PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1458}

2001: Odyseja kosmiczna

2001: A Space Odyssey
1968
7,7 141 tys. ocen
7,7 10 1 140615
8,8 53 krytyków
2001: Odyseja kosmiczna
powrót do forum filmu 2001: Odyseja kosmiczna

NIE CZYTAJ TAKŻE, JEŚLI, ZAMIERZASZ PRZECZYTAĆ KSIĄŻKĘ!

Ponowny seans po zapoznaniu się z powieścią rozwiał moje wszelkie wątpliwości, że "Odyseja kosmiczna" to arcydzieło i jeden z najważniejszych filmów w historii kina. Nie podjąłem polemiki z szanownymi przedmówcami na forum, którzy prowadzili inteligentną dyskusję – widać dla mnie za inteligentną, nie mam wystarczającej wiedzy, erudycji ani nie przeczytałem tylu opracowań naukowych czy filozoficznych, ale zapraszam do zapoznania się z moim spojrzeniem na film Kubricka.

Film celowo jest wykonany z jak najmniejszą ilością dialogów, aby przede wszystkim działał jako obraz z dźwiękiem, ale nie z dialogami. Kubrick ze scenarzystą chcieli, aby to cudo uderzało wprost do trzewi widza, zarazem zmuszając go do myślenia, nie podając mu precyzyjnych odpowiedzi. Książka, która powstawała równolegle ze scenariuszem, ma więcej miejsca na wyjaśnianie i warto się z nią zapoznać. W powieści zasugerowane jest, że monolit jest dziełem cywilizacji, która była przed ludzkością i sama sobie ją "wychowała" w tylko sobie znanym celu. W filmie można się tego tylko domyślać. Książka dosyć wiernie oddaje film, z drobnymi zmianami (Saturn, Jowisz) i rozbudowaniem niektórych elementów (więcej szczegółów na temat życia załogi podróżującej w kosmosie). Ciekawe są różnice pomiędzy konkretnymi mediami. Np. sceny z małpami w filmie są stosunkowo krótkie, a książka opisuje je dokładniej, tak samo z finałem, co pokazuje, że każde medium rządzi się swoimi prawami i nigdy nie będzie połączenia jeden do jednego pomiędzy nimi, bo dziesięć minut na ekranie równa się czasem kilka rozdziałów w książce, a pół godziny w filmie – pięć na papierze.

No dobra, ale czym jest monolit? Nie wiem i to jest najfajniejsze. Może to obca cywilizacja, która była przed nami, może to cząstka boska, może to metafora ludzkiej duszy, która nie daje nam spokoju, bo nie możemy jej do końca poznać. Na pewno autorom chodziło o to, żeby wzbudzić taką dyskusję. I dobrze! Rozwiązanie podane na tacy nie dałoby takiego efektu, a tak możemy dywagować, czy dziecko w przestrzeni kosmicznej na końcu filmu to symbol powstania nadczłowieka, narodziny nowej cywilizacji czy jeszcze coś innego. "2001: Odyseja kosmiczna" ma na pewno na celu zmuszenie widza do zastanowienia się nad sensem swojego istnienia, nad czasem, możliwości istnienia innych istot we Wszechświecie i, przede wszystkim, tej wielkiej tajemnicy, jaką jest jego nieskończoność, próbę rozważań metafizycznych, zastanowienia się, czy istnieje Stwórca i kim my jesteśmy, po co jesteśmy powołani, dokąd zmierzamy.

Uff... Dużo pytań. A odpowiedzi? Sami musimy je znaleźć! Może pomoże nam w tym filozofia, może religia, może poezja, ale na pewno nauka. A może poznanie TAJEMNICY nie będzie już sexy, może jest ona fascynująca właśnie dlatego, że jej nie znamy? Nie wiem, ale wiem na pewno, że technicznie "Odyseja" to majstersztyk, nad którym wykonano mnóstwo pracy. Dbałość o detale nie może dziwić, jeśli pozna się wywiad z Kubrickiem ze starego "Playboya" (polecam polskie wydanie klasycznych wywiadów, ale chyba już nie do wyszarpania, bo kupiłem ostatnie egzemplarze w sieci :D), w którym wielki reżyser ze szczegółami opowiadał o przygotowaniach do filmu. Słowa Stanleya robią wrażenie, bo artysta poznał temat dogłębnie, fachowo opowiadając o planetach, hipotezach podróżach międzygwiezdnych i hibernacji (swoją drogą, sam życzył sobie zamrożenia po śmierci, chyba nie spełniono jego prośby...). Mówił tam też, że najłatwiej ogłupić człowieka, dając mu zbyt wiele przyjemności (powoływał się na przykład eksperymentu z myszą, która zgłupiała i zmarła, będąc poddaną stymulacji ośrodka przyjemności – krótko: człowiek z ciągłym orgazmem nie przetrwałby, stałby się ogłupiałym zombie bez wyższych celów, czy to chcą nam zaserwować elity?). Tak czy owak Kubrick mocno wszedł w temat, co widać w każdym kadrze jego filmu.

Na koniec powiem o podobieństwie "Odyseji" do "Interstellaru", innego genialnego filmu o kosmosie. Tam inaczej robiono podróże w czasie, wykorzystując tunele czasoprzestrzenne, ale w książce Clarke'a pojawia się motyw wykorzystania pola elekromagnetycznego innej planety, żeby przyspieszyć prędkość statku kosmicznego (co dzieje się w filmie Nolana), a finałowa podróż Bowmana przypomina trochę finałową podróż Coopera, gdzie i tu, i tam chodzi o hiperprzestrzeń. Wspaniałe tematy, wspaniałe filmy. To trzeba obejrzeć, jeśli sięgamy choćby myślami dalej niż nasza planeta.

ocenił(a) film na 10
LukaszJarosz25

PS. Nie zapominajmy o temacie sztucznej inteligencji, o której Kubrick mówił, zanim ktokolwiek by o niej pomyślał. Genialne i przerażające!

A, i pewnie wrócę tu po przeczytanie kolejnych książek z serii "Odyseji" Clarke'a.

LukaszJarosz25

Mówiono nawet wcześniej ale Kubrick zrodził inny rodzaj motywu Frankensteina. Zresztą dużo tu aluzji do literatury. Homer, Lewis Carroll, Mary Shelley, Biblia, Nietsche, Hegel, a równocześnie coś podobnego pisali Dick ( stwarzający światy demiurg, człowiek chce wyjść poza niego aby poznać prawdę ) i Daniken ( paleoastronautyka ).

ocenił(a) film na 10
LukaszJarosz25

SPOILERY DOTYCZĄCE KSIĄŻEK I FILMU!
No i wracam po przeczytaniu wszystkich książek z serii "Odyseji". Następne powieści nie zrobiły już na mnie takiego wrażenia jak pierwsza i przede wszystkim film, który jest dziełem skończonym. Może dlatego, że czytałem je przeważnie w słońcu, przy wodzie, w towarzystwie, czyli okolicznościach przyrody, które nie pozwalają na zbytnie skupienie. A może dlatego, że Clarke "zabija" w nich tajemnicę, wiele kwestii wyjaśniając. Na pewno czyta się je szybko, są bardzo sprawnie napisane, bez zbędnych dodatków. Na pewno autor miał dużą wyobraźnie (opisy wizji przyszłości 3001, wow!) i wiedzę (dużo tu się wciąż zgadza, mimo że pisarz musiał opierać się na własnych hipotezach, kiedy pisał). Jednak odpowiedź nie do końca mnie satysfakcjonuje, że Monolit jest dziełem Pierworodnych Wszechświata, którzy chcieli na nas wpłynąć, a potem zobaczyć, jak sobie z tym poradzimy. Finał jest już natomiast całkowicie zepsuty, bo w zasadzie urywa się bez potężnej puenty, na jaką zasługiwała cała seria. Tak że film to masterpiece, książki są spoko, szczególnie pierwsza, ale ostatnia autorowi po prostu nie wyszła.

ocenił(a) film na 10
LukaszJarosz25

*pięć rozdziałów na papierze
** tam inaczej robiono podróże w kosmosie

ocenił(a) film na 10
LukaszJarosz25

Taak..to arcydzieło... Bravo za refleksyjną opinię i ...za skromność ;) Oglądałam na dużym ekranie w DKF-ie... włączyłam podgląd-okular na forum i wyczekuję kolejnych zachwytów filmwebowiczów :) Interstellar ...niestety wyłączyłam w połowie ...estetyka postąpo to nie moje klimaty...ale może trzeba było dotrwać do finału...hmmm ?

ocenił(a) film na 10
burlesco

Warto dotrwać, a już na pewno warto dotrwać po przeczytaniu książki Kipa Thorne'a na temat filmu.

ocenił(a) film na 10
LukaszJarosz25

Następną razą dotrwam ;)

LukaszJarosz25

Wszystko spoko ale Interstellar był... zwyczajnie żenujący. Nolan chciał być tak ambitny jak Kubrick i... zrodził jakieś pośmiewisko... tylko, że dobrze wyglądające. 2010 od Hyamsa przy tym gniocie to niedoceniana perełka, a wiadomo jakie jest 2010.

ocenił(a) film na 10
grzegorz_cholewa

Przeczytaj książkę Kipa Thorne'a i obejrzyj "Interstellar" jeszcze raz, a może zmienisz danie.

LukaszJarosz25

Ale co ma książka do źle wyreżyserowanego filmu?

ocenił(a) film na 10
grzegorz_cholewa

Dla mnie nie jest źle wyreżyserowany, a książka wyjaśnia wiele kwestii naukowych.

LukaszJarosz25

Niech je wyjaśnia w lepszym filmie.

ocenił(a) film na 10
grzegorz_cholewa

Rób jak chcesz, jak Ci tylko mówię, że książka "Interstellar i nauka" wspaniale współgra z filmem i po jej przeczytaniu zupełnie inaczej można go odebrać.

LukaszJarosz25

Ale ty przyrównujesz arcydzieło Kubricka do tandetnego kupsztala, który tylko udaje coś mądrego. To kiczowaty, egzaltowany pierd.

LukaszJarosz25

Ludzie nie rozumieją wątku z HAL-em i powiązania z resztą filmu. To nie jest jedynie ostrzeżenie przed naszymi własnymi wynalazkami. To jest wątek o różnicy między elektronicznym, sztucznym mózgiem a ludzkim i o tym jak ludzki zostaje w tyle. Posiłkujemy się technologią od której jesteśmy zbyt uzależnieni. By żyć w kosmosie musimy mieszkać w wielkich, żelaznych kloszach. Komputery robią rzeczy trudne za nas. Robimy się za słabi na wyzwania o tej skali.