Filmy braci Coen są specyficzne. Albo mi się bardzo podobają albo wogóle. Albo daję 2 gwiazdki, albo 8 lub 9. Zawsze systemem zero-jedynkowym. Może to i lepiej że nie mają przeciętnych filmów na swoim koncie. Wiele razy oglądałem ten film i nie mogę uwierzyć że do tej pory umknął mi na filmwebie jako nieoceniony. Do "Bracie gdzie jesteś" mam sentyment. To jedna z lepszych komedii jakie w życiu widziałem, choć humor jest specyficzny. Niezapomniana gra aktorska głównej trójki i nie tylko. Ale nade wszystko zapada w pamięć ścieżka dźwiękowa. Idealnie dobrane utwory. Po "Bracie..." polubiłem muzykę contry, która wcześniej mnie ani grzała, ani ziębiła.
Hmmm, jestem wielbicielem braci Coen...ale to jakieś nudne i niestrawne.. takie mam odczucia. Jeden z najsłabszych filmów duetu jaki oglądałem. Niby wszystko jest na miejscu, gra , zdjęcia, scenariusz... ale źle posklejane , po amatorsku jak na Coen'ów. Jeśli ten film dostaje 9 i 10 to co z innymi perełkami? Jak "Big Lebowski" czy "To nie jest kraj..." które zostawiają "Bracie, gdzie jesteś?" daleko w tyle. Brakuje skali. To moja osobista opinia i nie piętnuje jeśli się komuś film podoba :)
Osobiście brałbym pod uwagę jeszcze gatunki. Ciężko porównywać komedię, jaką jest "Bracie gdzie..." do thrilleru, czyli "To nie jest kraj...". Oceniłem bardzo wysoko obydwa filmy, ale porównywać je to trochę nieporozumienie. Oczywiście ci sami reżyserzy, jasne, tylko już prędzej da się przyrównać "Bracie..." do "Biga Lebowskiego", choć ten drugi wypada dosyć blado i jakoś mnie nie chwycił. To właśnie przykład systemu zero-jedynkowego o którym wyżej pisałem. Albo podpasuje całkiem, albo wcale.
Może to i kwestia gustu? Ale jak to zmierzyć? :) Jak dla mnie "Big Lebowski" wymiata ..no po prostu. Dzisiaj w pracy żeby umysł zająć analizowałem "Bracie..." . Co mnie najbardziej irytowało to gra Cloney'a i Turturo-na siłę starają się być zabawni co im wcale nie wychodzi. ( obu bardzo cenię). Podobnie Tom Hanks w "Ladykillers.." Dwa razy do tego podchodziłem, dotarłem do 40 min za drugim....
Muzyka super, klimat świetny. O wiele bardziej spodobało mi się to niż Lebowski. No i też soundtrack mnie rozwalił, do dziś słucham od czasu do czasu bluegrassu :D. Aczkolwiek nazywanie klasykiem filmu z 2000 r. to troszkę nadużycie ;)
a dla mnie jest dokładnie odwrotnie, wszystkie są całkiem dobre ale bez szału. Zawsze daje 6 albo 7