Same ćpuny, postacie które ciężko polubić, w których ciężko znaleźć jakąś pozytywną cechę. Ale i oni chcą kochać i być kochani. Właściwie to bardzo smutny film patrząc na ich życie. Życie głupie, puste, pełne nieszczęść... Było mi szkoda wszystkich postaci z tego filmu. Pomimo że cały czas chodzili zjarani, upici, po prostu naćpani to mieli jakąś świadomość tego, co sie dzieje, zdawali sobie sprawę z tego, jak beznadziejnie wygląda ich życie, jak źle się potoczyło. Dużo było dołujących wątków w tym filmie ale chyba najsmutniejsza postać- dziewczyna, która pisała liściki i popełniła samobójstwo... Ale szkoda mi też było Lauren, jakoś przez cały film wydawała mi się najbardziej w porządku z nich wszystkich. Chociaż Paul też był w porządku a życia łatwego i miłego nie miał... Sam Sean- nie mogłam polubić tej postaci, przez cały czas mnie irytował ale już pod koniec filmu też było mi go żal.
Samo zakończenie jak dla mnie nastąpiło zbyt szybko, pozostawiło u mnie pewien niedosyt...
Podsumowując- film jest świetny, życie zagubionych ludzi pokazane w sposób naturalny., tak jak wygląda. Był to mocny film, podobnie jak Requiem dla snu, początkowo mnie trochę odrzucał. Ale kiedy kiedy wciągnęłam się w jego treść i wczułam w losy bohaterów nie mogę dać innej oceny niż 9/10. Sama nie wiem czemu nie dam 10, nie potrafię powiedzieć co mi w tym filmie nie pasowało, ale arcydziełem to on chyba nie jest ;)