Serial się zapowiada ciekawie, mimo, że eksploatuje wyświechtane schematy. Jest zabójstwo, jest detektyw, jest szukanie sprawcy i motywu. Klasyka.
Ktoś by zapytał po co znów odgrzewać stary kotlet? To już było. Można by się spodziewać, że autorzy mają jakiś nowatorski pomysł na detektywistyczną łamigłówkę, zaskoczą plot twistami, ciekawymi postaciami itd.
Otóż, niestety nie. Serial to zlepek scen, gagów, galopującej narracji, która zasypuje widza masą faktów, rzuca w niego całą zawartość pudła z puzlami wzywając do samodzielnego poukładania fragmentów, co może początkowo się wydawać angażujące i ciekawe ale w trzecim odcinku zaczyna być nużące.
Nie pomagają postacie, których jedyną receptą na zaistnienie w fabule jest gruby overacting, przeciągnięte sceny monologów, wata słowna i koszmarnie napisane dialogi jakby skrojone przez AI . Człowieka ogarnia zażenowanie oglądając sceny z kucharką Marvellą lub planerką wnętrz Lilly.
W końcu odniosłem wrażenie, że serial jest platformą do eksponowania inkluzywności spod sztandaru DEI. I to robi idealnie, szkoda, że zawodzi na wszystkich innych polach.