Czyżby czwarty sezon był zakończeniem całej serii? Po obejrzeniu 3 odcinka 4 sezonu wiele na to wskazuje, wg mnie oczywiście. ;-)
Takie końcowe "podsumowanie" ze strony Mary wiele na to wskazuje. Wcześniej każda seria kończyła się wielkim WOW i "zawieszeniem", a teraz było inaczej.
Jak myślicie? To koniec?
Z tego co wiem to już sam Cumberbatch mówił, że to ostatni sezon w jakim występuje także musieli zakończyć to na 4 sezonie.
Czytałam gdzieś, że twórcy mówili, że mają serial rozpisany na 5 sezonów, i w związku z tym co piszesz, przyszło mi coś go głowy: do 3 sezonu włącznie oglądając miałam wrażenie, że jest na ten serial plan, pomysł i twórcy wiedzą co robią, i że po obejrzeniu wszystkich sezonów spadną nam skarpetki z wrażenia, tak to będzie wszystko razem powiązane i spójne.
A sezon czwarty to spadek formy i jednak rozczarowanie, jest niespójny, nielogiczny, sprawia wrażenie pisanego na kolanie, a nie planowanego od lat.. Może to, że Benek zrezygnował z 5 sezonu sprawiło, że scenarzyści musieli się zmieścić w 4 sezonach, zmienić swój plan, i wyszło tak jak wyszło? Może np wątek Euros był rozplanowany na cały 5 sezon, ale musieli się streszczać i wyszło to nieciekawie?
Ja też mam wrażenie, że czwarty sezon był strasznie ściśnięty. Mam wrażenie że to największa wada tego sezonu, brak miejsca na ekspozycję, na zżycie się i polubienie nowych bohaterów. Koniec 2 odc byłby idealnym końcem sezonu. Nawiązywał by do końca sezonu 1. A scenarzyści mieli by czas na przekazanie tego wszystkiego w mniej udawany, wymuszony i nieprawdopodobny sposób.
Dokładnie, fajnie by było gdyby np. Euros nawiała na dobre z Azkabanu, zaszyła się gdzieś w Londynie i stała się kolejnym po Moriartym geniuszem zbrodni, a Sherlock i Mycroft rozwiązywaliby tę zagadkę przez 5 sezon
Aha, no i Euros jest nową postacią, więc siłą rzeczy nie wywołuje takich emocji jak głowni bohaterowe. Więc skupienie się na niej w ostatnim odcinku serialu było pod tym względem błędem - widz nie jest w nią tak zaangażowany emocjonalnie jak np. w Sherlocka, Watsona czy Mycrofta
Masz rację. Po prostu to nie jest zwyczajnie możliwe, żeby twórcy tak spieprzyli cały sezon, kiedy poprzednie wyszły im tak dobrze. Bo to nawet nie jest wypalenie, brak pomysłu - to kompletne odejście od stylu, klasy, smaku. Średnio podszedł mi 3. sezon, ale w porównaniu z 4., jest prawie majstersztykiem. Naprawdę, nie układało mi się to w żadną logiczną całość, ale rzeczywiście - sam fakt, że jakieś trzy lata temu wszem i wobec mówiono, że 4. i 5. sezon to naaa pewno, tylko dalej to już nie wiadomo; a teraz nagle 5. sezon stoi pod znakiem zapytania, choć popyt wciąż jest na niego szalony, więc to raczej nie tak, że BBC się rozmyśliło.
Bardzo możliwe. Inna możliwość jest taka, że to swoisty "reset" serialu i - moim zdaniem - jest mu to bardzo potrzebne i może wyjść na dobre. Jak dla mnie, za dużo obyczajowości, a za mało zagadek kryminalnych. Za dużo johnlocka, parentlocka i Bóg wie czego jeszcze.
Byłam wielką fanką "Sherlocka" po pierwszych dwóch sezonach. Polecałam każdemu. :-) Też odnoszę wrażenie, że popularność serialu jednak mu trochę zaszkodziła - te wszystkie fanfiki, fani zbierający się na planie filmowym, itd. Trzeci sezon, wg mnie, był bardziej zrobiony "pod fanów", tzn. brakowało mi już tego klimatu dwóch pierwszych serii (wspomniana przez Ciebie obyczajowość wyparła kryminał). Pamiętam, że po końcowej scenie było mi tak naprawdę obojętne, czy Moriarty żyje czy nie. Jakoś zaczęło mnie irytować to wieczne mruganie do widza i igranie z jego cierpliwością. ;-) Nie czekałam na czwarty sezon, a pamiętam, że trzeciego nie mogłam się doczekać i śledziłam doniesienia, kiedy wreszcie będzie premiera.
"Upiorna panna młoda" nawet mi się podobała, bo miała klimat. ;-)
Czwarty sezon zaczął się kiepsko (1. odcinek), drugi odcinek zaczął mnie wciągać przez ostatnie pół godzny i zaciekawił - co dalej. Trzeci odcinek oglądało się dobrze, choć klimatem podchodził pod horror (czy tylko mnie siostra przypominała postać z "Ring"? No i ten clown na początku jak w "To" :-))) ) - zabrakło mi jednak sherlokowości dwóch pierwszych serii... Zagadka niby była (trzej bracia) - ale co to niby za zagadka w porównaniu z innymi (nawet ta z wesela Watsona była lepsza)...
Uważam, że lepiej, jeśli na tym sezonie poprzestaną. Wrócić do korzeni (rozwiązywanie zagadek) będzie trudno - bo jednak konflikt z Moriarty'm nakręcał to wszystko (a tu wyjaśniono już wszystko) i w oryginale to też był główny przeciwnik Holmesa.
P.S. Jedyne co mnie cieszy to to, że martwi pozostali martwi . ;-)
Holmes i Watson będą teraz mieć mniej czasu na rozwiązywanie zagadek - dziecko trzeba wychować ;) Ktoś kiedyś na tym forum pisał, że ma nadzieję, że panowie nie zostaną sami z dzieckiem na Baker Street, a tymczasem, proszę bardzo, oto są. Trzeci odcinek podobał mi się, nie hejtuję go, zaakceptowałam wszechmoc Euros i otępienie Mycrofta ( jaki wrażliwy się okazał!), byłam ciekawa zakończenia, nie czepiam się. Ale brakuje mi błysku, świeżości dwóch pierwszych sezonów, tamtego humoru, ciętych i szybkich ripost, zagadek, dedukcji. Mam dość całego tego sentymentalizmu
Przeczytałam wywiad z Moffata i Gattisa : http://www.radiotimes.com/news/2017-01-25/mark-gatiss-and-steven-moffat-reveal-w here-sherlock-could-go-in-series-5
Jak dla mnie - idealne wytłumaczenie i podoba mi się ta kocepcja. :-) Szczególnie ten fragment do mnie przemawia: "Gatiss explained: “Our original intention of the series was to go back to the beginning and see them as younger men and… restore it to its factory settings. But I think what’s actually happened is that we have now done the story of how the Sherlock Homes and Doctor Watson that we have always known, how they became those men. It’s actually really a backstory. "
P.S. Właśnie oglądam cały seial od początku :-) - pewnie jutro skończę 4 serię. Przyznaję, że widzę go teraz z nieco innej perspektywy niż oglądałam każdą serię oddzielnie z przerwami 2-3 lata. Narazie zyskuje w moich oczach seria 3, wobec której byłam kilka lat temu baaaardzo krytyczna.
Znalazłam też kilka odpowiedzi np. do kogo był SMS w ostatnim odcinku 4 serii wysłany przez Sherlocka - odpowiedź znalazłam w 1 odcinku 1 sezonu (!), albo jak to w końcu jest z tą relacją z Molly i w ogóle, szczerze pisząc, nie rozumiem tego szału fanów na budowaniu relacji Holmesa i Watsona jako homoseksualnego - kompletnie tego nie dostrzgam w tym serialu. Widzę tam prawdziwą przyjaźń, miłość, ale pozbawionych erotyki, pociągu fizycznego, seksualnego.
Moje podsumowanie. :-)
Serial oglądałam tak jak się ukazywał, czyli poszczególne sezony z przerwami 2-3 lata. "Najgorsze" było czekanie na sezon 3 (po wiadomym zakończeniu sezonu 2), zakończenie trzeciego tak mnie znużyło ("Miss me, miss me, miss me"....) jak i cały sezon rozczarował, że przestałam wyczekiwać kolejnych odcinków. Dopiero tej jesieni trafiłam dość przypadkiem na "Upiorną pannę młodą", a w dzień premiery 4 serii dowiedziałam się (również przypadkiem), że w ogóle nakręcili. Ale obejrzałam 4 sezon na BBC. :-)
Ponieważ "Sherlock" wywołał na przestrzeni tych 6 (?) lat we mnie skrajne emocje : od zachwytu (sezony 1 i 2, polecałam wielu osobom), przez śledzenie jak kręcą sezon 3 - to wtedy po raz pierwszy zetknęła się z tym całym fanatyzmem, bo część widzów trudno już nazwać fanami jak się widziało/czytało co wyprawiali (byłam jednak zszokowana skalą tego zjawiska, bo w moim otoczeniu prawie nikt tego serialu nie znał, więc myślałam, że jest on raczej niszowy :-) ), po raczej znużenie i rozczarowanie sezonami 3 i 4.
Dlatego postanowiłam obejrzeć CAŁY serial od początku, żeby wyrobić sobie ponownie zdanie lub utwierdzić we wcześniejszych przekonaniach - udało mi się to w ciągu kilku ostatnich dni.
Podsumowanie: to jest naprawdę dobry serial, tylko ma swoje mocne i słabe odcinki.
"Studium" i "Bankier" odbiegają bardzo od reszty pod względem montażu, tempa. To od razu rzuciło mi się w oczy (czególnie jako kontast po obejrzanym kilka dni wcześniej sezonie 4). Tylko o ile "Studium" jest odcinkiem ciekawym (nie tylko ze względu na zagadkę, ale i całe wprowadzenie głównych bohaterów) to "Bankier" jest dla mnie najsłabszym odnikiem wśród wszystkich 13-tu. Zresztą od początku za taki go uważałam i mówiłam znajomym - "oglądajcie "Sherlocka", ale możecie ominąć 2 odcinek 1 serii). "Wielka gra" to przeskok pod względem akcji, montażu, także Sherlock się tam zmienia (przestaje być tylko inteligentnym dziwakiem, którego raczej nikt nie szanuje) - aż trudno uwierzyć, że to wciąż pierwsza seria, bo wg mnie jest jej bliżej do drugiej. Lubię ten odcinek.
Drugi sezon: "Skandal", "Baskerville" i "Reichenbach" są po prostu świetne. Tam wszystko gra. Wiele osób ocenia "Baskerville" jako najsłabszy z tej trójki - ale wg mnie zmiana otoczenia (nie Londyn), zamknięta zagadka, rozmowy Sherlocka z Johnem - są takim złapaniem oddechu przed "Reichenbach", który był niesamowity.
Trzecia seria oglądana zaraz po 2 (a nie z przerwą kilku lat i setkami domysłów, teorii, fanfików i resztą tego szaleństwa) jest w porządku. Zagadki rzeczywiście stają się powoli tłem, ale przecież np. w "Skandalu" zagadki też nie były najważniejsze. Doceniłam serię 3 po tym maratonie całej serii, ale wciąż uważam, że twórcy na tej całej fali popularności, histerii fanów trochę za często mrugali do widza, przejaskrawiali pewne sytuacje, postacie. Myślę, że być może lepiej by było gdyby ostatni odcinek 3 serii skończył się na scenie gdy Sherlock zastrzela swego wroga, dodanie całej sceny na lotnisku, "miss me" i Moriarty'ego osobiście mnie kiedyś zniechęciło do śledzenia dalszych losów "Sherlocka", bo było takim właśnie zagraniem dla fan(atyk)ów serii.
"Upiorną" oglądało się przyjemnie, odwołanie do wodospadu Reichenbach i pełno różnych aluzji, itd. Kolejny ukłon w stronę fanów, nie był to na pewno jakiś odcinek przełomowy, ale ciekawie nakręcony.
"Thacher" i "Detektyw" są wciąż w duchu "Sherlocka", choć postać Johna bardzo się zmienia, nie na lepsze niestety, by w ostatnim odcinku zmienić się nie do poznania. No właśnie - ostatni odcinek. Przy pierwszym oglądaniu mnie wciągnął i nawet wzruszył. Wczoraj obejrzałam go po raz drugi i zaskoczyło mnie jaki on jest jednak słaby. Przykro mi to pisać, ale oprócz dziur logicznych, które przy drugim oglądaniu naprawdę rażą (np. nie, nie kupuję tego, że Eurus "opanowała" pilnie strzeżone więzienie i wszystkich pracowników, nikt nie doniósł, kontroli zero), wiedziałam już co się wydarzy i ani rozmowa z Molly, ani prawda o Rudobrodym już mnie nie poruszyły jak podczas pierwszego seansu. Nie rozumiem też zabiegania Sherlocka o względy siostry na końcu, gdy już wiedział co się wydarzyło (a pokazano, że prawda go zszokowała...), jaką psychopatką jest ta kobieta, przebaczenie - być może tak, ale wręcz proszenie się o jej uwagę, względy - nie. Jednak najdziwniejsze było, że John przestał być Johnem, a Mycroft Mycroftem pisząc w dużym skrócie. Nie wiem dlaczego twórcy poszli tą drogą-
O przyjaźni między Sherlockiem i Johnem pisze się już tyle, że nie będę się powtarzać, może oprócz tego, że ja tam nie widzę nic homoseksualnego, może dlatego, że wiem co to jest prawdziwa przyjaźń i miłość między osobami tej samej płci, bez pierwiastka erotycznego, seksualnego, pożądania. Wierzę, że można kochać osobę tej samej płci nie pragnąc jej cieleśnie. Zawsze podobały mi się w tym serialu relacje między tą dwójką, Mary mi nie przeszkadzała.
Natomiast dopiero po obejrzeniu całej serii "za jednym zamachem" widzę ewolucję relacji Sherlocka i Molly. Szczególnie widać to porównując "Studium", "Wielką grę", "Skandal", "Reichenbach", "Pusty" i "Znak". Ze strony Sherlocka to oczywiście nie jakiś romans i szał ciał ;-) - ale widać jak bardzo zmienił się jego stosunek do Molly i dlaczego.
Mam nadzieję, że to koniec serialu - wiele na to wskazuje. Myślę, że powrót do zwykłych zagadek nie byłby dobrym pomysłem - przekonałam się otym oglądając po 4 serii w tv pierwszą serię w moim "maratonie - to byłoby jeszcze bardziej rozczarowujące, bo serialu kryminalnych jest masę i "Sherlock" tak naprawdę nigdy nie był jednym z nich. Spodobał mi się pewien komentarz na niemieckim forum : "Sherlock" nie jest tak naprawdę serialem kryminalnym - to serial o... Sherlocku, o detektywie. A tu myślę, że powiedziano już chyba wszystko, sami twórcy mówią, że “Our original intention of the series was to go back to the beginning and see them as younger men and… restore it to its factory settings. But I think what’s actually happened is that we have now done the story of how the Sherlock Homes and Doctor Watson that we have always known, how they became those men. It’s actually really a backstory. (…)". I niech tak zostanie.