Ktoś z Was orientuje się, jakie są różnice między serialem a książką? Z góry dziękuję za odpowiedź
:)
prawie wszystko... prócz bohaterów (chociaż i większość nich jest inaczej przedstawiona) i KILKU wątków
Zdecydowanie serial jest o wiele lepszy! :)
Książki są tragicznie napisane - bez wyobraźni i złym językiem, dlatego chwała producentom, że nie zdecydowali się na ekranizację, ale na (bardzo swobodną) adaptację. Przeczytałam 4 części i więcej nie byłam w stanie udźwignąć. Natomiast serial wciąga i choć momentami staje się monotonny i przewidywalny to warto go obejrzeć.
Zgadzam się, przecztałam 6 części, serial jest dużo lepszy, a to się rzadko zdarza. Serial to bardzo luźna adaptacja, charaktery głównejtrójki zostały zachowane, a tak to prawie wszystko się różni.
Różnice są ogromne. Ja jestem miłośnikiem książek i ,,Pamiętniki" miałam przeczytane na długo przed tym, niż zaplanowano serial. Te książki stare są, bo pierwsze tomy napisane w 1992 chyba. Czy coś koło tego. Może dlatego podobały mi się, ale no fakt... były dosyć naiwne takie w porównaniu do dzisiejszych książek fantasy. Ale czy fabuła była taka zła? Może gdyby napisać to innym językiem, byłoby ciekawiej niż w serialu. Bo wszyscy wiemy, że w serialu co chwila ktoś zmartwychwstaje i bla bla... Wątek magiczny wyczerpany do cna.
Bracia Salvatore byli starymi wampirami w książkach. Mieli po 500 coś lat, a nie powyżej 100. Gdy byli młodzi, do palazzio ich ojca przyjechała młoda dziewczyna (Katherine), która podawała się za sierotę, więc stary Salvatore się nad nią ulitował. Bracia zakochali się w niej i pojawił się problem. Katherine myślała, że oni będą umieli się dzielić i że będą mogli w trójkę żyć razem, ponieważ tak naprawdę była dosyć głupiutką dziewuchą. Wampirzyca w tamtych czasach naprawdę ich kochała i pomyślała, że jeśli sfałszuje swoją śmierć, to bracia wtedy pogodzą się ze sobą. A oni zamiast się pogodzić, to zaczęli obwiniać się jedno przez drugie. W końcu stoczyli śmiertelny pojedynek (na szpady chyba) i zginęli obaj. Katherine wcześniej napoiła ich swoją krwią, więc powrócili do żywych. Damon jak to Damon... obiecał Stefanowi wieczne cierpienie.
Sama Katherine za życia należała do bogatej rodziny. Była córką barona, ale jako człowiek była chorowita, blada... takie czasy. W końcu jedna służąca poprosiła Klausa, żeby uratował ją, a ten ją przemienił i właśnie po tym, jak Katherine sfałszowała śmierć i porzuciła braci Salvatore, to wtedy powróciła do Klausa i z nim podróżowała.
W książkach wampiry są troszkę inne. Posiadają one swoje ,,aury" i z wiekiem zyskują jakieś tam moce. Np. Damon potrafił manipulować pogodą. Utworzyć mgłę czy jakąś wichurę. Większość starszych wampirów potrafi też przybrać kształt zwierzęcia: Damon był krukiem, Katherine śnieżną sową, a Stefano chyba sokołem albo jastrzębiem. Jeśli chodzi o przemianę człowieka w wampira to też jest ona inna w książce. Człowiek przemienić się w wampira może, jeśli wymieniał się przed jakiś czas krwią z krwiopijcą. Czyli musiał kilka razy wziąć krew wampira, kilka razy oddać i umrzeć. A nie tak, że hop siup, wziął łyczka i ktoś mu skręcił kark to mógł powrócić do ,,żywych". Z wymianą krwi też wiązał się taki defekt, że czasami ludzie miewali po niej koszmary.
Wilkołaki w książce to też nie były takie stworzenia, jak w serialu. Były bardziej... wyjęte z horroru. Oczywiście, żeby stać się wilkołakiem trzeba było mieć ten gen i zabić kogoś. Ale wtedy człowiek nie przemieniał się dosłownie w wilka, tylko był zamknięty tak jakby w pół formie. Pół wilk, pół człowiek... Paskudztwo dosłownie, bo z twarzy wystawał np. dziwaczny pysk i włosie. W dodatku oni nie kontrolowali się wtedy i mordowali ludzi, żeby ich zjeść. Parszywe istoty.
W książce wyjaśniono też, czemu do miasta zlatywały się istoty nadprzyrodzone. A to dlatego, że pod miastem biegły linie mocy, takie potężne. Pojawiały się one, gdy np. w jakimś miejscu zmarło wiele osób gwałtowną śmiercią, bo to wytwarzało energię. Akurat w Fell's Church stoczyła się kiedyś bitwa i wielu żołnierzy poległo.
Jeśli chodzi o postacie mieszkańców Fell's Church:
1. Elena książkowa była blond pięknością. Zawsze wygrywała konkurs na królową balu, szkoły itp. Ludzie skakali wokół niej jak pieski, a ona się z tego cieszyła, bo myślała tylko o sobie tak właściwie. Nie zauważała ile osób rani. Jak postanowiła, że kogoś zdobędzie to nie przebierała w środkach, żeby osiągnąć ten cel. W sumie wredna bijacz z niej była. Zmieniła się po śmierci rodziców, ale to tak ciutkę.
2. Bonnie książkową (moja ulubiona) to medium z początku. Damon nazywał ją ,,rudą ptaszyną" albo ,,rudzikiem" z tego względu, że była drobna, naiwna, niewinna i taka jak kociak. Przyjaciółka Eleny, zawsze jej wierna choć wielokrotnie źle się czuła z tym, że stoi w cieniu Eleny. Od przybycia Stefano do miasta, jej dar zaczął się uaktywniać, co ją przerażało bo polegał on na komunikowaniu się z duchami, ale też czasem wpadała w trans i przepowiadała przyszłość.
3. Meredith książkowa była łowczynią. Zawsze perfekcyjna, poukładana, kujonka. Piękna czarnowłosa laska z oliwkową cerą. Mówiła dziewczynom, że chodzi na zajęcia dodatkowe z jeździectwa czy coś takiego, a tak naprawdę uczyła się sztuk walki, ponieważ jej rodzina była łowcami. Miała brata bliźniaka, którego porwał Klaus, gdy mieli po 5 lat (bliźniacy).
4. Matt to Matt... sympatyczny chłopak, ślinił się za Elką długi, długi czas.
Później wprowadzono do książek jako wrogów kolejno: Katherine, Klausa i Kitsune. Dalszych nie wymieniam, bo kto inny przejął serię Lisy Smith i ten styl nie ma zbyt wiele wspólnego z jej wizją.
A co więcej w książce Damon jest bardziej elegancki. Z tego względu, że pochodzili ze Stefanem z arystokratycznej rodziny. Wydaje mi się też, że Damon książkowy był bardziej groźny. Bo w serialu jak się wkurzy to kogoś zamorduje i już, a w książce on raczej preferował bardziej wyrafinowane sposoby zemsty. W końcu posiadał jakąś tam moc, więc mógł sobie pozwolić na rozkoszowanie się tym straszeniem ludzi. Zwłaszcza, że jego ego łatwo było obrazić, bo miał fioła na punkcie tego, że ktoś może chwalić Stefano przy nim. Chyba miał też bardziej ,,wywalone", bo często chadzał własnymi ścieżkami. Dopiero potem zaczął się tak mniej więcej zbliżać do Eleny i jeszcze wziął pod swoje skrzydła Bonnie. W sensie, że uważał iż ona jest jego człowiekiem. Meredith i Matt byli mu obojętni. Damon książkowy był dupkiem, ale jakoś nie potrafił wykorzystać Bonnie, bo ona była właśnie usposobieniem tego wszystkiego, co dobre: tej niewinności i naiwności dziecka. A jakiś tam honor miewał starszy Salvatore, więc nie chciał zniżać się do krzywdzenia kogoś, kto by ma oczy kociaka i nawet muchy, by nie skrzywdził.
Na pewno Elena serialowa jest lepsza od książkowej. Stefano serialowy też jest bardziej barwny od męczennika książkowego. Damon nie wiem... obaj są świetni. Bonnie tylko i wyłącznie książkowa. Matt zaś i tu i tu podobny xD
Starałam się to obiektywnie przestawić, a nie jakoś tam względem tego, czy mi się podoba, czy nie. Książka nie jest tak rozbudowana jak serial, ale to chyba właśnie kwestia tego, że pisane było dawno temu, kabum na nie zrobił się dopiero po wydaniu Zmierzchu.
Co do Caroline... tam ktoś napisał, że wychodził z niej robak... hahaha, nie słuchaj tego. To było tak, że po tym jak Klaus zrobił niezły sajgon w Fell's Church, miastem zainteresowały się Kitsune. Lisie demony. Takie wredne, kłamliwe france. Sprawiło im radość oszukiwanie i nastawianie ludzi przeciwko sobie. A do tego używały malaków, czyli takich ,,istot nocy" czy ,,braci mroku". Tak to jakoś określali. W pewnym sensie przypominało to robaka, ale było po prostu takim złym bytem, który pozwalał kontrolować ludzi i sprawiać, że robili złe rzeczy. Caroline Forbes to była zawistna kobita, zawsze zazdrosna o Elenę. W dodatku zaszła w ciążę z Tylerem i nikt w mieście za nią nie przepadał. No więc jeden z bliźniaków Kitsune, upatrzył w niej idealną kandydatkę, do tego by poroznosiła te malaki po mieście i pozarażała innych tym złem. Zawarła z nim jakąś tam umowę, ale on ją wykołował. W każdym razie okazało się, że bycie w ciąży z kimś kto był wilkołakiem, zmienia samą kobietę w wilkołaka. Caroline nie była ugryziona ani nie miała tego genu. Po prostu nosiła w sobie wilcze bliźniaki xD
Ale Elena to taka pindzia była... Cały czas się szamotała między braćmi. Była oficjalnie ze Stefanem, ale z Damonem też non stop się migdaliła. I to prowadziło do wielkich afer, bo Stefano tylko cierpiał w ciszy i nic nie robił, a Damon z kolei wpadał w szał i mordował, jeśli Elena wracała po mizianku z nim do Stefano. Raz zdarzyła się sytuacja, że Kitsune porwały Stefano i Elena wyruszyła z Damonem w niebezpieczną podróż, by go odzyskać i co? No jedzie babsztyl ratować swojego ukochanego, a całą drogą bajeruje i całuje się z Damonem. Heloł... Trochę nie fair. Już nie mówiąc o tym, że wszyscy jej na to pozwalają, bo ,,Elena taka jest. Lubi mieć wszystko. Musisz to zrozumieć, Stefano" - słowa Matta.
O mamo. Chyba jednak serial jest lepszy :D I Elena, mimo tego, że mnie czasem wkurza, bije na głowę tę książkową, że nie wspomnę o Caroline...
Zależy, co kto lubi. Serial gubi się w swoich wątkach, ale wydaje się być bardziej logiczny od książek, bo Lisa chyba przedobrzyła z tymi efektami. Co prawda kilka wątków z książki nie byłoby głupie, jak np. Mroczny Wymiar, czyli miejsce gdzie żyją istoty nadprzyrodzone (żywe) albo te demony. Bo w książce przynajmniej atakowano miasto z powodu tych linii mocy, leżących pod miastem. Nie zawsze, co prawda, bo Klaus i Katherine to raczej chcieli zemsty, ale kitsune po prostu dostały taki rozkaz. A w serialu to raczej wszystko robią tak pod te sobowtóry i Elenę.
Brakuje mi też w serialu takiej Meredith, bo fajnie byłoby jakby pokazali, że przyjaciółka, którą znało się od dzieciństwa nie jest tym za kogo się podaje. I że nagle okazuje się być wykwalifikowaną łowczynią wampirów. Ooo właśnie, sami łowcy w książce byli o wiele lepsi. Oni mieli swoją historię, swój rodowód. Mieli jakieś swoje znaki i symbole, po których inny łowca rozpoznawał drugiego. Lubili polować w grupach i uczęszczali sporo czasu na treningi. Oswajani byli z różnego rodzaju broniami. Meredith lubiła walczyć włócznią, która miała takie małe igiełki nasączone werbeną. A w serialu ci łowcy byli tacy eee... z pupki wzięci, jak Jeremy. Samo pakowanie na klatę nic nie oznacza.
No i ja bym wolała, żeby wprowadzili mojego rudzika, czyli Bonnie - medium. Uroczą druidkę, która powoli wchodzi w ten świat magii. A to dali mi Kat Graham... fuuu. W ogóle w TVD i TO mają tendencję do robienia ciemnoskórych czarownicami. Ja nie wiem o co im caman...
Książki są koszmarne, próbowałem to czytać, ale wymiękłem po kilku stronach bo przypominało bardziej pierwsze odcinki Teen Wolf skrzyżowane ze Zmierzchem niż The Vampire Diaries z serialu. Elena była tam blondynką i w sumie wyglądała jak Caroline, a Caroline była brunetką i wsumie wyglądała jak Elena. :D
Różnice (tak mniej więcej):
*Caroline była wariatka
*Była też wilkołakiem i wychodziły z niej robak jak była w ciązy z Tylerem
*Klaus był najgorszą postacią
*Elena nigdy nie była z Damonem
*Na koniec była ze Stefanem
*Chyba cały czas była Elena człowiekiem
*Bonnie bujała się w Damonie
*Były kitsune
*Były 2 światy :) ( nie chodzi o to ze druga strona)
*Elena zawsze załowała pocałunków z Damonem
*W ksiazce się z nikim nie przespała
*Nie było żadnych nowych bohaterów typu Enzo , Liam
Szybciej bymi zajęła wypisać podobieństwa niż roznice . Naprawde różnica jest ogromna :). Serial dużo bardziej polecam :)
Plus Elena była wampirem. Później zginęła. Była duchem. Później miała skrzydła...a teraz znowu jest człowiekiem. Ogólnie bez komentarza :)
Za to byli inni bohaterowie niż w serialu:
-Sage kumpel Damona który mu pomagał
-ta babcia czarownica co prowadziła pensjonat w którym mieszkał Stefano
Ten drugi świat to Mroczny Wymiar, miejsce gdzie żyły stworzenia nadprzyrodzone. A jak żył tam jakiś człowiek to tylko jako niewolnik ;)
W sumie z tym Mrocznym Wymiarem to nie był taki głupi pomysł. Tak naprawdę mało wiemy o Wszechświecie i tych prawach fizyki. Może gdzieś istnieje alternatywny świat albo jakiś inny wymiar. Sam pomysł utworzenia wymiaru dla istot magicznych był całkiem, całkiem. W końcu, jeśli istnieje magia to nawet wypadałoby, żeby takie istoty miały swój ,,dom". Gdyby Lisa jakoś to inaczej opisała to może wyszłoby mniej idiotycznie? Same demony Kitsune pasowały, ale według mnie przesadzone były te robaki-malaki i to szaleństwo w mieście, że dzieci mordowały rodziców albo jak dziewczyny dostawały głupawki i np. cięły sobie języki jak u żmii, czy przekuwały sobie ciała czym się dało.
Niebiańscy Strażnicy żyli w Mrocznym Wymiarze i okej... ale oni byli takimi wyższymi biurokratami. High level o. Jednak opisywano ich jako praktycznie normalne istoty, tyle że pozbawione emocji. Dlatego nie wiem, czemu Lisa potem sprowadziła Elenę jako jakiegoś anioła, który fruwał nad samochodem, jak balonik. Mogła po prostu napisać, że Elena powróciła jako Strażniczka i trochę zaprzestać wprowadzania tych dziwactw ze skrzydłami itd. Bo chyba to najbardziej przeszkadzało w czytaniu. Takie nazmyślanie. Jak sądzisz? :D
Tak, pomysł był bardzo ciekawy , jak i sam pomysł na książkę .Moim zdaniem powrót jako anioł albo te zmartchwystaniu w serialu są bez sensu. Kitsune moim skromnym zdaniem nie były dobrym pomysłem ,ale jakiś tam wątek wprowadzały. Gdyby Elena wróciła jako strażnik dużo lepiej by się książkę czytało. :)
Te lisie demony były śmieszne. A już zwłaszcza ten męski demon Shi no Shi, czy jak on tam miał. Nigdy nie mogłam go sobie wyobrazić :D
Może zamiast lisów powinna była Lisa wprowadzić wilkołaki? Chociaż u niej te wilkołaki były okropne. Pożerały człowieka z radochą i zero do bani. Pół wilk, pół człowiek... no bestia xD
I jeszcze ta Caroline z tymi szczeniakami mnie denerwowała strasznie i jak te robaki jadła . Tfu... Cieszę się że zmienili niektóre elementy ksiazki :) I tak mnie zastanawia dlaczego lisy? Przecież to nie są jakieś za bardzo creepy zwierzęta a każdy sie ich tak bał ;?
Bo liski chytruski. A Kitsune to oszuści. Lubią manipulować, wprowadzać chaos i zamieszanie. A ich metody to właśnie oszustwa, kłamstwa i tak dalej.
To tak jak z ludźmi trochę. Widzisz jakiegoś mięśniaka, który grozi innym i to jest człowiek, którego należy się bać bo ma silę fizyczną. Ale są też ludzie, którzy więcej potrafią zdziałać słowem. Dowiedzą się, jak wykorzystać jakąś słabość, używają potem tego jako haka i wtedy człowiek boi się ich tak samo. Bo nie wiem, czy gorsze dostać wpie**ol, czy żeby grał ci na psychice. A te lisie demony takie właśnie były :D
No tak . Czsami jakies slowo moze bardziej zabolec niz czyn . Dzieki za wyjasnienie
*Elena zmienia się w wampira bardzo wcześnie, potem jest w sumie niewiadomo czym ze skrzydłami, potem strażniczką
*Elena była z Damonem
*Pojawiały się nowe postacie jak choćby wilkołaczy chłopak Bonie
nie byla nigdy z damonem . Pamietam nawet taki moment jak zerwalaze stefanem bo chciala sie zastanowic kogo kocha i damon powiedzial : eleno czy ty ze mna zrywasz a ona na to : nigdy nie bylismy razem . Pozniej wybrala stefana . Calowala sie z damonem ale w zwiazku z nim nie byla
zgadzam się w tych pisanych przez Smith nie była. Ale w tych pisanych przez ghostwritera w końcu lądują razem.
Ale tych nie czytałam :) A film jest na podstawie książek pisanych przez L.J.Smith
No różnicę są wielkie. Jest też problem taki że od pewnej części książek już nie pisze LJ Smith tylko ghostwriter.