Miałam przyjemność obejrzeć tydzień po tygodniu 303. Bitwa o Anglię oraz Dywizjon 303. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że angielska produkcja w porównaniu do polskiej to majstersztyk. Przedstawia historię od początku do końca - dla niewtajemniczonego widza nie ma problemu aby ogarnął cały wątek. Pomimo złych opinii na temat efektów specjalnych - faktycznie nie są rodem z gwiezdnych wojen...ale to chyba dobrze? Według mnie pasują do tego filmu, który przedstawia lata 40. Bardzo dobra gra aktorska, ciekawa fabuła. Co do Dywizjonu 303 - ogólnie tragedia. Film rozpoczyna się w takim momencie, że ciężko się połapać co tam robią Polacy i skąd się wgl wzięli. Dodatkowo ciągle pojawiają się różne daty i producent odsyła nas w ciągu zupełnie niechronologicznym do przeszłych zdarzeń... Przed seansem powinni w kinie rozdawać "przewodnik do filmu" ze wszystkimi datami, miejscowościami i strzałeczkami określającymi kolejność. Strasznie niespójna fabuła. Gra aktorska na bardzo niskim poziomie. Z całym szacunkiem do Pana Macieja Zakościelnego - to nie jest udana rola. Zupełnie inne przedstawienie wydarzeń niż w Bitwie o Anglię... Dodatkowo wątek Jagody Kochan, która najpierw prowadzi przeszkolenie z obsługi samolotów a później jakimś cudem walczy o życie w Polsce (nie ogarnęłam tego wątku). I najbardziej komiczny moment - wyciągniecie obrazu Matki Boskiej i wieszanie krzyża na ścianie... w wersji angielskiej Polacy wieszali flagę i godło... Dawno nie oglądałam tak beznadziejnego filmu. Nie polecam.
Trzeba być ślepo zakochaną w Dorocińskim że pisać takie teksty. Inaczej tego nie widzę .
Zgadzam się w 100%, aczkolwiek jak PL produkcji dałem 4/10 zaś Angielskiej 6/10.
Słabym ogniwem Hurricane: Squadron 303 były efekty specjalne, zaś Dywizjonu 303 były komicznie krótkie walki w powietrzu, po prostu były nieciekawie. Dziwie się że Anglicy mimo słabych efektów potrafili tym przykuć do ekranu, zaś Polacy po prostu rozczarowali mimo przyzwoitych efektów w powietrzu, to już walki były najzwyczajniej w świecie słabiutkie. Każde starcie w powietrzu to około 1,5 minuty końcowe starcie trwało uwaga aż 2,5 minuty !! wow po prostu WOW!!.
Zgadzam się w całej rozciągłości. Jak zwykle świetny temat został spalony. Akcja to zlepek chaotycznie posklejanych wątków. Nie ma wątku przewodniego. Akcje w powietrzu nie mają żadnego dramatyzmu. Wystarczy popatrzeć na "Pearl Harbor" jak amerykanie potrafili prawdziwe zdarzenia opakować dodatkową historią losów trojga ludzi, gdzie każda scena coś znaczy i po coś jest. A w "303" po co są niektóre sceny i do czego one prowadzą wie jedynie scenarzysta i reżyser. Uważam, że na siłę bez pomysłu ktoś sknocił naprawdę wielki temat. Miało być pięknie a wyszło jak zwykle. Lepiej oglądało się wersję angielską.
Film o niczym, większość oceniała go dobrze, chyba tylko ze względów historycznych i osiągnięć polskich pilotów. Brak czegokolwiek w tym filmie, watek romansu z dupy sie zaczął i tak samo sie skonczył. Jedynie Bitwy powietrzne (a było ich tyle co kot naplakał) byly nie najgorsze.
Autorko tego posta to że tobie sie nie podobał ten film to nie znaczy od razu ze tragedia i nie jest to powód żeby wychwalać jako superprodukcje film angielski o dyweizjonie 303.
Jak ci sie nie podoba wieszanie krzyża i obraz Matki Boskiej to pooglądaj sobie kinematografie radziecka z czasów realnego socjalizmu, będziesz zachwycona.
To że nmie ogarniasz prostrego watku o czym sama napisałaś świadczy że prawdopodobnie nie ograniasz równiez innych, a że do tego jesteś komuchą to stąd ta krytyka trego filmu i wychwalanie obcych produkcji.
Szczerze mówiąc to oba filmy były po prostu słabe, mało efektownych pojedynków powietrznych, słabe efekty specjalne, fabuła nie wywołująca emocji.
Niedawno czytałem świetne opowiadania wojenne zatytułowane "Bohaterowie upodleni". Jedno z opowiadań poświęcone jest polskim lotnikom. W zasadzie jest to gotowy scenariusz na kapitalny film. Scenarzyści powinni brać przykład, jak opowiedzieć w zrozumiały i wyczerpujący sposób tę historię od początku do końca. Polecam wszystkim te opowiadania.