Nie wiem, być może powstał już taki temat, być także może, że było to poruszane w innych wątkach.
Zastanawiałem się nad tym czas jakiś, rozkładając wszystko na czynnki pierwsze. Chodzi mi o same zombie i to jak długo potrwać może ta cała apokalipsa, zanim ludzie ponownie obejmą władzę nad światem? Bo według mnie około 5 lat, choć pewnie mniej. Czemu tylko tyle? Ano dlatego, że ludzie szybko zajarzyli, że każdy zmarły zmienia się w sztywniaka, więc po pocżątkowym szoku, panice, zagubieniu i zdziesiątkowaniu w całej tej szalonej i niewątpliwie przerażającej sytuacji, profilaktycznie będą swoim zmarłym strzelać w głowę, ewentualnie ładować im w czerep coś równie sympatycznego, jakiś szpikulec do lodów, tasak, ewentualnie siekierę. Więc na dobrą sprawę przestaną się pojawiać nowi sztywni. No chyba, że jacyś wędrujący samotni pechowcy, zginą w nieszczęśliwym wypadku i jeśli nie padną łupem zombie.
A co z tymi co już są? Głupie, powolne, pełzające cosie, których jedynym atutem jest bezwzględne dążenie do celu i poruszanie się stadami. Minusy? Są martwe jak cholera. Więc jeśli mimo wszystkich przesłanek w postaci poruszania się, warczenia i stękania, oraz wielkiego apetytu, działają na nich prawa natury, to zombiaki szlag trafi prędzej niż później. W końcu martwe ciało się rozkłada, gnije, odpada i zombiaki powinny się rozłożyć do czystego szklieletu w ciągu kilku najbliższych lat. Ba, w ciągu tygodni czy miesięcy, nie powinny módz się poruszać (ale zakładamy, że mogą). Ciało ludzkie wystawione na działanie pogody (pomijam zwierzaki, bo te pewnie zeżre taki sztywniak), potrafi rozłożyć się nawet w ciągu roku, dwóch. Zombiaki raczej nie są tak bystre by się chować przed deszczem, wiatrem czy zimnem. Nie chowają się też przed trąbami powietrznymi, gradobiciem czy burzami. Na dobrą sprawę, wystarczyłoby się w miarę możliwości odgrodzić od nich i poczekać, a za kilka lat zamieść resztki.
Jakby się z resztą przyczepić to te zombiaki cholernie mocno naciągane są. Ruszają się, żrą i co dalej? Zjedzone mięso dostarcza składników odżywczych martwemu ciału? Jak, skoro ustało krążenie, oddychanie, a tlen i składniki odżywcze niezbędne są do poruszania. Skoro żrą, to pewnie powinny trawić, bo jakoś nie widziałem zombiaków z monstrualnie rozepchanymi brzuchami. Już pomijam fakt, że część zombiaków wcale wnętrzności nie posiada. Skoro trawią, to wydalają. Stada zafajdanych, obsikanych zombie! xP Wyobrażam sobie ten fetor. Gnijące mięso, gazy gnilne, wymieszane z zapachem moczu i kału. O_O Przecież w tym momencie, to zombiaki nawet polować nie muszą, bo sam odór powali zwierzę wielkości krowy, o człowieku nie wspominając w promieniu kilkunastu(dziesieciu) metrów :P Wystarczy podejść i zjeść. Zanim by się je zobaczyło, wiadomo by było, że są w pobliżu. I szlag trafia element zaskoczenia xP
No chyba, że zombiaki poddają się prawom natury w jeszcze mniejszym stopniu niż takie wampiry, zjedzone mięsko magicznie zmienia się w czystą energię i tak "ożywia" im ciało i umysł (Redbull dodaje skrzydeł xP), a co za tym idzie, jeśli się ich nie wybije do nogi, to same z siebie się nie zdeaktywują i w kompost nie zamienią.
Jeszcze taka mała ciekawostka. Czy ktoś zauważył, że w TWD brak owadów? Ani muchy, ani tym bardziej komary, nie nękają naszych dzielnych bohaterów. Chyba nigdy nie widziałem roju much bzykających radośnie nad trupami. Komary i fakt, że żywią się krwią, mogłyby być ciekawym dodatkiem, na zasadzie, czy żywią się posoką pełzających truposzków i czy gdyby tak potem popiły człowieka, to mogłyby mu zaserwować coś ciekawego. No i te muchy. Przecież, zombiaki powinny mieć larwy much, które by je radośnie konsumowały. Brak też innych robaczków ścierwojadów, które takiego zombiaka by do kości w kilka dni obrały. Czyżby specjalny zamysł twórców zombie? Brak deszczu też chyba jest jakimś spiskiem. Jak brak deszczu, to brak stojących bajorek i brak komarów :P
"Chodzi mi o same zombie i to jak długo potrwać może ta cała apokalipsa, zanim ludzie ponownie obejmą władzę nad światem?" Władza nad światem to ciekawe stwierdzenie, a jako że to apokalipsa to najprawdopodobniej nigdy, nawet jeśli to przetrwają nieliczni. Do odbudowania cywilizacji z garstki ocalałych potrzebaby setek lat. Poza tym, jak napisałeś, wszyscy martwi się zmieniają, a w 5 lat nikt nie odtworzy cywilizacji i nie wykombinuje leku na tę "zarazę". Nie ma leku, nie ma końca koszmaru.
"Ano dlatego, że ludzie szybko zajarzyli, że każdy zmarły zmienia się w sztywniaka" Rick doświadczył tego na własne oczy dopiero pod koniec drugiego sezonu. W czasach, gdzie większość ludzi nie umiera z przyczyn naturalnych nie wiem jak większość miałaby o tym wiedzieć, szczególnie, że w tym okresie niemal cała populacja przestała istnieć, więc to nie jest szybko.
"Zjedzone mięso dostarcza składników odżywczych martwemu ciału?" 6 odcinek, 1 seria, naukowiec mowi o tym, że żyje tylko pień mózgu, zatem nie trawią i nie wydalają, nie potrzebują składników odżywczych. Pień mózgu odpowiada za podstawowe, instynktowne potrzeby, więc niekończący się głód jest najpewniej tego przyczyną.
Kocham takie czytanie :P Ja nie twierdzę i nigdzie nie napisałem, że w 5 lat zostanie odtworzona cywilizacja, bo doskonale wiadomo, że jest to niemożliwe. Chodzi mi o wykończenie się zombie jako takich i moment w którym przestaną być zagrożeniem dla ludzkości, a nie o całkowitą odbudowę świata jaki znamy. Nie mówię też o wymyśleniu lekarstwa na zarazę. Mówię o tym ile czasu moim zdaniem zajmie zanim zombie trafi szlag. Bo może nie być leku, ale jeśli ludzie zorientują się (a uczynią to prędzej niż później), że zmarli nawet z przyczyn naturalnych powstają i atakują, to zaczną swoim zmarłym pakować kulkę czy inny przedmiot w głowę - przypominam sytuacje gdy ludzie podejrzewani o wampiryzm po śmierci byli dekapitowani i dla pewności wbijano im osikowy kołek w serce, a główkę kładziono w nogach, by sobie nocami na spacery nie łazili i ludzi nie wysysali - tu można zastosować podobną metodę. Tym samym nie będą powstawać nowe zombie. Logiczne, czyż nie? A ludzie nie są takimi debilami, by w końcu się nie zorientować, zwłaszcza, że leków jak na lekarstwo, więc chorzy będą umierać nie koniecznie zjedzeni przez sztywnych.
To, że Rick to zobaczył dopiero w drugim sezonie, wcale nie oznacza, że inni ludzie, nie dowiedzieli się o tym wcześniej. Weź pod uwagę fakt, że oglądamy serial z perspektywy wędrującej grupki ludzi, którzy nie mają żadnych informacji i żadnego kontaktu z innymi ludźmi. Nigdzie nie jest powiedziane, że takich grup nie ma więcej, ani, że zarówno w samych stanach jak i na całym świecie nie istnieją miasteczka podobne do Woodbury. Nie wiemy tego. Niczego nie wiemy, poza tym co serwują nam twórcy. Można się tylko domyślać i patrzeć na serial nie tylko przez pryzmat Hollywoodzkich apokaliptycznych realiów, gdzie garstka kolesi na motorach jest w stanie sterroryzować całe przeważające liczebnie, zdesperowane miasteczko, uzbrojone w broń palną, wszelkiej maści noże, tasaki, łomy, kończąc na udrażniaczu do rur. Może Rick i spółka nie mieli okazji zobaczyć zmarłego powstającego, nie oznacza, że nikt inny nie miał okazji tego zobaczyć. No chyba, że zakładamy, że na świecie pozostała tylko nasza grupka, jedno miasteczko i garstka niedobitków, szwędająca się samotnie i bez broni po autostradach.
Zombie nie trawią i nie wydalają. Okej, w takim razie co się dzieje z mięsem, które zjedzą? Magicznie znika? Jakoś nie widziałem żadnego zombie z monstrualnie rozepchanym brzuchem, którymu łatwiej by się było toczyć niż chodzić. To mięcho w bebechach też by gniło, gazy by poszły wszelkimi możliwymi otworami, a że wszystko przegniłe, to zabrałyby przy okazji część wnętrzności. Na dobrą sprawę przy pogodzie jaka jest w serialu serwowana, powinniśmy mieć ciekawe zjawisko w postaci "wybuchających" co jakiś czas sztywnych. To raz.
Dwa. Martwe ciało to martwe ciało. Jak je podłączysz do prądu, to będzie nieskoordynowanie podrygiwać, a nie chodzić, jęczeć i pożerać wszystko na swojej drodze. Impulsy z pnia mózgu tak naprawdę G mogą, jak ciało nie działa tak jak powinno. Rozkładające się mięśnie i ścięgna mają marne szanse na to by utrzymać ciało w pionie, a co dopiero się poruszać. Ot takie ciekawostki z anatomii.
Ja świetnie rozumiem, że to fikcja literacko-filmowa, wiem, że zombie mocno wyewoluowały od pierwowzorów ze świata Voodoo, ale jakieś pozory realizmu powinny mimo wszystko być zachowane.
I powtórzę to jeszcze raz, bo najwyraźniej umknęło Ci w czasie czytania mojej wypowiedzi. Jeśli nie mamy do czynienia z tworem maksymalnie nadprzyrodzonym, który nie poddaje się absolutnie żadnym procesom naturalnym, to według mnie zombie mogą zniknąć z powierzchni ziemi w ciągu kilku lat, bo skoro jak mówisz, działa im wyłącznie pień mózgu, wysyłający jakieś prymitywne impulsy do kompletnie martwego ciała, to, to kompletnie martwe ciało zmieni się w kupę kości najdalej za 5 lat. Przy sprzyjających warunkach następuje to nawet w dwa lata lub krócej (sic!). Jeśli zabraknie nowych zombiaków, to jak chcesz sprawić by ten koszmar jak mówisz trwał dalej? Skoro koszmar sam się unicestwi prędzej czy później, to jak apokalipsa ma trwać? Czy teraz udało mi się wyjaśnić dokładniej o co mi chodziło?
Rozumiem, że oglądałeś wszystkie odcinki, bo nie chciałbym wszędzie pisać spoiler i równocześnie zdradzać niechcianą fabułę.
"Kocham takie czytanie :P Ja nie twierdzę i nigdzie nie napisałem, że w 5 lat zostanie odtworzona cywilizacja" Władzę nad światem można rozumieć na różne sposoby. Dla ciebie to uwolnienie się od zombie, dla mnie dojście do jakiegoś stanu, gdzie człowiekowi (jako gatunkowi) faktycznie nic nie zagraża patrząc na jego liczebność.
"Chodzi mi o wykończenie się zombie jako takich i moment w którym przestaną być zagrożeniem dla ludzkości" Ale 5 lat to strasznie mało czasu na coś takiego. Zombie pierwotne może i zgniją do tego czasu, choć wydaję mi się, że to i tak mało (część zombie wyglądała prawie jak same kości, i tak się ruszała), ale będą powstawać nowe tak długo jak wystarczy im ludzi. Z czasem zostaną sami survivalowcy, ale i oni padają ofiarą i tak w kółko.
"To, że Rick to zobaczył dopiero w drugim sezonie, wcale nie oznacza, że inni ludzie, nie dowiedzieli się o tym wcześniej." Nie oznacza też, że większość jak to napisałeś, to zauważyła.. Rick, jako wyjątek, wiedział od naukowca, że wirus ma w krwiobiegu każdy, mina po reanimacji Shane' a była dość jednoznaczna. Ten obyty z bronią i w zabijaniu zombie człowiek jak i jego grupa nie miała pojęcia o tak istotnym fakcie. Możemy uznać to za regułę albo za wyjątek, jedno jest pewne, że zanim ta wiedza się komuś przydała, ludzkość w liczebności została już strasznie przerzedzona.
"No chyba, że zakładamy, że na świecie pozostała tylko nasza grupka, jedno miasteczko i garstka niedobitków, szwędająca się samotnie i bez broni po autostradach. " Nie zakładamy.
"więc chorzy będą umierać nie koniecznie zjedzeni przez sztywnych." Będą, ale mniejszość.
"Okej, w takim razie co się dzieje z mięsem, które zjedzą? Magicznie znika?" Sezon drugi, poszukiwania Sofii, czy jak jej tam, deryl czy ktoś rozcina martwy żołądek szwendacza, w którym niestrawione jej resztki mogły pozostać, niestrawione, czyli można założyć, że z czasem im żołądek pęknie i się wysypią.
"Jakoś nie widziałem żadnego zombie z monstrualnie rozepchanym brzuchem," Sezon trzeci, więzienie, rick szukający ciała Lori, chyba ją zeżarł (przegiął).
"Impulsy z pnia mózgu tak naprawdę G mogą, jak ciało nie działa tak jak powinno. Rozkładające się mięśnie i ścięgna mają marne szanse na to by utrzymać ciało w pionie, a co dopiero się poruszać. Ot takie ciekawostki z anatomii." No ,ale zombie to zombie. Jakby zrobili wiarygodne ciała z żyjącym układem nerwowym i mięśniami, to by nie były umarlaki. Przynajmniej część próbują wyjaśnić, to już coś. Niekończąca się energia jest ciekawszym zarzutem, one po prostu łamią prawa fizyki.
"Skoro koszmar sam się unicestwi prędzej czy później, to jak apokalipsa ma trwać? Czy teraz udało mi się wyjaśnić dokładniej o co mi chodziło?" Ale jak ma sam się niby unicestwić? Tak długo jak będą istnieć ludzie, tak długo koszmar się nie skończy, jeśli nie będzie antidotum na efekty naturalnej śmierci. Napisałeś, że ludzie mogą się nauczyć radzić ze zmarłymi, prosty przykład, że nie:
Śpisz w domu szczęśliwy po apokalipsie zombie, twoja babcia, wujek zasypia "nieoczekiwaną śmiercią naturalną, może wylew, może coś, nie słyszysz śmierci, nie wiesz o niej, gdy rano się budzisz twoja babcia żuje twoją siostrę z apetytem, a po chwili rzuca się na ciebie. Epidemia zaczyna się na nowo. Jest to wyjątek, ale bez problemu doprowadzi do kłopotów i bardzo możliwe, że do ponownej pandemii. To, że inne zombie zgniły to tylko jej przygaszenie. Nie, ludzie nie będą bezpieczni dopóki nie rozwiążą tego problemu, nie rozwiążą problemu dopóki nie będzie naukowców, nie będzie naukowców dopóki nie zapewni się im odpowiednich warunków. Ile to może trwać lat? a jeśli na to nie ma lekarstwa?
Czyli jest tak, że zombiaki wykończyć może li i jedynie strzał w głowę, ewentualnie inne rozwalenie mózgu i już, skoro nie działają na niego prawa natury, a cholera powinny mimo wszystko. Już sam fakt, że łażą i żrą jest łamaniem praw ludzkich i boskich. Prócz rozwalenia głowy zrobiono zombiaki na niezniszczalne na dobrą sprawę, bo jak mózgu nie zniszczysz, to możesz spalić, rozjechać, rozerwać końmi, a i tak jak mózg przetrwa to część ciała przytwierdzona do głowy będzie cię gonić - vide sztywni podpaleni w dole, nadal się ruszali i nadal gotowi byli atakować. Ba nawet sama głowa może być niebezpieczna jak się znajdziesz w zasięgu gryza, najlepszy przykład czerepków zanurzanych w alkoholu(?) mrugających paciorkami i kłapiących paszczami. Tak jakby ludzie za mało kłopotów mieli. Już wystarczy, że tak jak wspominasz będą się zmagać w przyszłości, albo już się zmagają ze znalezieniem leku. Całkowite łamanie praw fizyki jest moim zdaniem kompletnym przegięciem. To nie maszyny rodem z Matrixa czy Terminatora, by sobie popierniczały wiecznie napędzane jakimś niewyczerpalnym źródłem energii, tylko zwyczajne ludzkie zwłoki wprawione w ruch. Już i tak trudniej się ich pozbyć, bo na dobrą sprawę każdy szanujący się zombie po zjedzeniu czegoś słonego wracał do grobu. Tu zaserwowanie słonej ludziny odpada, bo niczym nie zaskutkuje (pomijam, że choćby w ludzkim pocie jest sól, bo to szczegół). Nie dość, że wirusa/bakterię/to coś każdy nosi w sobie, to jeszcze zombiaka trzeba koniecznie własnołapnie wykończyć. Jest w tym dla mnie pewien brak logiki i tak jak wspominałem całkowite łamanie praw, którymi mimo wszystko taka historia powinna się kierować. W końcu to apokaliptyczny horror osadzony w realnym świecie, a nie kompletne fantasy. Za trochę nie zdziwią mnie smoki polatujące sobie nad więzieniem, albo to, że Carol ni z tego ni z owego zacznie ziać ogniem zadnią częścią, czy to, że zombie zaczną się rozmnażać drogą płciową. To by dopiero była jazda. Jak łamiemy prawa to łamiemy, jak wiadomo najbardziej prymitywnymi odruchami jest jedzenie i kopulowanie, człowiek może mieć inteligencję kamienia, a bzykać będzie ile wlezie jak tylko będzie mieć szanse. Skoro z żarciem nie ma większych problemów, to przejdźmy do punktu drugiego. Jak zachowujemy pozoru realizmu, to coś takiego jak zamiana pełzających truposzów w kompost jest tylko kwestią czasu i pozostanie sprawa zapewnienia bezpieczeństwa ocalałym ludziom i stworzenie im warunków zarówno do życia jak i opracowywania leku. Jak łamiemy wszystkie prawa natury, to czekam na kopulujące i rodzące zombie i kit z tym, że mogą mieć z tym problemy bo organy nadgnite. Dzieci ładne być nie muszą, a wsadzenie narządu choćby bezpośrednio w macicę, nawet dla zdechlaka nie powinno być takie trudne. Problematyczne może być jedynie donoszenie, ale twórcy i z tym powinni sobie poradzić Poród? Dzieciak wymamle się na zewnątrz xDDD
Jeden przejedzony zombie wiosny nie czyni :P Widziałem jak Daryl grzebał sztywniakowi w brzuchu (bebech wcale taki pełny nie był i wyglądał jakby zaczął trawić, no chyba, że totylko gnicie), co nie zmienia faktu, że właśnie skoro to będzie im zalegać w żołądkach i gnić, to w końcu je porozrywa i pełzać będą z bebechami plączącymi się wokół kolan.
Co do udaru i zrżarcia bliskich masz rację. Tego akurat pod uwagę nie wziąłem, zakładając niesłusznie, że małe są szanse by śmierć dopadła kogoś we śnie, czy niezauważona przez nikogo postronnego. Mimo wszystko podejrzewam jednak, że w takiej sytuacji ludzie choć zszokowani, będą na tyle nauczeni doświadczeniem, że nie wpadną w totalną panikę, tylko rozprawią się z problemem, dusząc nową epidemię w zarodku. A nawet jeśli zgnicie zombie to wyłącznie przygaszenie epidemii, to zawsze daje jakąś szansę ludzkości na przetrwanie i wynalezienie leku. Samo władowanie w człowieka tego czegoś co zamienia go w zombiaki jest dużą przesadą. Można było zrobić jakiegoś pacjenta zero na którym testowano nowy wirus i żezaraza przenosi się przez ugryzienie. Starczy. Nawet taka Czarna Śmierć do tej pory nieleczona jest śmiertelna, a w średniowieczu zabiła 1/3 populacji Europy, pewnie gdyby dotarła do Ameryk to by wybiła wszystkicj Indian. Dość że po ugryzieniu zmieniasz się w sztywniaka i siejesz spustoszenie. Zmianę po śmierci naturalnej czy z powodu choroby, można było sobie spokojnie darować. Ale wtedy by nie było frajdy z dowalania ludziom z każdej możliwej strony i robienia wszystkiego by wyginęli xP
Biorąc pod uwagę wszystkie czynniki to zombiaki wcale nie powinny powstać. Bo niby jak ożywić ciało po śmierci, jeśli nie funkcjonują już organy. Na samym mózgu zombiak by ni pociągnął.
Ale jeśli założymy, że zombiaki mogły "ożyć" to nie musiały przecież wiele jeść. Mogły skubnąć kawałek jakiegoś zwierzaka, czy człowieka, ale nie na tyle, żeby eksplodować. Nie wiem ile dokładnie trwa epidemia, ale chyba nie tak długo, aby większość zombi w Ameryce się najadła do syta. Jak też wiemy zombi nie zjadają się nawzajem a trudno im chyba dogonić zwierze.
A ciekawi mnie jeszcze jedna kwestia. Nie wiem czy napisze to spójnie ale spróbuję. Jeśli zombiaki do dopadną jedną osobę i z zamiarem zjedzenia jej to powinny to zrobić. Więc chyba jeśli znajdą już jakiegoś samotnika czy grupę ludzi i uda im się ich pokonać to raczej nowe zombiaki nie powstaną bo ciało zostanie zniszczone. Skoro jedzą bez umiaru to powinny wsunąć w siebie wszystko oprócz kości.
No a jeśli chodzi o nagłą i niespodziewaną śmierć. To jeśli apokalipsa by minęła i ktoś byłby umierający i np. trafiłby do szpitala i tam by umarł to mógłby zarazić cały budynek. W końcu chorzy nie zbyt wiele mogliby zrobić. Zombi mogłyby wyjść na ulice i koszmar znowu by się zaczął.
Wiadoma rzecz, że tak naprawdę o wszystkim teoretyzujemy, bo nie można sprawdzić w praktyce tego o czym mówimy, czy też co przedstawione jest w filmach. Jak na tą chwilę nie ma absolutnie żadnej możliwości by powstało coś takiego jak zombie, jest to fizycznie niemożliwe. Faktem jest też, że współczesne zombie przeszły bardzo długą drogę od swoich pierwowzorów z religii Voodoo i w niczym już ich nie przypominają.
Mimo wszystko tak jak mówisz na samym mózgu i impulsach z mózgu wysyłanych nic by nie mogło się poruszać, bo do tego potrzeba wszelkich czynności, które ustały z chwilą śmierci. Zakładając jednak, że jakimś cudem tak się stało i zmały powstał, to mimo wszystko powinny działać na niego jakieś naturalne procesy, a nie, że taki zombiak staje się nieumarłą maszynką do zabijania, której nieobowiązują już absolutnie żadne prawa. Nie gnije, nie trawi, popiernicza w stadach i pożera wszystko co zdoła złapać. Nawet wszelkiej maści maszynom kończyła się prędzej czy później energia, a tu jest coś co się nie zatrzyma i nie zginie dopóki tego nie zatłuczesz.
Owszem myślałem o tym, że zombiaki jedzą niejako symbolicznie i bardziej chodzi o samo zabicie i rozszarpanie niż rzeczywiste posilanie się, z drugiej jednak strony o takie jedzenie wcale nie trudno. Może i nie złapią dzikich zwierzątek, ale Ameryka to kraj rolniczy, farm w tysiącami sztuk bydła od cholery i jeszcze trochę, a taka krowa oswojona z człowiekiem zamknięta na pastwisku ma marne szanse na ucieczkę przed zombiakami. To samo z końmi i innymi zwierzetami hodowlanymi. Ludzie? Ludzie muszą kiedyś spać.
Poruszasz też ciekawą kwestię. Nowe zombiaki mają szansę powstać tak naprawdę wyłącznie w wyniku naturalnej śmierci, albo w wyniku pojedyńczego ugryzienia. Jak widać było w TWD zombie rozszarpią ofiarę do gołej kości, więc marne szanse na powstanie nowych osobników, no chyba, że będą to zombiaki mocno nadgryzione.
Co do kwestii szpitala to z jednej strony masz rację. Umierający pacjent w szpitalu ma szansę narobić bałaganu. Czyż nie tak zaczyna się historia w serialu? Z drugiej strony wyobrażam sobie, że nawet jeśli apokalipsa by minęła (zakładamy scenariusz, że jednak zombiaki zmienią się w kompost, a ludzie nauczeni doświadczeniem dobijają swoich zmarłych), to w szpitalach byliby uzbrojeni ludzie, mający rozprawiać się z takimi sytuacjami, a może i sami lekarze czy pielęgniarki prócz standardowych narzędzi nosiliby przy sobie broń. Nie mam większych oporów z wyobrażeniem sobie łomu opartego o stół chirurgiczny, czy stolik z narzędziami :P
Oczywiście wszystko co mówię jest moim wyobrażeniem o całej sytuacji i pewną próbą wsadzenia pewnej dozy realizmu do historii. Lubię rozbierać rzeczy na czynniki pierwsze i oglądać wszystkie szczegóły z każdej możliwej strony. Ot takie skrzywienie zawodowe. Swego czasu miałem wątpliwą przyjemność być świadkiem pisanej historii, gdzie smok w ludzkiej postaci mógł urodzić kolejne pokolenie słodkich dzieciątek, które w przyszłości miały być zdolnymi do przemiany i do lotu, ogromnymi drapieżnikami >.> Autorka historii wywaliła całkowicie do kosza anatomię, genetykę jak i całe prawdopodobieństwo takiego czegoś.
Każdy szanujący się pisarz (zwłaszcza fantasy) powie, że nawet najbardziej nieprawdopodobna historia opierać się powinna na jakiejś dozie logiki i jakiś prawach, bo tak jak mówię w sezonie czwartym zobaczymy kopulujące i rozmnażające się płciowo zombiaki. A co im będziemy żałować. Skoro nic poza rozwaleniem mózgu nie jest w stanie ich powstrzymać, to nie zabraniajmy im seksu :P
Przecież założyłeś, że ludzie są już doświadczeni po wielu latach bitwy z zombie, więc w takim szpitalu pewnie ludzie byliby nauczeni, i gdyby coś takiego wystąpiło, to od razu by zapobiegano.
Nie miałem czasu na czytanie wszystkich postów więc dopiszę się na szybko, po łebkach :)
Jeśli nie widziałeś zombiaka z pełnym brzuchem to radzę dokładniej obejrzeć odcinek, w którym oszalały Rick szlachtuje zombie w więzieniu i trafia na tego, który SAMODZIELNIE wrąbał jego żonę. Ten zombie jest bardzo WYPEŁNIONY treścią...
Kiedy piszesz o "prymitywnych impulsach" to pokazujesz się z niezbyt dobrej strony, to tak na przyszłość, bo właśnie te "prymitywne impulsy" napędzają zombiaki, niezależnie od stanu ich ciał (Hannah z pierwszego odcinka - to ta w połowie zeżarta laska przy rowerze, który zabrał Rick, zombiaki Michone, pozbawione łap i szczęk a mimo to wciąż reagujących na żywych ludzi, zombie spalone przez Miltona w dole - nie mogły wstać ale mimo to wyciągały ręce w jego kierunku - instynkt - coś na co nie mamy wpływu.
No i najważniejsze - patrzysz na sprawę w bardzo ograniczony sposób. Dla Ciebie w zombie-apoklipsie największe zagrożenie stanowią same zombie. Martwi wstają z grobów! No dżizas chrast superstar pozabijajmy je ponownie i wszystko będzie jak dawniej - co z tego, że 80% populacji wyginęło, nie? Przecież ci, co przeżyli to tacy porządni, prawilni i uczciwi ludzie, którzy zakasają rękawy i rzucą się do odbudowy dawnego świata, nie? :)
Moim zdaniem to starał się pokazać Kirkman w swoim dziele - zachowania ludzi w sytuacjach ekstremalnych - gdy wiesz, że władza nadzorcza, ta która ma ochraniać ciebie i twoją rodzinę, znika, co wtedy zrobisz? Zachowasz się etycznie czy zrobisz wszystko, co tylko możliwe by ocalić siebie i innych?
A napisałem gdzieś, że ludzie są super fajni, dobrzy i po zniknięciu zombie będzie cacy? Piszę o ZOMBIE, na nich się skupiam, piszę o tym jak widzę sprawę ze sztywnymi. Kwestii ludzkiej nie poruszałem, bo dla mnie (i nie tylko dla mnie) była oczywista, ale widocznie dla co poniektórych powinienem pisać dużymi literami coby niedomówień nie było. Ludzie w TWD wcale dobrzy nie są, mają mnóstwo dylematów, chcą przetrwać za wszelką cenę. Tak zostało to pokazane zarówno w komiksie jak i serialu i nie widziałem powodu by do tego wracać i pisać to po raz któryś. Faktem jest także to, że nie wszyscy to skończeni sku***syni gotowi bliźniego zabić łyżką do herbaty. Spora część tych ludzi, z pewnością właśnie wzięłaby się za odbudowę, gdyby dać im taką szansę.
Nie zapominajmy też, że TWD jest tworem mającym na celu trzymanie w napięciu. Swego czasu miałem okazję obejrzeć cykl programów o różnych końcach świata, od zatrzymania Ziemi, po zgaśnięcie słońca, przez załamanie całkowite rynku, potopy, susze i inne ciekawe kataklizmy. Jedno w tym było wspólne. Choć początkowo wszędzie panował chaos i bezprawie, to jednak ludzie są na tyle społeczni, że prędzej czy później dążą do wspólnoty i odbudowy tego co możliwe - to tak odnośnie zachowania ludzi w sytuacjach ekstremalnych. Niestety jestem tak naiwnym człowiekiem, że wierzę bardziej naukowcom i psychologom niż twórcom filmów i komiksów. W filmach (komiksach, książkach) kilku kolesi na motocyklach/koniach jest w stanie sterroryzować miasteczko czy wioskę przeważającą ich liczebnie (bo tak świetnie to wygląda i trzyma w napięciu). W prawdziwym świecie taka banda nie wyszłaby żywa z tego miasteczka, a przy pewnej dozie wyobraźni mieszkańców ich kumple (jeśli takowych mają) zbierali by ich części przez całe tygodnie - o czym wspomniałem wyżej.
Jak już pisałem wyżej, ale powtórzę specjalnie dla Ciebie. Jeden obżarty zombie wiosny nie czyni. Poza tym jednym przypadkiem, nie widać zombiaków z rozepchanymi kałdunami.
"Kiedy piszesz o "prymitywnych impulsach" to pokazujesz się z niezbyt dobrej strony" Zechciej mi wytłumaczyć o co Ci dokładnie chodzi? Bo odnoszę wrażenie, że się z deczka czepiasz, żeby się poczepiać, proponuję zejść ze mnie i przesiąść się na tramwaj, albo autobus.
Impulsy elektryczne sterujące ciałem tak naprawdę G mogą, jak ciało nie reaguje jak powinno. O to Ci chodzi? To postaram się to wytłumaczyć jeszcze raz. Patrząc na zombie z perspektywy anatomii i fizjologii, jest to kupa mięcha, które się rozkłada, gnije, a więc zawodzi na wszystkich frontach. Impulsy elektryczne, które sterują naszymi ciałami powinny mieć cholerny problem z uruchomieniem i sterowaniem martwym ciałem (co napisałem już wyżej). Już pomijam fakt, że zombie jako takie nie istnieją, ale jak już je wprawiamy w ruch, to powinno być choć trochę zachowany realizm. Tak odrobinkę. To nie fantasy, żeby gołe kości ganiały po ekranie. Skoro bawimy się w realizm, bądźmy konsekwentni. Nawet taki zombiak na pewnym etapie rozkładu powinien stracić możliwość poruszania się, bo cholera jak układ nerwowy ulegnie przerwaniu to ciało staje się bezwładne jak szmaciana lalka. Jak nerwy działają, ale mięśnie, ścięgna czy kości uległy uszkodzeniu, to też może być problem z poruszaniem się. I tylko o to chodzi, bo nigdzie nie zanegowałem instynktu zombiaków, które będą reagować na ludzi, bo taka ich natura. Zaprogramowane by ganiać żywych i zabijać. Kłapać paszczęką zdekapitowanej głowy. I okej. Od tego są w tego rodzaju filmach. Mnie chodzi wyłącznie o odrobinę realizmu, a nie robienie ze sztywnych pseudo supermenów, na których nie działa nic kompletnie, a zatrzymać może wyłącznie rozwalenie mózgu.
Ale tak to jest jak się czyta po łebkach, zamiast wszystko i dokładnie :P
uważam że doszukiwanie się aż takiej dozy realizmu w serialu o zombie to walka z wiatrakami - np. możesz się czepiać do faktu, że Randall po skręceniu karku przez Shane'a powrócił jako szwędacz i chodził normalnie - i masz do tego święte prawo:)
To, co napisałeś o odruchu międzyludzkim dążącym do odbudowania struktur społecznych, podany przez Ciebie przykład grup, które potrafią się obronić - wszystko ładnie i elegancko ale jak widzimy w uniwersum TWD (komiks i serial) proporcje między "złymi" a "dobrymi" są wyrównane żeby nie powiedzieć, że czasem przewaga jest po jednej ze stron. Dlatego uważam, że w takim post-apokaliptycznym świecie, z którego znikną wszystkie możliwe zombiaki, odbudowanie zdrowych struktur społecznych może potrwać nawet dekady.
Oto me zdanie na ten temat! :) Rzekłem, co żem myślnął!:)
Szczerze mówiąc, nie przeczytałem całego posta ale zobaczyłem początek akapitu o owadach. One są i to często. Nawet w filmiku o efektach specjalnych w serialu jest fragment o insektach. :)
Były? No właśnie jakoś mi owady w serialu umknęły :P Chyba tylko w pierwszym sezonie, raz czy dwa, przy kompletnych zwłokach widziałem muchy. Potem już nie. Albo ich nie było, albo kompletnie nie zwróciłem uwagi. Bzyczenia też jakoś nie zarejestrowałem :P
W każdym razie brakuje mi tego, oraz porządnej burzy z ulewą, albo tornada :P A tam tylko słońce i słońce.
Chodziło mi o te irytujące cykania świerszczy (czy co to,tam jest), które często słychać jak są w plenerze. Mogliby popracować trochę nad nagłośnieniem, bo te dźwięki w tle, czasami się głośniejsze od dialogów.