Kto po "Wiedźminie" Netflixa spodziewał się przeniesienia do serialu dialogów, frazy i humoru Sapkowskiego, ten pomylił niebo z gwiazdami odbitymi nocą na ekranie telewizora.
Ja oczekiwałem bliskiej oryginałowi ciekawej fabuły, i dobrych efektów specjalnej. Tutaj wątek Ciri jest nudny i na rzecz wątków z Ciri i Yennefer skrócono i pozmieniano opowiadania, jest chudy smok, chude krasnoludy, prawie niewidoczny djinn. I wiele zmian dla mnie na minus. Jakiś dziwny wątek z węgorzami, bitwa o sodden to jakas kpina tak jak Calanthe, czarodzieje byle skreceniem reki zabijają kilkanaście żołnierzy, po co komuś wojsko jak mozna mieć czarodziejów, jakies jedzenie ludzkiej skóry a później wrozba z flaków tego smakosza, zbroje Nilfgaardzkie z kartonu i masa innych. Humor niekiedy jest całkiem ok ale Geralt za dużo milczy i jest nudziarzem po za pierwszym odcinkiem nie bije od niego zbytnio inteligencją.
Te elektryczno-magiczne węgorze to faktycznie porażka x-D
Miejscami wygląda to jak bieda-cosplay a te zbroje nilfgardu to chyba z moszny trolla zrobione :-)
Jednakże mimo tych wszystkich minusów "łyknąłem" cały sezon na raz.
Oglądało się przyjemnie chociaż włączanie mózgu do oglądania nie jest potrzebne.