Relacja

GDYNIA 2022: Przypominamy recenzje filmów walczących o Złote Lwy

Filmweb /
https://www.filmweb.pl/article/GDYNIA+2022%3A+Przypominamy+recenzje+film%C3%B3w+walcz%C4%85cych+o+Z%C5%82ote+Lwy-147710
GDYNIA 2022: Przypominamy recenzje filmów walczących o Złote Lwy
Już dziś, w Gdyni, rusza 47. edycja Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych. W programie mnóstwo obiecujących filmów, a w wyścigu o Złote Lwy – kilka doskonałych propozycji, które już zrecenzowaliśmy w trakcie regularnego kinowego biegu. Od jutra filmebowa ekipa w składzie Michał Walkiewicz i Julia Taczanowska będzie na bieżąco relacjonować festiwal. 

Z kolei dziś, w ramach rozgrzewki, nasze dotychczasowe "gdyńskie" recenzje. Wśród nich m.in. polski kandydat do Oscara, czyli "IO" Jerzego Skolimowskiego, "Infinite Storm" Małgorzaty Szumowskiej, a także kontrowersyjni "Głupcy" Tomasza Wasilewskiego

"Jak robi osiołek?" – recenzja filmu "IO", reż. Jerzy Skolimowski


autor: Michał Walkiewicz

Skolimowski płakał na Bressonie. Od tego najwyraźniej wszystko się zaczęło (a nawet, jeśli nie – nie psujmy pięknej anegdoty). Potem była wielka kariera, w Polsce i na obczyźnie, czas pełen wrzasku i wyciszenia, chwile wielkich sukcesów i sromotnych porażek, zaskakujących artystycznych zwrotów oraz gatunkowej żonglerki, tak obcej w naszej modernistycznej tradycji filmowej. A dziś Skolimowski do Bressona wraca. Jego "IO", film o onomatopeicznym tytule, od imienia pewnego osiołka i zarazem od dźwięku jego rżenia, to hołd dla francuskiego klasyka oraz luźna wariacja na temat jego przedostatniego filmu, "Na los szczęścia, Baltazarze". Opowieść o zwierzęciu, ergo – o człowieku. 


Osiołek Bressona dreptał przez świat niczym męczennik, w jego czarnych ślepiach odbijała się ludzka niegodziwość. Stawką była pokuta zwierzęcia za grzechy człowieka, co zamieniło prostą opowiastkę w uniwersalną przypowieść – w końcu bez względu na to, ile miejsca dla Boga wygospodarujemy w laicyzującym się społeczeństwie, osiołek może równie dobrze cierpieć za świeckie przewiny. Podobnie jest u Skolimowskiego, który zaczyna swoją historię w cyrku – osiołek jest tam bity i dręczony, ale spotyka się również z czułością bezimiennej dziewczyny (fantastyczna Sandra Drzymalska), która traktuje rozstanie niczym miłosną rozłąkę. Kiedy "wolność" tożsamą z widmem wycieńczającej tułaczki zwracają mu aktywiści, pytanie, co będzie dalej, staje się w zasadzie retoryczne. Mówiąc delikatnie, Skolimowski nie należy do reżyserów, dla których homo sapiens to krynica empatii oraz obleczona skórą, świetlista materia. 

Polska i Włochy, wyludnione miasta i zamglone wsie… Przed osiołkiem rośnie świat i maleją ludzie. Zwierzę idzie przed siebie – przez lasy, w których czają się myśliwi, szkoły dla niepełnosprawnych dzieci, w których staje się przedmiotem zaskakującej czułości, oraz pola bitwy prowincjonalnych kiboli. Skolimowski ilustruje tę wędrówkę kolażem najróżniejszych estetyk.

Całą recenzję filmu "IO" autorstwa Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ


***


"Rozebrać się z ciała" – recenzja filmu "Infinite Storm", reż. Małgorzata Szumowska


autorka: Adriana Prodeus

Pierwszy amerykański film Szumowskiej nie jest wejściem do Hollywood z usłużnym uśmiechem. Choć na Instagramie pozuje na modelkę, w kinie reżyserka stawia na swoim. Jej nowy film to nie: "Spójrzcie, co potrafię i pamiętajcie, że chętnie wyreżyseruję parę odcinków jakiegoś serialu". Tylko: "Robię to, co mi się podoba. Ogarnijcie się, jeśli jeszcze mnie nie znacie". Czy taktyka wejścia razem z drzwiami zadziała? Czy zostanie dostrzeżona poza Europą jako autorka światowego kina? 

Metodę na grzeczną prośbę Szumowska przetestowała już w "Córce boga" (2019) – filmie, który był krokiem wstecz w jej karierze, miałką opowiastką z tezą głoszoną bez przekonania. Po tym nieudanym eksperymencie Szumowska doszła jednak do wniosku, że jest w stanie realizować tylko autorskie projekty, z którymi w pełni się utożsamia. I chwała jej za to, bo kto, jeśli nie ona? Nikt tak nie wwierca się w miękką tkankę obiektywem, nie kwestionuje własnego obrazu w lustrze, nie każe bić się w brzuch. A jeśli komuś się nie podoba, trudno. "Umiem być tylko sobą" – przekonuje reżyserka i oby wytrwała w tym tak długo jak jej bohaterka, Pam Bales (Naomi Watts). 


"Infinite Storm" to na pozór thriller survivalowy. Ponieważ jednak opowiada prawdziwą historię, której wynik można znać z lektury prasowego reportażu pióra Ty Gagne'a "High Places: Footprints in the Snow Lead to an Emotional Rescue", skupia się bardziej na samym doświadczeniu skrajnego wysiłku niż na dramatycznym rozwiązaniu. Wyciszone studium charakteru i relacja z brnięcia przez śnieg to właściwie niemy dialog autora zdjęć Michała Englerta z aktorką Naomi Watts. Dzięki temu, że większość filmu pozbawiona jest dialogu, w tych partiach "Infinite Storm" najłatwiej zdobywa uwagę widza. W skrzypieniu butów na ścieżce, świście wiatru, ciężkim oddechu i biciu serca słychać ostateczność podjętej przez bohaterkę próby. Przekonanie, że na końcu i tak jest się zdanym tylko na siebie, zamkniętym w ograniczeniach własnego ciała, to dość smutna konstatacja. Bohaterka nie ufa nikomu i niczemu. Świat ją zawiódł, ma tylko to, co tu i teraz, polega na swoim ciele, a jednak podejmuje decyzję, która zagraża jej życiu. Nie jest to wprost powiedziane w filmie, ale kluczowa myśl reportażu brzmi: "To ironia losu, że niebezpieczne zachowania jednej osoby zwiększyły bezpieczeństwo drugiej". Bo ratujący może przecież okazać się ratowanym. "Pokrywa chmur zmieniła się z baldachimu w ruchome piaski i jedyną rzeczą, która zatrzymała Bales na Gulfside, były ślady trampek na śniegu" – pisze Gagne. Inaczej kobieta poszłaby dalej i najprawdopodobniej sama by zginęła. A tak stała się czyimś aniołem i przy okazji – swoim własnym.

Całą recenzję filmu "Infinite Storm" autorstwa Adriany Prodeus można przeczytać TUTAJ

***


"Czy to ty, czy to ja?" – recenzja filmu "Silent Twins", reż. Agnieszka Smoczyńska


autorka: Daria Sienkiewicz

"Mogłybyście chociaż raz coś powiedzieć" –  mówi z wyrzutem do dwóch nastolatek ich najstarsza siostra, która z okazji Bożego Narodzenia chciałaby usłyszeć zwyczajne "Wesołych Świąt". Jednak dla Jennifer i June Gibbons "chociaż" to mur nie do przeskoczenia. Agnieszka Smoczyńska odtwarza losy prawdziwych sióstr urodzonych w Walii, które przez większość swojego życia nie komunikowały się werbalnie ze światem. Trudno im się dziwić – mając u boku siostrzaną duszę, która rozumie cię jak nikt inny na świecie, po co tracić czas na rozmowę z ludźmi? Reżyserka znów bierze na warsztat tragiczną historię o alienacji i filtruje ją przez autorski filmowy język.  W "Fudze" przyglądała się (nie)pamięci. W "Silent Twins" – milczeniu, które dla bohaterek okaże się czymś znacznie więcej niż tylko niewinną dziecięca grą. 


Jennifer i June żyją razem w swoim mikroświecie, do którego nikt nie ma prawa wstępu. Przez długie lata bohaterki odmawiają komunikacji – milczą w szkole, przy rodzinnym stole i na konsultacjach u psychologa. Ich matka twierdzi, że nie doświadczyły żadnej traumy, z czasem po prostu przestały się odzywać. Jednak gdy bliźniaczki są same – śmiechom, dyskusjom i siostrzanym sprzeczkom nie ma końca. Na co dzień noszą identyczne ubrania, wykonują te same gesty i jednakowo milczą. Mają bujną wyobraźnię i dryg do pisania oryginalnych opowieści (np. o chłopaku, uzależnionym od pepsi-coli czy psie, który brał udział w transplantacji serca). Smoczyńska natomiast w mistrzowski sposób oddaje emocjonalną zawiłość ich relacji. Miłość sióstr jest toksyczna i zaborcza, a zarazem piękna i wzruszająca. Pełno w niej paradoksów – Jennifer i June nie potrafią żyć ani osobno, ani razem; wprawdzie się kochają, ale nie dają sobie wystarczająco powietrza i przestrzeni na zdrową koegzystencję. Znana głównie z ról w Kinowym Uniwersum Marvela Letitia Wright oraz jej koleżanka z planu "Małego topora" Tamara Lawrance grają autodestrukcyjne bliźniaczki w czuły, przekonujący psychologicznie wiarygodny sposób. Smoczyńska nie mogła wymarzyć sobie lepszej obsady swojego anglojęzycznego debiutu.  

W "Silent Twins" twórczyni wraca do musicalowej, jaskrawej stylistyki z "Córek Dancingu", wykorzystując warstwę wizualną jako kluczowy element filmowej immersji. Gdy Jennifer i June zanurzają się we własnej wyobraźni, świat mieni się feerią barw, a ciszę wypełnia dziewczęcy chichot. Gdy dziewczyny wkraczają w nastoletni okres życia, ich bunt rusza pełną parą. Siostry wspólnie odkrywają swoją seksualność, dzieląc się nawet obiektem westchnień. Endorfiny uderzają do bliźniaczych głów, choć błogi stan nie trwa długo. Bohaterki szybko zdają sobie sprawę z wyzwań i trudności, z jakimi muszą się zmagać jako młode, czarne kobiety. Najszczęśliwsze momenty z życia bohaterek przyjmują tu formę efemerycznych, wizualnych pasaży. Chwile pierwszej miłości, inicjacyjnych pocałunków czy narkotycznego haju okażą się ulotne, podobnie jak cała, bezlitośnie odebrana im młodość. Po jednym z nielegalnych wybryków, dziewczyny trafiają przed oblicze sądu. Wyrok: szpital psychiatryczny. W pełnej izolacji bohaterki spędzą aż jedenaście lat.

Całą recenzję filmu "Silent Twins" autorstwa Darii Sieniewicz można przeczytać TUTAJ

***


"Na dnie człowieczeństwa" – recenzję filmu "Cicha ziemia" w reżyserii Agnieszki Woszczyńskiej można przeczytać TUTAJ


"Miłość jest głupia" – recenzję filmu "Głupcy" w reżyserii Tomasza Wasilewskiego można przeczytać TUTAJ.

"Poprawiny" – recenzję filmu "Wesele" w reżyserii Wojciecha Smarzowskiego można przeczytać TUTAJ

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones