Artykuł

Królik w awangardzie

Filmweb / autor: /
https://www.filmweb.pl/article/Kr%C3%B3lik+w+awangardzie-92081
"Kto wrobił Królika Rogera?", zapowiadający w swoim czasie wielką animowaną rewolucję, to wciąż imponująca wizualna bombonierka. A techniczna doskonałość jest jednocześnie największą słabością filmu.

 

Wśród kolejnych "technologicznych rewolucji" łatwo zapomnieć, że większość efektów specjalnych wymyślono w pierwszych latach kina. Zmieniają się narzędzia, rezultat w wielu wypadkach jest doskonalszy, ale sporo stosowanych dziś rozwiązań ma mniej więcej sto lat. Dotyczy to także animacji, która we współczesnym kinie odpowiedzialna jest za większość ekranowych cudowności. Wprowadzenie pierwszych animowanych postaci, które bezboleśnie wkomponowały się w realistyczne otoczenie, wymagało rozwoju techniki trójwymiarowej, ale wcześniej tradycyjna "płaska" animacja przez lata przemykała niezauważona między klatkami filmu, np. jako laserowe wystrzały. Inna rzecz, że obecność animacji w filmie aktorskim nie zawsze musi być zakonspirowana – jej nieprzystawalność do świata rzeczywistego może być efektem samym w sobie. I na to postawił Robert Zemeckis w "Kto wrobił Królika Rogera?".

Zemeckis pokazuje świat, w którym cieleśni mieszkańcy Los Angeles żyją obok animowanych postaci. Szalone miasteczko Toon Town nie bez powodu zlokalizowane zostało w sąsiedztwie Miasta Aniołów – większość jego mieszkańców zarabia na życie w Hollywood. Koegzystencja trwa szczęśliwie, dopóki nie zakłóci jej międzygatunkowa zbrodnia – na jednego z animowanych gwiazdorów pada cień podejrzenia o zabójstwo człowieka.

Film stał się ogromnym hitem 1988 roku i był początkiem renesansu popularności animacji. Rok po jego premierze Disney zaliczył wielki powrót do kin z "Małą syrenką", rozpoczynając zwycięski pochód, który trwał przez większą część lat 90. ("Alladyn", "Król Lew", "Pocahontas"). W tym samym 1989 roku wiekopomne zdarzenie miało miejsce na konkurencyjnym froncie telewizyjnym, gdzie zadebiutowali "Simpsonowie" Matta Groeninga – niewątpliwy wzorzec dla wielu anarchistycznych kreskówek, które miały robić karierę w następnych dwóch dekadach. Roger, jak na królika przystało, ma więc bardzo liczne potomstwo. Doczekał się także złego brata bliźniaka – zrealizowanego kilka lat później "Cool World" – innej animowano-aktorskiej hybrydy, która zamiast z animowanego mainstreamu czerpała inspiracje z estetyki undergroundu.

 

Jak to ze spontanicznymi sukcesami bywa, i ten został starannie zaplanowany. Produkowany przez Spielberga film miał być wysokobudżetową rewitalizacją postaci, które największe sukcesy zdawały się mieć za sobą. Dzięki zabiegom marketingowym na ekranie pojawiają się obok siebie m.in. Myszka Miki, Królik Bugs, Kaczory Donald i Duffy, Betty Boop czy uszaty Dumbo. Akcję nieprzypadkowo ulokowano w 1947 roku – to złota era klasycznych kreskówek, kiedy to slapstickowy humor święcił wielkie tryumfy. Film miał rozpocząć modę na te czasy i estetykę pochodzącą z tego okresu. Starzy bohaterowie dostali nową oprawę graficzną, ale dumnie manifestowali swoje korzenie. Zemeckis na każdym kroku podkreśla umowność konwencji – kiedy główny ludzki bohater wkracza do świata kreskówek, jego ciało zaczyna podlegać kreskówkowym prawom grawitacji i alternatywnej fizyce. Dodatkowy stopień umowności wprowadza stylizacja związana z czasem akcji. Podwójny nawias został jednak zrównoważowy niebagatelnym bodźcem zmysłowym – postacią ponętnej żony tytułowego bohatera.

 

Przymrużone oczy, przydymiony głos, długie, rude połyskujące włosy i jeszcze dłuższe nogi, monumentalne piersi i biodra, talia o obwodzie szklanki. Jessica Rabbit łączy seksapil Marilyn Monroe i Rity Hayworth, gwiazdy porno i pin-up girl. Jest zmaterializowaną fantazją o femme fatale, udoskonaloną do granic absurdu. Po premierze stylizowano na nią modelki i aktorki, choć sama postać była w zasadzie wcieloną stylizacją. Film niewątpliwie zawdzięcza jej dużą część sukcesu, a jej erotyczna aura może być największym efektem specjalnym filmu Zemeckisa. Tego też uchwycił się kilka lat później Ralph Bakshi we wspomnianym "Cool World" – filmie tak niepoprawnym (w każdym sensie tego słowa), że wkrótce doczeka się w "Efektach Specjalnych" odrębnego tekstu.

Jak wiele amerykańskich widowisk z tego okresu "Kto wrobił królika Rogera?" dobrze się starzeje. To wciąż przyzwoita komedia, klimatyczna stylizacja na klasyczne kino noir. Poza występem Boba Hoskinsa (oczywiście prywatny detektyw) uwagę przykuwa czarny charakter w wykonaniu Christophera Lloyda – pamiętnego "Doca" z "Powrotów do przyszłości" (Zemeckis zrealizował film pomiędzy kolejnymi częściami tamtej trylogii). Przede wszystkim jest to jednak wizualna bombonierka. Najważniejszym efektem specjalnym nie jest oczywiście animacja ani jakieś nadzwyczajne sekwencje żywej akcji, ale misterna robota, dzięki której połączono te dwa światy. Sceptyk nie omieszka zastrzec, że sporo wcześniej, bo już w 1914 (!), w filmie "Gertie the Dinosaur", podobnym zabiegiem posłużył się Winsor McCay – twórca komiksowego "Małego Nemo" i jeden z pionierów animacji.

 

Zespół Zemeckisa musiał znaleźć wspólny klucz zarówno w zakresie plastyki, jak i fizyki świata. Postaciom rysunkowym nadano pozory trójwymiarowości dzięki specjalnemu cieniowaniu. Pomogło to "oświetlać" je podobnie jak żywych aktorów, dzięki czemu powstała iluzja, że wszyscy przebywają w jednej rzeczywistości. Precyzyjnie wyskalowano rysowanych bohaterów w każdej scenie zawierającej ruch kamery. Najważniejsze są zaś detalicznie dopracowane interakcje – spustoszenie, jakie animowany królik robi w rzeczywistej scenografii, Jessica Rabbit przytrzymująca postać Hoskinsa za krawat, prawdziwa woda tryskająca z animowanego pyszczka Rogera. Takie sceny to także największa słabość filmu – trudno skupić się na akcji i humorze, gdy ciągle (zwykle bezskutecznie) próbuje się przyłapać twórców na potknięciu, zauważyć jakieś linki, dźwignie i zapadnie. Przysłaniające część obrazu animacje skutecznie ukrywają wszystkie tajemnice.