...chociaz nie przepadam za komediami, a jesli jakies mnie smiesza, musza byc raczej abstrakcyjne, absurdalne i najlepiej smoliscie czarne (bardziej bowiem niz komedie smiesza mnie, niestety coraz rzadziej, wspolczesne horrory).
"Arthur" z Russelem Brandem, moim zdaniem, jest dobra komedia, chwilami zabawna, chwilami bardzo wzruszajaca.
Pamietalam wersje z Dudleyem Moorem, wspominana z sentymentem nie tylko przeze mnie i musialam na swiezo po nowym Arthurze ja obejrzec ponownie. Sama sie sobie dziwie, bo w tej chwili, po bezposrednim zderzeniu z soba obu wersji filmu uwazam, ze nowa jest lepsza, chociaz przez pierwsze minuty nie moglam zniesc min pana Branda ;)
Arthur Dudleya smieje sie z wlasnych slow, nie dba absolutnie o nic w zyciu i nawet strata opiekuna (znakomity John Gielgud) nie jest dla niego zbyt wielkim przezyciem. Jak jeszcze wspomne prostacki czek na kwote 100 tysiecy dolarow dla rownie prostackiej tu Lizy Minnelli, to jesli Dudleyowy Arthur faktycznie szastal milionami, robil to w zaiste skromny, a w wymienionej scenie, chamski i prostacki sposob.
Teraz Arthur Branda wydaje fortune na zabawki jakich by sie nie powstydzil sam Michael Jackson, film jest zrobiony z rozmachem i nawet czek dla dziewczyny opiewa na 999 tysiecy ('tylko tyle, bo wiem, ze miliona bys nie przyjela'- slowa Arthura sa przezabawne nie tylko w tym momencie.
Po projekcji obejrzalam kilka wywiadow z Brandem i dwa jego stand-upy i teraz wiem, ze to niezwykle inteligentny czlowiek i chyba wiekszosc slownych zartow w filmie byla jego autorstwa (co nie wszystkim moze sie podobac, jak chocby ten o gwozdziach, tj. o tym z kogo one uczynily gwiazde :D). Polubilam go, chociaz myslalam, ze po okolo 30 minutach wylacze film.
Nie moge oprzec sie wrazeniu, od chwili kiedy Arthur zalozyl cylinder Lincolna, ze Brand czerpie sporo z dorobku aktorskiego Deppa, nasladuje jego sposob gry, zarowno z czasow kiedy Depp gral jeszcze w dobrych produkcjach, jak i z obecnych. W cylindrze oczywiscie nie wygladal tak cudownie jak Johnny Depp
w "Benny & Joon", ale gra z bardzo podobna maniera, zwlaszcza w scenach pijackich, gdzie bardziej przypomina zabawnego Sparrowa niz polprzytomnego pijaczyne (vide: Dudley). Mam nadzieje, ze Brand w jednej z kolejnych wersji Piratow nie zagra jednak mlodszego brata Sparrowa. ;)
Greta Gerwig jest tu subtelna i inteligentna dziewczyna, w ktorej blyskotliwy dandys faktycznie moglby sie zakochac i ona tez jest plusem tej komedii.
A Helen Mirren, ach...nawet jesli komus nie odpowiada humor nowej wersji Arthura, dla Mirren warto wytrwac do konca. (bardzo przepraszam wszystkich za brak pliterek. Netykieta ciagle zezwala na nieuzywanie ich, ale nie jest to glownym powodem dlaczego tego nie robie).