Nie jestem ekspertem, ale z tego co rozumiem, tarcza chroni przed rakietami balistycznymi dalekiego i średniego zasięgu.
Rozmieszczona w Polsce i Czechach, chroni Europę i USA przed Iranem.
Chroni także przed Rosją, ale tylko USA, Wielką Brytanię i fragment zachodniej Europy.
Niestety nie chroni przed Rosją, pozostałej części Europy w tym Polski, gdyż te tereny Rosja może zaatakować pociskami niebalistycznymi.
Mając powyższe na uwadze, zrozumiała jest rezerwa Tuska co do tarczy, zwłaszcza po tym co usłyszał od Putina. Ale faktycznie trzeba było zabiegać o dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa, a nie wykorzystać tę sytuację do storpedowania tego projektu. Na groźby Putina można też było odpowiedzieć pytaniem, jakie mamy gwarancje, że te rakiety nie są już wycelowane w Polskę, lub, że i tak się wkrótce nie stanie.
To co kompromituje PO z Tuskiem na czele, to wchodzenie w dupę Rosji i Niemcom, i to za bezdurno.
Podobnie kompromituje PIS wchodzenie w dupę Amerykanom, a teraz także Ukrainie, również za bezdurno.
Wkrótce wybory, więc wybierzmy tym razem mądrze.
Umowa z USA o budowie tarczy antyrakietowej podpisana była 20 sierpnia 2008 r. przez Sikorskiego, 3 lipca 2010 roku podpisano aneks do umowy z 2008 r., a we wrześniu 2011 r. uwowa weszła w życie. Działo się to wszystko za rządów PO. Projekt tarczy nie został więc "storpedowany" przez Tuska, jak piszesz. Baza w Redzikowie, budowana na podstawie tej umowy, wkrótce ma zostać oddana do użytku. Aneks w 2010 został podpisany, bo Obama zmienił w 2009 r. koncepcję tarczy w Europie.
Od początku tarcza antyrakietowa miała chronić przed rakietami z Iranu, nie z Rosji.
"W 'tarczy' Busha rakiety miały w razie potrzeby zestrzelić rakiety dalekiego zasięgu z Iranu w fazie środkowej ich lotu, bronić terytorium USA i większości Starego Kontynentu (bez Bałkanów i południa Włoch)" (P. Turczyński, "Amerykańskie koncepcje tarczy antyrakietowej w Europie", 2011). Już w 2007 r., gdy rządził jeszcze PiS, była mowa właśnie o Iranie: "Tarcza ma służyć obronie przed pociskami z krajów 'nieprzewidywalnych', jak Iran i Korea Północna" (https://tvn24.pl/polska/premier-bush-otworzyl-sie-na-polskie-postulaty-ws-tarcz y-ra28527-3601795). Różnica, z grubsza, jest taka, że tarcza w wersji Busha miała być skierowana przeciwko rakietom dalekiego zasięgu, a w wersji Obamy przeciwko rakietom średniego i krótkiego zasięgu.
Tusk zabiegał o dodatkowe gwarancje bezpieczeństwa dla Polski, o czym świadczy choćby stenogram upubliczniony przez współautora serialu (https://twitter.com/michalrachon/status/1673426677966290944). Co więcej, Polska takie gwarancje dostała. (W jakim stopniu zostały one potem przez USA dotrzymane, to już inna sprawa).
Nie wiem co masz na myśli pisząc o "wchodzeniu w dupę Rosji i Niemcom". Pod moim wpisem znajdziesz wątek o polityce zagranicznej Polski w stosunku do Rosji.
Ten serial to manipulujący widzem propagandowy gniot, nie jest to żadne źródło wiedzy o czymkolwiek.
Radzę założyć okulary lub zmienić na mocniejsze. Trochę samodzielnego myślenia też by się przydało, a nie tylko bezkrytyczne łykanie POpeliny.
Przeznaczenie tarczy - to, że wszyscy w filmie jak jeden mąż, z wyjątkiem Putina, mówią, że nie jest przeciwko Rosji, nie oznacza, że faktycznie nie ma takiego potencjału Niby jak "na twardo" mieliby zabezpieczyć rozróżnianie rakiet "Made in Iran" od "Сделанo в СССР".
Finalizacja tarczy - po Smoleńsku, a już na pewno po resecie resetu by Obama, trochę jakby nie mieli wyjścia.
A ogólnie, polityka zapoczątkowana przez PO doprowadziła do: ataku na Gruzję, Smoleńska, Nord Stream, aneksji Krymu i wschodnich regionów Ukrainy, a na koniec do pełno-skalowej wojny - nie twierdzę, że to wszystko wyłącznie dzięki niej, ale walnie się do tego przyczyniła.
Możesz wymienić jakieś realne sukcesy polityki PO z Rosją?
Jeśli się nie mylę, nie oglądałeś wszystkich odcinków - ja przebrnąłem przez wszystkie i przyznam, że trochę nudnawe, dlatego polecam odc. 7 - podsumowanie / streszczenie wszystkich tematów poruszonych w odcinkach 1-6.
"A ogólnie, polityka zapoczątkowana przez PO doprowadziła do: ataku na Gruzję, Smoleńska, Nord Stream, aneksji Krymu i wschodnich regionów Ukrainy, a na koniec do pełno-skalowej wojny - nie twierdzę, że to wszystko wyłącznie dzięki niej, ale walnie się do tego przyczyniła."
Nie twierdzę też, że miała takie cele i nie podejrzewam Tuska, ani Sikorskiego o ruską agenturalność, ale co do działań niektórych urzędników średniego szczebla ukazanych w serialu to już nie dałbym sobie odciąć palca.
Zatem, jeśli, wg Ciebie, tarcza chroni też przed rakietami "Сделанo в СССР", to z czym masz problem?
Napisałeś wyraźnie, że rząd Tuska "storpedował" projekt tarczy, a jest to nieprawda. Nieprawdą też jest, że po katastrofie smoleńskiej "trochę jakby nie mieli wyjścia". Umowę podpisano w 2008 r., więc przed katastrofą. Wcale tego nie musieli robić i nawet nie musieliby się z tego tłumaczyć, bo poparcie społeczne dla budowy tarczy było niskie (CBOS 2008: zdecydowanie za: 10%, raczej za: 22%, raczej przeciw: 25%, zdecydowanie przeciw: 29%). Podpisanie aneksu ma związek z ogłoszoną przez USA we wrześniu 2009 r. nową koncepcją tarczy, a nie katastrofą smoleńską.
W jaki niby sposób polityka PO walnie się przyczyniła do ataku Rosji na Gruzję, aneksji Krymu czy agresji Rosji na Ukrainę w 2022 r.? To PO miało taki wpływ na politykę światową, nawet siedem lat po oddaniu władzy?
Poza tym miałeś napisać na czym polegało "wchodzenie w dupę Rosji" przez PO. W Rosji chyba inaczej to postrzegano. Po objęciu władzy przez PiS w styczniu 2016 r. odbywa się spotkanie wiceministrów spraw zagranicznych Polski i Rosji w Moskwie: "Wiceminister W. Titow oświadczył, że Moskwa jest gotowa zareagować na konstruktywne sygnały ze strony Polski dotyczące poprawy stosunków dwustronnych. Wiceszef dyplomacji rosyjskiej deklarował zamiar pragmatycznego budowania kontaktów z nowym rządem Polski, jeśli po polskiej stronie istnieje wola normalizacji stosunków polsko‑rosyjskich" (M. Stolarczyk, "Rosja w polityce zagranicznej Polski...", 2016, str 398). Jeśli polityka PO byłaby po myśli Rosji, to nie byłoby co "normalizować".
Takim sukcesem polityki wschodniej było np. Partnerstwo Wschodnie.
Ławrow mówił że w opinii rosyjskich generałów tarcza antyrakietowa osłabia pozycję strategiczną Rosji. Z tego co się orientuję to niektórzy rosyjscy politycy/wojskowi uważali że tarcza w takiej wersji jak proponowała ją administracja Busha może bardzo szybko zmienić swój defensywny charakter w ofensywny. Że te instalacje na terenie Polski mogą zostać wykorzystane do wykonania błyskawicznego uderzenia rakietowego na Rosję w celu pozbawienia jej środków przenoszenie broni nuklearnej. De facto być wykorzystane do uczynienia rosyjskiego arsenału broni nuklearnej bezużytecznym.
Sikorski natomiast w książce ‘’Polska może być lepsza’’ opisując wizytę polskiej delegacji w Moskwie i spotkanie z Putinem przedstawił kwestię w następujący sposób:
,,Rozmowy zaczęliśmy, zgodnie z przewidywaniami, od tarczy antyrakietowej. Zdolność do zniszczenia Stanów Zjednoczonych to jeden z ostatnich atrybutów mocarstwowości, jaką Rosja odziedziczyła po ZSRR, i nie może dziwić, że Rosjanie zazdrośnie jej bronią. Przywództwo sowieckie spanikowało w swej reakcji na plan strategicznej inicjatywy obronnej znanej w latach 80. jako gwiezdne wojny prezydenta Ronalda Reagana. Ówczesna technologia nie umożliwiała skonstruowania takiego systemu. Mimo to Sowieci nie tylko uwierzyli Reaganowi, ale też doszli do wniosku, że w takim wyścigu skazani są na porażkę. Plany Reagana, a potem Busha były sprzeczne z podpisanym jeszcze w 1972 roku traktatem ABM, zgodnie z którym oba państwa zobowiązywały się do niebudowania narodowych systemów obrony przeciwrakietowej. Chodziło o to, aby logika MAD, czyli pewnego wzajemnego unicestwienia, nadal utrzymywała równowagę strategiczną. Wiedząc, że każde uderzenie na partnera wywoła zmasowany odwet, w którego wyniku znikną obie stolice, niewątpliwie obopólnie odstraszało. I w 2001 roku administracja George’a W. Busha jednostronnie ów traktat wypowiedziała. Lege artis, na podstawie klauzuli zawartej w samym traktacie. Niemniej Rosjanie po prostu nigdy nie uwierzyli, że Amerykanie boją się ataku nuklearnego ze strony Iranu, którego zdolność do skonstruowania małych ładunków atomowych, a także do budowy rakiet zdolnych sięgnąć USA, była i jest sprawą bardziej dekad niż lat.
Rosjanie uważają, że Stany Zjednoczone budują globalny system, którego głównym zadaniem ma być ochrona terytorium USA przed stosunkowo niewielką liczbą rakiet, jaka pozostałaby w dyspozycji każdego innego mocarstwa atomowego po uprzedzającym amerykańskim ofensywnym ataku atomowym. Zdolność do wykonania takiego ataku i ochrona własnego terytorium przed odwetem rzeczywiście dawałaby takiemu mocarstwu wielką przewagę polityczną na globalnej szachownicy. Dopóki rządzi logika MAD, dopóty reżimy posiadające broń atomową są nieusuwalne poprzez interwencję z zewnątrz, ponieważ koszt konfrontacji wojskowej z nimi jest dla demokracji nieakceptowalny. Ale gdyby jeden z posiadaczy uzyskał ochronę przed rakietami wroga, cała logika wzajemnego odstraszania ległaby w gruzach. Wojna z innymi mocarstwami atomowymi stałaby się wyobrażalna i wiadomo, kto by ją wygrał. Rosjanie podejrzewają, że Stany Zjednoczone chcą mieć tarczę antyrakietową po to, aby uzyskać status ostatecznego arbitra całego globu. Decydować, który reżim może pozostać przy władzy, a który trzeba obalić.
Argument rosyjski zyskuje na sile o tyle, że każda planowana obecnie instalacja obrony antyrakietowej może rzeczywiście zatrzymać jedynie znikomą liczbę rakiet, na przykład taką, jaka komuś zostanie po uprzedzającym uderzeniu amerykańskim. Jeśli zaś wierzyć Amerykanom, chodzi o skromne potencjalne arsenały „państw zbójeckich”. Ale gdyby – dajmy na to – Korea skonstruowała zminiaturyzowaną bombę atomową i zbudowała rakiety do przenoszenia ich nad terytorium USA – a jest o krok – to dlaczego miałaby wyprodukować ich dwadzieścia, a nie choćby dwieście? Rosjanie uważają, że takie państwa – wiedząc, co je czeka – i tak nigdy nie ośmieliłyby się zaatakować USA. Na atak przeciw supermocarstwu zdecydowałby się tylko ktoś, kto nie ma już nic do stracenia.
Amerykanie wskazywali, że Polska jest dla nich szczególnie dogodna, ponieważ ze względu na trajektorie lotów antyrakiety wystrzelone z naszego terytorium miałyby największą szansę na przechwycenie rakiet wystrzelonych w kierunku USA właśnie z Bliskiego Wschodu. Ponadto antyrakiety proponowane dla bazy w Polsce musiałyby gonić ewentualne rakiety rosyjskie lecące na USA i – z powodów technicznych – nie byłyby w stanie ich dogonić. Antyrakiety w tej pierwotnie proponowanej konfiguracji miałyby też swoje zasięgi minimalne i nie byłyby w stanie razić rosyjskich rakiet skierowanych w Polskę i większość Europy. A więc – argumentowali nasi sojusznicy – Rosja nie ma powodu do obaw i powinna pogodzić się z budową bazy.
Prezydentowi Putinowi ewidentnie ten problem bardzo leżał na wątrobie, choć na tym etapie wydawało się, że bardziej przeszkadzał mu proponowany radar w Czechach niż baza antyrakiet w Polsce. Miała to być przetransportowana gdzieś z Polinezji wielka pajęczyna, której zadaniem byłoby naprowadzanie wystrzelonych z Redzikowa antyrakiet na wraże rakiety, jedne i drugie lecące z prędkością kilku machów. Doprowadzenie do zderzenia dwóch małych obiektów przy tych prędkościach jest nie lada wyzwaniem technicznym i wymaga aparatury pracującej z wielką intensywnością. Putin wziął kartkę papieru i naszkicował dla Donalda Tuska zasięg działania proponowanej instalacji. Trzeba przyznać, że robiło to wrażenie. Nie tylko dlatego, że Putin miał szczegóły techniczne w małym palcu, lecz także z tego powodu, że zasięg radaru naprowadzania ewidentnie obejmował terytorium Rosji. I nieważne, że do zestrzelenia doszłoby w stratosferze lub jeszcze wyżej; prezydent Rosji domagał się fizycznego ograniczenia zdolności radaru do pracy nad obszarem jego kraju.
Była to rozmowa niepozbawiona nadziei na polubowne rozwiązania. Do późniejszej fazy negacji wszystkiego, co choćby tylko stało koło „tarczy antyrakietowej”, było jeszcze daleko. Po pierwsze Putin, mimo swojej reakcji alergicznej, chyba próbował negocjować jakiś akceptowalny dla niego jej kształt. Proponował na przykład zorganizowanie dwóch centrów dowodzenia tarczą, jednego w Waszyngtonie, drugiego w Brukseli. Żądał też całodobowego dostępu do takich centrów. To nie są rozwiązania, które z góry należałoby odrzucić. Taki monitoring jest stosowany dość rutynowo w wielu układach międzynarodowych – na przykład w instalacjach wzbogacania uranu – i gdyby to była cena, jaką należy zapłacić za brak rosyjskich kontrposunięć w trakcie realizacji programu tarczy, to być może warto byłoby to zrobić. Baza, która wzmacnia polsko-amerykańskie relacje i poprawia nasze bezpieczeństwo bez protestów Rosjan, jest lepsza z punktu widzenia polskich interesów niż taka sama baza, na którą Rosjanie obiecują zareagować w sferze wojskowej.''
Amerykanie oficjalnie deklarowali że tarcza ma bronić USA przed rakietami Iranu. Putin natomiast w 2007 roku oburzał się publicznie że Iran nie ma rakiet przeciwko którym te planowane amerykańskie instalacje antyrakietowe mogłyby być wykorzystane.
W 2011 BBC zrobiła serial dokumentalny Putin, Russia and the West poświęcony różnym kwestiom powodującym napięcia w stosunkach na linii USA-Rosja oraz Rosja i państwa NATO w Europie w latach 2000-2011.
Ten serial był emitowany w TVP pod tytułem Rosja kontra Zachód - nowa zimna wojna.
https://www.filmweb.pl/serial/Rosja+kontra+Zach%C3%B3d+nowa+zimna+wojna-2011-647 914
W 3 i 4 odcinku tego serialu można znaleźć trochę wypowiedzi Ławrowa oraz różnych doradców Putina i Miedwiediewa w których wyraźnie dawali do zrozumienia że im się bardzo w Rosji te amerykańskie plany nie podobają.
Odcinki tej produkcji można znaleźć na cho-miku. W 3 odcinku w dosyć profesjonalny sposób omówiony został konflikt w Gruzji z 2008 roku.