Może ktoś mi to wytłumaczy... Dlaczego Maggie musiała zrobić Lori "cesarskie cięcie" tym nożem w tym momencie ? Czy one są obydwie nienormalne ? Przecież jak kobieta zaczyna rodzić to też nie jest w przeciągu pięciu minut na porodówce. Mogli przecież poczekać na Hershela albo
Carol. Ile mogła trwać ta akcja w tym więzieniu ? 30 min ?
Każdy poród przebiega inaczej. U jednej kobiety trwa pół godziny, a u innej 25 godzin. Dlaczego czasami kobiety rodzą w autach jeszcze w drodze do szpitala? Wszystko jest zrozumiałe i z sensem
Z jakiejś twojej wypowiedzi wywnioskowałam, żeś facet. Zrozumiałe twoje pytania. Gdy porody są nagłe to najpewniej dziecko nie ułożyło się poprawnie, czyli głową do dołu (położnicy na porodówkach wtedy układają dzieci, gdy są w środku). Warto zauważyć, że Lori bardzo krwawiła, a Maggie nie widziała główki, decyzję musiały podjąć szybko, bo nie wiedziały do czego to może doprowadzić. Lori wolała umrzeć sama niż z dzieckiem.
Rozumiem, gdy poród jest nagły, bo możliwe, że wtedy nie da się zatrzymać tego. Ale w tym wypadku tak nie było. To dziecko siedziało w brzuchu Lori przez 9 miesięcy, co takiego by się stało jakby tam zostało jeszcze przez godzinę ? Nie wiem jak wy, ale ja bym potrzebował trochę większej motywacji, żeby zabawić się w lekarza - rzeźnika. Kiedy mówicie, że wszystko jest zrozumiałe to wydaje mi się, że wyłączacie swoje myślenie i próbujecie jedynie usprawiedliwić jakoś twórców. Ale oczywiście jestem otwarty na argumenty jak jakieś się pojawią...
Poród Lori był nagły. Nie ma znaczenia czy dochodzi do tego po 7 czy 9 miesiącach. Poród w normalnych warunkach wygląda tak, że kobieta dostaje skurczów, zostaje przewieziona do szpitala i czeka, aż sytuacja będzie na tyle sprzyjająca by dziecko mogło się swobodnie narodzić czyli odpowiednie ułożenie, rozwarcie itd. U Lori wystąpiły komplikacje o czym świadczy krwotok czego w jej przypadku bagatelizować nie można. Gdyby nie nagła reakcja mogło by dojść do śmierci Lori i dziecka jednocześnie, a tak przeżył przynajmniej noworodek.
I idąc dalej tym tokiem myślenia, dziecko umarłoby wewnatrz Lori a co za tym idzie po jakimś czasie stałoby się zombiakiem, o czym Lori wspominała bodajże w drugim odcinku. Wtedy to najpierw zostałaby zjedzona macica Lori, co mogłoby być delikatnie nieprzyjemne..
Żeby dziecko stało się zombiakiem to musiałoby jednak upłynąć trochę czasu. Naprawdę musiałaby mieć cholernego pecha, żeby od razu się przemieniło. Przypomnijcie sobie ile to czasu trwało u Amy. Więc tego argumentu raczej nie kupuję. Rozumiem, że były komplikacje, ale Lori nawet nie straciła przytomności, mogła się normalnie poruszać itp, a dziecko przecież oddycha i odżywia się przez pępowinę. Więc wniosek, że za chwilę mogła umrzeć też chyba jest na wyrost. Rozumiem taką reakcję, jakby wiedziały, że są same w tym więzieniu i pomoc nie nadejdzie, więc i tak wiadomo, że trzeba będzie coś zrobić i czas i nie ma tu znaczenia. Ale tak przecież nie było.
Przemiana następuje w czasie od kilku sekund do nawet 9 godzin. Wszystko zależy od stanu organizmu oraz oczywiście funkcji odpornościowych. Takie nowo narodzone dziecko jest bardziej podatne na działanie wirusa ponieważ wszystko funkcje nie ukształtowały się w pełni. Czynnik Z bardzo łatwo mógłby doprowadzić do zatrzymania pracy narządów.
Co do utraty przytomności toto nie jest tak ja myślisz. Jest prawdopodobne ale dotyka tylko wybiórcze przypadki kiedy to krwotok jest naprawdę silny. U Lori mógł balansować między silnym i umiarkowanym. Poza tym, ja nie rozumiem w ogóle tej dywagacji. Lori i tak była na straconej pozycji. Nie miała szans na jej odratowanie. Sukces dla matki i dziecka jest możliwy jedynie w warunkach szpitalnych przy nowoczesnej aparaturze. Żaden domowy sposób i nawet kompetencje Hershela nic by ty nie dały. Lori pogodziła się z faktem, że są to jej ostatnie chwile. Żeby nie zabierać dziecku szans na przeżycie rozkazała Maggie ciąć. Ot cała filozofia.
Jeśli to byłaby pewna śmierć to Carol nie uczyłaby się na zombies, bo po co ? Do pocięcia kogoś byle jak nie trzeba się niczego uczyć. Po drugie Carl jakoś przeżył gorszą sytuację w tych prowizorycznych warunkach za pomocą wiedzy Hershela.
Carol uczyła się tylko dlatego, iż grupa miała "nadzieję". Nadzieja, a przeżycie to dwie różne sprawy. To po pierwsze. Do pocięcia kogoś, by właśnie nie zrobić tego byle jak trzeba się uczuć i to spooooro. W końcu mają do czynienia z człowiekiem, a nie manekinem. To po drugie. Po trzecie to się mylisz. Carl był w o wiele lepsze sytuacji niż Lori. Postrzał nie spowodował przerwania tkanek narządów ważnych dla funkcjonowania organizmu. Doprowadził jedynie do krwotoku, który dało się kontrolować. Hershel miał za zadanie zszyć jedynie naczynia krwionośne i ewentualnie warstwy mięśniowe, przy czym Carl był pod całkowitą narkozą. U Lori już tak kolorowo nie było, gdyż aby móc wyciągnąć dziecko nie dość, że należało przeciąć warstwę skórną i mięśniową, to przeprowadzający zabieg zmuszony został przy tym do uszkodzenia narządu, czyli macicy. Ingerowanie w te sfery w warunkach polowy wiąże się ze 100% śmiercią. Brak odpowiednich narzędzi, wykształcenia, aparatury i uncji krwi robi swoje, a niestety przy krwawieniu może dojść do stanu krytycznego i poziom krwi musi być natychmiastowo uzupełniony. Ciąża Lori i jej powikłania to jak na razie jedna z bardziej racjonalnych elementów całego serialu.
Ja zdaje sobie sprawę, że śmiertelność przy takim zabiegu byłaby bardzo wysoka, ale na pewno niższa niż ta zabawa nożem Megan. Hershel miał wykształcenie. Mówcie sobie co chcecie, ale na dobrą sprawę człowiek to też zwierzę z taką samą anatomią i fizjologią. Żebyśmy się dobrze zrozumieli. Ja tu nie mówię o przeżyciu lub nie, ale o wzroście lub spadku szans na przeżycie. Co do 100% śmiertelności. Z wikipedii "Z przeprowadzonego zabiegu cesarskiego cięcia dnia 22 kwietnia 1622 w Wittenberdze zachował się szczegółowy protokół, z którego wynika, że chirurg Jeremias Trautmann przeprowadził go u Orszuli Opitz. Było to pierwsze cesarskie cięcie, ratujące życie zarówno dziecka jak i matki. W 1794 przeprowadzono pierwszy zabieg w USA, pomimo prymitywnych warunków zakończony sukcesem"
Podane przez Ciebie przypadki są jedynie wybiórczymi, które w przyszłości nigdy się nie powtórzyły. Można je brać jako punkt wyjścia, ale są one raczej bazą dość niepewną. Co do zwiększonych szans to owszem byłoby one większe, ale jedynie nieznacznie. Lecznice więzienne nie posiadają wyspecjalizowanego sprzętu do przeprowadzenia takich zabiegów. Bandaże, igły, nici owszem, ale na pewno nie skalpele, noże chirurgiczne, respiratory czy defibrylatory. Carol czy Hershel zabieg musieli by przeprowadzić tak czy siak nożem. Co do anatomii to niech Cię tak nie poniesie wyobraźnia :D Mamy cechy zbliżone, ale nie podobne. Człowiek jest organizmem o najwyższym stadium uorganizowania. Złożoność ciała jest znacznie wyższa niż pozostałych zwierząt przez co przeprowadzane zabiegi są o wiele trudniejsze i wymagające. To nie jest takie proste jakby się wydawało.
Człowiek jest bardziej złożony i zorganizowany od innych powszechnie występujących w przyrodzie zwierząt jedynie przez bardzo duży mózg. Przecież obrazowo mówiąc w wielu przypadkach jest słabszy, mniej sprytny, zwinny niż polujące zwierzęta. Podane przeze mnie przypadki świadczą jedynie, że śmiertelność z tym wszystkim co mieli też nie musiała by wynosić 100%. Przynajmniej jeśli chodziłoby o moją dziewczynę to ja bym próbował wykorzystać wszystkie możliwości.
Sekund? Kilku??? Chyba minut -_- ;nawet uwględniając że był to tylko słaby noworodek. (no chyba że wzorujesz się na komiksie, to ok) W ekstremalnym przypadku (Shane) była to minuta-połtora.
A ja odnoszę wrażenie że masz braki w wiedzy na temat ciąży i porodu...i proszę Cię, nie odbieraj tego jako atak na Siebie, bo nie mam zamiaru się z nikim kłócić.
Dziecko to nie klocek, którego można przetrzymać i nic się nie stanie. To że Lori zaczęła krwawić było wyraźnym sygnałem, że coś jest nie tak. Dodatkowo była w takim położeniu, że najrozsądniej było zrobić cesarkę niż czekać, co mogło stanowić zagrożenie dla życia dziecka.
A co do długości porodu to jest on różny - u jednych przebiega sprawnie i szybko, a u innych może trwać nawet godzinami, a takie ekstremalne/stresowe sytuacje jak ta przedstawiona w serialu, chyba też mają wpływ na długość porodu.
A co do czasu przemiany w zombie to on jest różny, o czym mówił doktorek z CDC z pierwszego sezonu. Jedni wstają po kilku godzinach, a inni nawet po kliku minutach. Co zresztą ma odzwierciedlenie w serialu - Amy po upływie długie czasu przemieniła się w Walkersa, a Shane zaledwie po kilku/kilkunasu minutach.
Jasne, że mam braki na temat ciąży i porodu. Nigdy nie rodziłem ;) a i z teorii nie czuję się najmocniejszy, ale przynajmniej potrafię to głośno powiedzieć i nie udaje eksperta. Po prostu trochę mnie dziwi jak ludzie mogą przyjmować takie inwazyjne działanie jak domowej roboty harakiri na kobiecie za coś normalnego, jeśli moim zdaniem była szansa tego uniknąć. Ktoś z produkcji się chyba rozpędził w tych wszystkich ofiarach, przymusowych morderstwach i ciągłym braku wyboru... Co do czasu przemiany w zombie to wiem, że jest on różny. Dlatego napisałem, że Lori musiałaby mieć pecha jakby dziecka zmieniło się po kilku minutach. Raczej jest to mało prawdopodobne.
Nie wiem czy jest takie mało prawdopodobne...tak jak pisałam, czas przemiany jest różny. Z resztą tu już nawet nie chodziło o to że dziecko stało by się zombie, tylko o jego życie.
No, ale co mieli robić? Cesarki w takich warunkach inaczej się nie dało wykonać, jak poprzez cięcie na żywca ;] Po prostu dziecko było w drodze w TEJ właśnie chwili. W normalnych warunkach, możliwe że dało by się jakoś ten poród odłożyć w czasie, ale nie w takich "pierwotnych".
A co do całej sytuacji. Carl mógł pobiec po pomoc, tyle że kwestia tego czy w ogóle by trafił (w końcu więzienie było dosyć rozległe, było w nim ciemno a to przecież tylko dzieciak), musiałby sam stawić czoła zombiakom, które krążyły w pobliżu w sporej grupie. Więc za nim Carlowi udało by się wezwać pomoc i za nim Hershel by się tam dokuśtykał, a jeszcze nie wiadomo czy w ogóle byłby w stanie coś zrobić, bo nie zapominajmy o tym że Hershel był weterynarzem, a nie położnikiem. No i kwestia sprzętu - znalezienie takiego też mogło by być sporym problem i zając wiele czasu.
I jeszcze jedno - Lori wiedziała że jej sytuacja jest beznadziejna. Wolała żeby Carl został przy niej żeby mogła chociaż pożegnać się z synem.
Ja tam się ciągle będę czepiał, że mogły po prostu czekać na Hershela. Był weterynarzem, ale na pewno robił takie zabiegi nie raz zwierzętom. Wiem, że warunki były złe, ale jednak na tyle dobre, że Hershel przeżył amputacje nogi. Tzn mieli tam jakąś apteczkę itp Poza tym Hershel i Carol wiedzieli, że trzeba będzie to zrobić, więc byli do pewnego stopnia na to przygotowani. Carol przecież ćwiczyła na zombies. Nie mówię, że wtedy ta cesarka zakończyłaby się pewnym sukcesem, ale moim zdaniem szanse Lori by wtedy wzrosły. Nie chodzi mi o to, że nie mieli ciąć na żywca. Ale o to, żeby Lori to przeżyła, tzn względna sterylność narzędzi, małe cięcie itp
Tyle że Carol nie było i nie wiadomo co z nią. To że ćwiczyła na zombiaku i to że byłaby lepiej przygotowana do tego niż Maggie i tak nie zmienia faktu że w takiej sytuacji w jakiej się znalazły bohaterki i tak by nic nie zdziałała.
No masz...już pisałam wyżej odnośnie Hershela, więc nie będę w sumie się powtarzać, napiszę tylko tyle że porównywanie cesarki do amputacji kończyny, jest jak porównywanie złamanego palca do raka.
Zgadza się, przypadek Lori był dużo trudniejszy, ale moim zdaniem to nie była 100% śmierć matki i dziecka. W każdym bądź razie moim zdaniem bohaterki nie wykorzystały wszystkich możliwości.
Ja tam się cieszę, że nareszcie mogę oglądać serial bez Lori, bo strasznie mnie irytowała, jeszcze Carl i serial będzie się całkiem przyjemnie oglądać. Bez irytujących postaci :)
Ja tam polubiłem Carla w 3 sezonie .Teraz jest przydatny np. zdobył leki dla Hershela .
wyobraź sobie że jesteś na dziedzińcu i nagle zza Twoich pleców ujawnia się gromada zombie która chce Ciebie zjeść, na pewno ogarnia Ciebie strach i olbrzymi stres a teraz wyobraź sobie że jesteś kobietą w zaawansowanej ciąży czy to nie jest powód do rozpoczęcia porodu? jest a tego od tak już nie zatrzymasz, nie mając do tego żadnych leków itd więc musiała rodzić tu i teraz a nie że sobie poczeka z godzinę.
Ty chyba nie do końca zrozumiałeś moją wypowiedź. Nie chodziło o to, że ona miała zatrzymać poród, bo wiadomo, że prawdopodobnie nie da się tego zrobić, ale o to, że ona nie mogła urodzić, bo cytując Megan "nie miała rozwarcia" i rozmawiamy o tym czy trzeba było natychmiastowo robić cesarskie cięcie.
Wiem, że to już stary temat, ale może ktoś jeszcze tutaj zagląda... Lori mogła mieć rozwarcie. Megan powiedziała, że nie jest w stanie tego stwierdzić z powodu krwotoku. No i właśnie - krwotok. Wiecie, że 1/3 Polek, które w ostatnich 20 latach straciły życie przy porodzie, zmarło z powodu krwotoku? To bardzo poważna komplikacja, wymagająca błyskawicznej reakcji - i operacji. W przypadku Lori nie można było zareagować odpowiednio szybko. Gdyby Megan czekała na ojca, Lori prawdopodobnie dostałaby szoku z powodu utraty krwi - i nikogo nie udałoby się uratować, ani jej, ani dziecka.
Lori była, niestety, na przegranej pozycji. Samo cesarskie cięcie nie uratowałoby jej życia. Krwotoki okołoporodowe wymagają bardzo złożonych interwencji chirurgicznych (niekiedy trzeba nawet wyciąć macicę) i farmakologicznych. Skoro już doszło do krwawienia, musiały wystąpić uszkodzenia. Podsumowując: w podobnych sytuacjach trzeba reagować natychmiast, szczególnie kiedy krwotok jest intensywny. Jeśli krwotok doprowadzi do zatrzymania akcji serca, szanse przeżycia płodu, zwłaszcza w tak prymitywnych warunkach, są minimalne.
Mam nadzieję, że rozwiałem wątpliwości.