Duże. Naprawdę duże. Po pierwsze. To nie bohaterka spaliła ich tylko w książce to matka mordercy przez co ten trafił z tego co pamiętam na 5 lat do poprawczaka i stąd się wzięła liczba zabitych dziewczyn. Każda z nich za 1 rok. Zabijał tylko młode bo matka bohaterki była młoda. No i tam nie chodziło o magazyn a kościół. Jej matka chyba była chorzystką czy jakoś tak.

W książce starcie nazwijmy to głównym nie ma miejsca z ogniem tylko zamarznięciem. Stąd Szadź. No i książka kończy się aresztowaniem mordercy.

Nie wiem o czym chcą zrobić 2 sezon (już robią) bo mało tam może się wydarzyć po tym starciu i ujawnieniu się. Zaraz potem morderca próbuje się ukryć ale na nic się to zdaje i niedługo znów spotyka bohaterkę.

Jak coś pokrecilem to przepraszam.

Dziękuję bardzo :) Dużo mi to wyjaśniło. Chyba już nie będę sięgać po książkę, bo coś mi się wydaje, że serial lepszy ;)
Ale nie podoba mi się myśl o kręceniu drugiego sezonu, bo to kompletnie nielogiczne.
Serialowe zakończenie w którym morderca ginie w płomieniach jest mocne i przekonujące. Tak powinno zostać.
No, ale kasa, kasa, kasa, więc ten drugi sezon (a pewnie i kolejne) stworzą na siłę.

Właśnie po to takie zakończenie żeby nie było pewne czy zginął, czy uciekł drugimi drzwiami co daje możliwość kontynuacji.

Przede wszystkim, Ewa przeżyła. Mąż Agnieszki kazał jej zniknąć z ich życia nie z powodu picia, ćpania i strzelania na oślep, ale dlatego, że przyłapał ją na zdradzie z jej koleżanką, a matka lesbijka nie pasowała do jego obrazu idealnej rodziny. Żona Sławomira (w serialu - Roberta) jest może że 2 razy wspomniana, a jej postać nie odgrywa żadnej większej roli. Dzieci też nie. Ogólnie, serial zaczerpnął z książki główny wątek, czyli morderstwa, a reszta jest baaaardzo pozmieniana

Dziękuję za odpowiedź :)