Relacja

CANNES 2014: Dolan idzie po złoto?

autor: /
https://www.filmweb.pl/article/CANNES+2014%3A+Dolan+idzie+po+z%C5%82oto-105110
Wśród środowych canneńskich premier znalazły się m.in. nowe obrazy Xaviera Dolana i Michela Hazanaviciusa. Ten pierwszy rozbił festiwalowy bank. Ten drugi powinien poważnie przemyśleć kierunek, w którym podąża – twierdzi Michał Walkiewicz.

Wszystko o mojej matce (rec. filmu "Mommy")

Są w nowym filmie Xaviera Dolana dwie sceny, za które powinien dostać zarówno Złotą Palmę, jak i nagrodę Teen Choice. W pierwszej matka wyobraża sobie przyszłe losy swojego syna – pierwszą miłość, maturę, studia, ślub. W drugiej, radosne chwile tejże matki, syna oraz ich sąsiadki stają się chwilowym azylem przed pełną znoju codziennością. W obydwu przypadkach mamy do czynienia z teledyskiem, w którym perfekcyjnie dobrana muzyka i kapitalna inscenizacja zamieniają kicz w popkulturową poezję. W obydwu scenach Dolan łamie też przyjętą stylistyczną regułę: jego film nakręcony jest w formacie 4x4, zaś cała historia mieści się w "kwadracie" na środku ekranu.


 
Podobny zabieg ma oczywiście uzasadnienie: odzwierciedla skrępowanie bohaterów, duchotę ich intymnej relacji, brak przestrzeni w skostniałym matczyno-synowskim układzie. Drugim zabiegiem istotnym dla ich sytuacji jest prolog w postaci plansz informacyjnych: dowiadujemy się z nich, że akcja rozgrywa się w Quebecu niedalekiej przyszłości, a kanadyjski rząd wprowadził w życie kontrowersyjną ustawę. Na jej mocy zagrażające zdrowiu bądź życiu bliskich dziecko może trafić pod dożywotnią, szpitalną kuratelę na życzenie rodzica, z pominięciem papierkowej roboty oraz instytucji pośredniczących.W związku cierpiącego na ADHD, agresywnego Steve'a (Antoine-Olivier Pilon) i butnej, obnoszącej pstrokate stroje Diane (Anne Dorval) ustawa ta wydaje się strzelbą Czechowa.

Chłopak powraca do domu po latach pobytu w zakładach resocjalizacyjnych. Pełen wzajemnej miłości, niechęci, ale i kazirodczych pragnień trójkąt, który stworzą wraz z zakompleksioną i nieszczęśliwą w małżeństwie sąsiadką (Suzanne Clement), będzie kolejnym rozdziałem Dolanowskiej autoterapii. W debiutanckim "Zabiłem moją matkę" reżyser ustawił na jednej z półek w mieszkaniu "Filozofię w buduarze" Markiza de Sade'a. "Zgryźliwą i wstrętnie obłudną kobietę godną najwyższej nienawiści" jej bohater odkrywał właśnie w swojej matce. I jeśli debiut Dolana był bezwzględnym sądem nad rodzicielką, rachunkiem wyrządzonych przez nią krzywd i wezwaniem do zapłaty, to "Mommy" jest świadectwem pokory, przeprosinami, obietnicą partycypacji zarówno w winie, jak i w karze.


   
Dolan przestał być nastolatkiem z kamerą. Choć wciąż jest młody i pretensjonalny, to jego język ewoluował i przybrał spełniony artystycznie kształt. Jego kino jest sztuką flirtu z widzem, uwodzenia obrazem, oddziaływania na zmysły. Reżyser wie, jak pokazać na ekranie zapach, smak, dotyk, jest mistrzem rytmizowania ujęć i scen, a także inscenizacji – naszą uwagę rozdziela pomiędzy dźwięki, kształty, kolory i faktury. W niedawnym "Tomie" oraz w "Mommy" idzie jednak o krok dalej – nie zadowala go tylko estetyczna satysfakcja widza, zależy mu również na jego intelektualnej sytości. Jego bohaterowie są ciekawsi, głębsi, a przez to, że reżyser postanowił po raz pierwszy usunąć się z kadru, historia zyskuje na uniwersalności. Wciąż też przywiązany jest do wilde'owskich maksym, na których – świadomie bądź nie – wzniósł swoją twórczość. Pierwsza głosi, że ludzie dzielą się tylko na czarujących i nudnych. Druga – że miłość do siebie jest obietnicą uczucia na całe życie. Jako reżyser zachwyca uchem do dialogów i bezwstydnym wykorzystaniem popowych szlagierów.

Całą recenzję Michała Walkiewicza przeczytacie TUTAJ.

Wojna, fala i Bee Gees (Rec. filmu "The Search")

Michel Hazanavicius ("Artysta") otwiera swój nowy film paradokumentalną sceną egzekucji muzułmańskiej rodziny przez rosyjskich żołnierzy. Z masakry wychodzi cało ukryty w pobliskim domu, dziewięcioletni Hadji (Abdul Khalim Mamutsiev). Gdy tylko zagrożenie mija, chłopak zawija w koc swojego braciszka i ucieka. Wkrótce trafia pod skrzydła pracownicy Czerwonego Krzyża, Helen (Annette Bening), ale to nie ostatni przystanek na jego drodze krzyżowej: po kolejnej ucieczce, prosto z ulicy zabiera go pod swój dach unijna inspektor Carole (Berenice Bejo). Jeśli już dzwoni, ale nie wiecie, w którym kościele, to wiedzcie, że "The Search" jest luźnym remakiem "Po wielkiej burzy" Freda Zinnemana. Powojenne Niemcy zastępuje tu Czeczenia przełomu wieków, a szukającą chłopaka matkę – równie zdeterminowana siostra. W równoległym wątku dziewiętnastoletni Kolia (Maksim Emelyanov), brutalnie skonfrontowany z dorosłością, wybiera wojsko zamiast więzienia. Zamienił stryjek...



Mordy na ludności cywilnej, wojna z perspektywy dziecka, bierność Unii Europejskiej, aktywność Czerwonego Krzyża, fala w wojsku, bieda w szpitalach, homoseksualizm jako koło zamachowe koszarowego terroru, Bee Gees jako symbol lepszego, niedostępnego ofiarom wojny świata – liczba wątków i tematów, z którymi bierze się za bary reżyser idzie w dziesiątki, wszystkie zaś splatają się monstrualną panoramę czeczeńskiego konfliktu. Sporadycznie zdarzają się momenty, w których ten miks działa, owocując klinczem stanowisk i postaw życiowych. Przeważnie jednak ilość nie idzie w parze z jakością: "The Search" to kino pełne klisz i stylistycznie niezborne, w którym sekwencje rodem z "Ludzkich dzieci" (gdy wysłany na front Kolia zostaje zderzony z grozą i chaosem konfliktu) sąsiadują z anemicznym, zamkniętym w ciasnych wnętrzach dramatem. Hazanavicius dociska gaz do dechy, ale nie widać w jego strategii nic poza chęcią szokowania. Kolejne sceny znieczulają dość szybko i zamieniają się w album wojennej edycji World Press Photo.   

Świat "The Search" nie jest zaludniany przez ludzi z krwi i kości, lecz przez figury z kiepskiego kina gatunków, ewentualnie chodzące postulaty. Bohaterowie są płascy, ich motywacje często niejasne, wątki Kolii, Helen i Hadjiego sprawiają wrażenie, jakby wykrojono je z bryka dla piątkowych scenarzystów. Prym w tej układance wiedzie postać grana przez Bejo, próbująca bezskutecznie nakłonić unijny establishment do interwencji. Niepewna konwencji i wpuszczona w maliny przez scenarzystów aktorka powiela kliszę protagonisty z kina... katastroficznego lub sci-fi.

Całą recenzję Michała Walkiewicza znajdziecie TUTAJ.