PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=712896}

Nowy początek

Arrival
7,3 189 869
ocen
7,3 10 1 189869
6,8 44
oceny krytyków
Nowy początek
powrót do forum filmu Nowy początek

Ocena na Filmebie to jak rozumiem żart. Nie wiadomo czym tak niska ocena jest dokładnie spowodowana, ale można się domyślać. Prawdopodobnie trolle albo boty, które nawet nie widziały filmu. Nie wiadomo, bo nie widać kto jaką dał ocenę i jak ją uzasadnia. Każdy może dać nawet kilka ocen np. same 1/10, bez żadnego uzasadnienia i mamy takie kwiatki. Lepiej już czytać komentarze, gdzie można uzasadnić swoją ocenę ale z tym też jest różnie. Jeszcze lepiej sprawdzać serwisy gdzie ocena jest liczona na bazie recenzji, tam przynajmniej wiadomo kto jak ocenia i jak to uzasadnia.

Taki RotttenTomatoes daje średnią aż 8.6 i ani jednej negatywnej oceny!
https://www.rottentomatoes.com/m/arrival_2016/

Nasz Mediakrytyk daje też bardzo wysoką średnią 8.2 i również ani jednej negatywnej opinii.
http://mediakrytyk.pl/film/379/nowy-poczatek

Pozycja obowiązkowa i prawdopodobnie najlepszy film s-f w roku. Rezerwować miejsca w kinach póki są ;)

ocenił(a) film na 3
tomfilmowiec

Nudna rozjebunda. Tyle na temat filmu. Ślamazarny. Dał do myślenia tyle co - nie warto się uczyć. Zwykła przedszkolanka z wiedzą i podejściem na poziomie dzieci z przedszkola jest lepsza niż ludzie o wielkim iq - matematycy i ludzie zajmujący się fizyką kosmosu. Po prostu - film naciągany jak baranie jaja - sztuczny. Do KONTAKTU się nie umywa. Nużący i pseudonaukowy.

ocenił(a) film na 3
tomfilmowiec

Moja ocena to 3 i powiem Ci wcale nie chce mi się uzasadniać dlaczego. Jak film jest wybitny, zaciekawił mnie i zaskoczył to dając mu 9 czy 10 i wtedy pisze o swoich zachwytach a jak film jest kiepski to nawet nie chce mi sie wyliczać tych wszystkich nużących elementów. Nie jestem bootem i daje mu 3 pkt. Jesteś zadowolony.

ocenił(a) film na 3
tomfilmowiec

Wybitny to jest film KONTAKT z Jodie Foster. ARRIVAL ? Ten ślamazarny przedszkolny i naiwny kurs językowy robiony przez babkę z skillami przedszkolanki nastawia na ośmieszenie w naiwny sposób całą naukę. Film jest naiwnie bluźnierczy i ośmieszający naukę. Mega naiwna słabizna

ocenił(a) film na 10
tomfilmowiec

Widziałeś kiedyś na Filmwebie porządny film z oceną, na jaką rzeczywiście zasługuje? Nie ma chyba ani jednego, co by miał ocenę 9 lub wyżej. Tu są sami "krytycy" co nisko oceniają bo kilka rzeczy im się nie podoba...

ocenił(a) film na 4
tomfilmowiec

Czasem i RT niestety zawodzi z ocenami. Film jest słaby, pseudo inteligentna papka dla przygłupów zza oceanu i jak widać z reszty Ziemi, scenariusz jest tak kulawy, że boli głowa, fajna muzyka i zdjęcia tego nie zamaskują, klimat...na dzisiejsze standardy to jakiś tam jest, ale nie ma startu do klasyków sci-fi, ciężko się to ogląda, bo każda postać irytuje, jest do bólu stereotypowa a puenta całego filmu jest żenująco słaba i może oczarować tylko ludzi, którzy nigdy wcześniej nie rozmyślali o takich zagadnieniach jak czas i porozumieniu z obcą cywilizacją.

ocenił(a) film na 7
tomfilmowiec

Warto jak najbardziej obejrzeć ten film, sami kosmici to tylko tło do tego co nam twórca tego filmu chciał przekazać tym obrazem.

ocenił(a) film na 3
tomfilmowiec

(SPOILER) Dalem 3/10(naciagane) i oto dlaczego:
-Glowny i wlasciwie jedyny watek: obcy przybyli tylko po to by glowna bohaterka mogla dowiedziec sie ze bedzie miec umierajace dziecko i meza ktory ja
opusci (i tu jest paradoks- to dzieki obcym przeciez poznala ojca swego dziecka, gdyby ich nie bylo nie byloby fabuly)
-Obcy pomagaja nam od 3 tysiecy lat, ciekawe ze przez ten czas nie nauczyli sie naszego jezyka. Nie jest tez powiedziane w czym(tak sobie sie przygladali
jak czlowiek cierpial, ginal w wojnach, epidemiach..?)
-Obcy potrzebuja pomocy od ludzi - nie wyjasnione jakiej
-Costello umiera - Dalczego? Z powodu wybuchu? Jakiejs epidemii, naturalnie?- Nie wyjasniono
-Nielinearnosc czasu, tez mi rewelacja - dawno odkryta przez czlowieka (A.Einsteina)
-Co tak naprawde osiagneli obcy pojawiajac sie? Nie wiadomo. Na koncu odeszli, dlaczego? czy wroca? Nie wiadomo
-Nie ma to jak zaatakowac statek/obca cywiizacje ktora jest bardziej zaawansowana technologicznie, o ktorej asolutnie nic nie wiadomo - gdzie tu logika?
Juz pomijam absurdalne motywy tej decyzji.
-Skad glowna bohaterka znala ostatnie slowa umierajacej zony prezydenta Chin?(czy tam generala). Czyzby to fascynujace filmowe odkrycie jakim jest 'nieliniowosc czasu' zostalo nagle poszerzone o mozliwosc ingerowania w czas i miejsce/zdarzenia dotyczace innych osob?. Idac tym tokiem myslenia to
glowna bohaterka moglaby wyjasnic wszelkie tajemnice ludzkosci od poczatku jej dziejow, np cofnac sie do czasow Chrystusa i posluchac jego kazan.
-Muzyka - uwielbiam Mansella, ale nie stworzyl nic ciekawego/nowego (te same nieco zmodyfikowane kompozycje), po prostu poszedl na latwizne
-Gra aktorska? proste malo wymagajace role do zagrania.

Film nielogiczny, bzdurny, prosty jak konstrukcja cepa, momentami wrecz smieszny

ocenił(a) film na 8
tomfilmowiec

popatrzyłem na ranking w media krytyk (scifi - ocena krytyków). Ręce opadają.Niemniej zgadzam się, że nawet na obecną chwilę ocena 7,2 na film webie jest krzywdząca dla tego filmu.

ocenił(a) film na 10
tomfilmowiec

Filmweb to siedlisko debili, stąd takie oceny.

ocenił(a) film na 3
tomfilmowiec

zdecydowanie zawyżona

tomfilmowiec

Fiutu daj spokój, dziś ma ocenę powyżej 7, obejrzałem go raz i szczerze mówiąc był nudny jak flaki z olejem, nie każdy musi lubić to samo co ty i nie każdemu musi się podobać to samo dla mnie 5/10

ocenił(a) film na 5
Remigiusz189

świetna muzyka tworząca nie tylko klimat ale i cały film
reszta jest nieistotna

Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 5
Remigiusz189

Jeśli masz problem ze zrozumieniem: powtórzę, film do zapomnienia, muzyka rewelacyjna.

ocenił(a) film na 5
tomfilmowiec

Film jest równie "mądry" i "wybitny" co przemyślenia Paulo Coelho. Gwałci logikę tak w ogólności, jak i w szczegółach. Jako kino sci-fi, jest co najwyżej przeciętny, i to w negatywnym tego słowa znaczeniu. Jako dramat psychologiczny wypada już nieco lepiej, ale moim zdaniem całościowo nie zasługuje na ocenę większą niż 6. Ja odejmuję jeden punkt za nachalną propagandę, w tym przypadku przedstawienia Chin jako bezmyślnych barbarzyńców. Obecne ChRL jest jednym z najbardziej rozważnych i powściągliwych mocarstw na Ziemi. Prezentowanie ich w takim świetle traktuję jako obrazę dla mojego intelektu.

A teraz przejdę do tego, co w tym filmie jest nie tak:
- Na pierwszy plan w filmie wysuwa się tematyka pierwszego kontaktu. Niezależnie od tego ile inny wątków porusza i ile ma ukrytych warstw, to jest główny motyw. Niestety, został on skopany po całości. Nic tu nie trzyma się kupy. Wyższa cywilizacja cudownym sposobem przybywa w sposób niezauważony na Ziemię używając statków które nam się nawet nie śniły, ale kompletnie nie mają pomysłu co dalej zrobić, pozostawiając nam wszelką inicjatywę. Proszę wybaczyć, ale to jest tak naiwne, że aż głupie.
- Film traktuje przewodnią tematykę niesamowicie płytko. W zasadzie, sprowadza się to do krótkiej wymiany zdań w śmigłowcu. W praktyce można próbować zastosować różne podejścia: od prostych kodów binarnych czy schematów opisujących np. nasze położenie we wszechświecie, oczekując, że w odpowiedzi zyskamy miejsce pochodzenia obcych. Dalej, można próbować wypracować język pośredni, pozbawiony niejednoznaczności, i nauczany kontekstowo. W końcu, można pójść na całość, i spróbować mowy naturalnej, ale wymaga to gigantycznych ilości danych i dużej inteligencji, która byłaby w stanie je szybko przetworzyć (to mogłoby zająć miesiące). Za tym wszystkim jednak powinny stać całe zespoły, a nie dwóch przypadkowych naukowców. Bez urazy, ale w rzeczywistości ta dwójka nie miałaby tam co robić. Na ich miejscu widziałbym raczej ludzi z DARPA, IBM czy nawet Google od sztucznej inteligencji, do pary z naukowcami z MIT i Uniwersytetu Kalifornijskiego. Odrzucanie ludzi z Berkeley na podstawie jednego skopanego przypadku tłumaczenia ludzkiego języka naturalnego jest po prostu idiotyczne. Jeśli już mowa o lingwistach, to potrzeba tu ludzi pokroju Noama Chomsky'ego, a nie jakieś tłumaczki, która może i ma jakieś pojęcie o różnorodności ludzkich języków, ale nie wie kompletnie nic o psycholingwistyce, teorii gramatyki formalnej czy ogólnie kognitywistyce. W Gwiezdnych Wrotach, które były lekką produkcją na pograniczu filmu przygodowego i sci-fi, zatrudnienie Daniela miało sens, gdyż był on ekspertem od staroegipskiego, będącego tam kluczowy językiem do rozwiązania zagadki (cała fabuła opierała się na tym, że piramidy zostały wzniesione przy pomocy obcej cywilizacji). Tutaj nie ma podobnego motywu. Nie za bardzo także wiem co tam robi fizyk jądrowy, skoro o wiele bardziej pożądani byliby rasowi matematycy (logika, algebra, teoria liczb, struktury dyskretne, analiza matematyczna) i informatycy, w szczególności specjaliści od AI/ML i big data. Tymczasem to co serwuje nam film to przestarzałe teorie, obalone już w latach 50-tych. W skrócie, po Drugiej Wojnie Światowej, na gruncie dokonań jakich dokonano przy użyciu maszyn liczących do łamania szyfrów, wierzono, że w podobny sposób będzie dało się tłumaczyć języki naturalne między sobą. Te nadzieje okazały się płonne (memorandum Warren Weaver'a, eksperyment Georgetown-IBM). 70 lat temu te rzeczy nie były oczywiste, więc nie sposób winić kogokolwiek z tamtych lat. Opieranie się jednak na tych błędnych założeniach dzisiaj może świadczyć wyłącznie o ignorancji lub czystej impotencji intelektualnej. Powiedzmy sobie jasno, zarówno podejście całej ekipy było przestarzałe, gdyż oparte na błędnych przesłankach, jak i skrajnie niepraktyczne. W ten sposób nie dało się nawiązać swobodnej komunikacji w sensownym czasie.
- Zdjęcie kombinezonów ochronnych jest czynem godnym prawdziwego humanisty. Jeszcze większym idiotyzmem było wpuszczanie tej dwójki z powrotem do bazy. Badanie krwi? HIV może być niewykryty przez 3 miesiące. Astronauci z Apollo 11 przechodzili ścisłą kwarantannę (ponad 2 tygodnie), mimo iż na księżycu nie spodziewano się ani nie odnotowano żadnych śladów życia. Tu mamy do czynienia z kontaktem z wyższą formą inteligencji, ale procedury bezpieczeństwa są totalnie olewane. Poziom naprawdę godny Prometeusza (to nie jest pochwała)!
- Symbole prezentowane przez heptapodów są bardzo niewyraźne. Falują, zmieniając kształt. Co to miało na celu? Pokazanie, że wyższa cywilizacja nie jest w stanie uzyskać stałego obrazu? No bo chyba nie przekazanie nam w animacji podpowiedzi, które elementy są nieistotne i do jakiego stopnia precyzji należy analizować pismo. To mogłoby mieć sens, ale nie zostało ujęte w fabule.
- Użycie konwencjonalnego ładunku wybuchowego na bazie C4 (M112) przez szeregowych żołnierzy było szczytem idiotyzmu pod każdym względem. Co niby chcieli osiągnąć? Nawet w przypadku uszkodzenia pojedynczego statku (co było mało prawdopodobne), mieliśmy jeszcze 11 innych, które mogłyby odpowiedzieć na ten akt agresji. Nikt nie kontrolował działań tych żołnierzy? Co innego przeprowadzić sabotaż na statku podlegającemu remontowi w stoczni, a co innego zaatakować obiekt, który powinien być najpilniej strzeżony w całym kraju.
- Mimo tak poważnego incydentu nikt nie pomyślał o tym, żeby wzmocnić ochronę. Dzięki temu Louise mogła skorzystać z kosmicznej windy. Kto by się tym przejmował, nie? Nawet po fakcie nikogo to nie obchodziło. Szczyt ignorancji został osiągnięty!
- Cały film jest przepełniony strasznie naciąganymi scenami: Najlepsza specjalistka od lingwistyki na świecie wykłada dla garstki znudzonych studentów. Za namową jednej studentki bez pytania włącza telewizor, bo oczywiście każda sala wykładowa w USA jest wyposażona w taki sprzęt, a prośby studentów to rzecz święta. Uczelnia jest wyposażona w alarm przeciwjądrowy pamiętający najmroczniejsze czasy Zimnej Wojny. Do podkreślenia atmosfery niepokoju nad miasteczkiem latają myśliwce na niebezpiecznie niskich wysokościach. Co ciekawe, Louise za swoją skromną pensję uczelnianą jest w stanie kupić małą willę nad jeziorem, której nie powstydziłby się gwiazdy Hollywood, przynajmniej te które grały w tym filmie. Wojskowi nie potrafią korzystać z telefonów czy Internetu i za każdym razem muszą odwiedzać główną bohaterkę osobiście. W bazie w Montanie na wejściu jest kontrola telefonów, ale później nikt już nie sprawdza czy ktoś podejmuje próbę nieuprawnionego kontaktu z pilnie strzeżonej placówki. Infrastruktura do pracy grupowej (pomijając może telekonferencje) to jakiś żart z poprzedniego tysiąclecia. Takich idiotyzmów w filmie jest pełno. Do tego wyświechtane teksty typu "Dajcie mi 20 minut" vs "Startujemy za 10", gdzie fabuła nie narzuca żadnego pośpiechu. Co to ma na celu? Pokazanie, że pułkownik jest dupkiem?
- Zerwanie linii wysokiego napięcia przez statek kosmitów było co najmniej "niegrzeczne" z ich strony. Nawet nie wiem jak mam to odbierać. Jestem daleki od teorii jakoby pojazd, który przebył wiele lat świetlnych (o ile taka podróż w ogóle miała miejsce, bo ten film raczej nakazuje nam uwierzyć w cudowną teleportację, ale mniejsza o to), miał być całkowicie bezkolizyjny na planecie będącej celem podróży. Wręcz przeciwnie. Kierując się echolokacją można nie dostrzec jakichś sznurków czy antenek. Niektóre obiekty można, a nawet trzeba zignorować. Taka argumentacja nie przekonuje mnie jednak do tego, że obiekt wyższej cywilizacji tak po prostu strącił kable o silnym polu elektromagnetycznym. Dla mnie jest to kolejna rzecz, która nie ma zbytniego sensu. Wątpię, żeby reżyser miał na to jakieś sensowne wytłumaczenie, gdyż chwilę później widzimy czołgi skierowane działami w stronę obcych. Zrozumiałbym jeszcze rozlokowanie w obrębie kilkuset km kompleksów S-400/S-500/HQ-9 czy nawet krążące w oddali (poza zasięgiem wzroku) MiGi-31 wyposażone w pociski Kindżał z głowicą jądrową, ale czołgi ze swoimi śmiesznymi armatami 125 mm?
- Miejsca lądowań są wręcz przypadkowe. Statki lądują w regionach kompletnie pozbawionych strategicznego znaczenia (Wenezuela, Sierra Leone, Sudan), zamiast we względnym pobliżu najbardziej rozwiniętej infrastruktury, gdzie można by się spodziewać najbardziej rozwiniętej cywilizacji i kultury. Nawet biorąc pod uwagę brak światowego rządu (mamy liczne mocarstwa, jak USA, Chiny, Rosję, UE) i motyw zjednoczenia ludzkości, to i tak lądowanie na totalnym zadupiu nie ma sensu. Lokalna kadra naukowa nie byłaby w stanie sprostać takiemu zadaniu. Gdyby to wydarzyło się naprawdę, ich miejsce zajęliby eksperci z globalnych mocarstw. I tak z pewnością Rosjanie znaleźliby się w Wenezueli i na Morzu Czarnym, Chińczycy w Pakistanie, Brytyjczycy i być może Amerykanie w Sierra Leone, itd.
- Tanie zabiegi mające podkreślić "głębię" filmu. Mamy więc niewykrywalne, lewitujące tuż nad ziemią statki kosmiczne, korzystające z napędów które nie śniły się naszym fizykom, sztuczną grawitację, której ludzi umysł nie potrafi wyjaśnić, heptapody w postaci głowonogów (każda komórka ciała jest komórką nerwową, więc muszą być inteligentne - nikt się przy tym nie zastanawia jak głowonóg miałby przejść cały proces ewolucji), tablica zabazgrana losowymi równaniami, itd. Ogólnie, masę takich pseudonaukowych bzdurek budujących u laików poczucie tajemniczości i potęgi obcej cywilizacji.
- Nasi kosmiczni turyści to w istocie naturyści.
- Nachalna symbolika zachodniego kręgu kulturowego. Przykładowo, siedem kończyn heptapodów (stąd ich nazwa, gdyby ktoś nie zauważył) mających symbolizować harmonię, kompletność, doskonałość i Bóg wie co jeszcze. Film sili się na jakieś pseudointelektualne wywody o uniwersalnym języku, podejmuje tematykę hipotezy Sapira-Whorfa, ale w sposób bezpardonowy sam olewa różnice kulturowe. I tak u Chińczyków to ósemka pełni rolę siódemki, zaś czwórka jest odpowiednikiem naszej trzynastki. Ale co tam, narracja filmu jest jasna: Chińczycy to neandertalczycy, nie warto zawracać sobie ich prymitywną kulturą, jedyną słuszną symboliką jest ta uniwersalna, tzn. zachodnia!
- Cały sens filmu opiera się na bardzo wątpliwej z naukowego punktu widzenia interpretacji hipotezy Sapira-Whorfa. W skrócie: skoro język wpływa na postrzeganie rzeczywistości, to wprowadzenie odpowiedniego języka, w którym czas nie jest postrzegany liniowo, pozwoli ludzkości lepiej zrozumieć sens istnienia, co w konsekwencji zaprowadzi ład i harmonię na całym świecie. To będzie dar wyższej cywilizacji dla ludzkości! No, ale to byłoby za mało, więc dodajmy do tego nadprzyrodzone zdolności sięgania do własnych myśli/wspomnieć z przyszłości! No bo bez tego byłoby to zbyt mało metafizyczne dla humanistów! Ponoć jakby się mocno skupić w miejscu gdzie i król chodzi piechotą, to nawet telekineza staje się możliwa!
- A teraz jedno z najciekawszych: skoro heptapody postrzegają czas nieliniowo, wiedzą o nas niemalże wszystko (no chyba, że chodzi o bombę umieszczoną na ich statku - tego nie są w stanie przewidzieć, chociaż pewnie znajdą się i tacy, którzy będą doszukiwać się tutaj jezusowego poświęcenia Abbotta dla dobra ludzkości), rozumieją pytania w języku angielskim, to po cholerę cała ta szopka z trudnościami pierwszego kontaktu? Tylko proszę, bez wciskania kitu, że to przedstawienie było potrzebne aby zjednoczyć ludzkość. Teza o potrzebie czasu na nauczenia się przez nich angielskiego też odpada, gdyż w sposób zaprezentowany w filmie nie byli w stanie opanować żadnego języka naturalnego.
- Heptapody pomagają ludziom. Za 3 tys. lat to ludzie pomogą heptapodom. Fajny pomysł, ale na bajeczkę, a nie poważny film. Nie oczekuję, że każdy wątek zostanie domknięty, ale tu jest tyle niedomówień, że nie ma wręcz czego komentować.
- Film sili się na jakieś głębsze przesłanie, ale mu to nie wychodzi. Zabrakło w nim chyba tylko ujęcia płaczącego kosmity z Misji na Marsa. Podsumowując: banały, banały i jeszcze raz banały, podane w pretensjonalnym pseudonaukowym sosie. W 2010: Odyseja kosmiczna motyw zjednania ludzkości miał sens, gdyż każdy miał jeszcze w pamięci kryzys kubański, a interwencja w Afganistanie i sytuacja w Europie Środkowo-Wschodniej nie napawały optymizmem. Tutaj jest to nie tylko wymuszone do granic możliwości, ale i zdeptane ignoranckim podejściem reżysera do innych kultur i państwowości. Generalnie wszystko jest sprowadzane do problemów z komunikacją między ludźmi, a kwestia sprzecznych interesów w mniemaniu Villeneuve'a zupełnie nie istnieje.

Moja negatywna ocena jest spowodowana nie tylko tym, że fabuła nie trzyma się kupy. Film, którego przesłaniem jest pojednanie ludzkości, aż ocieka krzywdzącymi stereotypami (znudzeni studenci u "najwybitniejszej" językoznawczyni na świecie, tępy wojskowy, dupek z wywiadu, złe Chiny i Rosja, itd.). Utwór przedstawia kompletnie nierealistyczną wizję pierwszego kontaktu i próbuje podbudowywać wszystko pseudointelektualnym bełkotem. Scenariusz to takie Lorem Ipsum złożone z "mądrych" słów. Wszelka głębia przekazu jest jedynie iluzoryczna. W istocie film opiera się na banałach zszytych teoriami o bardzo kruchych podstawach naukowych.
Skupmy się na chwilę na hipotezie Sapira-Whorfa. W pewnym stopniu język faktycznie wpływa na myślenie i postrzeganie świata. Z pewnością ma to niebagatelny wpływ na skojarzenia i grupowanie pewnych pojęć. Przykładowo, to czy dane kolory mają w naszym języku wspólną nazwę czy nie będzie wpływać na to czy postrzegamy je jako zbliżone lub wręcz tożsame czy nie. Te różnice mogą być jeszcze większe i w pewien sposób dotykać liczb czy nawet czasu. I tak przykładowo, to co u nas występuje w postaci rzeczownika może być gdzie indziej wyrażane za pomocą czasownika i na odwrót. Idąc dalej, możemy się zastanawiać nad różnicami pomiędzy ludźmi a zwierzętami. Czy one zadają pytania. Czy w ogóle są w stanie pojęć koncepcję pytania tak jak my. Dalej, czy w ich komunikacji istnieją właściwe czasowniki, które znacznie trudniej zakomunikować, gdyż są pojęciami bardziej skomplikowanymi niż rzeczowniki. W końcu możemy dojść do wniosków, że jesteśmy ograniczeni też przez własne zmysły i to od nich zależy postrzeganie przez nas świata. Mimo rozbudowanego języka nie jesteśmy w stanie przekazać innym własnych myśli. Przykładowo, nie jesteśmy w stanie precyzyjnie wytłumaczyć osobie niewidomej od urodzenia, która jest w stanie ujrzeć co najwyżej szum, czym właściwie są kolory czy kształty. Taka osoba nie wykształci w sobie właściwej intuicji geometrycznej. Te wszystkie rozważania dają scenarzystom niesamowite pole do popisu. Natomiast to co prezentuje konkretny film to nie jest nawet science fiction. To jest czysta bajka.
Moim głównym zarzutem jest to, że film jest strasznie pretensjonalny. Tanimi chwytami próbuje budować pozorną filozoficzną i naukową otoczkę, a wręcz zmuszać widza do zobaczenia głębi, której tam zwyczajnie nie ma. To trochę jak z pozowaniem Rubika na Bacha czy Wagnera. Proszę wybaczyć, ale to zdecydowanie nie ten poziom. To, że nie mamy do czynienie z totalną sieczką, nie czyni z tego utworu dzieła z wyższej półki. Ja staram się oceniać filmy pod takim kątem w jakim próbuje je przedstawić reżyser. Przykładowo, Dzień Niepodległości to film wręcz kiczowaty, ale sam to podkreśla praktycznie na każdym kroku. Nawet nie sili się, aby być poważnym, więc nie traktuje go poważnie. Ani przez chwilę nie zastanawiałem się tam czy przebywanie obok okrytego ciała kosmity bez żadnych zabezpieczeń nie stanowi zagrożenia dla ludzi. Podobnie nie wnikałem w jaki sposób naukowiec zdołał opracować wirusa zdolnego infekować obce systemy informatyczne. Potraktowałem to jak komedię, w której nikt nie zastanawia się nad nieudolnością służb porządkowych. Tu mamy zgoła inne podejście, stąd i moja ocena jest bardziej surowa. Jeśli reżyser chce, żebym traktował jego dzieło w pełni poważnie, a co rusz rzuca mi w twarz pseudonaukowy bełkot, to ciężko, żebyśmy pałali do siebie sympatią. Myślę, że to zrozumiałe.

Czy są zatem jakieś plusy? Ano są:
- Nieszablonowy zabieg filmowy polegający na przedstawieniu wydarzeń w sposób nieliniowy. Z początku widz ma wrażenie, jakby widział wspomnienia głównej bohaterki, tymczasem są to urywki przyszłych wydarzeń.
- Cały wątek melodramatyczny. Przy czym moim zdaniem związany z nim dylemat moralny jest czysto pozorny. W normalnej sytuacji moglibyśmy uznać decyzję o urodzeniu dziecka, o którym wiadomo, że nie dożyje dorosłości, za egoistyczną i skrajnie nieodpowiedzialną. W istocie śmierć jest nieunikniona i bohaterka zdaje sobie z tego sprawę. Jednakże dzięki umiejętności nieliniowego postrzegania czasu dostrzega, że dorastanie dziecka to coś pięknego i nie można tego oceniać wyłącznie z perspektywy początku i końca.
- Motyw postrzegania czasu w sposób nielinearny. Tu nie chodzi tylko o to, że można sięgnąć umysłem w przyszłość. Pewne wydarzenia są prowokowane, żeby można je można w innym czasie przywołać umysłem. Chociaż pod względem naukowym nie trzyma się to kupy (jak można pamiętać o czymś co się stanie w przyszłości, a jednocześnie mieć amnezję na temat wydarzeń, które już miały miejsce?), to jest to ciekawy zabieg filmowy. Jak widać na przykładzie bohaterki, granice pomiędzy wspomnieniami a wizjami zaczynają się zacierać. To nie jest typowe jasnowidzenie. Wydaje się, że jakby Louise doświadczała wydarzeń w porządku niechronologicznym (w istocie tylko taka interpretacja ma sens - inaczej nie da się wytłumaczyć zdziwienia przy rozmowie z generałem Shangiem). Jak mówię, z punktu widzenia naukowego to totalna bzdura (a jeszcze większą mieszanie w to języka heptapodów, dzięki któremu miałoby to być możliwe), ale filmowo nie wygląda to aż tak źle.
- Podjęcie hipotezy Sapira-Whorfa. Chociaż moim zdaniem ostatecznie to sknocono, to sama próba ujęcia tego w filmie zasługuje na skromną pochwałę.
- Stonowana tempo. Miła odskocznia od dynamicznych filmów akcji, w których kosmici przeprowadzają inwazję na Ziemię zamieniając miasta w kupę gruzu.
- Niezłe efekty specjalne, klimatyczna muzyka.

Gdyby reżyser zamiast opowieści o kosmitach podjął temat jakiegoś zaginionego i odciętego od cywilizacji plemienia ugrofińskiego na Syberii, mongolskiego na pustyni Gobi czy indiańskiego w puszczy amazońskiej (patrz: plemiona i języki izolowane), jakiejś rodziny niefortunnie odizolowanej na dziesiątki lat od zewnętrznego świata (patrz: rodzina Karpa Łykowa), albo po prostu "zdziczałej" jednostki (patrz: Genie i hipoteza okresu krytycznego, "dzikie" dzieci i dzieci "wychowane" przez zwierzęta), to może by mu to lepiej wyszło. Wątek (melo)dramatyczny mógłby zostać pociągnięty w podobny sposób jak w Syberii: Wykształcona Pani dostrzegła sens życia po kontakcie z ludźmi, których jeśli nie oceniała dotychczas z góry, to przynajmniej ignorowała ich istnienie, nie starając zrozumieć ich problemów i mentalności. Przewidzenie choroby dziecka? Badania prenatalne, zatajone przed mężem. Niestety, Villeneuve zabrał się za tematykę która zwyczajnie go przerasta, postanowił zmiksować Kontakt (tematyka pierwszego kontaktu) z Odyseją kosmiczną 2010 (dar mający na celu pojednanie ludzkości), no i wyszło jak wyszło, czyli niezbyt dobrze.

ocenił(a) film na 9
tomfilmowiec

czasem nie rozumiem tych ocen, ale cóż każdy ma inny gust. Ten film to majstersztyk

ocenił(a) film na 3
tomfilmowiec

Oto czytelnik GAZETY WYBORCZEJ. On sam nie wie, czy film mu się podobał czy nie. On wystawia dobrą ocenę, ponieważ film ma dobre oceny na zagranicznych portalach. A jeśli tam, na zachodzie, dobrze go ocenili, a Polacy oceniają inaczej, to znaczy że Polacy są głupi i on jako jeden z nielicznych nie chce być głupi, więc ocenia film tak, ak ocenili go na zachodzie. Po czym pisze komentarz, że tak niska ocena jest kpiną, bo przecież biali ludzie na zachodzie ocenili go wysoko, a tylko u nas w ciemnogrodzie ma słabą średnią.
No patrzcie ciemne barany, na dowód wrzuca wam linki, do stron gdzie film jest oceniany i sam przekonuje siebie, że on jest ponad to ciemne polskie zacofane bydło.
Jestem pewien, że tak działa tok myślowy wielu czytelników gazety wyborczej. Wszystko co się dzieje na zachodzie, oceniamy dopiero, kiedy oświecony Adam Michnik da głos. Jak Michnik się przeziębi, to nie wiemy co myślimy.

Tragedia..
A o samym filmie.
Jest zwyczajnie nielogiczny.
Najpierw przylatuje UFO i wszyscy próbuja się z nim skontaktować. Następnie okazuje się, że chiński przywódca ma dość i postanawia strzelać. Pominę idiotyczny fakt, że po miesiacach prób dogadywania się, wprawdzie nadal porozumiewać się nie nauczyli, ale wszyscy bezbłędnie odczytali zdanie : UŻYJ BRONI. Tak oto mamy moment, w którym chiński przywódca ma dość i będzie strzelał. Oczywiście następuje przerwanie współpracy między narodami na ziemi, ale wszyscy mają licznik, który odlicza czas do użycia przez Chiny siły.
Nagle kosmita przekazuje informacje, kobiecie w snach. Ona śni rzeczy, które jej się dopiero przytrafią. I w tym śnie przypomina sobie, co powiedziała chińczykowi. Dzwoni do niego, mówi mu to i chińczycy się rozmyślają. Brawo, APPLAUS i do ataku nie dojdzie.
Czy nie wróciliśmy do punktu wyjścia? Statki są, atak odwołany i nadal nikt nie wie, po co przylecieli i czego chcą. Jednak teraz mogą odlecieć.

Więc przylecieli z taką misją, żeby zniechęcić ludzi do ataku na siebie, po tym jak już przylecieli.

Podczas dobrego filmu, nigdy nie przyszło mi do głowy aby podczas seansu pograć na komórce. Na tym filmie grałem w gierkę na telefonie. Tak dobry i ciekawy to był film. Już na drugi dzień po seansie, nie mogłem sobie przypomnieć o czym był film. Wystawiłem ocenę 3 i sam nie wiem, dlaczego nie 2.

ocenił(a) film na 2
tomfilmowiec

Ocena powinna byc mak 3/10 film jest slaby i debilny

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones