PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=137747}

Bękarty wojny

Inglourious Basterds
2009
8,0 612 tys. ocen
8,0 10 1 612361
8,7 89 krytyków
Bękarty wojny
powrót do forum filmu Bękarty wojny

arcydno

ocenił(a) film na 1

które udaje sztukę. Nie chce mi się powtarzać argumentów za tą tezą - ciekawych odsyłam do tematu "żenada". Niniejsza wypowiedź jest tylko spontaniczną reakcją na zachwyty jekiejś egzaltowanej nastolatki, która nie znając (jak sądzę) dokonań A.Kurosawy, S.Leone, P.Weira, S.Peckinpaha, R. Scotta i innych artystów sztuki filmowej ośmiela się nazywać bełkot Tarantino arydziełem.

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Póki co, to ja mogę wyśmiac twoje teorie na temat bycia artystą.
Ty naturalnie wiesz co przyświecało Coppoli ponieważ zapewne rozmawiałeś z nim nie raz.:)

Rasumując, intencje może masz i słuszne ale bredzisz. Prędzej bym coś zrozumiał, gdybyś bycie filmowym artystą opierał na tworzeniu kina autorskiego nie zaś coś bajdurzył o takich czy innych intencjach.
Skąd ty do kurwy nędzy wiesz jakie Coppoli i nie tylko jemu przyświecały intencje??? Aaaa, oglądałeś "Ojca Chrzestnego" i tak ci wyszło.

"Artystą jest ten co pluje na swoich fanów"

Cudna definicja po prostu.

PS. W latach 40-tych to powstał gatunek zwany noir, zupełnie inny od tego co reprezentował w swym kształcie "Ojciec Chrzestny".
Owszem, powieśc była dla Coppoli niewątpliwie bazą jednak nie ściągnął z niej wszystkiego.

Ciekaw jestem pod jakim kątem oceniasz Marlona Brando? Wszak on istotnie miał w dupie i swoich fanów i krytyków i całą resztę, miał, ponieważ o tym mówił w udzielanych wywiadach. Czy zatem zasługuje w twoim mniemaniu na artystę?

ocenił(a) film na 8
Nick_filmweb

Dodam jedynie, że role aktorskie również składają się na film. A rola Brando była w filmie Coppoli genialna. Twój płk. Landa zdecydowanie przy tym co pokazał Brando wysiada.

No ale ty zaraz mi tu naskrobiesz, że Brando to żałosny aktor a jego rola w "Ojcu Chrzestnym" to totalne amatorstwo i właścwie to każdy mógłby tak zagrac, ale wszystkie role w "Bękartach wojny" to, kurwa, arcydzieło! i nikt inny tak zagrac by nie potrafił.

Mosquito, z ciebie to byc może porządny chłop ale tak pierdolisz, że mimo mych, naprawdę szczerych chęci nie umiem z tobą dyskutowac jak należy. Twój poziom argumentacji na to nie pozwala.

W każdym razie wolno ci miec swoje na to wszystko zdanie.

ignatio

Ok, Ignatio, wątek osiągnął już monstrualne rozmiary, więc przeczytałem tylko część. Chyba jednak, by ocenić film, nie trzeba koniecznie zaczynać od dyskursu teoretycznego nad poetyką, estetyką itp. Jeśli bowiem coś jest dobre, nie trzeba przygotowywać teoretycznego gruntu pod taką tezę, jeśli złe - żadna teoria nic tu nie pomoże i niczego na siłę nie uzasadni (jakkolwiek próbowano). Osobny problem stanowi posiadanie elementarnej erudycji i wrażliwości, ale tego dyskusji poddawać nie zamierzam. No i inteligencja. Te trzy cechy pozwolą każdemu odczytać z dzieła sens, o ile jest on w dziele w jakikolwiek sposób zawarty. A, zdaje się, to od sensu właśnie - sensu w znaczeniu bardzo konkretnym: semantyki dzieła, jednego, osobnego, indywidualnego dzieła, niewspomaganego żadnymi dyskursami i konstruktami intelektualnymi (vide postmodernizm) - od tego sensu więc zależy wszelka jakość w sztuce.
W taki oto sprytny sposób postanowiłem, na chwilkę choćby, znaleźć dla nas tutaj wspólny mianownik i abstrahować od teorii, szkół, manifestów...

Czas zatem na pytanie: czy "Bękarty" mają sens? Twoim zdaniem nie. Moim zdaniem tak. Wypada mi teraz czymś swoją opinię poprzeć, co też uczynię.

Uważam mianowicie, że można ten film czytać nie tylko jako pastisz filmu wojennego. Co do tego, że prezentuje on nowy sposób mówienia o wojnie światowej, nie ma chyba wątpliwości. Ale spierałbym się o to, czy istotnie jest to tylko humorystyczne wykorzystanie jej wątków, co implikowałoby zapewne brak uzasadnienia dla takiego humoru, brak smaku i, co gorsza, nieetyczność. Semantyka wyraża się m.in. poprzez zasadność. Czy zatem humor Tarantino można uznać za zasadny? O to właśnie chce się spierać, bo moim zdaniem można.
1. Humor ten budowany jest za pomocą środków często dość prymitywnych. Na przykład walenie pałą w łeb, okraszone zabawnymi powiedzonkami. Ale przecież nie bez znaczenia pozostaje fakt, że ta irracjonalna brutalność, bezmyślność i wyzucie ze wszelkich zasad, cechuje u Tarantino właśnie Amerykanów! Amerykanin ukazany jest przecież w tym filmie również jako bohater, wybawca, ten, który przybywa na ratunek pogrążonej w chaosie aksjologicznym i wojennym Europie, przybywa ze swoim mocnym kręgosłupem, Zasadami przez duże "Z", i wywala złych Niemców w kosmos kijem bejsbolowym (atrybut też dość znamienny, nieprawdaż?). A do tego wszystkiego stanowi Ameryka azyl dla wszystkich nieszczęśników z innych kultur, zwłaszcza Żydów, którzy dopiero tam mogą rozwinąć swoje możliwości. I tak kwitnie nam na Nowym Lądzie wielokulturowość (transkulturowość!), odrodzenie moralne, siła z tego płynąca, a przy okazji coś niekiedy skapnie konającej Europie...
2. Czy nie brzmi to znajomo? Czy nie tak właśnie chce widzieć Stany część tamtejszych ideologów? Czy nie tak wyglądałby ich wymarzony podręcznik historii?...: "I wtedy, zgromadziwszy wszystkie te obmierzłe szuje jak szczury w klatce, powystrzelaliśmy je w drobny mak! Sprawiedliwość zwyciężyła!" Tarantino łączy tę, znaną nam od jakiegoś czasu, narrację Stanów jako stróżów światowego porządku, daleką zazwyczaj od prawdy historycznej (tak jest i w "Bękartach"), z okrucieństwem, godnym zbrodniarzy hitlerowskich. Stanowi to, moim zdaniem, oczywisty przykład ironii, skierowanej w butnych i dumnych, a często prymitywnych przy tym Amerykanów, choć nie tylko.
Ironia wali także w inne stereo-, a może raczej archetypy i toposy. Weźmy Żydówkę Shoshanę. Śliczna, skrzywdzona, cierpiąca intelektualistka, samotnie czytająca w kawiarence francuskiej jakieś dziełko, zapewne coś mądrego, może Marksa... A chwilę później widzimy ją jak przykłada niewinnemu człowiekowi topór do głowy, żądając pod groźbą śmierci nagrania dźwięku na taśmę (czy coś takiego...). To się właśnie nazywa ironia.
3. Te scenki, rozpatrywane osobno, mogą rzeczywiście sprawiać wrażenie nonsensu. Ale istnieją znaczenia, które da się wychwycić dopiero na poziomie większych całostek, włączając w to kontekst, który te całostki ewokują; do takich znaczeń należy właśnie ironia, ex definitione. Tarantino zaś ironizuje, wydaje mi się, mistrzowsko, czego moim ulubionym przykładem jest scena w kinie. Niemcy oglądają film, na którym ktoś cały czas strzela do kogoś i ryczą ze śmiechu, klaszczą z ekstazy. "Debile", powie współczesny widz. Ale współczesny widz robi to samo... Tarantino śmieje się nam w twarz. Nam, czyli współczesnym, przeciętnym widzom, bo przesłanie "Bękartów" jest do nich przede wszystkim skierowane, nie tylko do wielbicieli Kurosawy i Bergmana. Pod tym względem jest to kino faktycznie masowe - ale jakże pożyteczna jest to masówka, jakże podchwytliwa, śmiejąca się sama z siebie.

Sam przyznasz, że są to cechy znamionujące zazwyczaj dobre kino (także dobrą literaturę, dobry teatr itp.). Tylko, by je dojrzeć u Tarantino, nie można go szufladkować, a to chyba stało się trochę naszym udziałem w ostatnim czasie. Wydaje mi się, że podane przeze mnie przykłady bronią się same, ale mogę ich podać więcej w razie wątpliwości. W dalszym ciągu jest to jednak propozycja interpretacyjna, nikt tu chyba nie powinien pretendować do głoszenia prawdy ostatecznej...
Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 1
Kullervo

„1. Humor ten budowany jest za pomocą środków często dość prymitywnych.” naprawdę łagodnie powiedziane. Grzebanie paluchem w krwawej ranie, skalpowanie, rozwalenia łba pałą, wycinanie sfastyki, a wszytsko pokazane z medyczną dokładnością – dość prymitywne? To co w takim razie jest odrażające, wstrętne czy barbarzyńskie??
Zdaje się że tymi wyzutymui z wszelkich zasad metodami posługują się u Tarantino nie tyle Amerykanie, ale Żydzi i nie tylko oni.
Nic z przytoczonych przez cibie przykładów nie znamionuje wielkiego kina, ironia czy autoironia nie usprawiedliwia bezsensu i banalizacji przemocy i przekazu „wszytsko jest gówno oprócz moczu i Quntina Tarantino”.
„Ale istnieją znaczenia, które da się wychwycić dopiero na poziomie większych całostek, włączając w to kontekst, który te całostki ewokują; do takich znaczeń należy właśnie ironia, ex definitione.” W tym miejscu jeszcze raz przeczytałem Twój post i stwierdzam że jego 90% to czysty pseudointelektualny bełkot. Kończę więc.

ignatio

Przepraszam bardzo, ale od kiedy to prymitywizm zależy od siły przekazu? To rozumiem, że pokazany na ekranie kwiat róży jest skomplikowany znaczeniowo, zaś ptasi trup już prymitywny, tak? Nie mieszaj estetyki z semantyką; a jeśli nie masz pojęcia co te terminy oznaczają, na co wiele wskazuje, odsyłam do literatury fachowej, by wspomnieć tylko Ingardena, czy Tatarkiewicza.

Odrażające są niektóre z tych scen na pewno. Ale to, wybacz, nic nie znaczy. Zbrodnie hitlerowskie, ukazywane w niektórych znanych i cenionych filmach (Pianista?) także są odrażające, nawet wstrętne. Nikt nie stara się ich pokazywać subtelnie, bo chodzi między innymi o oddanie realiów wojny, zbrodni, okrucieństwa. U Tarantino jest to, moim zdaniem, odbrązowienie Amerykanów, których udział w walkach europejskich nie zawsze można określać jako zbawczy, heroiczny itp. Tarantino świetnie się tu wpisuje w poetykę "Paragrafu 22" lub "Rzeźni numer 5" (arcydzieła lit. powszechnej), gdzie podobnych scen znajdziesz mnóstwo. Ale musisz łaskawie otworzyć książkę i wsadzić do niej swój mądry nos.

Co do terminu "barbarzyńskie" - nie wiem, co przez niego rozumiesz i po co w ogóle go przywołujesz. By dać wyraz oburzeniu? Oburzaj się na młodsze rodzeństwo, ja wolę merytoryczną dyskusję.
Zacytowany fragment z "moczem i Tarantino" jest już na tyle żałosny, że jedyne, co mogę z tym zrobić to wskazać Ci to miejsce, jako pomocne w poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie: czym jest "prymitywizm".

Co do pseudointelektualnego bełkotu - może jakiś argument? Wskaż mi miejsce, gdzie coś jest niezrozumiałe (bełkot) lub nic nie znaczy, choć jest wyrażane przy użyciu terminologii naukowej (pseudointelektualizm).

Zacytowane zdanie? Tłumaczę więc.

"znaczenia na poziomie całostek" - tak jak w składni. Każda litera coś znaczy, ale, gdy łączą się w wyraz tworzą nową jakość. Tak samo zdanie tworzą znaczące coś z osobna wyrazy - jest ono, krótko mówiąc, bardziej skomplikowaną niż wyraz, ale analogiczną całostką. Ta sama zasada funkcjonuje na poziomie narracji, dlatego strukturalizm wychodzi od językoznawstwa. Dobrym przykładem są mity. Tu znowu odsyłam do lit. fachowej - Levi-Strauss formułuje nawet w "Antropologii strukturalnej" określenie "mitem" - analogiczne do "morfem", "leksem".
Jednym z takich wyższych poziomów znaczeń może być właśnie kontekst. Towarzyszy on każdej treści i chyba oczywiste jest, że inny będzie kontekst różnych treści rozpatrywanych z osobna, a inny, gdy treści te połączą się za sprawą twórcy w jego dziele.
Tak rodzi się, wśród wielu innych figur stylistycznych, między innymi ironia. Ex definitione, ponieważ ironia jest właśnie z definicji "zaprzeczeniem poprzez kontekst" - por. A. Kulawik "Poetyka".

Wszystko się zgadza? Coś pominąłem? Może Ci to narysować? Aha, pominąłem.
Bądź łaskaw następnym razem zastanowić się dłużej nad tym, co piszesz, bo z czasem, nazywając kogoś debilem, co Ci się tu już wielokrotnie zdarzało, będziesz po prostu mało wiarygodny. To tak, jakby Tarantino wypominał komuś umiłowanie w rozróbie...

ocenił(a) film na 8
Kullervo

Kullervo, twoim problemem jest to, że nie do końca rozumiesz tego co pisał do ciebie Ignatio. Wyjaśniłeś kilka rzeczy nad wyraz trafnie ale robisz jeden podstawowy błąd. Szukasz pokładów takiej czy innej ideologii, który przyświecała Tarantino przy tworzeniu tego nieszczęsnego dzieła.

Powiadam ci zatem: Nie ma w tym absolutnie żadnej ideologii jest czysty rechot rozdziawionego ryja, jest czysta zabawa filmową formą, jest pokaz kilku obrzydliwych scen nie na zasadzie: "Chcę wam przez to powiedziec o tym i o tamtym", przeciwnie, pokazuję takie właśnie sceny dla jaj, żeby było fajnie.

I naprawdę daruj sobie zestawianie "Bękartów" z "Paragrafem 22".
Przekaz tego co napisał Heller jest dla wszystkich umiejących czytac nad wyraz czytelny. To jedno wielkie oskarżenie wojny, każdej wojny, również tej, który wymaga bronic się przed nacierającym wrogiem, to również próba wyśmiania wojennej administracji.
To świetne dialogi, sporo autentycznie czarnego humoru, sporo wspaniałych brawurowych scen, niezapomniani bohaterowie i całkowity brak "obrzydliwości", no, może poza jedną, śmiercią Snowdena.

Porównywanie ścieku Tarantino do arcydzieła Hellera to jest dopiero przykład barbarzyństwa.
Szukaj ukrytych wg ciebie znaczeń zawartych w Bękartach, wielb Quentina ale znaj proporcje!

ocenił(a) film na 7
Kullervo

Temat się trochę rozrósł, moim celem też nie było prowadzenie tu
filozoficzno-teoretycznych dysput, ale tak jakoś się to potoczyło. W każdym
razie, chodziło mi o pokazanie, jak bezsensowne jest fetyszyzowanie treści,
tym bardziej rozumianej jako prezentowanie w różny sposób określonych
wzorców moralnych i etycznych, oczywiście najlepiej tych podzielanych przez
odbiorcę. To zawęża i zniekształca odbiór dzieła, które nie powstaje
przecież po to, by nam i naszym poglądom się przypochlebiać, ale jako wizja
twórcza.

ocenił(a) film na 8
Parheli0n

Kullervo, twoim problemem jest to, że nie do końca rozumiesz tego co pisał do ciebie Ignatio. Wyjaśniłeś kilka rzeczy nad wyraz trafnie ale robisz jeden podstawowy błąd. Szukasz pokładów takiej czy innej ideologii, który przyświecała Tarantino przy tworzeniu tego nieszczęsnego dzieła.

Powiadam ci zatem: Nie ma w tym absolutnie żadnej ideologii jest czysty rechot rozdziawionego ryja, jest czysta zabawa filmową formą, jest pokaz kilku obrzydliwych scen nie na zasadzie: "Chcę wam przez to powiedziec o tym i o tamtym", przeciwnie, pokazuję takie właśnie sceny dla jaj, żeby było fajnie.

I naprawdę daruj sobie zestawianie "Bękartów" z "Paragrafem 22".
Przekaz tego co napisał Heller jest dla wszystkich umiejących czytac nad wyraz czytelny. To jedno wielkie oskarżenie wojny, każdej wojny, również tej, który wymaga bronic się przed nacierającym wrogiem, to również próba wyśmiania wojennej administracji.
To świetne dialogi, sporo autentycznie czarnego humoru, sporo wspaniałych brawurowych scen, niezapomniani bohaterowie i całkowity brak "obrzydliwości", no, może poza jedną, śmiercią Snowdena.

Porównywanie ścieku Tarantino do arcydzieła Hellera to jest dopiero przykład barbarzyństwa.
Szukaj ukrytych wg ciebie znaczeń zawartych w Bękartach, wielb Quentina ale znaj proporcje!

Nick_filmweb

O tak, uwielbiam takich kolesi, którzy mówią ludziom co jest ich problemem. Posłuchaj siebie, człowieku: "ale robisz jeden podstawowy błąd", "powiadam ci zatem" (tu się aż uśmiałem), "znaj proporcję"...itd. Sprawiasz wrażenie najmądrzejszego człowieka na świecie, głosiciela prawdy! I oczywiście "tłomacza Słowa"; słowa Ignatio, naturalnie, który faktycznie potrzebuje miejscami tłumacza.
To coś z kolei ja ci teraz "zatem będę powiadał".

Nick, twoim problemem jest to, że piszesz obficie, lecz nie podajesz żadnych sensownych argumentów. Wygląda na to, że po prostu za dużo mówisz, za mało myślisz; do ciebie więc powinien się odnosić apel "znaj proporcje". A wręcz "znaj proporcją, mocium panie".
Teraz parę argumentów, by nie popełniać błędów adwersarzy.

1. Nie wspominałem nic o żadnej ideologii u Tarantino. Jest to twórca antyideologiczny, co mi się zresztą podoba, bo od ideologii wolę ideę. Wspomniałem coś za to o konsekwentnym budowaniu sensów poprzez: jednolitą stylistykę (ironiczną, można także mówić o groteskowej), sarkastyczny cokolwiek i ewidentnie karykaturalny wątek przewodni (Amerykanie, wliczając w to amerykańskich Żydów przybywają wyzwolić Europę), a także kontekst, jakim jest zakrawająca na współczesny mit narracja historyczna Stanów Zjednoczonych. Każda z tych tez została opatrzona dość przekonującymi argumentami, na które - być może z tego właśnie powodu - nie raczyłeś odpowiedzieć.
W każdym razie w przypadku takiej konsekwencji twórcy, nie można mówić o przypadkowości i "czystej zabawie". To szufladka i bzdura, niepoparta niczym. Równie dobrze można podobny zarzut skierować w stronę braci Cohen, Greenawaya i wielu innych twórców, poszukujących języka, obrazu, mogącego opisać współczesność. "Imię róży" to też czysta zabawa konwencją? - wszakże sam Umberto Eco przyznaje, że to powieść postmodernistyczna...
2. Wolno mi porównywać "Bękarty" z czym mi się spodoba, bylem to celnie uzasadnił. Taka reguła panuje w humanistyce od początku XX wieku.
A uzasadniłem swoje porównanie dość wyraźnie.
Przekaz Hallera dlatego jest czytelny, że przestano mu wreszcie zarzucać "nihilizm" oraz "szarganie świętości" (były takie głosy), a zwrócono uwagę na celowość. Krótko mówiąc, zamiast rzucać oskarżeniami i szufladkować, dopuszczono taką możliwość, że może on faktycznie coś chciał przez tę książkę ważnego powiedzieć. Proponuję potraktować Tarantino jako twórcę.
Dla mnie jego przekaz jest czytelny, nie mam z tym jakoś problemów. Nie jest to ten sam przekaz, co w "Paragrafie", nic w tym chyba dziwnego. Paragraf piętnuje machinę wojenną, Tarantino ośmiesza mity i stereotypy. Ale oba dzieła można nazwać antywojennymi, o podobnej poetyce! Czy straszliwe sceny z "Bękartów", obrazujące ludzkie zezwierzęcenie i postradanie wszelkich zasad moralnych w obliczu krzywdy wojennej, to apoteoza wojny?... Oczywiście, Tarantino często wykorzystuje stylistykę komiksową, ukazuje tytułowych bohaterów jako supergrupę - ale czy naprawdę nie widzicie w tym żadnej ironii? Gdyby jej tam istotnie nie było, zakończenie filmu zgadzałoby się z historią. Tarantino, ostentacyjnie łamiąc realia, daje nam znak prosty w odbiorze jak konstrukcja cepa: "TO NIE JEST PRAWDA. JAJA SOBIE ROBIĘ". Ale nie jaja z historii, bo jaka ona była - o tym każdy wie. Kpiarstwo tyczy się właśnie tej supergrupy: przerysowanej, karykaturalnej i odrażającej w całej tej swojej bohaterskiej aurze... Przecież ona nazwana jest nawet bękartami!
3. W "Paragrafie" też mamy mnóstwo scen, obrazujących w sposób ŻARTOBLIWY bezmyślne okrucieństwo, np. passus, w którym wódz dla zabawy strzela z magnum do nocnych gryzoni, "wysyłając kolejne duszyczki na łono mysiego Abrahama". Nie wmawiaj mi więc, że jest to książka oczywista, jednoznaczna itd., "dla wszystkich umiejących czytać".
"Bękarty" są istotnie brutalniejsze, ale nie idzie mi tu o stopień natężenia zjawiska, tylko o jego zasadność. Każdy twórca ma prawo do stopniowania wedle woli, byle robił to w sposób zasadny. Cały czas dowodzę, że u Tarantino ten warunek jest spełniony.
4. "Porównywanie ścieku Tarantino do arcydzieła Hellera to jest dopiero przykład barbarzyństwa". Pomyliłeś kolejność, koleszko. Dyskusja nie dotyczy jeszcze tego, z czym można, a z czym nie można porównywać "Bękartów", ale tego, czy są one ściekiem, czy arcydziełem. Sam więc może naucz się czytać i, odpowiadając na moje argumenty, przytocz łaskawie kilka swoich, przemawiających za "ściekowością".

Tak na marginesie, określanie jakichkolwiek merytorycznych porównań mianem "barbarzyńskich" świadczy o tym, że nie wiesz chyba za bardzo co oznacza to słowo. Może więc ja nazwę Twoje poglądy pogańskimi? A tę dyskusję Wielką Schizmą? A ten jej moment "wiekami ciemnymi"...
Spuśćmy kurtynę milczenia.

ocenił(a) film na 8
Kullervo

Aha i co? Nie odezwiesz się tak? Będziesz pisał jeszcze 10 razy i za każdym razem dodasz na końcu: "Ach, jaka to żałosna dyskusja, ach, jakie to puste wszystko i ciemne ale... nadal będę w tym uczestniczył bo nie stac mnie na to aby byc konsekwentnym"

Ja nawet nie doczytałem w całości twojego postu, odechciało mi się już po wstępie: "Uśmiałem się" Taaak, na pewno. "Brak ci sensownych argumentów", taaa, jasne. Może przeczytaj moje posty jeszcze raz, bywam wulgarny, byc może, jednak brak argumentów to ostatnia rzecz jaką można moim postom zarzucic.

Wiesz co, zawiodłeś mnie. Po tych wszystkich napisanych przez ciebie mądrościach, naprawdę nie stac cię na inną replikę niż to durne wyświechtane "uśmiałem się"? Albo "brak ci sensownych argumentów"???? Kim ty jesteś? Posłem PIS ścierającym się z PO?

Jak się nie wie co ma się napisac, to, kurwa, od razu zaserwowac pogardę wobec rozmówcy, słowami "ale się uśmiałem". Tak, tak, oczywiście, ty się naprawdę uśmiałeś aż się poszczałeś ze śmiechu, wiem.

Gdyby nie pierwsze wersy twojego postu, całą resztę uznałbym za naprawdę wartą uwagi wypowiedź (jednak przeczytałem).

W moich oczach pogrążają cię dwie rzeczy: Pierdolenie jak totalny szczyl, że dyskusja jest be i jednocześnie serwowanie kolejnych wypowiedzi, (aha, chodzi przecież o to, że zostałeś wywołany do tablicy)
oraz teksty rodem z piaskownicy typu "uśmiałem się" i "brak rzeczowych argumentów", (aha, rozumiem, że w moich postach naprawdę tych argumentów brakuje)

Masz rację spuścmy kurtynę milczenia, pozwól jednak, że ja i Ignatio staniemy poza nią.

Znów się śmiejesz, tak? Napisz o tym. Pośmiejemy się z ciebie.

Nick_filmweb

Ależ jasne, że się odezwę.
Tym razem króciutko, 2 rzeczy.

1. "Kurtyna milczenia" i "wieki ciemne" miały się odnosić do narastającej w tej dyskusji - niepotrzebnie, moim zdaniem - konfliktowości. Nigdzie nie twierdzę przecież, że się nie zamierzam odzywać, odpowiadać itp. Faktycznie, akcentuję jedynie, że mam dość proszenia po raz kolejny, by nie nazywano mnie barbarzyńcą (nawet, jeśli nie wprost). Taka "dyskusja" faktycznie średnio mnie pociąga. A jaka mnie pociąga? Przeczytaj mój pierwszy post: czy znajdziesz tam choć najmniejszy przykład agresji? Uzurpacji do prawdy niepodważalnej? Rewelatorstwa? A może wręcz misji, jak Ignatio? Naraża się on w ten sposób na śmieszność i błazeństwo.

2. "uśmiałem się" ponieważ ton, w jakim sformułowałeś wypowiedź, także nie traktuje mnie zbyt serio. Nie jest to jednak wyraz pogardy, uważam jedynie, że również narażasz się na śmieszność. Podtrzymuję swoją opinię, że nie odpowiedziałeś na moje (MOJE, konkretnie moje) argumenty, a mimo to stwierdziłeś, że się sromotnie mylę i zrobiłeś to w sposób pozostawiający wiele do życzenia, traktując rozmówcę z góry: "powiadam ci zatem"...
Uważam na przykład, że, przeciwnie do tego, od czego zacząłeś post i co mnie na wstępie zirytowało, rozumiem słowa Ignatio całkiem nieźle, twoje także, po prostu się z nimi nie zgadzam. Robię to jednak, na początku swojego udziału w tej rozmowie, kulturalnie. I bardzo zdecydowanie optuję za powrotem do tej formuły.
Mnie wyzywanie się od "barbarzyństwa", "posłów", "totalnych szczyli" i "pseudointelektualnego bełkotu" zwyczajnie nie odpowiada. Nie mam również ochoty, by mnie nawracano i ratowano, nie czuję się jakoś specjalnie zagrożony.

To tyle.

ocenił(a) film na 8
Kullervo

Dziekuję za komunikatywny post. U mnie też "to tyle".

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Siema. Właśnie założyłem tu konto. Jakieś 4 minuty temu. Zostałem
zainspirowany do tegoż czynu przez "Nick_filmweb". Otóż panie
Nick_filmweb - mam dla ciebie wiadomość. Prawdę mówiąc pewnie więcej nie
zajrzę do tego tematu bo nie mam czasu na takie bzdety. Ale musze ci
powiedzieć, że...

JESTEŚ KRETYNEM.

Dawno nie widziałem trolla internetowego nieświadomego swojego
trollowania. Jesteś jakimś ewenementem. Rzadko odpisuje trollom, ale ty
rozpoczynając swój post potrafisz wnieść do niego całą esencję tego czym
poprawne trollowanie powinno być! To jest wprost niesłychane jaką dawkę
głupoty potrafisz wnieść do jednego zdania... i nie, nie będę podawał
konkretnych przykładów bo każda twoja wiadomość jest przykładem. Nie
potrafisz zrozumieć (albo tak dobrze udajesz) ani jednego zdania z tego
co ludzie do ciebie piszą. Jeśli masz <20 lat, można ci wybaczyć,
czytania ze zrozumieniem da się nauczyć. Jeśli masz 20-25 lat, to
ostatnie chwile żebyś dostrzegł swój problem. Jeśli masz >25 lat... this
is the end...

A żeby nie było aż takiego off-topicu, powiem że Bękarty do moim zdaniem
dobry film, ale spodziewałem się czegoś lepszego po Tarantino. Coś mi
się zdaję że się wypalił.

ocenił(a) film na 8
Pivoo

Masz rację, nic nie rozumiem z pisania takich parszywych cweli jak ty, kupo gówno pozornie nazywana człowiekiem.

A tobie podobnych tu nie brakuje, na szczęście są też inni.

ocenił(a) film na 8
Nick_filmweb

oj oj oj ależ się nam zbulwersowało dzieciątko.
nie no nie no jesteś najmądrzejszy i najfajniejszy.
nie płakuniaj misiu <głaszcze>

ocenił(a) film na 8
suszyMie

Twój avatar i nick mówią wszystko:) A może założyłeś sobie jeszcze jedno konto? Nie bój nic, dam radę.

ocenił(a) film na 8
Nick_filmweb

"Suszy", twój avatar i nick mówią wszystko:) A może założyłeś sobie jeszcze jedno konto? Nie bój nic, dam radę.

ocenił(a) film na 10
ignatio

Każdy ma prawo do swojego gustu i nie powinniśmy się wzajemnie za nie
krytykować. Może to utopia takie myślenie ale szanujmy poglądy ludzi.
Tarantino ma fantazje i robi filmy zakładając sobie np. zrobię ' kiczowatą
sieczkę' robi to bez wątków romantycznych i tego typu bzdur - trzyma się
formy. To mi się w nim podoba. Jak ma się zabijać nazistów to zabija się
ich po samego Hitlera.

Podpiszę się jako wyznawczyni Burtona, Allena, Marka Koterskiego, Tarantino
i innych, dla niektórych, absurdalnych reżyserów.

ocenił(a) film na 8
eweq89

Ja to w pełni rozumiem i się zgadzam. Czasem zwyczajnie rozmowa iskrzy, ponoszą emocje i tyle. To aż takie trudne to zrozumienia?

Czastem też trafi się jakiś zjeb czy inny gnojek i będzie pierdolił, że troll, że "nie będę odpisywał, ale odpiszę" itd.

A jak ktoś jest wobec mnie chamski to ja staram się byc chamski wobec niego.

ignatio

Stwierdzam jedno :Wy wszyscy jesteście popier-do-leni.

Jednym się film podoba , drugim nie.

ocenił(a) film na 9
banan684

popierdoleni to są przeciwnicy bękartów wojny

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Mosquito, chcesz, żebym coś ci napisał? Naprawdę, chcesz?

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Nie pisałem do ciebie, chyba że jesteś "popierdolonym przeciwnikiem bękartów wojny"....
Pisz co chcesz, leje na to ciepłym moczem prowokatorze.

ocenił(a) film na 8
_mosquito_

Ja jestem prowokatorem? To ty kroczysz na czele krucjaty przeciwko "popierdolonym przeciwnikom Bękartów wojny" jak ich nazywasz.

Uczysz innych kultury? Zachowaj ją wpierw sam.

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Nie, jesteś po prostu "czepialski". Nie krocze na czele żadnej krucjaty w przeciwieństwie do ciebie. Doskonale wiesz, że jestem fanem tego filmu, jak również, że uważam ten film za arcydzieło w swoim gatunku. Moja obecność na tym forum jako iż jestem fanem jest więc wysoko wskazana.
Co natomiast robi na tym forum osoba taka jak ty, czyli zwykły przeciwnik tego filmu? Swoją opinię wyraziłeś nie raz. Nie wystarczy ci? Prowadzisz krucjatę przeciwko temu tytułowi?
Nie mogę tego zrozumieć. Ja nienawidzę Lyncha i jego filmopodobnych gniotów, ale nie wchodzę na jego forum i nie krytykuje tam jego filmów, bo zwyczajnie olewam to ciepłym moczem, jeśli czegoś nie ubóstwiam to nie ogladam, nie słucham tego, co więcej... coś co mnie nie porusza dla mnie nie istnieje, nie tracę na to czasu. Ty jednak wchodzisz tu i obrzżasz fanów Tarantino. Zastanów się nad sobą. Może warto olać film, który ci się nie podoba?

ocenił(a) film na 7
_mosquito_

Ludzie! Jaki jest sens dyskutować o kulturze takim językiem?!?

ignatio

ja na przykład znam dokonania tych Panów, ale nie sadze ,ze bękarty wojny są arcy dnem. Na film trzeba spojrzeć z różnych perspektyw, uważam, ze wszystko tu jest dobrane dobrze(a nawet świetnie np.Christoph Waltz grający Hansa Lande) Oczywiście nie jest to film odkrywczy jak siedmiu samurajów, nie wprowadza on nowych technik, ale mysle , ze nie o to tu chodzilo. Kontrowersyjny, pelen przemocy i dialogow -to caly Tarantino i nie mozna wymagac zeby sie zmienil bo wtedy nie bedzie to Tarantino. Film ten powstawal przez 10 lat i uwazam, ze jest to najlepszy film jaki widzialam w kinie tego roku. Ale kazdy ma swoje gusta i to co dla jednych dobre dla drugich nie koniecznie.

ocenił(a) film na 9
fiollett

Mosquito_6 popieram Twoją wypowiedź. Jeśli ktoś czegoś nie lubi to nie musi walczyć o to żeby go inni nie lubili. Fiollett-też bardzo mądrze powiedziane. Dzięki. A od siebie dodam, że takich tematów na forum nie lubię czytać, bo wiem że tu tylko piana leci. Niektórzy tu naprawdę powinni nauczyć się kultury.

ocenił(a) film na 8
HallamFoe

Ja również wbrew pozorom nie uważam tego filmu za totalne dno, dla mnie osobiście najlepszym filmem roku pozostaje "Watchmen". W "Bękartach" bardzo podoba mi się prolog, pisałem o tym nie raz i równie świetny jest epilog w kinie. Najgorzej jest z tym co jest pomiędzy. Jako samo w sobie może nie jest takie najgorsze, natomiast porównując to z innymi filmami Tarantino, dla mnie ten film jest filmem po prostu najgorszym i będę tak twierdził do końca świata i o jeden dzień dłużej.

A co do mojej obecności na forum. Mosqutio, weź się chłopie, opamiętaj trochę. TO JEST FORUM! A nie "klub wielbicieli Quentina T."

Jest rzeczą wielce pożądaną aby w dyskusji o szczególnie głośnym tytule występowały właśnie dwie strony: Ci, którzy są za jak również i ci, którzy są przeciw, inaczej po cholerę to wszystko czytac?

Taka jest po prostu zasada wszelkich dyskusji o kinie i naturalnie nie tylko. Zawsze są dwie przewine sobie strony. Obojętnie czy to w radiu, w tv, czy też w internecie.

Nie znosisz Lyncha? Masz do tego prawo. Nie ma cię na forum dotyczącym jego twórczości? Również masz prawo do tego, żeby cię nie było. Ale to naprawdę nie znaczy, że wszyscy mają postępowac tak samo jak ty.

ocenił(a) film na 8
Nick_filmweb

errata: Zawsze są dwie przeciwne sobie strony.

ocenił(a) film na 9
Nick_filmweb

Ty też masz prawo wypowiadać swoje zdanie i to nawet ostro, ale nie masz prawa twierdzić, że
-jesteś mądrzejszy od całej reszty, która uważa ten film za arcydzieło
-film jest zły bo ty tak uważasz

Po prostu
udzielaj się, komentuj, ale

-nie jedź po ludziach, którzy mają odmienne zdanie niż ty
-nie mów, że ktoś jest głupi bo według niego Bękarty są najlepszym filmem Tarantino od czasu Wściekłych Psów
-nie denerwuj się i trochę kultury
-bądź twardy, ale nie mieszaj z błotem wszystkiego z czym się nie zgadzasz, no chyba, że ktoś wypali do ciebie "jestes debilem" to pojedź go jeszcze bardziej

To były uwagi do ciebie.
I skończ tą krucjatę, dyskutuj, ale nie tocz piany z ust, ok?

Kiedy pisałem, że potrafisz się zachowywać jak rasowy TROLL nie miałem na mysli tego, że zawsze nim byłeś, czy jesteś, ale to że jesteś nadgorliwy i uparty.
Wiele osób nie pisze do ciebie, a ty ich prowokujesz, zaczepiasz itp. To taki rodzaj trollingu, nie wiem nudzi ci sie?

Nie przejmuj się, wcale nie uważam cie za złego usera, ale dostrzeż swoje błędy i postaraj się ich nie popełniać ok?

Pozdrawiam

ocenił(a) film na 1
ignatio

100000% poparcia !! Film denny i nuuuudny a do tego dluugi niemilosiernie co poglebia wrazenie nudy. Zawiewa jakimis komplekasmi Żydow co do przebiegu II Wojny Switowej i ich udzilu w niej. Sorki ale to wyglada jak biografia eunucha, ktory wspominal by swoje zycie jako niekonczaca sie role w filmie porno z nim w roli glownej. Tak to mi wyglada. Pomijam idiotyczna kreacje Pitta i reszty. Dobrze, ze miałem damowe bilety do kina bo byly by to najgorzej zainwestowane pieniadze od czasu jak poszedlem do kina na Matrix III
Wole chyba tego Kurosawe.

karol66

No właśnie, to tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłem, pisząc takie długie posty. Wydaje się to być oczywistością, że ironia, karykaturalność, sarkazm są u Tarantino widoczne jak złoty ząb w szerokim uśmiechu, ale jednak! Twój post dowodzi, że niektórzy są w stanie traktować "Żyda Niedźwiedzia" na poważnie...
Tam jest nawet taka scena, gdy Hitler również na poważnie zastanawia się nad tym, czy jest to rzeczywiście golem. Wasze rozważania są bardzo podobne, może to zaplanowany efekt?...

"kompleksy Żydów co do przebiegu II Wojny Światowej"?
Po pierwsze, filmu nie zrobił Żyd.
Po drugie, film jest raczej o Amerykanach - owszem, także żydowskiego pochodzenia, ale historia dotyczy AMERYKAŃSKIEJ grupy specjalnej i na tym się zasadza cały jej komizm i sens, o czym pisałem stronę wcześniej... Owszem, Tarantino bawi się wątkiem tzw. "zemsty żydowskiej", wykreowanym nie przez Żydów i nie w XX wieku. Motyw to stary jak świat, porównaj sobie Shosannę z "Bękartów" i Judytę z dramatu "Ksiądz Marek" Słowackiego. Różnica jest jednak taka, że Tarantino ukazuje to w karykaturze, a nie na poważnie, czego chyba nie widzisz.
Po trzecie wreszcie i najważniejsze: przedstawione sceny łomotu, spuszczanego Niemcom, nie mogą być chyba przez człowieka myślącego traktowane serio. Chyba nie sugerujesz, że Żydzi forsują tezę, jakoby wespół z Amerykanami wygrali wojnę, NISZCZĄC KINO?? Film jest ewidentnie prześmiewczy, do tego stopnia, że śmieje się sam z siebie.

Na Twoim miejscy zrobiłbym to samo.

ocenił(a) film na 5
Kullervo

"Po pierwsze, filmu nie zrobił Żyd"
A myślisz ,że kto wyłożył pieniążki na nakręcenie tego filmu.

TOMU

Nie tyle myślę, co wiem.
Kraje produkcji to Stany Zjednoczone i (tutaj nie sposób się nie uśmiechnąć) NIEMCY. A jeden z głównych producentów, Lawarance Bender, urodził się w Nowym Jorku, na rzeczywiście bardzo żydowskiej dzielnicy Bronx.
Domyślam się, że twoim zdaniem to niczego nie zmienia, bo za całą Ameryką, ba! całym światem, i tak stoi jakiś gigantyczny spisek żydowski, nad którym władzę sprawuje wielki Żyd Niedźwiedź, który jest jednocześnie Mistrzem Zakonu Syjonu, a także golemem.

Na głupotę nie ma lekarstwa, ale - mimo to -
powodzenia!

ocenił(a) film na 5
Kullervo

Dobra ,ale z głupotą to ty mi tu nie wyjeżdżaj , bo ja cię nie obrażam.Nie mówię o żadnym "spisku żydowskim" ,tylko o tym , że Hollywood jest głównie finansowane przez Żydów i to jest niezaprzeczalny fakt.Z racji tego ,że bohaterstwem to się Żydzi jakoś w czasie II WŚ nie wykazali i szukają na siłę bohaterów.Jednym z takich zakłamanych filmów jest "Opór" .Przemyśl sobie to co napisałem.

ocenił(a) film na 7
Kullervo

Jestem daleki od jakichkolwiek szowinizmów i mam sporo znajomych, którzy otwarcie przyjmują się do korzeni żydowskich, ale nawet ich nie zdziwiły słowa Kate Winslet: "Zauważyłam, że jeśli robisz film o Holokauście, masz murowanego Oskara.". Jak się przyjrzeć ludziom, którzy tworzyli Hollywood to jest tam sporo żydów, w tym polskiego pochodzenia:
- http://pl.wikipedia.org/wiki/Warner_Bros.
- http://pl.wikipedia.org/wiki/Metro-Goldwyn-Mayer

Można zaryzykować stwierdzenie, że dzięki swojej inteligencji Tarantino wyczuł i sprytnie wykorzystał istniejącą koniunkturę. W Sensie Życia Pythoni wyraźnie stwierdzili pod koniec filmu, że większość widzów lubi przemoc. Jak pokazuje Tarantino będzie ona dobrze przyjęta, jeśli tylko ją ubrać w maskę czegoś ważniejszego. A to pokazanie przestępczego półświatka, a to zemsta w stylu filmów z Hongkongu. Pomysł uzasadnienia przemocy użyty w "Bękartach ..." można uznać za nowatorski, choć trochę niepokojący.

KarolZet

Panowie, można rzecz ująć krótko.
Mnie chodzi o to przede wszystkim, że Żydzi, podobnie jak Amerykanie, są ukazani w "Bekartach wojny" karykaturalnie, żartobliwie i prześmiewczo. Świadczy o tym "Żyd niedźwiedź", a także subtelna blondyneczka z siekierą, czyli Shosanna. I wiele innych. Więc dajmy spokój rozważaniom o sile lobby i tym podobnych rzeczach, przy pomocy których można udowodnić wszystko, ale niestety w oderwaniu od dzieła. A dzieło jest akurat w tym przypadku pełne sarkazmu i ironii, co widać na każdym kroku.

Przyznaję, mocny to humor, ale czy niepokojący? To już niech rozważa każdy z osobna. Mnie osobiście wcale to nie niepokoi, dopóki ludzie zdają sobie sprawę z przerysowania, rozumieją jego przyczyny i śmieją się z satyrycznego, wymierzonego np. w "heroiczną Amerykę", ujęcia, a nie z tego po prostu, że ktoś komuś rozwala łeb.
Karykatura, czy groteska muszą być mocne, takie to są właśnie środki. W wielkiej literaturze, reprezentującej te style, pełno makabrycznych obrazów. Poczytajmy sobie "Sen srebrny Salomei" albo "Poema Piasta Dantyszka o Piekle" - turlające się główki dzieci, kozak-żywa pochodnia, wbity na pal... A tańce śmierci, czyli początek groteski? Dla ówczesnych odbiorców były czymś szokującym i jednocześnie - śmiesznym.
U Tarantino obrazy makabry nie służą oczywiście oswajaniu śmierci, czy koszmaru wojny, ale już prześwietleniu pewnych mechanizmów ludzkiego okrucieństwa - jak najbardziej. Oto na przykład okazuje się, że okrucieństwo w odpowiedniej oprawie (komiksowa, wspaniała, wojskowa brać straceńców, sprawiedliwych mścicieli) jest wręcz widowiskowe, ku uciesze tłumów! To oczywista przestroga, nikt chyba nie musi tego w filmie wypowiadać wprost, by myślący i czujący widz zrozumiał w czym rzecz. Przecież przemoc pozostaje przemocą, to jasne!

Otóż to, u Tarantino mamy i przekorę, i wspaniałą kpinę, i przestrogę.

Ale gloryfikacji Żydów nie mamy, za dużo tu ironii, by twierdzić, że film ten cokolwiek lub kogokolwiek gloryfikuje...

ocenił(a) film na 7
Kullervo

Napisałem się dużo, a wszystko poleciało w kosmos, bo był pad prądu :-/. Spróbuję coś odtworzyć i rozwinąć.

Chodzi mi ogólnie o to, że przemoc miała wysokie miejsce w kulturze starożytnego Rzymu, a Amerykanie zafascynowani są imperium Rzymskim co widać mocno w ich architekturze rządowej. Myślę, że ma to pewien wpływ także na Hollywood. Europejskie kino nie ma raczej takiej dawki brutalności, uzasadnianej wendetami, sprawiedliwością, karą czy czym tam jeszcze.

Inna sprawa, że nie chodziło mi o odwracania uwagi od samego filmu, jednak od razu po obejrzeniu tego filmu przyszły mi do głowy słowa Winslet, zasłyszane nieco przed obejrzeniem "Bękartów ...". Teraz mi się przypomniały po przeczytaniu wypowiedzi, na którą odpowiedziałem.

Musze już lecieć. Postaram się jeszcze znaleźć potem chwilę czasu i rozwinąć myśl.

Pozdrawiam

użytkownik usunięty
KarolZet

Co niektórzy to chyba wklejaja teksty z wikipedi. Maja wyrobina łape. Kopiuj, wklej, filozofia..

ocenił(a) film na 9

Widzę, że jeden z głupszych tematów na Filmwebie wciąż ma się dobrze ;p

ocenił(a) film na 7

No cóż. Widzę, że od czasów dostania się samoobrony do parlamentu powołanie się na encyklopedię stało się passe.

KarolZet

hym, to film Tarantino- czyli jego wizja, nie jakis film na faktach, nie historyczny, jego tlem, baza jest II wojna swiatowa i tyle. Tarantino zawsze powtarzal, ze przemoc go kreci. Jak ktos tego nie akceptuje to nic na sile, przeciez nikt nie karze ogladac jego filmow. Nie widzialam jeszcze filmu Tarantino bez brutalnych scen. Wiec chyba wiadomo czego sie spodziewać jak idzie sie na wlasnie jego film?

fiollett

"Do not argue with idiots. They will bring you down to their level and bit your with their experience"

ocenił(a) film na 7
Letham

Twoi rodzice na pewno byliby z Ciebie dumni, gdyby wiedzieli jakie cwaniactwo i chamstwo uprawiasz na forach, które mylisz z forami dla gimnazjalistów bezmyślniku o mózgu wykształconym jedynie tak, aby dawać oceny 10 i 1. Użycie języka obcego nie czyni Cię mądrzejszym. Na świcie jest wielu głupków mówiących po angielsku.

ocenił(a) film na 7
fiollett

A cóż to za argumentacja? Ponieważ to film wielkiego Tarantino to już nie wolno krytykować ani próbować szukać kontekstu? To że przemoc kręci Tarantino oznacza, że należy to zaakceptować, przyklasnąć i nie wolno krytykować? Jak nie akceptuję czegoś to nie wolno mi tego skrytykować? Co to za dziwny mimetyzm? Po to Tobie i zgadzającym się z Tobą ludziom Bóg czy natura dały rozum, byście z niego korzystali i próbowali sięgać dalej miast tylko zgadzać się z ogółem.

A w ogóle to przemoc w naszej kulturze fascynuje głownie nastolatków, które lubią rozgnieść żabę gdy nikt nie patrzy. Może dlatego Tarantino ma takich bezkrytycznych wyznawców w tej grupie, bo mogą sobie pofolgować swoim chłopięcy instynktom tłumacząc się potem, ze to przecież sztuka i Tarantino ;-)

ocenił(a) film na 9
KarolZet

Już nie mów ,że samymi fanami Tarantino są nastolatki i dzieci... Jego filmy są podszyte głęboką ironią, i ktoś z mózgiem wielkości orzeszka, i nie mającym zbyt wielkiego pojęcia o świecie, jego filmów po prostu nie zrozumie...
Przemoc w jego jest wszechobecna. Czy oglądając Pulp Fiction, czy Od Zmierzchu Do Świtu, wszędzie jucha leje się litrami, wszędzie pełno zwłok i odgłosów strzelanin...Tylko ,że on ten okrutny świat przedstawia nam takim jaki jest, w symboliczny, makabryczny sposób siekanki...
Ale czy ludzie właśnie teraz nie dążą "po trupach do celu"- głupie powiedzonko, a jakie prawdziwe. Bo teraz, aby kogoś zniszczyć i wewnętrznie zabić, nie koniecznie trzeba wyciągać pistolet...;)hehe...
Jeszcze raz.
Dla mnie film naprawdę, naprawdę fajny. 2 godziny 29 minut oglądałem go bez chwili nudy, więc chyba nie jest jeszcze tak źle z Tym Tarantino- idolem nastolatków...;)I to chyba nie jest dowodem,że jestem jak "reszta ogółu" bo siebie nie uważam za takiego...;) dzięki.

ocenił(a) film na 7
PFMH

Już nie mówię. A w ogóle kiedyś mówiłem? ;-)

Uwielbiam "Pulp Fiction", bardzo podobały mi się "Wściekłe Psy". Również "Jackie Brown" mi podeszła i zafascynował mnie "Deathproof". Jednak i Kill Bill i Bękarty już mniej, choć nie jestem zwolennikiem krytykowania ich z góry na dół.

Ja również wyszedłem zadowolony z seansu. Jak wiele razy napisałem oceniam film gdzieś na 7,6/10. Cały mój spór wyniknął właśnie z rozmów z osobami atakującymi każdego, kto nie daje Bękartom przynajmniej 9. Ja naprawdę nie jestem wrogiem Tarantino. Po prostu nie trawię takiej bezrozumnej fascynacji i naśladownictwa. A już w szczególności drażnią mnie ataki stadne uprawiane coraz częściej na filmwebie.

Inną zupełnie sprawą jest rozważanie nad przemocą w kulturze, szczególnie w Amerykańskiej i nad wpływem tejże na filmy Tarantino. Jeśli ktoś rozważanie takiej kwestii traktuje jako atak na ten konkretnie film, to nie za dobrze do świadczy. A jeśli ktoś z tego powodu się posuwa do obrażania i bluzgów to jak to skomentować?

Reasumując moją poprzednią wypowiedź to chciałem tylko jakoś powiązać tą bezkrytyczną fascynację tym filmem, która skłania sporą grupę ludzi do brutalnych ataków na adwersarzy z czymś co wyróżnia filmy Tarantino, a czym jak mi się wydaje jest właśnie przemoc w stylu rzymskich gladiatorów. Taka próba socjologiczno-kulturowej analizy.

A film? Film ma dużo zalet, ale chyba jest mało kulturotwórczy. Nie tak jak był PF.

ocenił(a) film na 9
KarolZet

No akurat popieram Cię w stu procentach.
"Pulp Fiction" to film Kanon... sam dla siebie jest standardem, niedoścignionym, po tylu latach, przez nikogo. Nawet przez samego Tarantino...Coś mu się raz udało rzeczywiście w taki sposób,że film ten w znaczny sposób wpłynął na kulturę amerykańskiego kina...

"Bękarty Wojny" to tak naprawdę namiastka tego co potrafi Tarantino, ale patrząc na jego filmy w ostatnich latach, było to jego najlepsze dzieło...;)

użytkownik usunięty
PFMH

Mówcie co chcecie, ale moment z Włochami i "Antonio Margierietim" powala :D