Pękam ze śmiechu... następny głupi film z zajebistymi efektami... mam w dupie ten obraz, mam dość oglądania takiego gówna, mówię NIE, takim "dziełom"... jedyne co mi się podobało to ta nowa rasa niebieskich zwierzaków... a reszta... eeee szkoda gadać. Chyba najbardziej przereklamowany film, marketing tak samo dobry jak miała "Alicja w krainie czarów", ( ale to już inna historia ), z stąd moje olbrzymie rozczarowanie. NIE POLECAM !
Po pierwsze, nigdy nie miałem się za Boga.
To jest domena ćwoków twojego pokroju.
"A potem jeszcze ma czelność pisać, że to inni nie dążą do tego, aby jakoś do tematu właściwego przejść. Nawet jeśli dążą, w ten czy inny sposób - to co z tego, skoro ona zaraz sprowadzi to do stadium swoich kolejnych błazeństw, albo bezsensownych kłótni?" - święte słowa, Der_SpeeDer. Gdyby było inaczej, umiałaby się odnieść do mojej wypowiedzi odnośnie "Avatara", a nie tylko chwytać się, jak tonący brzytwy tych, w których mi czasem go zabrakło.
"Morał z tego błaznowania: "znowu zaczęła te swoje idiotyzmy wypisywać, jak na błazna przystało"
" Trzeba urodzić się błaznem, by zostać królem. " " oraz jeszcze jeden cytat sprzed kilku stron (akurat nie chce mi się go szukać w tej chwili), w którym moje oskarżenie jakobyś przeczyła sama sobie wzięłaś za komplement. Właśnie to miałam na myśli, mówiąc, że lubisz się dowartościowywać moimi wypowiedziami lub, jak to widać dzisiaj, także wypowiedziami Der_SpeeDera.
Uważam, że "Avatar" to dobry film, moja droga, nie rewelacyjny czy jakieś arcydzieło, ale dobry. Pisałam już wcześniej, że na jego oryginalności zaważył w pewnym stopniu odstęp czasowy pomiędzy ideą zrealizowania tego filmu i napisaniem scenariusza a wdrożeniem tych planów w życie. Napisałam już też, że cieszę się, iż Cameron postąpił tak a nie inaczej i odczekał te kilkanaście lat z podjęciem prac na "Avatarem", bo przyznaj, że gdyby zrobiono go w latach 90. ani Pandora ani Na'vi (o 3D nawet nie wspominam) pozostawiałyby wiele do życzenia. I - jak również już kiedyś napisałam - dobry film to nie tylko oryginalna fabuła. A w tym filmie może fabuła nie rzuciła mnie na kolana, może bohaterowie nie zapadli mi w pamięć, ale patrząc na całokształt, cieszę się, że ten film powstał. Film to w dużej mierze wrażenia wzrokowe, przypuszczam nawet, że to jest jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy element filmu (gdyby liczyły się tylko wrażenia słuchowe, nie byłoby telewizji, tylko radia, gdyby liczyła się tylko fabuła, wystarczyłyby nam książki). Nie twierdzę oczywiście, żeby kierować się tylko tym, co widać, ale przecież bez tego film nie jest filmem. A w "Avatarze", mimo wszystko, nie otrzymaliśmy miałkiej, nudnej jak flaki z olejem fabuły, chociaż była ona nieskomplikowana i nie pod każdym względem nowatorska. Dostaliśmy pakiet niesamowitych wrażeń dla w zasadzie wszystkich zmysłów i w dużej mierze pod tym kątem ten film oceniam. Myślę, że taki był cel - cel artystyczny: zadziałać na widza pod tym kątem, a niekoniecznie zmusić go do głębokich refleksji, odmienić an całe życie itd. (podkreślam NIEKONIECZNIE, bo, jak zdążyłam zauważyć, niektórym to się zdarzało, ale to też chyba nic złego, prawda ;D?).
Mam nadzieję, LadyCzikita, że moja wypowiedź chociaż w pewnym stopniu Cię zadowoli i odniesiesz się do niej. Pozdrawiam, tak w ogóle ;D.
Oskarżenia biorę za komplement? ; ) A jakie mam inne wyjście? Załamać się czy co? Obracam wszystko w żart, bo jest to dla mnie wygodniejsze... inne osoby próbowałyby się tłumaczyć, reszta zaczęła obrażać...
Chcesz rozmawiać ze mną o "Avatarze"? Dobra... proszę bardzo... będę brać pod uwagę, to co napisałaś:
"dobry film to nie tylko oryginalna fabuła"
Będę powtarzać to do bólu... nie można upraszczać filmu tylko do obrazu... to bezsensu... to nie tylko obraz, tworzą go trzy, główne elementy ( a to także jest uproszczenie ): OBRAZ, MUZYKA, FABUŁA... teraz każdy z tych elementów ma jakieś składowe: np. obraz to scenografia, montaż, reżyseria ( bo od tego zależy w jaki sposób świat filmu został przekazany widzowi i inne, ale nie mnie wypisywać i oceniać tego wszystkiego, bo nie jestem filmoznawcą ), muzyka czyli wszystko to co słyszymy, dźwięki, utwory, które są dopełnieniem naszych odczuć związanych z filmem i mają za zadanie budować klimat. No i oczywiście: fabuła, najważniejszy element (według mnie), bo pozostaje na dłużej. Gdy wszystkie światła zgasną, gdy zostaniesz sam ze swoimi myślami... historia pozostaje na długo w naszej głowie.
Gdy o tym teraz piszę, to przypomina mi się, że pisałam chyba coś strasznie podobnego... więc postaram się nie powtarzać...
Wszystko, to co składa się na obraz, jest piękne... niesamowite... mogę nawet powiedzieć zajebiste, czy zajefajne... super.
Ale poza tym, co? Fabuła, ogólny zarys filmu niczym się nie wyróżnia... no cóż, prawda jest taka, że trudno się nie powtarzać, w świecie który liczy sobie kilka miliardów lat... jednak sposób przedstawienia, pokazania tej historii mógłby być trochę bardziej interesujący... Tam pisałam jeszcze coś o "Titanicu"... historia jest niby podobna... jednak "Titanic" bardziej na mnie działał... dlaczego? Nie wiem... po prostu... nie da się tego wytłumaczyć...
Rozważając dalej ten problem, teraz zastanawiam się: a może to nie fabuła, jest problemem... bo pomysł jak pomysł... ale scenariusz? Te dialogi... o niczym... nie mogę sobie przypomnieć żadnego tekstu, który by mnie poruszył... a zaznaczę, że jestem na to bardzo czuła... zapisuję "swoje" cytaty w specjalnym zeszycie, z różnych filmów, czy książek z którymi miałam styczność... i które czasami wykorzystuję, jak miałaś okazję poznać w innych postach:D
Z "Avatara" nic nie mam... być może to nie mój typ... możliwe... a nawet bardzo prawdopodobne.
Co do tych wrażeń wzrokowych, bo piszesz, że to najważniejszy element filmu... absolutnie nie... ten element jest najważniejszy dla obrazów... nie dla filmu... Oczywiście, film bez tego nie jest filmem... bo nie jest, ale film ma pełnić jeszcze jedną funkcję: oprócz patrzenia, ja chcę pamiętać tę historię, ja chcę być częścią tego świata... "Avatar" mi tego nie dał. ( oczywiście, niektórym dał... więc w czym problem? Są różne gusta, każdy ma inne doświadczenia, mi się podoba to, a tobie zupełnie coś innego, proste? ;) )
" Dostaliśmy pakiet niesamowitych wrażeń dla w zasadzie wszystkich zmysłów i w dużej mierze pod tym kątem ten film oceniam. "
Nie zgadzam się. O zmysłach też na jakimś forum pisałam, tutaj także... niestety ktoś mi to zablokował... jedyny zmysł, który odnosi satysfakcję podczas seansu są oczy... niestety mój słuch nie został usatysfakcjonowany, a dotyk, będący metaforą umysłu, myśli ;) ... również nie odcisnął swoje piętno.
Jak wyczytałam gdzieś w książce o filmach sc-fi, to właśnie ten gatunek unika zawiłej fabuły, kładąc nacisk na obraz ( akcję ) i przekaz. No cóż... ten film pasuje do tego opisu... więc może ten gatunek, nie jest moim typem... może...
Jeszcze jedno: świat czarno-biały, uproszczony... ludzie ukazani jako napastnicy, plemię Navi jako cywilizacja nie zepsuta przez pieniądze itd. Oczywiście, wygrywa dobro... niepełnosprawny bohater spełnia swoją miłość, staje się sprawny, dołącza do plemienia... źli ludzie zostają pokonani...
Nikt nie lubi złych zakończeń, ale może temu filmowi było to jednak potrzebne... aby wylać na wszystkich widzów kubeł zimnej wody... że zło jest silniejsze... ludzie są potworami... pieniądze przynoszą więcej szkody niż pożytku... a miłość wcale nie pokona wszystkich granic... Bo nawet w "Titanicu" uczucie zostało pokonane przez katastrofę... jest to przerażająca i pesymistyczna wizja...
Zacznę od tego, że niezmiernie się cieszę, mogą czytać wreszcie jakąś wyczerpującą, długą wypowiedź na temat "Avatara". Zgadzam się z nią czy nie, to po prostu... miłe. Wiesz co, w pewnym stopniu mnie chyba uszczęśliwiłaś :).
Ja właśnie z "Titaniciem" miałam podobne odczucia, jak Ty z "Avatarem". Nie odczułam żadnej magii ani potęgi tego filmu, nie uznałam go arcydzieło, nawet nie jestem w stanie powiedzieć, czy uznałam go za dobry film, bo oglądałam go już tak dawno, że niektórych rzeczy nie pamiętam (mam koleżankę, która, ilekroć powtarzają ten film w telewizji, namiętnie go ogląda, czego niestety nie rozumiem, chociaż się staram).
"Jak wyczytałam gdzieś w książce o filmach sc-fi, to właśnie ten gatunek unika zawiłej fabuły, kładąc nacisk na obraz ( akcję ) i przekaz." - tak, właśnie o tym pisałam, tylko widzę teraz, że to tak nie zabrzmiało, bo nie zaznaczyłam tego wyraźnie w tekście. Może niekoniecznie tylko o filmach sci-fi, ale przyznam Ci rację, że w dużej mierze właśnie ten gatunek bazuje na obrazie (jednakże nie tylko ten). Bo są i na przykład filmy psychologiczne, które mają oddziaływać na psychikę i obrazem i fabułą i muzyką. A więc tak, tak, film to trzy elementy, ale musimy umieć rozróżniać, w jakim stopniu powinny one wpływać na naszą ocenę filmu, a co tutaj mam na myśli: musimy umieć podzielić film na te trzy kategorie i widzieć, która z nich jest bazą i podstawą całości. W "Avatarze" to jest obraz, obraz, który ma stanowić piękną, bogato zdobioną ramę dla nieskomplikowanej treści ze zwycięstwem dobra nad złem. Być może właśnie ten fakt zaważył na mojej stosunkowo dobrej ocenie tego filmu, gdyż wybrałam się do kina z przekonaniem, że coś podobnego otrzymam i nie zawiodłam się. A jeśli chodzi o obraz, byłam dosłownie wbita w fotel :).
Jednakże, jakby nie było, każdy ma swoje upodobania i gusta i bez względu na to, na jaki obiektywizm byśmy się nie silili, nie dałoby to żadnego efektu. Ocena z natury jest subiektywna, a jeżeli umiemy przy niej spojrzeć na film we właściwych kategoriach, to dobrze :). Myślę, że tak właśnie an niego patrzysz i chyba się wreszcie dogadałyśmy. Przynajmniej taką mam nadzieję :).
Miło mi, że nie próbujesz naskakiwać na mnie, ale poproszona o merytoryczną wypowiedź po prostu jej udzielasz :). Spotkałam się już na tym forum z takimi, którzy nagryzmolili dwa zdania, a kulturalny sprzeciw to nieprzyjmowanie krytyki. A poprosisz o argumenty, o uzasadnienie, o sprzeciwienie się? A gdzieżby tam! Ja już swoje napisałam/em i co z tego, że możesz to obalić, ja wiem swoje i nie kłóć się ze mną, bo to oznacza, że nie umiesz przyjąć krytyki. Dzięki, LadyCzikita, że nie reprezentujesz takiej postawy, bo widzę, że takich osób coraz więcej na FW i fora schodzą na psy :).
" Ocena z natury jest subiektywna "
No właśnie ; ) Nie zamierzam się z tobą kłócić, bo nawet nie mam się czego uczepić ; D
Podoba mi się to, co napisałaś... ; )
A widzisz, z tym "Titanicem"... czy twoim koleżankom, które lubią ten film, podoba się "Avatar", bo może jednak coś w tym jest?
Akurat ta koleżanka nie oglądała "Avatara", ale jest wielką fanką wszelkiej maści i rodzaju historii romantycznych, a "Titanic" to taki niemal już sztandarowy film z gatunku Dramat/Romans. Także znów widać, że wiele zależy od naszych osobistych upodobań ;). Jednak chodziło mi tu o to, że mimo tego, jak bardzo podobałby mi się film, nie byłabym w stanie oglądać go z taką częstotliwością i tego właśnie nie rozumiem :).
Ja to raczej jestem fanką dramatów, filmów psychologicznych, horrorów, fantasy albo różnych miszmaszy tych gatunków, jednakże lubię sobie obejrzeć również coś lekkiego, choćby takiego jak "Avatar" czy jakaś komedia romantyczna - coś, przy czym nie trzeba dużo myśleć :). Czasem po prostu czegoś takiego potrzebuję.
Wiesz, masz rację... ; ) ja też lubię oglądać coś, co nie jest zbyt ambitne, ale potrafi mnie rozbawić, np: "Goście goście", to film który potrafię oglądać po kilka razy i zawsze śmiać się z tych samych scen ; ) chyba najlepsza komedia, jaką widziałam ; P
Coraz bardziej widać, że Twoja postawa jest podyktowana nie awersją do filmu, tylko czymś zupełnie innym. Tym bardziej, iż pokazałaś się jako osoba, która potrafi ogarnąć się i rozpocząć merytoryczną dysputę. Powiedz szczerze, co tak naprawdę było powodem takiego sceptycyzmu względem tego obrazu?
" Powiedz szczerze, co tak naprawdę było powodem takiego sceptycyzmu względem tego obrazu? "
Szczerze? Nie odważę się... nie wiesz, że: "szczerość to najpiękniejsza forma głupoty"? ; )
Pozdro : D
Jean Reno i Christian Clavier, jeśli dobrze kojarzę (czasem nie mam pamięci do tytułów ;D)? Jeśli myślimy o tym samym filmie, to zgadzam się z Tobą w stu procentach. Zresztą, skoro już jesteśmy przy Jeanie Reno (jeden z moich ulubionych aktorów, którego uwielbiam i cenię chyba od zawsze) i filmach z kategorii 'lekki i na odprężenie', podobne odczucia miałam przy filmie"Przyjaciel gangstera" :).
Tak, to ten ; ) ale tylko wersja oryginalna... amerykańska podróba była beznadziejna...
" Przyjaciel gangstera " także widziałam ; ) naprawdę dobry film...
W ogóle Jean Reno to świetny aktor ( także jeden z moich ulubionych ) ; D jeszcze z takich lekkich komedii co z nim oglądałam to "Wasabi - Hubert Zawodowiec"... no niestety ten film mi się zupełnie nie spodobał... ale według zasady "są gusta i guściki", niektórym (fanom Reno) podszedł. ; )
oglądałem wszystkie ? 3 części faktycznie w Ameryce najsłabsza.
Łapserdak jest najlepszy w tym filmie :D
:/
Zbyt poważny jesteś.
Btw. a co jeśli demony ogłoszą strajk?
Zresztą diabeł to demon, nie widzę różnicy.
"Btw. a co jeśli demony ogłoszą strajk?"
A co robi kapitan okrętu kiedy wybuchnie bunt załogi?
"Zresztą diabeł to demon, nie widzę różnicy."
Diabeł to niezupełnie demon.
Diabeł jest upadłym aniołem ,zaś demon to istota zajmująca pośrednią pozycję między ludźmi a Bogiem.
Demony zostały uznane za istoty jednoznacznie złe i zidentyfikowano z diabłem.
"Zbyt poważny jesteś."
Czyli ,że w jakim sensie?
"Diabeł to niezupełnie demon.
Diabeł jest upadłym aniołem ,zaś demon to istota zajmująca pośrednią pozycję między ludźmi a Bogiem."
-Myślałem, że Anioł/Diabeł jest istotą pośrednia między człowiekiem a Bogiem:)
"Demony zostały uznane za istoty jednoznacznie złe i zidentyfikowano z diabłem."
-Wdłg. np. religii chrześcijańskiej diabeł to nie jest jedna osoba. Najpotężniejszym jest Lucyfer, który był kiedyś najpotężniejszym archaniołem, podniósł "rękę" na Boga bo chciał mu być równym i został wygnany a w raz z nim poszli i inni. Tak więc diabeł to nie może być jeden byt.
Co do demona to według mnie jest to to samo co diabeł. No ale mogę się mylić, bo nie jestem ekspertem od teologii i wyrażam subiektywnie swoją opinię na ten temat, więc jeśli masz, znasz jakieś źródła to daj link lub zacytuj a chętnie poczytam.
""Zbyt poważny jesteś."
Czyli ,że w jakim sensie?"
- Nie zawsze rozumiesz chyba, kiedy żartuję i odpowiadasz zbyt poważnie, pokazując np. mój błąd, ale w sumie nie przeszkadza mi to :)
Jak to nie fachowe?
"Encyklopedia WIEM została opracowana na podstawie Popularnej Encyklopedii Powszechnej Wydawnictwa Fogra" ; PP
" A co robi kapitan okrętu kiedy wybuchnie bunt załogi? "
No właśnie... co robi ? Bardzo ciekawe ; D
No tak... kapitan za burtę ; )
Skąd mogłam wiedzieć? Tak się składa, że jedynym filmem o statkach, który oglądałam był "Titanic"... no może jeszcze "Posejdon"... tam żadnego buntu nie było... ; PP