Dla którego Bonda? Dla Daltona, Brosnana - być może? Ale nie dla tego wiecznie użalającego sie nad sobą stękającego Craiga. Dobrze, że pora umierać.
Mniejsza o odtwórcę roli. Connery, nawet wielki Roger. Zabić Bonda to straszny cios. Dla pokoleń, kina. Chyba że przeżył.
Po tym, jak sobie zrobił sepuku rakietą, chyba miałby problemy ze zrobieniem kupki do nocnika. Zły przykład po ostatnim filmie. A milfiki są całkiem całkiem, no poza jedną. A udział chinczyków daje nadzieje, że to bedzie oglądalne.
Bond musiał nagiąć się do głównej tezy o "przeżytku" jego profilu agenturalności. I wykonywać scenariusz. Podobnie jal Leiter. TO TRZEBA NAPRAWIĆ. ŚWIAT NIE PRZETRWA BEZ BONDA.