Z początku myślałam, że to będzie jakieś ghost story, że znów będzie szalał jakiś duch, czy demon. Po zniknięciu pierwszej osoby zaczęłam się domyślać, że to slasher, bo campowy klimat jest, grupka znajomych jest, więc czekałam kiedy jakiś Jason wyskoczy zza drzewa żeby zaszlachtować kolejną ofiarę. Ostatecznie okazuje się, że ten film najbardziej pasuje pod horror psychologiczny.
1. Tytuł filmu jak zawsze beznadziejnie przetłumaczony, zdecydowanie lepiej by tu pasowało coś w stylu "w mgnieniu oka" w kontekście takim, że ludzie umierają w mgnieniu oka, w jednej chwili masz kogoś bliskiego, a w drugiej on już nie żyje.
2. Nagła zmiana pogody mogła sugerować, że ludzie umierają cały czas, nieważne czy jest lato, czy zima.
3. Nie mam pojęcia dlaczego nie było zwierząt.
4. Zakończenie - dlaczego wszyscy zniknęli? Moja bardzo naciągana teoria jest taka, że jak pamiętacie rozmowę telefoniczną dziewczyny z policją, to ona wspominała o wielkim wypadku/katastrofie, gdzie zginęło wielu ludzi (wiem że to było w kontekście jej przyjaciół), ale tak naprawdę tenże wypadek miał miejsce właśnie na koniec filmu. Oczywiście trzeba całkowicie zignorować czas, aby to się kleiło. Druga teoria jest taka, że to ona po prostu zniknęła/umarła, a jej się wydawało, że jest odwrotnie.
Ogólnie z filmu można by wycisnąć znacznie więcej, ale i tak nie jest źle, ogląda się go całkiem-całkiem.