Dobry, dojrzały, pan Koterski pogalopował w rewiry Gombrowicza i Witkacego - i bardzo dobrze! Sporo śmiechu, trochę zadumy,szczególnie na koniec... Pośród plejady aktorów Misiek się broni, acz niekoniecznie na najwyższą notę. Dużo aktorskich perełek, mini rólek typu Cezary Żak, Lukasz Simlat czy Sapryk, Znakomite drugie plany Muskały, Dorocińskiego, Woronowicza, Figury,Mastalerza, Chyry, czy Więckiewicza, no i kochane Maja Ostaszewska i Sonia Bohosiewicz. Może troszkę nie pasowała Ilona Ostrowska, skądinąd przecież dobra, o ciepłym emploi aktorka. Dzień świra to nie jest, ale ja jestem zadowolony i basta !
Zgadzam się w stu procentach z oceną :) Swoją drogą myślę, że to była szalona przyjemność dla aktorów odegrać te gombrowiczowskie sceny. Dawnego Koterskiego film nie pobija, ale ma jedną podstawową zaletę - jest INNY niż to, co polskie kino na co dzień ma nam do zaoferowania.
Tak i proszę zwrócić uwagę na poważny wymiar tej swoistej skargi wieku dziecięcia, na żal i tęsknotę za nieprzebytymi siedmioma uczuciami. Troszkę patosu na koniec filmu przekonuje nas, widzów o powadze sytuacji i konsekwencjach lekkomyślności rodziców...ech przesadziłem nieco, po prostu nie wszystko się da przewidzieć, ot taki banał mi się wykluł...;)
Ta.. a najśmieszniej jest na początku jak biednego szczeniaka wsadzają w worek i wrzucają do wody , żeby się utopił . Ale zabawa!
Cóż, ta scena nikogo nie śmieszyła, nie miała być śmieszna, a jedynie pokazać model wychowawczy tatusia Adasia...pokazuje empatię brata Adasia, a zarazem terror w ich domu, natomiast empatia samego Adasia w totalnych powijakach. Nie ma co się obrażać na jedną, choć bardzo przykrą i niemiłą scenę.... W "Twarzy" dzieci bawią się z psem, używając głowy zabitej dopiero co, świni. Tu tez drażni mnie i boli ten aspekt naszej cywilizacji, ale nie prowadzi mnie do negacji filmu.
Na marginesie dyskusji: empatia wcale nie jest pozytywnym odczuciem. Jest tak samo zaślepieniem jak zakochanie.
A empatia to nie jest przypadkiem taka po prostu 'umiejętność'? Tzn. że ktoś potrafi 'wyczuć'/zrozumieć co myśli, czuje inny. Ale oczywiście to nie znaczy, że zaraz rzuci mu się do pomocy i współczucia, a wręcz przeciwnie empatię można też wykorzystywać przeciwko innym tylko dla własnych korzyści i manipulacji?
Ja tak rozumiałem empatię co rzeczywiście kłóci się z takim pospolitym rozumieniem empatii jako określenie kogoś kto jest milusi dla tych, którym jest przykro.
No nie wiem, neurony lustrzane się jednak przydają - na ich niedosyt mogą narzekać co najwyżej psychopaci, nie normalni ludzie.
Wiesz, co to wyrażenie przenośne? I jak się deklinuje psychopatę w liczbie mnogiej? :D
Empatia która jest jedna z miar człowieczeństwa nie jest pozytywnym odczuciem ? To co jest wg ciebie pozytywnymi odczuciami ? A może takich nie ma ?
" To co jest wg ciebie pozytywnymi odczuciami ?" Coś co dodaje ci szkrzydeł, coś dzieki czemu czujesz się szczęsliwszy, lepszy itd. Czy empatia co do daje? Jednym tak innym nie
Bardzo egoistyczne i hedonistyczne masz nastawienie. Życie to nie tylko własne przyjemności, to współgranie z innymi ludźmi. Jeśli nie empatia to co wg ciebie jest tymi pozytywnymi odczuciami ? Konkrety.
Kiedy czujesz, że jest ci dobrze. Dla każdego oznacz to cos innego. Dla Hitlera palenie ludzi to sama radość. Dla Kasi P. to rozdawanie bezdomnym pieniedzy.
Tak jak już pisałem: Coś co dodaje ci szkrzydeł, coś dzieki czemu czujesz się szczęsliwszy, lepszy itd. To nie musi byc zależne od innych ludzi. Twoje życie, twoje szczęście
Bardzo filozoficzna wypowiedz. Nie mniej nadal nie rozumiem dlaczego kategorycznie stwierdziłeś ze empatia jest złem i zaślepieniem. Co w tym jest fałszywego ? Czy jak ci dobrze w inny sposób nie jesteś zalepiony ? Wskaz mi różnice.
Sorry pomyłka. Odniosłem się do wypowiedzi innego użytkownika. Niedopatrzenie. Nie mniej wtrąciłeś mi się w dyskusje z użytkownikiem "Newerherdow" .
"stwierdziłeś ze empatia jest złem i zaślepieniem" To pisał @Newerherdow . Ja rozumiem to tak, że emaptia i milość są na tym samym poziomie. Są zbiorem uczyć. Tych złych i dobrych. Jak jesteś zakochany to czyjesz m.in. zazdrość a to nie jest pozytywne uczucie.
"Jak jesteś zakochany to czyjesz m.in. zazdrość a to nie jest pozytywne uczucie"
Odczuwanie zazdrości nawet w stanie zakochania nie jest normalnie i złe rokuje na przyszłość. Po prostu dany osobnik ma takie skłonności i raczej lepiej nie będzie.
To jest kwestia jak działa twoj mózg pod wpływem neuroprzekażników. Bez zazdrości pożyczał byś swoją ukachaną/ukochanego kolegom :)
Czy twoja/moja ukochana to rzecz która mam komuś pożyczać ? Ona jest ubezwłasnowolnioną jednostka która nie funkcjonuje samodzielnie i ma wobec mnie/ciebie zobowiązania ?
Zazdrość to nie jest działanie neuroprzekaźnik lecz wdrukowany program i automatyczna reakcja na coś co nie jest po naszej myśli. Reakcja na błędne myślenie ze ktoś jest mi coś winny i ma wobec mnie zobowiązania a tak nie jest, Jeśli sam ze sobie nie żyje dobrze i w spokoju to "ukochana" tego nie zmieni.
Empatia nie jest zaślepieniem - to umiejętność zrozumienia sytuacji emocjonalnej drugiego człowieka. I nic ponadto.
Bardzo ładnie pan Wojciech odpisał. Film ma wiele zalet i różnych punktów widzenia oraz obserwujemy wpływ na przyszle życie bohatera. Doborowa obsada. Najbardziej podziwiam grę Dorocinskiego, Mastalerza, Chyry i chociaż Misiek jako mały Adaś dawał jeszcze radę, to jako dorosły u psychologa odstawał aktorsko od pozostałych. Moim zdaniem ktoś inny w głównej roli sprawdził by się lepiej. Za to cały film to mistrzostwo. Szacunek za przesłanie i to nie jedno, które sprawiło , że zaszkliły się oczy.
Szczeniakowi nic się nie stało. Znalazł dom u jednej z osób z produkcji i dostał na imię Adaś o czy w przedostatnich linijkach napisów końcowych uprzejmie informują twórcy filmu. Nie ukrywam, że wkurzam się na ludzi walących do wyjścia nim zakończy się wyświetlanie filmu. Fakt, że kina same prowokują do tego bo włączają światło (być może jest to tylko odpowiedź na potrzeby "publiczności", która bez świateł i tak by wychodziła potykając się o własne nogi. A u Koterskiego jak zwykle na końcu można się jeszcze czegoś dowiedzieć, jak w "Dniu Świra, że "ŻADEN PIES NIE ZOSTAŁ KOPNIĘTY".
A scena dramatyczna, ale i niestety prawdziwa, o zgrozo zwłaszcza w dzisiejszych czasach.
Zachęcam do obejrzenia nowego filmowego odcinka vloga "Kultura na 5" przygotowanego przez Audycje Kulturalne Narodowego Centrum Kultury: http://audycjekulturalne.pl/lukasz-adamski-5-najwazniejszych...
A w nim właśnie dziennikarz i krytyk filmowy, Łukasz Adamski prezentuje swój autorski wybór pięciu najważniejszych filmów konkursu głównego 43. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych FPFF w Gdyni!
Jednym z nich jest film "7 uczuć" .
Bardzo, bardzo przyjemny seans.
Role uczniów wywoływały nie tylko we mnie, ale w całej sali śmiech, wzruszenie i tęsknotę za (nie tak dawnymi!) czasami bycia w podstawówce czy GIMNAZJUM (relikt przeszłości), równocześnie dało mily obraz do tego jak wyglądała szkoła za czasów naszych rodziców. Szczególną uwagę przykul Dorociński, który zdecydowanie rolą się bawił. Nie mniej jednak, każdy z aktorów dał tutaj popis, nawet Karolak, który okazało się potrafi grać kogoś innego niż św Mikołaja cymbała.
Nie pamiętam jak nazywa się ten aktor, jednak jeden z bohaterów (ten co to nic nie umiał, ale wyrecytowal tablice Mendelejewa) przypomniał mi serial o szkole, o przerwie w pokoju nauczycielskim ;) grała tam młoda Jablczynska czy Skrzynecka
Warto wspomnieć o Koterski. W scenach z Czubówną przypominał mi momentami Marka Konrada i powiem więcej - wyraził na tyle emocji, że miałabym ochotę zobaczyć go w roli dramatycznej! Jako dziecko cóż... No Misiek Koterski ;)
Jeden minus który widzę, to scena z partnerką Koterskiego - ani to nic nie wyniosło, ani ona nie potrafił w całej kwestii utrzymać akcentu.
Slowem:dobre kino!
Bardzo dobry film. Świetna Muskała, Mastalerz, Tołoczko.
Wróciło do mnie wiele wspomnień i myśli....Pamiętam strach przed zebraniami w szkole i to jak ojciec darł się na mnie po powrocie z nich. Bardzo mnie rozbawiła ta scena, ale przeszedł mnie tez dreszcze. Wspaniałe role.
Zafrapowała mnie osoba Gabrieli Moskały, cóż przyznam nie byłem dotąd fanem jej aktorstwa...a tu taki boom! U Koterskiego zagrała znakomity epizod dziewczynki-kujonki z dramatem rodzinnym w tle, znakomicie rozpisana rólka...rólka ?, nie rólka, a perełka! Widziałem na gdyńskim festiwalu także bardzo dobrą "Fugę" Agnieszki Smoczyńskiej, autorki głośnych "Córek dancingu". Film ciągnie, spaja, żeby nie powiedzieć hipnotyzuje nas widzów świetna Gabriela Moskała. No,no pani Gabrielo - duuuże wrażenie, szacunek i wielkie podziękowania za przeżycia. Mądre, inteligentne i z dużym wyczuciem kino. Brawo ! Czekam teraz na następne dokonania pani Moskały...
Zgadzam się w 100%. Nie przepadałam za tą aktorką (a zasadniczo za jej rolami), a tutaj się po prostu zakochałam.
Na marginesie - Gabriela Muskała, nie Moskała :)
O rany, ale wtopa! Przepraszam panią Muskałę, no i fajnie, że mamy te same spostrzeżenia co do jej kreacji, polecam wszystkim "Fugę" !
Mam dwa zastrzeżenia: po pierwsze trzeba było zaufać widzowi i nie walić go obuchem w łeb końcowym monologiem woźnej. Po drugie: warto korzystać z dobrych praktyk zagranicznego kina i zamieszczać tuż po filmie informację, że nie ucierpiało żadne zwierzę. Poza tym film oryginalny i wybitny. Zaintrygowało mnie to, że zakontraktowane gwiazdy zgasły wobec aktorów mniej celebryckich. Chyra-wielkie rozczarowanie, chyba tylko zgłosił się po dniówkę, Dorociński obsadzony po warunkach też po prostu był sobą, u Więckiewicza zabrakło mi motywacji, laski zamiotły ich pod dywan. Ale żeby nie było, że tylko laski, Mastalerz genialny, Karolak niedoszacowany, mógł rozwinąć skrzydła, Sapryk samą twarzą może zrobić cały film, właśnie tak sobie wyobrażam dyrektora-Rosoła z "Mikołajka", pomiajając już, że w Uchu prezesa jest bardziej schetynowy niż Schetyna i na niego to bym zagłosowała :-D
To ważne, że było, ale rzeczywiście w USA te informacje lokują wcześniej, wyżej - widocznie mieli nieraz afery w takich przypadkach i lepiej podkreślić takie info. Nie da się wysiedzieć w kinie na napisach - deptanie, zasłanianie, światła, no i małe literki napisów też robią swoje.
Co do Chyry - dla mnie majstersztyk. Grał zblazowanego, mającego wszystko w d...e klasowego przystojniaczka, przedstawiciela typowej na tamte czasy bananowej młodzieży, z wysokim mniemaniem o sobie. W każdej klasie, szkole był ktoś taki.
Całkowicie się zgadzam w kwestii Chyry - ani trochę nie przekonał mnie, że gra rolę dziecka, zblazowanego czy też nie.
Niestety zagalopował się też w stronę oskarżonego o molestowane i pedofilię Andrzeja Samsona - nie rozumiem czy to niedopatrzenie, ignorancja czy celowy zabieg?
Nie spodziewałem się, że będę się tak śmiał w kinie, a bałem, że chichry innych zniszczą mi odbiór. Najzabawniejszy Koterski. Mam wrażenie, że trochę pogubił się przez zbyt wiele postaci i straciliśmy z centralnego punktu Adasia. Niemniej jednak doceniam i liczę, że MK wróci jeszcze z jakimś projektem.
Z filmami Koterskiego często jest tak, że po pierwszym obejrzeniu nie da się wycisnąć zbyt wiele, bo treść i mnogość interpretacji gubi się w zalewie komediowych momentów, które mają wyluzować, przyciągnąć widzów do kin i reżyser je lubi. Przy drugim seansie można o wiele więcej wynaleźć w jego produkcjach. W 7 uczuciach Koterski po raz kolejny udowadnia, że jest artystycznym geniuszem: myślałem sobie o filmie i wydaje mi się, że czasami reżyser chciał przekazać zupełnie, zupełnie coś innego niż problemy z nazywaniem siedmiu podstawowych uczuć, choć one są motywem przewodnim. Po raz kolejny zauważam metafory o umieraniu sztuki, stracie miłości, niespełnieniu, co prawda nieprzedstawione tak kapitalnie jak w Dniu świra, ale również świetnie. Nie ma co, filmy Koterskiego to pewniaki, a jego albo się kocha, albo nienawidzi.