Reżyserowi udało się zaangażować wyobraźnie widza(mnie) do własnego projektu. W samej historii między wątkami mijają lata, czasami ledwie dotknięte, zasugerowane... A widz obserwuje, nadąża i rozumie, bo pozwala mu na to wyobraźnia, co rusz wypełniająca przestrzeń między obrazami. Dialogi i zachowania bohaterów są przemyślane, skondensowane do granic... codzienności. To samo z obrazem prezentującym "duchy czasu". Pod koniec filmu czułem tęsknotę, współczucie, podziw i wiele innych emocji, które wzbudził we mnie ten film. Unikatowy twór, dotykający uniwersalnych spraw.
-Jak przeżyć 12 lat w 3 godziny?
-Uwolnić własną wyobraźnie(zamiast oczekiwać, aż wszystko zostanie przystępnie pokazane)
Być może z czasem dostrzegę jakiekolwiek niedociągnięcia w "Boyhood", chociaż pewnie nie bardzo będę się starać.
Póki co, polecam każdemu napotkanemu kinomaniakowi : )