z tragicznej historii wykrojono śmieszny balecik w kosztownych kostiumach, nie ma w tym ani
trochę dramatyzmu; a Anna jest żalosną histeryczką; jedyna dobra scena filmu to oświadczyny
Lewina (te powtórne - wzruszające). Niestety, wielkie rozczarowanie, zwłaszcza, że wcześniejsze
filmy Wrighta uważam za znakomite
niestety, tak wspaniała i tragiczna historia została "przysłonięta" teatralnym przepychem, który przeszkadzał. Obrazy, sceny - cudowne, piękne, bardzo artystyczne i miłe dla oka, jednakże przytłumiły one całość.
Zgadzam się z obiema powyższymi opiniami, lecz... do ledwosieznamy: serio? nie nazwałabym powtórnych oświadczyn Lewina wzruszającymi. Ok, było trochę emocji, ale sama forma - układanie pierwszych liter wyrazów na kostkach była nieco dziecinna. Szczególnie przy którejś z kolei "wypowiedzi".
Cóż, to już trzeba mieć pretensje do Tołstoja, że kazał się Lewinowi oświadczać w taki, a nie inny sposób ;) (chociaż w oryginale nie były to kostki, a kreda)
Tak, właśnie tak było w książce. Ale można zrozumieć Lewina, bo to była "Mission Impossible" numer dwa, czyli drugie oświadczyny. Po pierwszych dostał kosza. Każdy by miał pietra po raz drugi.
Mam takie samo odczucie.
Jedynym pozytywnym aspektem filmu była dla mnie gra Jude Law'a. Po pół godzinie projekcji czekałem już tylko kiedy ta rozhisteryzowana, puszczalska baba zdechnie w męczarniach.
[spoiler start]
W końcu zdechło.
[spoiler end]
moim zdaniem Kitty w jej wykonaniu to najlepsza - obok Karenina/Jude Law - rola tego dziwacznego przedsięwzięcia
Dzieki za odp. Widziałem ją w "Kochanku królowej" i "Till det som är vackert" i wypadła b. dobrze. Wróże jej dużą karierę. Skoro mówisz, ze poradziła sobie i w tym filmie, to powód, żeby oglądnąc te produkcję własnie się znalazł. :)
Wright kojarzy mi się tylko z durną Hanną i kiczowatą Dumą i ... . z ciekawości obejrzę Annę Kareninę ...