Ok, rozumiem że gość który lata ze strzelbą i kradnie od bossów narkotykowych nie żyje wiecznie
ale sposób w jaki go uśmiercili jest trochę nie fair. Nie fair bo ten gość dawał się lubić (odpychało
tylko to że był homo) i miał swój styl. A to że jakiś gówniarz go zabija, zupełnie jak podwładnego
barksadale'a (nie pamiętam jaką miał ksywkę ale to ten co zastąpił D' i miał chustę na głowie i
stał na winklu). Całe to zawracanie głowy Marlo vs. Omar okazało się być totalnym marnowaniem
czasu. W ogóle coś z tym serialem się stało po zabiciu Stringera.
SPOILER
W sposób w jaki Omar zginął to jedno z wielu dowodów na wspaniałość tego serialu. Widz spodziewał się, że Omar może w końcu zginąć z ręki Chrisa i Snoopy (tak się to pisało?) lub kogoś innego z ekipy, i cały czas trzymało to w napięciu, a on właśnie na nich uważał. To że zginął od głupiego dzieciaka który chciał zaimponować miało nas zaskoczyć, ze mną się przynajmniej udało, bo szczęka mi upadła. Podobny zabieg był z wieloma innymi postaciami - niespodziewane odstrzelenie głowy to cecha charakterystyczna dla The Wire. Ten z chustą o kim mówisz to Bodie tak nawiasem.
Nie zgodzę się że było to niepotrzebne "marnowanie czasu" bo przypomnij sobie, że dzięki kartce którą miał Omar co pomogło w rozwiązaniu sprawy.
The Wire niestety zabijało wszystkie najlepsze postacie by nie było nudno. Moimi faworytami byli Stringer, Bodie i Omar, miałem nadzieję, że wszyscy dotrwają do końca a zamiast tego padali jeden po drugim. No cóż, taka gra ;)
No i również nie zgodzę się, że serial stracił coś po zabiciu Stringera. Osobiście po tej scenie byłem załamany i myślałem, że bez niego The Wire będzie nudne i przestanę oglądać, ale się myliłem. Zawsze w tym serialu potrafili wymyśleć nowy, ciekawy wątek.
Moim zdaniem The Wire od pierwszego do ostatniego odcinka jest perfekcją.
Co niby dała kartka Omara? Pomogła w jakiś sposób śledztwu?
Mi zaimponował styl, w jakim scenarzyści prowadzili te historie. Też bardzo lubiłem takie postaci jak d'Angelo, Bodie czy Omar, a śmierć każdego z nich przychodziła niezauważenie i zupełenie hm.. bezkompromisowo :) Chyba w żadnym innym serialu nie widziałem, żeby pozbywać się takich świetnych postaci z taką lekkością, heh.
Aha, i jedna sprawa. Cała ta potyczka między Omarem i Marlo wcale nie była niepotrzebna. Gdyby nie fakt, że Omar toczył wojnę z bossem całego miasta, to nie zginąłby w ten sposób. Gdy walczył z Barksdalem potrafił zadbać o swoje bezpieczeństwo - rozdawał dragi, forsę etc. A tutaj musiał walczyć z całym miastem i niebezpieczeństwo mogło wyskoczyć z nikąd - choćby pod postacią kilkuletniego chłopca.