Twórca filmu chyba w ogóle nie zrozumiał Dostojewskiego.
Jak można było w taki sposób przedstawić miłość Soni i Raskolnikowa?! Przecież była ona czymś więcej, była na zupełnie innej płaszczyźnie...
Miłośników rosyjskiej literatury zdecydowanie przestrzegam przed tym "czymś".
No właśnie. Zachód nie rozumie słowiańskiej duszy, zawsze coś sknocą, uproszczą (Karenina, Oniegin).Te rzeczy ewentualnie udają się w koprodukcjach. Ale jeszcze lepiej, gdy Amerykanie robią westerny, Francuzi dramaty, Włosi romansidła, a Rosjanie analizują zakamarki ludzkiej duszy. Nie robię z nikogo "szuflada". Uważam, że wtedy wszystko gra.