Produkcja przypomina mi nieco "Czarnego Łabędzia" z Natalie Portman. Troszkę inaczej przedstawiono problemy emocjonalne głównego bohatera, dorzucono też motyw zw. z aktorstwem i stąd jak sądzę takie wielkie halo w branży.
A powiedzmy sobie szczerze, że temat jest wyświechtany. Bo każdy ma jakieś swoje jazdy, mniejsze lub większe i sobie radzi z nimi lepiej lub gorzej a potrzeba bycia zaakceptowanym w społeczeństwie to już kompletnie oklepana sprawa.
Ciekawy montaż zbrzydł mi w połowie filmu, co za dużo to nie zdrowo aczkolwiek doceniam próbę zrobienia czegoś inaczej.
Ogółem taka trochę filozoficzna papka na niezbyt ciekawy temat ale schludnie podana. Właściwie ten film stoi tylko dobrym aktorstwem. Na plus można zaliczyć wspomniany montaż. Niestety film ogólnie może znudzić.
I głównie za grę aktorską 4/10.
A ja bym tego nie nazwała znudzeniem, a po prostu zmęczeniem. Co do Boyhood zgadzam się z poprzednim komentarzem. To dopiero była nuda. Szaleństwo na punkcie tego filmu polega tylko na tym, że był kręcony 12 lat.