie zauważyłam żeby miała problemy z uśmiechaniem się. pomimo tego że majstrowała sobie przy twarzy co trochę odjęło jej z tej naturalności, nadal uważam że wyglądała świetnie. urok pozostał na szczęście ten sam;)

pozdrawiam serdecznie :)

Przez caly film nie moglam oswoic sie z tym, jak strasznie teraz Bridget wyglada... To nawet nie wyglada jakby sie postarzala, to wyglada tak strasznie nienaturalnie... Chyba blizej jej do staruszki niz do 43 letniej kobiety. Na swiezo jestem z dwoma poprzednimi czesciami, dlatego szok jest dla mnie tym wiekszy... Film fajny, sama Bridget katastrofa.

Z żalem zagdzam się. Z góry uprzedzam, że nie jestem wrogiem medycyny estetycznej. Sama stosuję, ale tylko te najnowsze i najlepsze,które pozwalają zachować świeżość ale nie zmieniają rysów. Niestety Rene wygląda nie tylko sztucznie ale i brzydko. A o urodę chyba chodzi??? Czasem można nawet machnąć ręką na "naturalność", gdy efekt jest tego wart, jednak jej nientauralnie ściągnięta skóra i podniesione powieki górne (blefaroplastyka) przeszkadzały mi uwierzyć tej osobie. Po prostu miała kiepskiego lekarza,który za mocno uniósł jej skórę przy opadających powiekach górnych a nie tylko cofnął efekty starzenia. Rene zawsze miała takie małe oczy. To jej dodawało uroku. Teraz jest zwyczajnie brzydka i wygląda bardzo staro. Wiem,że uroda to nigdy nie był główny atut tej postaci.Miała być to "dziewczyna z sąsiedztwa". Sympatyczna, zmagająca z problemami z jakimi każda kobieta sie zmaga, nie tracąc entuzjazmu i radości życia. Tu jednak mamy ponaciągane monstrum, bez krztyny wdzięku.Prostaczkę, nieprofesjonalnego dziwologa. Sorry ale po tylu latach Bridget mogłaby nabrać profesjonalizmu w pracy. Nie wierzę, ze taki mężczyzna z klasa jak Mark Darcy mógłby nadal jej pragnąć.Założenie scenarzystów to beztroska , pełna życia,\m radosna dziewczyna, nie przestrzegająca konwenansów. Może zauroczyć sztywnego Marka jednak musi być świeża, naturalna,bezpretensjonalna.To naciągnięte monstrum o nienaturalnie wytrzeszczonych oczach to zaprzeczenie tego typu. Wdzięk sympatycznej szczerej dziewczyny z pierwszych częścizniknął wraz z resztkami mimiki Rene.Szkoda...