SANCTUARY FOR ALL. COMMENTARY FOR ALL. THOSE WHO ARRIVE - SURVIVE (HOPEFULLY).
Forumowy temat dla wszystkich chętnych do wspólnego dyskutowania, wyrażania opinii, zachwytów oraz krytyki na temat szóstego odcinka siódmego sezonu TWD oraz przewidywań na temat dalszego rozwoju akcji w jednym miejscu.
Korzystanie z tematu - jak zwykle - dobrowolne.
Previously on AMC's The Walking Dead:
- nocna bitwa o Hilltop z użyciem noża, karate i traktora;
- wizyta Zbawców po daninę z ww. osady przewodzonych przez Simona aka Trevora;
- autostopowa wycieczka kierującego się żądzą zemsty niedzielnego kierowcy i amatora randek na wrotkach Carla oraz Jesusa do Sanktuarium.
Esz kurka na wacie, to była miodzio scena :D najśmieszniejsze jest to, że te dwie osoby były W ŚRODKU miejscówki, na którą on te posłuszne zombi napuścił, nie wiadomo w jakim STANIE, może w jakimś dostępnym dla zombi pokoiku, może unieruchomione :D Podsumowując: te zombi były dokładnie takim samym zagrożeniem dla nich, jak i dla żołnierzy.
Nie ogarniesz tego toku myślenia, choćbyś się usmarkał z wysiłku :D
W ogóle cały ich pobyt w tej zonie, kiedy się bujają przez cały sezon siedząc na dupie i wymyślając różne idiotyzmy z nudów, był tak nierealny, że nawet TWD tak nisko nie upadło. Obejrzałam do końca 1 sezon, bo myślałam, że może końcówka coś przyniesie, ale eee, nie przyniosła.
Wiesz przede wszystkim aspekt moralny jest tu ważny. Pomijam tego weterana z Salwadoru bo on był wyprany z empatii ale reszta bohaterów też dziarsko zgodziła się na zabójstwo mnóstwa niewinnych ludzi (w tym żołnierzy którzy uratowali im wcześniej życie), skażenie całej w miare bezpiecznej strefy zombie, i to raptem kilka dni po epidemii kiedy nie było jeszcze wcale oczywiste, że nie czeka ich za to w przyszłości sąd i proces. Negan to przy nich anioł miłosierdzia.
TWD jest moim zdaniem w dalszym ciągu dobrym serialem. Problem z fanami polega na tym, że wielu czyta komiks/spojlery, które zdradzają im fabułę, przez co po pierwsze nie są zaskoczeni zwrotami akcji a po drugie wytwarza to na nich "presje" żeby szybciej dotrzeć do określonych punktów w fabule przez co odcinki które ich do tego nie zbliżają - zwyczajnie ich nudzą. Zauważyłem taką zależność własnie ze osoby które zupełnie nie znały komiksów ani nie czytały Filmwebu i np. zupełnie nie wiedziały kim będzie Negan ani Zbawcy najlepiej bawią się oglądając TWD. Poza tym wiele osób ( w tym ja) pierwsze sezony oglądało ciągiem a teraz oglądją odcinek na tydzień. To też wpływa na odbiór tego na ile fabuła nas nudzi lub nie. Z resztą w TWD jest ona ciekawa, mimo że momentami zbyt się wlecze (identycznie jak w Breaking Bad).
Błędy logiczne były w serialu zawsze (np. dlaczego bohaterowie nie uzywają rowerów? Droge z Atlanty do stolicy pokonaliby bez trudu krótkim czasie, Rick by nawet brody nie zdążył zapuścić), więc się ich nie czepiam, troche natomiast boli mnie lenistwo scenograficzne - popatrzcie na pierwszy sezon i muchy żerujące na zwłokach które są wszędzie - jak w prawdziwej apokalipsie, teraz w sezonie piątym ulice czyściutkie, trupa gdzieś spotkać to sztuka mimo że nikt ich nie sprząta, jak jakiś gdzieś leży to ani robaczka na nim.
Sprawdziłem w googlu - trasę z Atlanty do Washingtonu da się przejechać rowerem w ok 60 godzin. Chociaż wątpię, by normalny człowiek przejechał w takim czasie ponad 680 mil.
Ja bez kłopotu robię 50 km dziennie w celach czysto rekreacyjnych, będąc zmotywowanym można zrobić drugie tyle, zwłaszcza mając dobry rower. Ale nawet biorąc pod uwagę wersje minimum czyli tylko 50km to trasa zajmuje 3 tygodnie czyli krócej niż zajęła naszym bohaterom (pamiętam słowa Ricka w stylu "it's been three weeks since Atlanta, I know you lost something there"
) .
A zrobiłbyś ten sam dystans z obciążeniem sięgającym do kilkunastu kilogramów? W świecie post apo nie jeździ się w samej oddychającej odzieży - wiezie się ze sobą wszystko do spania, jedzenia, wraz z bronią i amunicją, która też waży swoje.
zgadzam się z Einshaew
+
jakąś kondycję żeby zrobić te 50km na dzień trzeba mieć
ktoś kto nie jeździ, nie ma kondycji, nie jest przyzwyczajony do takiego wysiłku będzie miał problem.
Zwalam na nią wszystkie głupoty które odstawiam na tym forum ;) Jak coś zepsuję, to mówię "jetem tylko Pieseuem!" :)
oni się furą nie mogli przebić a rowerkiem by dopedałowali?
Jedziesz teraz bo jest gdzie spać, odpocząć i nic z krzaczorów nie wyskakuje, żeby cie zjeść:)
Na nocleg wystarczy znaleźć jeden dom. Gdyby robili te 50km dziennie to na trasę traciliby 3-4h w ciągu dnia (maksymalnie), przez reszte byłby czas na szukanie zapasów i miejsca do spania. Wiadomo, USA jest większe niż Polska i są obszary gdzie prawie nie ma cywilizacji ale w takich miejscach ryzyko spotkania zombie też jest mniejsze.
PS. Z tym, że nic nie wyskakuje z zza krzaków żeby mnie zjeść to różnie bywało ;) Z tą różnicą że większość moich niebezpieczeństw boi się hałasu, w przeciwieństwie do zombie u których jest wręcz na odwrót :D No i kiedyś wyskoczył mi przed nos myśliwy z dubeltówką bo było już ciemnawo i zza szuwarów myślał, że jestem dzikiem :P
O aspekcie moralnym nawet nie wspominam, wole się z tego po prostu wyśmiewać, bo jak tknę jeszcze TEN aspekt... ech szkoda gadać.
Coś w tym jest, bo podobnie było podczas ostatniego sezonu GoT, który wg mnie był dnem dna, ale za to z ogromnym zdumieniem odkryłam istnienie widzów, którzy nie wiedzą nic o książkach i im się ten sezon bardzo podobał :OOOO
Mnie to zaskakuje, bo uważam, że tak jak w przypadku GoT jaki TWD nie trzeba znać spojlerów, żeby dostrzec nędzę i głupotę scenariusza.
Z czym się natomiast nie zgodzę, to ze zdaniem, że znając spojlery widz się nudzi, a jedynym z głównych źródeł emocji jest efekt zaskoczenia. Oj tak nie jest :) Na przykładzie GoT ci powiem, że nawet wiedząc o Krwawych Godach oglądałam je z emocjami. Oglądam anime o siatkówce, w mandze jestem sporo do przodu, wiem jak się kończą mecze a i tak oglądam anime z wypiekami na twarzy :) Gdyby to co piszesz było prawdą, żaden fan LOTR nie wzruszałby się na filmie - bo przecież wie, że o teraz umrze ten bohater, a ten o teraz wygłosi płomienną mowę.
Nie widzę też presji na twórcach TWD, żeby już już wprowadzać coś, na co czekają komiksiarze. Gdyby tak było, nie traciliby czasu na całe odcinki dosłownie o niczym. Na łażenie w milczeniu po krzakach, na bezsensowne, nic nie wnoszące wątki szpitala, czy idiotycznego szarpania się z hordą przez kilka odcinków. I wybacz, ale nie można tego porównywać z BB, gdyż tam nawet stosunkowo spokojne odcinki miały jakieś przesłanie, coś wnosiły. Walter nie musiał gonić z maczetą po wsi, żeby było ciekawe, mógł po prostu przeżywać swoje duszne problemy łażąc w tych swoich portkach po pachy i robiąc boleściwe miny :) Doskonały scenariusz, genialny Brian odwalali cała robotę BEZ przeładowywania fabuły akcją i cudami na kiju. Mnie BB nigdy nie nudziło, nawet w pierwszym sezonie, który odrzucił "nudą" mnóstwo moich znajomych.
Sugeruję nie zaczynać wyliczania braku logiki w działaniach bohaterów. Wyjdzie ci, że większość serialu jest do wycięcia :D
Einshaew - tak, robiłem tego typu dystansy z pełnym ekpipunkiem typu saperka, wykrywacz metalu, pistolet (ze ślepakami, żeby nie było - w lesie można natknąć się na zdziczałe psy które bywają groźne), napoje i to latem w 30 stopniowe upały, ale fakt faktem, że jestem już trochę zahartowany. Poza tym pamiętam, że był spory odcinek drogi który nasi bohaterowie pokonali pieszo... ale pomijając trase Atlanta-Aleksandria to rowery byłyby ekstra rozwiązaniem, choćby w akcji z kierowaniem hordą. Ale to po prostu jest dziura fabularna bo ludzie mieliby zbyt wielką przewagę nad walkersami.
Oczywiście, znajomość spojlerów czy nawet dzieła-oryginału naktórym wzoruje się serial nie oznacza, że nie będziemy się świetnie bawić, ale mimo wszystko część zabawy odejmuje - z resztą w tej materii zgadzam się w 100% z Justokles. To nie chodzi o presje na twórcach, tylko o presje oczekiwań widzów.
Co do BB to tam też zdarzały się nudne jak flaki z olejem odcinki które mało wnosiły (słynna mucha w labolatorium) ale osobiście największy kryzys miałem w okolicach 3 sezonu, bo pierwszy mnie oczarował zupełnie:) Przede wszystkim BB jest świetne bo jest przemyślana jako całość, historia jest pełna i zamknięta w tych 5 sezonach prowadzona od początku do logicznego końca. W TWD nie widze jakiegokolwiek zalążka tego jak mógłby zakończyć się serial, niby widzimy, że ludzie coraz bardziej organizują się w mini-państewka a zombie są coraz mniejszym zagrożeniem ale czy to ma prowadzić do jakiegoś końca fabularnego? Ja przez pewien czas (bo nie znałem komiksów ani nie wchodziłem na filmweb) myślałem, że wątek Eugena (tak sie go pisze?) jest takim wątkiem mającym prowadzić fabułe do jakiegoś końca ale z tego co się teraz orientuje to komiksiarze od początku wiedzieli, że jego gadka o uratowaniu świata to ściema.
Trzeba pamiętać, że w świecie post-apo zombie nie są jedynym zagrożeniem.
W czasach gdy rzeczy do spania, polowania, obrony i jedzenia gwarantują przeżycie kolejnego dnia, trzeba ich bronić za wszelką cenę - a jak to zrobić, gdy my śmigamy na jednośladzie a ściga nas auto pełne bandytów gotowych nas okraść?
Rower do sterowania hordą to ryzykowny pomysł. Trzeba pamiętać, że horda to nie tylko te szwędy, które idą bezpośrednio za nami. Może się okazać, że prowadzimy za sobą jedną z odnóg naprawdę licznego stada, a gdy się zorientujemy, że mamy zamknięte drogi odwrotu to cóż :) Jesteśmy w dupie! :D
W takiej sytuacji auto daje nam szansę, bo możemy się postarać przejechać przez trupy. Ta sama sztuka nie uda się przy wykorzystaniu roweru.
A co do fragmentu Twojej wypowiedzi:
"Wiadomo, USA jest większe niż Polska i są obszary gdzie prawie nie ma cywilizacji ale w takich miejscach ryzyko spotkania zombie też jest mniejsze."
to widziałem filmik na YT o TWD. Fani wyliczyli, że wraz z czasem upływającej epidemii, stosunek liczby trupów do ludzi stale się powiększa. Obecnie wynosi tysiące sztuk sztywnych na jedną osobę żyjącą.
Obszary, które nie są gęsto zaludnione, też są względnie bezpieczne. Np. farma Herszela leżąca praktycznie na odludziu, która została nawiedzona przez hordę.
myślę że nie chodzi tu o "presję" widzów na twórców. tę "presję" to mają widzowie sami w sobie - widzowie czytający komiksy. wiedzą, że coś się stanie kluczowego, więc nie mogą doczekać się tych odcinków, i chcą je już. a takie odcinki jak np. ostatni (który nie popycha wydarzeń do przodu) ich nudzą. tak mi się wydaje :) ale może ktoś kto czyta komiksy się wypowie jak on to odbiera? :) (ja się zaliczam do grupy nie spojlerującej sobie wydarzeń komiksem)
Nuda jest subiektywnym pojęciem. U mnie jakiś taki nudnawy wydawał się moment od kiedy Walter zaczął współprace z Fringiem do mniej więcej chwili kiedy się pokłócili na dobre i Jessie zabił Gale'a. Nie mówię jednak, że ten okres był kiepski, ale po prostu nie śledziłem go wtedy aż z takim zapartym tchem co sezony wcześniejsze i późniejsze.
Mi się odcinek podobał. Znacznie lepszy od odcinka z tygrysem który miał swoją małpkę na sznurku. Tara jest najlepszą postacią poboczną, przynajmniej jest wesoło jak coś palnie i jest bardzo sympatyczna. Był dżołki z rowerami kiedyś, teraz pływała na spiżarni. Najlepszy odcinek tego marnego sezonu jak dla mnie.
Ten epizod mogło uratować tylko jedno - śmierć Tary!! Niestety to nie nastąpiło ... Najsłabszy epizod tego sezonu i niestety potwierdza się reguła, że poziom każdego epizodu spada wraz z posuwającą się akcją... Szkoda...
Co za tanie chwyty ze śmiercią Heatha na końcu epizodu... Po co to ?? Przecież to bohater trzeciorzędny , nieistotny - mogli się go pozbyć , utwierdzając nas o fakcie, że życie w takich realiach jest kruche ...
Śmierć wisi w powietrzu a Tara strzela sobie "żółwiki" ???
Co na plus w tym epizodzie ? Piaskowe zombie. Reszta nieistotna i niepotrzebna.
Szanuję ... ale ,,żółwiki" w świetle czyhającej śmierci ? Nie spina się fabularnie :) Co najwyżej uścisk dłoni i to jeszcze bardzo zachowawczy:)
Tara powinna przybić sobie żółwika z Lucille skoro taka wesoła z niej dziewucha. Orientacyjnie się spina :)
Składam wniosek o dyskryminację RZUŁFI. Czekajcie na kontakt od mojego prawnika. Tak, jest jamnikiem. I proszę się nie śmiać!
Ehhh ... wyśle kolegę do 1985 żeby zajął się tą żółwicą .... jak jej tam Sara ? Nie będzie więcej ,,żółwików" . :)
Myślę że uległeś ponuremu depresyjnemu klimatowi TWD, gdzie wszyscy tylko ain'tują i survivują bo they have to, a wszelki przejaw zwykłego ludzkiego odreagowania przez humor jest odbierany jako wynaturzenie. Pod tym względem Z Nation wygrywa z TWD w cuglach. Znasz to powiedzenie, że w pewnych sytuacjach pozostaje już tylko się śmiać, żeby nie zwariować? :) Dlatego dla mnie reakcje Tary są naturalne i nawet jeśli niepoważne to przynajmniej wnoszą powiew świeżości.
Ok, zgadza się , Tara niemal od początku kiedy to dołączyła do grupy Ricka dawała powiew takiego optymizmu. Ale te żarty w tym epizodzie były takie ... jakby to powiedzieć ... nie na miejscu , a w ostatnim odcinku nie zachowała pewnej powagi. To tak jakby podczas czyszczenia posterunku wbijając nóż komuś w głowę sypnęła jakimś żartem żeby rozluźnić napiętą sytuację. Jakoś to sztucznie w tym epizodzie wyszło.
przesuwającym się czym? :>
Heath to taka ważna postać, że gdyby mi nie powiedziano, że on istnieje to bym nawet nie pamiętała, że gdzieś tam kiedyś był przed kamerą
Dlatego też nie rozumiem dlaczego go nie uśmiercili. Ten serial potrzebuje nowych bohaterów, ale tylko w miejsce starych.
A mnie tam- mimo świadomości że to był zapychacz jakże sprytnie wprowadzający nową feministyczną osadę hardych wojowniczek level Xena - odcinek się poodobał. No na pewno bardziej niż te poprzednie popłuczyny z Maggie w roli głównej w Hil pop pop. O matko, sorry o tysiąc kroć bardziej. Tara nieskalana poznaniem Negana i jego bejsbolowej koleżanki - dla mnie wprowadziła taki powiew słodkiej naiwności - " zabiliśmy tych złych, pokonaliśmy ich, takie z nas chojraki, przyłączcie się do nas laseczki" - i ta słodka wiara do końca że wszystko w macierzystym obozie gra i buczy. No, uwiodło mnie to. Albo inaczej - mimo absurdów do jakich przyzwyczaił już TWD- oglądało się to miło. Klimatem ten odcinek pachniał mi grą studia Telltale Games o truposzach, i przypuszczam że to też wpłynęło na ocenę plusową. Oczywiście szkoda że nie popchano ( jak zwykle...kur...fefa) właściwej akcji do przodu , a wręcz odsunięto skumanie się osady Ryków z osadą Xen w czasie , patrzcie słodkie kłamstwo Tary- nie nie znalazłam ni broni ni amunicji. Nie znalazłam też osady w lesie uzbrojonej po zęby... To jednak solidna 7 dla tego odcinka ode mnie się należy.
Usnąłem na pierwszej reklamie. Dziekuję wszystkim za wyjaśnienie tego co tam się wydarzyło.
WYDARZYŁO
WYDARZYŁO
WYDARZYŁO
Dziekuję wszystkim za wyjaśnienie tego co tam się wydarzyło.
wyjaśnienie tego co tam się wydarzyło
tego co tam się wydarzyło
"o bosh"
Odcinek bardzo przewidywalny i tendencyjny. Oczywiste było, że skoro kobiety z wyspy tak bardzo bronią swego obozu, że zabijają każdego kto się zbliży to nagle cudownie nie zmieniły zdania i nie wysyłają jednej swojej do obozu Ricka by nawiązać współpracę tylko planują Tarę uśmiercić przy najbliższej okazji. Informacja, że ów kobiety zwiały przed Neganem też zupełnie do przewidzenia. Zombie-niby-Heath ... bez komentarza.
Tara - no ludzie, nawet sensownej bajeczki kim jest nie umiała stworzyć. Cud, że się zorientowała że chcą ją zabić a nie odprowadzić do domu ;)
Chyba oglądaliśmy dwa inne seriale. Amazonki zaraz po wyjściu z obozu chciały zabić Tarę. Na przyszłość polecam oglądać serial z głową.
Na przyszłość polecam zacząć czytać ze zrozumieniem. Przecież napisałam, że planowały ją uśmiercić przy najbliższej możliwej okazji.
Od samego początku nikogo nie chcieli wysłać do Aleksandrii, więc sam sobie przeczysz z tym co napisałeś.
Gówno straszne się zrobiło - 7 sezon tylko to potwierdza. Pewnie do 10 sezonu będą pokazywać historię każdego z osobna. Nie widzi mi się karmienie zapychaczami, by na ostatnie 2 odcinki, czy nawet odcinek skumulować całe "boom" i finito. Teraz gdy uruchomię serial, pójdę zrobić herbatę, się wysrać się, przejrzeć wiadomości (niekoniecznie w tej kolejności) to wiem, że nic nie stracę.
odcinek beznadziejny podobnie jak i cały sezon. Amazonki i pacyfistyczne pieprzenie Pocahontas... Nie wiem kto im te scenariusze pisze, bo są wyssane nawet nie z palca ale z dupy...
zachęcona wspaniałymi recenzjami obejrzałam odcinek
Heatha nie pamiętałam. może jedynie jego fryzurę jak przyjąwszy rolę chowańca podążała za Glennem w queście na Neganów.
(ciąg dalszy poniżej, miałam awarię)
jakby ktoś czytał to piszę dalej
Tara była sympatyczna, tak jak jej dziewczyna, i tak jak Aaron, i tak jak Heath. Ale ja nadal czekam, aż coś z sensem zadzieje się w głównej fabule, stąd nie znajduję w sobie energii potrzebnej do zapamiętania pobocznych istnień.
W ogóle nie zwróciłam uwagi na choreografię i kolejność ubijania zombie. Jak zwykle wyglądałam który tam najprzystojniejszy. Podobało mi się również jak zaspane towarzystwo powstało. Z piachu. Jak w horrorze klasy B lat 80', 90'. Bardzo klasycznie.
To tyle. Nie wysiliłam się, to prawda, ale scenarzysta twd też dają ciała, więc czuję się usprawiedliwiona. Poza tym na po premierowe oczyszczanie umysłu na forum twd i tak już jestem nieelegancko spóźniona.
Nast. odcinek:
Czekam, aż Jezus przy pomocy Carla ucieknie Daryla z więzienia, a Rick wzorem geniuszy oberwie jabłkiem (tudzież cegłą) i jak natchniony ocknie się, by obmyślać nowy plan zwalczenia ciemiężcy. W następnym półsezonie odbędzie się organizacja państwa podziemnego. Koniec sezonu 7 zwieńczy ubicie Negana - oczywiście w iście komiksowym stylu, coby nie psuć komiksowej estetyki.
Serio: w serialach powinno być mniej zapychaczy. muszę dbać o linię.
"Podobało mi się również jak zaspane towarzystwo powstało. Z piachu."
Z prochu powstałeś i w proch się obrócisz. To była bardzo metaforyczna scena, przesycona chrześcijańskim mistycyzmem, stworzona na podstawie głębokiego namysłu nad duchowością leżącą u zarania cywilizacji Zachodu. Rzeka, ryby, most łączący dwa brzegi... dorzuć do tego Jezusa, Morgana Miłosiernego i Cindy Samarytankę... symbolika full wypas. Kurde, dopiero dzięki Tobie to dostrzegłam :D
Oby Jezus do ucieknięcia Daryla pożyczył kunia z Królestwa. Białego, oczywiście :D
Aha! Mamy klucz interpretacyjny. Podług niego jednak Jezus ma opatentowany własny środek lokomocji - osiołka. Tak więc myślę czy koń się sprawdzi ... no i co z Carlem ... może niech symbolicznie pomacha przed osiołkiem listkiem figowym?
Racja! Pewnie, że osiołek. Może gdzieś się znajdzie :D
Palmowym. To były zdaje się liście palmowe. Niech Koral macha.
Ale nie mam też nic przeciwko Hesusowi w towarzystwie listka figowego :P
W następnym odcinku mają się postarać znacznie bardziej, niż zwykle i nie będzie za dużo czwartoplanowych postaci w pobocznych wątkach pobocznych wątków. Dużo Negana, jeszcze więcej Carla, jest światełko w tunelu!