Ostatnio wraz ze znajomymi zastanawialiśmy się, czy King pisze swoje książki czy ma jakiegoś
"ghostwritera"? Mój kumpel sam trochę pisze i mówi, że ciężko jest trzymać takie tempo jak King.
Uważam, że bardzo trudno jest pisać takie grube książki w takich krótkich odstępach czasu.
Wiadomo, że "Mroczną wieżę" pisał niby kilkanaście lat, ale ostatnie tomy pojawiły się w ciągu
zaledwie kilku lat. Wystarczy spojrzeć bibliografie Kinga
Wiem, że dużo zależy od warsztatu i organizacji pracy, ale doba liczy 24h dla każdego i po prostu
wydaje mi się mało możliwe, żeby on to wszystko pisał sam. Jak myślicie?
On to po prostu kocha i nie ma żadnych problemów z weną. Kiedy inni wokół jeżdżą na rowerach, chodzą na siłownię, imprezują, on prawdopodobnie siedzi w pokoju przy lampce i pisze po kilka rozdziałów dziennie.
Trudno to zrozumieć. Sam się czasem bawię w pisanie i wiem jak ciężko poprawnie językowo napisać chociażby te 100 stron. Kompletnie nie mogę pojąć jak można mieć taką wenę. Ale może ma po prostu taki dar i wyjątkowo dobrze umie z niego korzystać?
Widać po jego książkach, że ten gość to geniusz. Jest niewyobrażalnie inteligentny i całą swoją inteligencję przeznaczył na pisanie. Jak Bill Gates okazał się być utalentowanym informatykiem, Albert Einstein fizykiem, tak Stephen King pisarzem.
No z pewnością:) Tylko pozazdrościć. Tak jak napisał Shooty - jest po prostu mistrzem w swej dziedzinie
Niewątpliwie potrafi to robić, czy jest mistrzem to nie jestem w stanie tego ocenić. Ale bardzo lubię ekranizacje jego książek.
King w „Pamiętniku rzemieślnika” napisał, że „tylko zawodowiec pióra, a już zwłaszcza pisarz dbający o warsztat tj. styl i manierę i o jakość merytoryczną przekazu wie, że przysłowiowe „kopanie rowów” wobec pisania jest wysiłkiem niemal znikomym”. I właśnie, każdy kto ma do napisania chociażby pracę dyplomową, wie że pisanie to ciężka sprawa. Nie umniejszam geniuszu Kingowi, bo wychowałem się na jego książkach, ale po prostu wydaje mi się, że nie każdą napisał sam. Po dobrej "Komórce" pojawia się badziew "Historia Lisey". I tak na zmianę. Poza tym, te książki są naprawdę grube i obszerne. Zawsze jak go czytam, to się nad tym zastanawiam, jak King to robi i czy w ogóle to robi.
"Pod kopułą" to na pewno jego książka. Miałem smaki na coś w stylu Bastionu, a wyszło średnio.
Pamiętaj o jednym: nie każda książka powstała od razu. To, że napisał kilka obszernych powieści w ciągu kilku lat nie znaczy, że od razu ktoś mu pomaga. Taki Bastion na przykład przeleżał kilka ładnych lat w szufladzie, bo King nie miał pomysłu jak zakończyć historię. Poza tym jego talent jest niepodważalny. Kilka osób tutaj twierdzi, że zajmują się pisaniem i że nie jest to takie proste: jasne, że nie jest, ale - nie ubliżając nikomu - nie porównujcie swoich prób pisarskich do tego jak pisze gość, który zajmuje się tym zawodowo od tylu lat.
Jasne, rozumiem to doskonale. Nie ma co porównywać się z zawodowcem. To tak jakbym ja miał naprawić pralkę a miałby to zrobić fachowiec. Nie ma porównania. Dlatego nie chciałbym go oskarżać, o niepisanie. Chciałem dowiedzieć się co inni o tym myślą :)
Myslę, ze jak każdy ma lepsze i gorsze pomysły. Masterton też się kilka razy nie popisał, tak jak Clancy czy Karol May :) Brain Lumley napisał Nekroskopa a potem wypocił Dom Cthulhu, której to ksiazki się przeczytać nie da. A Harper Lee napisała tylko jedną książkę, dobrą, ale co z tego? Może jakby napisała kolejną to okazałoby się, ze jest pełna naiwnych pomysłów i grafomanii, wtedy ją by oskarżano,że "Zabić drozda" nie pisała sama. Pisarz też człowiek :)
"Komórka" była dobra?? Nin-fo-ci-ci miało być dobre???? A co do zarzutu, że "chyba nie każdą książkę pisał sam" to miałby on podstawę, gdybyśmy co rok, ba! co 6 miesięcy mieli premierę od Kinga a z tego, co śledzę jego twórczość to robi kilkuletnie odstępy między swoimi powieściami.
jego najlepsze książki imo (nie czytałem mrocznej wieży więc pewnie się nie znam) to 'gra geralda' i 'dolores claiborne' świetne i mocne, ale czytałem też mnóstwo jego powieści które były jak jedno wielkie 'what the f**k am i reading?'. Pisze co chwile, miał naprawdę genialne dzieła w swojej bibliografii, ale nie można o nim powiedzieć że trzyma równy poziom, niektóre książki są wręcz żenujące, a większość - zaczyna się świetnie a im dalej tym gorzej :) (z tych co czytalem, o, żeby nie było) Ale ten sam problem ma zczaiłem np Dean Koontz, i pare osób które Gabrielle wypisała pare postów wyżej. Chociaż MAstersona sprawdzałem pare razy i nigdy nie trafiłem na coś co by mnie jakoś porwało
O ta, Gra Geralda to też moja ulubiona książka Kinga. Nie mogę się nadziwić, że wystarczyło mu jedno małe pomieszczenie z jedną bohaterką aby zasiać grozę.
Noo, miała kilku hmm niecodziennych gości :) Ale fakt, książka tak skondensowana że połyka się ją na raz. I takiego Kinga lubie, najgorzej jak przesadzi z wątkami paranormalnymi i zrobi z dobrego horroru baśń jakąś :(
Noo, choć co do jednego z tych gości nie było wiadomo na początku czy to jej zwidy czy jawa;) I tak, "Gra Geralda'' to jedna z tych ksiażek które sam King nazywa "sytuacyjnymi", że są skondensowane tak jakby w jednym wątku, podobnie jak np ''Misery'' czy ''Dolores''. Świetnie się je czyta, tak jak mówisz - na raz:) dlatego nie wiem czemu jestem tak bardzo zakochana w "Historii Lisey", przez początek książki sądziłam że to najgorsza książka Kinga. A teraz piszę o niej magisterkę;> tak to jakoś bywa.
Wiem, że dyskusja trwała lata temu, ale przez przypadek na nią trafiłam. Nie zupełnie przez przypadek, bo ostatnio prowadziłam dyskusję ze znajomymi na temat twórczości Kinga. Tak czy inaczej nie można mówić, że jakaś książka była tragiczna. Mi na przykład nie podeszły Gra Geralda (której nie dałam rady przeczytać do końca, pewnie do niej wrócę za jakiś czas), Stukostrachy i Komórka. Co nie zmienia faktu, że te książki według wielu osób są po prostu dobre.
Co do serialu, którego dotyczy forum, to nie umywa się on do książki. Przekombinowali z tymi wątkami z obcymi, przez co przypominało mi to bardziej wspomniane wyżej Stukostrachy.
On nie pisze wszystkich książek ot tak, jedna po drugiej. Czasami książki leżą "odłogiem", żeby później do nich wrócić. Tak jest np. z serią "Mroczna Wieża" - niektóre tomy po prostu czekały kilka lat na to, żeby autor mógł ukształtować sobie w głowie wygląd kolejnego tomu. Ponadto, jak nietrudno zauważyć, postaci, wydarzenia w jego książkach są często podobne. W książkach Kinga mamy mnóstwo powielających się postaci, o podobnym schemacie działania, podobnych charakterach, podobnej historii. Zawsze mamy rozsądną kobietę, która generalnie ginie na końcu, religijnego maniaka (który umiera), dzielnego starca (zależy kiedy, w jakiej książce, umiera, bądź dalej żyje), bohatera (który, mimo trudności, nierzadko z wielką dziurą w sercu, przeżyje), dzieci, które mają większą rolę w widowisku (tutaj też jest różnie). Oglądając "Pod kopułą" non stop siedzę i mruczę pod nosem "o nie, Panie King, ja to już gdzieś widziałam" (swoją drogą - mój egzemplarz "Pod kopułą" jeszcze poczeka tydzień na czytanie; książka czekała niecałe na półce trzy lata, poczeka tydzień). Ale te wszystkie schematy mają nam coś do głowy wbić. Jak widać, King nie skończył swojej misji, więc dalej pisze pod schemat, ale idzie mu to bardzo dobrze i osobiście mu kibicuję. Nikt tak, nie obdziera ludzi z człowieczeństwa, nie pokazuje wad ludzkich w taki wykwintny sposób, jak an King i chwała mu za to!
Zgadzam się z przedmówcą. Przeczytałam ok. 50 jego książek i trudno mi sobie wyobrazić, by King znalazł sobie ghostwritera. Zdarzają się książki niesamowite, ale także słabsze, które czasem, mimo mojego uwielbienia dla talentu tego pisarza, ciężko jest zdzierżyć (choćby Worek kości). I to prawda, że wiele pomysłów przeleżało kilkanaście lat u niego w szufladach, by potem móc do nich powrócić. King wielokrotnie zaznaczał to we wstępach do swych powieści. Jest niezwykle płodnym pisarzem i niezależnie czy książka jest świetna czy po prostu słaba, w każdej z nich wyczuwa się ten charakterystyczny dla niego klimat. Jest też pisarzem schematycznym, jak już wcześniej zauważono, często zarys danych postaci jest powielany, lub dany wątek, rzecz, zjawisko, pojawia się w kilku powieściach wydanych w różnych odstępach czasu. Ja osobiście nie czytam jego książek dla samej fabuły, ale dla portretów psychologicznych bohaterów przez niego tworzonych. Jest po prostu znawcą ludzkiej natury i pokazuje nam to jak na dłoni :) Fakt, ostatnio byłam zaskoczona, bo niedawno zakupiłam nową jego powieść "Joyland", w sumie zdążyłam ją przeczytać, a tu już w księgarni pojawia się następna jego książka- Doktor Sen. Ale narzekać nie mam zamiaru! im więcej, tym lepiej!
To bardzo ciekawe, że niektórzy narzekają tutaj np. na "Historię Lisey", czy "Worek Kości" i mówią, że były słabymi powieściami, a dla mnie są jednymi z moich ulubionych:) Co do tego, że Historię Lisey mógł pisać ghostwriter, to nie ma mowy, bo widać wpływ wypadku Kinga na pomysł w Historii Lisey. King powiedział kiedyś, że po wypadku zastanawiał się, co by się stało, gdyby umarł, a jego żona Tabitha musiała wejść do pracowni po jego śmierci i zastała wszystko urwane jakby w pół słowa i z tego zrodził się pomysł na książkę Historia Lisey. "Worek Kości" oscyluje wokół tego samego mniej więcej. Przynajmniej na początku. Te książki są bardzo emocjonalne i może dlatego tak bardzo mi "leżą". Może niektórzy lubią jego typowe horrory, lub coś z większą akcją, co też jest dobre, bo ile ludzi tyle gustów:) Ale nie uważam, żeby miał jakiegos ghostwritera. Jego styl pisania jest zbyt charakterystyczny do podrobienia:) Pozdrawiam fanów twórczości Kinga:)
No właśnie, tutaj jest ciekawy wykład Kinga:
http://www.youtube.com/watch?v=l8TkQvdJVbc
Mówi w nim miedzy innymi, że na pomysł "Pod Kopułą" wpadł wiele lat temu, ale wtedy ten pomysł był dla niego za duży, napisał tylko kilka stron i odłożył pomysł na później.
Inną ciekawą sprawą jest, że z tego co mówi, nigdy nie wymyśla zakończenia historii przy początkach pracy nad książką, przez co (jak sam twierdzi) nigdy nie wie jak się historia potoczy i czy wogóle będzie w stanie wpaść na dobre (odpowiednie) zakończenie.
Przekonaliście mnie. Byłem wątpiący, ale trzeba przyjąć fakt, że King jest po prostu genialny i na punkcie pisania ma obsesję. A wiadomo, tacy nigdy nie przestają :) Dzięki i pozdrawiam
z tym ghostwriterem coś jest na rzeczy...zwłaszcza, że King nieustannie przekonuje czytelników w taki czy inny sposoób, ze pisze non-stop itp itd.
Tyle książek, kazda grubsza od poprzedniej, ta cała Mroczna Wieża, opowiadania, zabawy w scenariusze i ekranizacje...Fizycznie się NIE DA TYLE PISAC. Nie ma mowy.
Skąd możesz wiedzieć, że się nie da? Idąc tym tokiem myślenia można stwierdzić, że wydawanie książek rok po roku jest głupie, bo od razu ktoś o coś oskarży. A Lovecraft? Też miał ghostwritera? Sporo gość napisał :)
JEśli jednak S.K. ma ghostwritera - jemu juz nie potrzebny, mógłby go odesłać komuś komu się faktycznie by przydał, nie wiem choćby g.r.r.Martinowi :)
Z tego co pamiętam King mówił gdzieś, że ma jakiś limit i codziennie musi napisać min. 10 stron. Wg to bardzo dużo. W pamiętniku rzemieślnika pisał, że warto pisać nawet jeśli nie wiemy o czym, choćby dla ćwiczenia samego warsztatu. W niektórych jego książkach widać, że są momenty, gdzie fabuła aż rwie się do przodu, gdzie widać utartą ścieżkę, a są też momenty strasznych dłużyzn, mniej ważnych dla fabuły (kocham narracje Kinga więc aż tak mi to nie przeszkadza), dla przykładu podam strasznie rozbudowany opis gry w karty w "małych ludziach w żółtych..." lub odkopywanie statku w "Stukostrachach".