"Intratna komedia" - tak Czesław Śliwa określił dzieło swojego życia - gigantyczne oszustwo, w którym mianował sam siebie konsulem generalnym Austrii w Polsce. Jako dr inż. Jack Ben Silberstein, z przyczepioną żydowską brodą z pejsami, zbudował wokół siebie konsularną świtę i czerpał profity z transakcji handlowych i oficjalnych rautów. Współpracowników nazywał współaktorami, a byli to ludzie o nieokreślonej profesji, których stwarzał przez wizytówki, stanowiska, miraże wypłaty w dewizach. Udawał Żyda ocalonego z Holokaustu przez Polaków, a ci, skuszeni nagrodą, poddawali się grze. Za pełnomocnictwa do dysponowania jego rzekomym majątkiem, wypłacali mu własne oszczędności w złotówkach. Nikomu z nich nie przyszło do głowy, by sprawdzić, czy ów konsul jest rzeczywiście tym, za którego się podaje. Szczególnie łatwowierne i łase na prezenty okazywały się kobiety. Naiwność, pazerność, głupota rodaków wydawała się nie mieć granic i dlatego Śliwa, mimo okazji, nie zdecydował się wyjechać z kraju. Pojmany przez milicję, udzielił filmowcom wywiadu z aresztu, kończąc sugestią, że jego wybryk wcale nie jest taki odosobniony. Skąd czerpał wzory? Z kina i z własnej wyobraźni. Dokumentalny portret Śliwy w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego ujawnia talenty aktorskie oszusta. Jego autentyczna historia zainspirowała Mirosława Borka do realizacji komedii "Konsul".
platforma vod