Carl - wg większości fanów TWD najbardziej wkurzająca postać w serialu. Nie dość że słabo gra
(to jeszcze można zrozumieć, jest młody i bez szkoły) ale jego kreacja w tym serialu to totalna
porażka. Scenarzyści widocznie starają się nastawić jak najbardziej fanów przeciwko niemu ale w
serialu jest nadal nietykalny. Po tym jak zabił tego dzieciaka powinien dostać od Ricka takie lanie
kablem żeby miesiąc na d*pie nie usiadł. Nie rozumiem jak można tak prowadzić tę postać.
Dlatego jestem za tym aby to była następna osoba do odstrzału, serial tylko na tym zyska i
skończą się przy okazji nudne wątki rodzinne.
moim zdaniem Rick hoduje sobie Gubernatora wersję mini:) też jestem za uśmierceniem. Na pewno coś jeszcze wykombinuje.
A ja jestem odwrotnego zdania. Carl w tym odcinku sprowadził własnego ojca do parteru. Chcę go zdecydowanie więcej w 4 sezonie.
Pomyślcie, jakich badassów będziemy mieli w przyszłości. Carl, a potem córeczka Szejnasa (prawdopodobnie) - Judith.
Zgadzam się. Zachowanie Carla było logiczne, jeśli patrzeć na realia, jakie przedstawia serial. W 2 i 3 sezonie przeszedł tak wiele, że owa scena, w której zastrzelił tamtego chłopaka niczym mnie nie zdziwiła. Miał sekundy na podjęcie decyzji, nie mógł tego przemyśleć. Fajnie, że wspomniał zombiaka, który zabił Dale'a - wskazał tym na nieszczęśliwy bieg wypadków, do którego tym razem nie mógł dopuścić.
Z prawnego punktu widzenia uważam, że zachował się strasznie, bo ten chłopak mógł wcale nie mieć złych zamiarów (choć za długo się wahał). Ale naprawdę dziwicie się temu, jak postąpił Carl, kiedy parę odcinków wcześniej chłopiec WIDZIAŁ, jak jego ojciec zostawia innego młodego chłopaka na pastwę losu? Po czym zabiera mu plecak, jakby to było całkiem normalne.
Nigdy nie myślałam, że to powiem, ale postać Carla w końcu mnie nie nudzi. Musiało minąć 2,5 sezonu abym to stwierdziła:P
Niby składał tę broń, ale jakoś podejrzanie wolno i jednocześnie coraz bardziej przybliżał się do Carla. Na moje wyglądało to tak, jakby miał zamiar jednak strzelić albo Carla tą bronią uderzyć, albo wyrwać mu jego własną i przystawić mu gnata do głowy. Może nie tylko Carl to mały twardziel, tamten też spędził przecież trochę czasu w zombielandzie i obaj postrzegali siebie nie jak dzieciak dzieciaka, ale jak żołnierz żołnierza czasów apokalipsy, dzięki czemu mieliśmy okazję obserwować fantastyczną akcję rodem z "Władcy much". Zresztą, może się mylę, może tamten był tylko zwykłym, wystraszonym dzieciakiem... a może nie. Tego już się nie dowiemy, możemy tylko gdybać, i to jest fajne. Carl wyrasta na najciekawszą postać, piękne było, jak stary chciał mu palnąć pogadankę o rozróżnianiu dobra od zła, a młody go pozamiatał dwoma zdaniami.
Bo generalnie każe się drugiej osobie wyrzucić broń na ziemię, ew. kopnąć ją w naszym kierunku, nie oddać nam do ręki. Tatuś policjant, szkoląc synka w tak wielu rzeczach, mógł mu jeszcze to wyjaśnić. :) Też przez moment miałem takie odczucie, jakby chłopak chciał jednak zaatakować ich. Suma sumarum wydaje mi się jednak, że chciał się poddać.
Hershel kazał mu waśnie rzucić broń, to on powiedział, żeby ją od niego wzięli. Tak niby podawał-nie podawał, rzucał-nie rzucał. Ciut za długo to trwało i Carl w końcu zdecydował, że nie może ryzykować. Po części była to obliczona decyzja, po części heat at the moment. Najważniejsze, że nie miał potem wyrzutów sumienia ani nudnych rozterek egzystencjalnych. Młody robi się niebezpieczny.
Ja również miałam wrażenie, że młody coś knuje, nawet jeżeli jego intencją było oddanie broni, on tej intencji jasno nie pokazał. Nie dziwi mnie reakcja Carla.
Mnie nie dziwi, tym bardziej że nie był sam - był z nim Hershel, Beth i jego siostra. Nie mógł ryzykować ich życia.
A mi się wydaje że tak jak piszecie - albo chciał ich zaatakować, albo podejść do Carla, rzucić mu broń do ręki i uciec.
Jak to taki "przerażony dzieciak" tym bardziej powinien odłożyć broń na ziemię, a nie kombinować z oddawaniem.
Carl podjął dobrą decyzję.
Lubie Carla, dobrze że będzie w 4 sezonie :)
Carl właśnie dlatego strzelił. Tu się każdy zastanawia "chciał/nie chciał". A chłopak stwierdził, że nie będzie ryzykował. Skoro nie ma 100% pewności, to ją sam stworzy ;)
Ucieknięty murzynek też miał nie stanowić zagrożenia...
Ja lubię Carla i uważam Go za fajną postać, tylko niech się wezmą za Niego w następnym sezonie.
Nie jestem za odstrzeleniem dzieciaka. Ale mógłby zainwestować w jakiś podstawowy zestaw min za 12 dolców na Broadwayu, bo ciągle jedzie na jednym spojrzeniu "badassa" spode łba, które strasznie irytuje. No może ma jeszcze drugą minę mówiącą "patrzcie jaki ze mnie kozak" aka "Traktujcie mnie jak dorosłego, psia kość!".
Chłopak wpasował się w świat jaki go otacza. Czy cukierkowy dzieciak byłby bardziej wiarygodny?...
Nietykalny? Obawiam się, że po śmierci Andrei nikt nie jest nietykalny. Nawet Daryl (choć tego by raczej nie zrobili, bo za dużo osób go lubi).
Carl mi nie przeszkadza, w tym odcinku faktycznie dobrze powiedział ojcu, zwłaszcza na temat popijawy z gubciem, ale błagam, niech przestanie nosić ten kowbojski kapelusz :P
odnośnie Daryla? jeśli go zabiją wcześniej niż w ostatnim sezonie (którykolwiek to nie będzie) to przestaję oglądać TWD, a patrząc po komentarzach na ich profilu na facebooku więcej jest takich osób :P ekipa zdaje sobie sprawę jaką sympatią widzów cieszy się Daryl, nie ośmielą się :P MAM NADZIEJĘ...
Ja bym powiedziała: nawet Rick :) Choć z drugiej strony główny sabotażysta wyleciał z ekipy...
Carl jest w porządku - podoba mi się taki, jakim jest teraz, nawet w tym kapeluszu. Że wiecznie w...kurzony, że stara zachowywać się "na wyrost", że skrzywiony emocjonalnie...naprawdę się dziwicie?
Hmm...co do Ricka w zasadzie jestem pewna, że jest bezpieczny. Jakby nie było to główna postać :P
Daryla wszyscy kochają, więc póki co jestem wyluzowana, choć malutka żaróweczka zapaliła się po wczorajszej śmierci Andrei.
Co do Carla się zgadzam (prócz kapelusza :P) Mam tylko nadzieję, że w 4 sezonie ojciec go trochę utemperuje i nie zrobią z niego mini-gubcia.
Nie sądzę, żeby tak było. Przyczyny, dla których mały zabił chłopaka i dla których Gubernator odstrzelił połowę miasteczka są diametralnie różne. Ale fakt - przydałoby się dzieciaka przełożyć przez kolano. Ojca zreszta też, bo póki co autorytet z niego żaden.
Może Gubernator porwie Carla i zwieją w PiSdu i w którymś tam sezonie będzie wrogiem Ricka? Gubcio lubi zadawać ludziom cierpienie, a cóż mogłoby być gorszą karą dla Ricka jak nie obrócenie przeciwko niemu własnego syna?
Prędzej Carl utemperuje Ricka ;)
Carl jest teraz silny i zdeterminowany. Rick to wciąż hormonalna i rozemocjonowana nastolatka. Widząc ich rozmowę w ostatnim odcinku siłę widziałam w synu, nie w ojcu :) Poza tym Carl nie szanuje ojca, widać to było bardzo wyraźnie na koniec sezonu. No i wielce wymowna była scena porzucenia gwiazdy szeryfa.
On teraz wchodzi w wiek przewartościowywania autorytetów, kiedy człowiek zaczyna patrzeć na swoich rodziców oczami sędziego i krytyka. Jeśli jeszcze nie stracił do ojca szacunku, to jest na prostej drodze do tego - tym samym mamy potencjał na najciekawszą postać serialu (już właściwie nią jest, bo reszta jest totalnie bezbarwna). Oby scenarzyści tego nie spieprzyli.
BTW interesująco wygląda też analogia Carl-Gubernator. W pierwszej scenie Gov mówi do Miltona, że gdyby od początku był taki jak teraz, jego córka by się go bała, ale za to wciąż by żyła (chyba najlepszy tekst filipowy), a potem Carl mówi Rickowi właściwie to samo: gdybyś zabił tego i tego, ten i ten z naszych by wciąż żył. Ale by było, gdyby Carlowi znudziło się prowadzenie domu starców i przyłączył się do gova ;)
Również zwróciłam uwagę na tekst Filipa, wyobraziłam sobie sytuację w jakiej mogło dojść do ugryzienia, czyli coś w stylu Lori i Carla z 2 sezonu, kiedy rodzice pozwalają dziecku na wiele w czasach apokalipsy, zamiast przejechać paskiem po rzyci za samowolkę.
Od razu nasunęło mi się również skojarzenie z... Morganem. Obaj zwariowali po śmierci swoich dzieci, przy czym wyrzuty sumienia za swoją słabość doprowadziły Morgana do szaleństwa i nienawiści samego siebie. Natomiast Filip skierował te uczucia na innych. Myślę, że on do końca nie zaakceptował śmierci córki i dlatego zachowywał się normalnie dopóki chodziło jej truchło. Dopiero po jej "śmierci" z ręki Mich, jego szaleństwo i nienawiść wreszcie znalazły ujście.
Carl jest teraz faktycznie w "tym wieku". Problem jest tylko taki, że Rick mu nie pomaga tego przejść, a wręcz daje powody do pogardy.
Dla mnie to akurat nie problem :). Uwielbiam wszelkie przemiany związane z przechodzeniem na "ciemną stronę", więc Carl w wersji breaking bad to jest to, co chcę oglądać. Go Carl, and don't you ever be sorry.
Ehehe, no DLA MNIE to też nie jest problem, jako widza :)
Carl w swoim breaking bad jest do bólu autentyczny, czego nie można powiedzieć o wielu innych bohaterach.
W Carlu (i Mich) cala moja nadzieja na nowy sezon. Nie wybaczę im, jeżeli zmaszczą tą postać i np. dadzą rozterki, przeżywania i uchowaj Odynie - nawrócenie na "dobrego obywatela" zakończone halmarkowym wpadnięciem sobie w ramiona Ojca i Syna.
"Go Carl, and don't you ever be sorry" 10/10
Co ja powiem to http://media.tumblr.com/a56ab0604b46549bb270e04d822f4cbc/tumblr_inline_mi3pr9QoZ 11qz4rgp.gif
w pierwszym sezonie Rick walczy z zombiakami, w drugim z Shanem, w trzecim z Gubernatorem, a w czwartym będzie użerał się z własnym synem.
Za miękki jest. Powinien ustawić chłopaczka do pionu, zabrać spluwę, kapelusz szeryfa. Teraz mieszkają w więzieniu, miejscu stosunkowo bezpiecznym, to po co gnojkowi spluwa. Do pluszaków czy Transformersów to już raczej nie wróci, ale jakiegoś praktycznego fachu to mógłby się dzieciak wyuczyć - stolarz, hydraulik, elektryk, itp.
Zgodze sie. Carl chce byc dorosly (czemu, to sprawa oczywista), ale dawno juz powinni go byli uspokoic.
Owszem, duzo chlopak przeszedl, ale nie moge sie doczekac, az go zezra.
W ogole uwazam, ze dzieci w tego rodzaju filmach czy serialach sa utrapieniem. Oceniami ich jak doroslych, ze wzgledu na sytuacje, ale oni sa mimo wszystko ciagle przyglupimi dziecmi. Strata scenariusza.
Jedyne dziecko jakie mnie nie denerwowalo, bylo w Zdarzeniu. Chlopak faktycznie zachowywal sie jak dziecko, nie probowal na sile byc doroslym, ani sie nie wymadrzal.
Problem w tym, że Carl już jak dziecko zachowywał się nie będzie. Wokól siebie ma niemal samych dorosłych - to po pierwsze. Drugie, to sytuacja w jakiej się znaleźli, wieczne zagrożenie. Zombie platające się za ofrodzeniem tez raczej do zabawy nie nastrajają :) Po trzecie - wszechobecna śmierć. Dale'a (do której zresztą sie przyczynił), matki, całej reszty, z którą był związany mniej lub bardziej, a przede wszystkim, czyli właściwie po czwarte - relacje z ojcem, a właściwie ich brak. W dodatku inni nie traktuja go jak dziecko, to jak on sam ma siebie traktować?
Nie wiem czy czytałeś komiks ale tam były takie wymowne sceny że byli w takim innym miejscu i dzieciaki grały w piłkę a Carl nie chciał.Carl normalny nie jest. Rick świruje, ale ma jeszcze sporo człowieczeństwa i determinacji. Myślę że go jeszcze ustawi do pionu.
Carl nie chciał grać w piłkę, bo dla niego to było sztuczne i zakłamane żeby po wszystkim co ich spotkało, żeby w Świecie gdzie łażą zombiaki, móc sobie tak normalnie żyć. Taką samą postawą wykazała się wtedy Michonne. Carl też ma w sobie człowieczeństwo - choćby zabranie fotografii matki kiedy byli w Cynthianie. To że chłopak jest twardy, to nie znaczy że jest psycholem. Przynajmniej jest bardziej zdecydowany niż jego ojciec.
poza tym dorosłe postacie weszły w ten świat już ukształtowane. Ale np Marle - nie było zombiaków a jak go kochająca rodzinka ukształtowała? a przecież ile Carl przeżył + był z tym wszystkim sam. Jeszcze póki Lori była to jeszcze jakoś się sprzeciwiała robieniu z niego komandosa, chociaż i tak później odpuściła. Dzieciak własną matkę musiał zabić i nie miał ojca żeby dać mu wsparcie. Jedynie coś tam Daryl z nim pogadał jak tatuś zajmował się własnymi sprawami, zamiast 2dzieciaków. Poza tym co mu tatuś pokazywał? żeby olewać innych, zostawiając ich na drodze na pastwę zombiaków.
Więc jaki ma być?
Beth ma ojca, który ją chroni i pokazuje człowieczeństwo. Ciężko stwierdzić kto na tym lepiej wychodzi. Chyba jednak ona, chociaż sama by zginęła.
No nie wiem czy Beth na tym dobrze wychodzi. Pismem Świętym zombiaka nie zastrzeli.
póki co, ma ludzi od tego :P
tzn praktycznie faktycznie niezbyt, z drugiej strony ma jakąś namiastkę dzieciństwa i nie rośnie na młodego psychopatę. Jak będzie starsza, to razem z siostrzyczką będzie biegać z karabinem po lesie. o ile dożyje :)
żeby nie było - mi się postać Carla bardzo podoba i jest fajne, realistycznie przedstawiona.
Zawsze może zacząć nim rzucać :) Beth, póki co, jest normalna, ale myślę, że jakby co, to potrafiłaby sie obronić - przynajmniej przed zombie. Tylko, że ona ma nie tylko ojca - ma też siostrę, faceta siostry i Carol, dorosłą kobietę, z którą może pogadać. Carl ma...Pomińmy to milczeniem :)
Czarny Piotrusiu - komiks czytałam, więc wiem o czym mówisz. Mały normalny nie jest, ale jak pisała Tortuga - psycholem też nie jest. On ma po prostu...trudne dzieciństwo, przy którym Daryl może sie schować :) Zresztą, e-kelnerka poniżej napisała to, co ja bym mogła, więc "podczepiam się" pod nią.
I ma jasno określone zasady i priorytety, których się TRZYMA, a nie zmienia jak wiatr zawieje.
Jak sobie postanowił, że nie przygarniamy obcych - to się tego trzymał. Był przeciwny Mich i tylko dzięki wspólnej wyprawie i naciskowi Mich ją zaakceptował. A kiedy ją zaakceptował - to na całego. W tym samym odcinku Rick stosuje podwójne standardy: odrzuca Hitchhikera, ale chce zabrać świra, który go zaatakował nożem. Do tego kolejny podwójny standard - kiedy Mich została zaakceptowana przez syna, on ignoruje jego opinię i rozważa oddanie jej Filipowi jak niepotrzebny przedmiot.
Ja się wcale nie dziwię, że Carl gardzi ojcem. Facet jest niekonsekwentny, zmienny, zachowuje się jak człowiek bez honoru i zasad. Podejmuje decyzje kierując się emocjami i humorem w danym momencie.
Również uważam, że Carl jest już prawie zimnym madafaką, ale NIE JEST świrem, o czym świadczy choćby i ta scena zabrania fotografii. Poza tym pokazał żelazną konsekwencję i logikę w traktowaniu Tyreesa oraz Michonne (odrzucił ją, jako obcą, ale kiedy POKAZAŁA swoją wartość - bez gadania pierdupierdu - to ją przyjął do swojej rodziny).
Uważaj, bo zaraz zaczną Ci co poniektórzy udowadniać że Carl to pełnokrwisty psychopata jak Merle, który jest również alkoholikiem (żeby człowiek się musiał dowiadywać takich rzeczy od innych..).
No właśnie nie do końca. Bo raz jest normalny, widać po nim słabości bach odcinek dwa dalej już znowu rasowy madafacka że bez arsenału nie podchodź. Dla mnie ten serial już dużo stracił. Likwidacja dwóch ważnych i dobrych postaci - Andrei i Merlea, zostawienie Gubernatora na 4 sezon - nie wiem po co, i wzięcie tych staruszków i dzieci którzy i tak posłużą jako mięso armatnie. Dużo jest postaci które miały duży potencjał choćby Axel. I go nie wykorzystano. Naprawdę nie wiem co oni pokażą w 4 sezonie.
Tu się zgodzę. Carl był olewany przez cały sezon, Andrea - zmarnowany potencjał, Merle tak samo, a akcja z Gubernatorem który sobie gdzieś pojechał z swoimi fagasami, to już w ogóle szkoda gadać. Teraz ja tam nie widzę nikogo ciekawego. Z Ricka i Daryla robią się dupy wołowe, jedynie tylko Carl ewentualnie Michonne jakoś "błyszczą".
Po prostu Rick od jakiegoś czasu przestaje go traktować jako syna, a tu tworzy się pewna patologia. To nie było mało widać przy tym chłopaku, ale przy mieszkańcach, którzy przybyli do więzienia i jego oburzenie z kamienną twarzą. Albo Rick pogada ze swoim synem, albo skończy się to dla kogoś bardzo źle.
Rozumiem postępowanie Carla. Chce chronić bliskich, boi się popełniać błędów. Rick nie może mu wytykać tego co zrobił, bo ile razy on popełnił błąd przez który ginęli ludzie?