Mega czekałem na ten sezon i naprawdę przez jego większość fabuła mnie wciągnęła. Niestety twórcy tym zakończeniem według mnie strasznie zniszczyli całokształt tego sezonu. Nie chodzi mi o to, że Joe trafił do więzienia, bo nie jest to złe zakończenie. Najbardziej bolał mnie w oczy ten feminizm i próba na siłę pokazania przewagi kobiety nad mężczyzną. Bronte i Kate, które przeżywają postrzał z broni, pożar i topienie to wg mnie ogromna przesada i wyglądało to jak jakiś John Wick. Szkoda, że tworcy tak zepsuli to zakończenie…
Osobiście wolałbym już żeby Joe wpadł już gdzieś w pierwszych 15 minutach odcinka a cały odcinek byłby jego procesem, przechodzeniem przez jego zbrodnie z gościnnymi występami aktorów z poprzednich sezonów (tych których postacie żyją oczywiście), już byłoby to ciekawsze, sam Joe w więzieniu akurat mi nie przeszkadza, bo pomimo że Penn Badgley był rewelacyjny w tej roli to sam Joe na nerwy mi działał coraz bardziej z sezonu na sezon a w 4 i 5 to już apogeum było pod tym względem, ale zdecydowanie dałoby się do tego doprowadzić z mniejszą ilością absurdów, znaczy to nie tak że serial wcześniej nie był absurdalny, w każdym sezonie można znaleźć różne absurdy i naciągany scenariusz, które często miały poziom typowych teen dram, wliczając w to same działania Joe, ale no w tym odcinku to jednak aż normalnie sufit przebijały, jak już wspomniałem, wolałbym naprawdę żeby Bronte już ewentualnie na początku strzeliła do niego (lecz nie zabiła) czy coś jak wyszedł z auta i stał tyłem i mieliśmy to fejkowe postrzelenie, lub w jakichś innych okolicznościach chwilę po tym, np: w domu, ale żeby zrobić to w pierwszej połowie odcinka a resztę poświęcić na jak już wspomniałem proces Joe LUB niech Joe zostałby postrzelony w innych okolicznościach przez kogoś innego, np: przez HENRY'EGO, który znalazłby pistolet np: Kate i który strzeliłby do Joe bo zobaczyłby go atakującego Kate, która np: została by już dźgnięta przez niego, Joe przymierza się do ostatecznego ciosu lub ją dusi i nagle strzał, Joe przez moment jest jak w transie, widzi rosnącą czerwoną plamę u siebie na klatce piersiowej, odwraca się jeszcze i spogląda w twarz swojego syna trzymającego pistolet z trzęsącymi się rękami, byłoby to piękną ironią losu i przynajmniej wykorzystali by w fabule bardziej jakoś postać Henry'ego i dali mu jakieś znaczenie