Kiedy zobaczyłem tytuł, nie spodziewałem się, że reżyserowi chodzi jedynie o podczepienie się pod legendarny pierwowzór i zarobienie paru dolarów, kosztem zaintrygowanych fanów pierwszej części.
A jednak co dostajemy w filmie? Niezły pomysł z nieustającą ciemnością i dobrze wykonana ścieżkę dźwiękową. Za to pochwała dla dźwiękowców – dzięki ich pracy czułem atmosferę tego lasu. Ale na ekranie nie dzieje się nic ciekawego.
Co jeszcze? W sumie nic. Tylko trzaski, wrzaski i promień latarki na liściach. Bohaterowie biegają po lesie, jak poparzeni. I właściwie to wszystko. Gdyby wyłączyć wspomniana ścieżkę dźwiękową, to na ekranie nie zobaczymy właściwie nic, poza twarzami aktorów i oświetlonymi latarka liśćmi. Słabo.
A ilość „jump-scareów” w tym filmie osiąga wręcz absurdalny poziom. Już nawet rozsunięciu zamka od namiotu towarzyszy nagły huk i „krzyki z zaświatów”. Jeśli ten reżyser zrobi trzecią część, to pewnie „jump-scary” będą towarzyszyć nawet jedzeniu kanapki.
Podsumowując. Film oparty na zużytej już konwencji, jest chyba najgorszą produkcją tego typu. Brak jakiejkolwiek historii – tylko bieganie po lesie i krzyki.