Oparty na faktach - u wybrzeży Afryki hitlerowski U-boot we mgle omyłkowo atakuje i zatapia
brytyjski statek handlowy z 2500 pasażerami. W wodzie pozostaje kilkuset rozbitków... Temat
nie na fajerwerki, tak dzisiaj eksploatowane, zrobiony też zupełnie niehollywoodzko - bez
zbędnych realizacyjnych wodotrysków - ale w zamian pozwalający widzowi na samodzielne
myślenie. Spokojna praca kamery - film przez 2 odcinki trzymający w napięciu, który nie
oszałamia ilością wybuchów ani sztucznie budowanym napięciem - to w dzisiejszym kinie
rzadkość. Emocje widza nie są wywołane podskokami kamerzysty ani łupnięciem w ścieżkę
dźwiękową w odpowiednim momencie, a samą przywołaną sytuacją. W większości
niehollywoodzcy aktorzy (a jeśli nawet, to z niehollywoodzkimi korzeniami), grający chwilami
nieco teatralnie, co zamysłowi filmu wychodzi zdecydowanie na plus. Bardzo nietypowa
sytuacja, w której znajdują się bohaterowie, jest okazją do szerokiej refleksji o wojnie,
lojalności widzianej w różnych płaszczyznach, międzyludzkiej solidarności i wreszcie zwykłej
przyzwoitości, ujawniającej się w bardzo niezwykłych okolicznościach. Każde zdanie
wypowiedziane przez postaci nadaje się do przemyślenia, a niespieszne tempo narracji
pozwala widzowi te przemyślenia prowadzić.
Zdecydowanie nie jest to film dla miłośników "Indiany Jonesa", także fani "das Boot" mogą być
zawiedzeni. To zdecydowanie kino europejskie, czerpiące z najlepszych czasów tej
kinematografii. Bardzo polecam.