wcale nie jest ;p
i nie trzeba go rozkręcać
on to w sobie ma
ale musi robić za mniej interesującego by był kontrast między nim a bratem
No bo w tych scenariuszach to był nadal spięty :P
Mógłbyś do didaskalii ciągle wpisywać "Stefan marszczy czoło", "Stefan trzyma ręce w kieszeni i się spina", "Na czole Stefana pojawiają się zmarszczki" xD
Oj, ale jakos bym go rozkręcił :D
Zamiast uzależenia od krwi uzależniłby sie od krwotoczku z nosa Bonnie i szalałby przez 100 czarownic xD
D: Wichita!
B: What do you want, Damon?
D: Come on... Don't be so cold.
B: I don't have time for this...
Jakiś obrocik, a on tuż przed nią.
D: I know you hate me. I would hate me.
To pseudo-groźne spojrzenie Bonnie, mówiące "Zaraz zobaczysz! Zrobie ci co w głowkę i krew mi poleci!"
D: But there's one thing we have in common. Blood... I drink it. You bleed. We'd make a great team!
B: Leave me alone, Damon!
Odeszłaby w pośpiechu, a on rozkładając ręce i obracając się za nią:
D: Boooonie... (tak przeciągając ironicznie) We could have something! Our own bleeding love!
Hio, hio :P Bleeding love, hio hio :P
Dam ci przykład na rozkręcenie Stefcia :D
(w tle piosenka Leony Lewis - Bleeding Love)
Wbiega Stefan.
S: Noooooooooo!!! Bonnie don't do that!
D: Get out, Stefan.
S: He doesn't care about you. He only wants your blood. Your delicious blood...
D: Oh, come on Stefan. You're so selfish. You drink everyday Elena's blood and you want Bonnie's too?
S: I'm freaky hungry, Damon!!!
Stefanowi robi się 'wampirza twarz'. Rzuca się na Bonnie.
B: Oh my God! My nose!! Is bleeding! It's your fault Damon!!!
D: Why everything is my fault?
Stefan najedzony wyciera się, a Bonnie leży nieprzytomna. Chwyta ją za nogi i zaczyna ciągnąć.
D: What are you doing?
S: I'm taking her to the basement... sasasa
Yes... Unfortunately they are :-((( but you could replace them with great success!
Please show me more! MORE! :-)
No :-) I disagree! You must believe in yourself! Believe as I believe in you and write, write, write! :-)))
writers suck, blush. Przepraszam, że Cię poprawiam, ale moje zboczenie (prawie) zawodowe się odezwało .
Musiało mi się popitolić ;) Szczerze, moja nauczycielka tak zapieprza na lekcji z zadaniami i sprawdzianami że już mi od nadmiaru mózg paruje :P
Ale i tak mistrzem jest kolega który na lekcji powiedział "he are" xD
I nie "unfortunately they are" tylko "they do" :P
Też mam takie zboczenie, jeśli chodzi o angielski xD
Ale Stefek ciągnący Bonnie do piwnicy mnie rozwalił xD
Spoko a ja się nie muszę tłumaczyć i ty też nie, mnie w szkole w ogóle nie nauczyli i musiałem się uczyć sam, a jako że nie mam zdolności językowych więc to czego się nauczyłem i czego się nauczę (bo wciąż się uczę) jest dla mnie sukcesem a jak ktoś ma radochę z poprawiania kogokolwiek no cóż widać to podbudowuje jego ego :-)
Nie podbudowuje ego, angielski w moim życiu jest równie ważny jak polski z pewnych przyczyn i mam takie przyzwyczajenie, że poprawiam.
Poza tym, to też na przyszłość pomaga z reguły, bo zapamiętuje się dzięki temu popełniony błąd. Bez spinki.
Ja się nie spinam bo jak powiedziałem ja nie mam zdolności językowych. Bardzo słabo przyswajam języki i niestety trudno mi to przychodzi i wcale nie jestem w angielskim dobry i ja nie zamierzam tego ukrywać a tym bardziej przepraszać a im więcej próbuję tym lepiej bo tym bardziej mi się utrwala. No ale mam za to inne zalety niż językowe :-)
Nevermind, bo jak pisałem tego komenta to tego niżej nie widziałem xD bo z mojej strony to nie miało być złośliwe, tzn. poprawienie ;)
Łoo to małe piwo żebyś Ty widział jak Viera mnie uczyła... Ło Jezu ja po rusku moloko nie umiałem powiedzieć przez godzinę mnie uczyła wymowy a potem dała sobie spokój i zaciągała do łóżka :-P Na drugi dzień uczyła mnie mówić po angielsku słowo yacht - jat i po tym była taka awantura że 2 szklanki pobiła :-P
Haha, a to była tak zwana "intensywna" nauka xD
Trzeba było ją tak z wymową polskiego męczyć, ale wtedy też by pewnie ona coś tłukła xD
Tak wtedy tłukła mnie :-) ona też bardzo była taka scricte przy angielskim :-P i wszystko musiało być super ideal. :-) Ale za to do naleśników dodawała proszek do pieczenia 0_o... a potem kazała jeść a jak się tylko skrzywiłem... No chyba nie muszę już nawet kończyć co sie działo :-P
Ale mi to idzie na rękę że ktoś mnie poprawia w angielskim;) Od zawsze powtarzam, że nie umiem idealnie angielskiego, ale umiem :P Sama poprawiam często ludzi, którzy robią błędy po polsku, czy to na forum czy w realu. Jak widzę jakiegoś byka ortograficznego w zeszycie kolegi to od razu mu poprawiam bo patrzeć nie mogę :P
Jasne ja rozumiem tylko wiesz problem poprawianiem jest taki że poprawiający często zapomina że jak idzie o angielski to nie jest on uwarunkowany generycznie i jedni mają większe zdolności i poprostu łapią język intuicyjnie a inni muszą ciężko pracować. A druga kwestia jest taka że też trzeba umieć kogoś poprawić tak by nie zrobić takiej osobie blokady psychicznej która spowoduje e ze strachu przed kolejnymi błędami ktoś w ogóle przestanie próbować mówić, a bez mówienia i słuchania to nie da sie nauczyć angielskiego. Co do Sawiera to on akurat zrobił to miło. Ale nie powinno się mówić "a no musze cię poprawić bo aż nie wytrzymuję" bo to w niedopowiedzeniu brzmi "tak żeś strzeliła byka że nie masz pojęcia i aż nie mogę na to patrzeć" a jak sie już kogoś poprawia to trzeba też zwykle wyjaśnić w czym był błąd by poprawiany zrozumiał, bo jego błąd wynikał z dwóch kwestii albo z pomyłki przy pisaniu albo z braku wiedzy. Ja na przykład zorientowałem się dopiero jak drugi raz przeczytałem.
A jednak byk w języku polskim który obowiązek mamy znać wszyscy i błędy typu "ktury" to są w ogóle niedopuszczalne od byków w języku angielskim różnią się zupełnie bo angielskiego nie znamy wszyscy :-) ale byśmy chcieli znać. Evarini ma angielski na codzień bo to jej główny kierunek studiów, Sawier pracuje za granicą i jest mu on niezbędny w tej pracy a Ty sie go uczysz 3 lub 4 godziny w tygodniu i to w 30 osobowej klasie jak zakładam, a ja sie uczę sam przy okazji gadając po angielsku ze znajomymi jak mam po dniu pełnym roboty i cholernych problemów trochę czasu by siąść wieczorem do kompa. Więc jeśli ktoś miałby prawo popełnić błąd to Ty i ja i nie musimy się za to wręcz kajać :-) Tyle chciałem powiedzieć, natomiast dobra poprawka powinna być taka byśmy wiedzieli: "aha to powinno być tak a to tak" a ja np dalej chcę poznać losy Stefana i Bonnie w piwnicy ale po angielsku :-P Nawet jeśli przy tej okazji strzelimy jeszcze ze 20 byków :-P
No tutaj się zgadzam, sam wskazałem błąd, a nie wyjaśniłem, na czym polega - co było moim błędem - ale wiedziałeś co i jak ;)
I w sumie ja kończyłem koledż w Anglii, literaturę angielską, więc moja sytuacja diametralnie różni się od sytuacji ludzi, którzy uczą się w Polsce w szkołach/sami,.
No to widzisz dla Ciebie każdy błąd jest ewidentny w takim wypadku tak jak dla Polaka błędem jest napisanie ktUry zamiast który. A ja mam straszne problemy chociażby ze zdaniami w których słowo with jest na końcu stawiane. Niesamowicie się z nimi morduje, bo to zupełnie inny szyk niż w polskim a bez takiej długiej konwersacji z native speakerami to trudno się do tego przystosować.
Sawyer, ja z angielskim jestem tak wkurzająca, jak Bonnie z magią. Mam do niego bardzo patetyczne podejście. Zostałam powołana, żeby poprawiać ludzi xD
(Szczególnie tych półmózgich tłumaczy, którzy pracują dla telewizji).
blush, nie, nie xD po prostu podpiąłem się pod wypowiedź Evarini, bo zaczął się nowy temacik xD
I tak samo mam, muszę poprawiać. To silniejsze ode mnie, ale ja mam myśli w połowie po angielsku xD
U mnie jakoś przed gimnazjum, a potem jeszcze się do Anglii przeprowadzilem. Zrobilem wszystko co moglem, by załapać akcent amerykański, a nie angielski i w sumie teoria, którą miałem w Polsce była przydatna i dobra na start, ale filmów i praktyki w rozmowach z innymi nic nie zastąpi. ;)
Warto znaleźć sobie zagranicznych znajomych, nawet online, i dużo z nimi rozmawiać. Pisać też można, ale to nie to samo. Albo rozmawiać ze znajomymi z roku dużo po ang. :D
Pewnie, praktyka bardzo dużo daje. Dlatego ciągle gadam do siebie xD
Tylko z akcentem mam odwrotnie, bo próbuję mówić idealnym brytyjskim, czyli RP, ale czasem trochę amerykańskiego się wkrada mimowolnie.
Brytyjski się wszystkim podoba, ale chyba trudniej go załapać. Ja zanim się wyprowadziłem, to naśladowałem ulubionych aktorów, gadałem do siebie przed lustrem i to "r" mimowolnie mi się w takie "ar" zmiękczone, ale wyraźne zmieniło. I nie potrafię już takiego "ah" powiedzieć z praktycznie niesłyszalnym "r" :D
Prawda, trudniej. Ale fonetykę miałam na studiach brytyjską i kilkoro wykładowców z tak cudownym brytyjskim akcentem, że się chciało uczyć tak mówić :D A "r" też mi się czasem gdzieś wpycha.
Hah, to szacunek dla tych wykładowców. Podziwiam ludzi, którym się chce aż tak chce poświęcać, bo to jednak czasu wymaga. Ja akurat poszedłem na łatwiznę, ale to dlatego, że wole akcenty amerykańskie :D
No to powinieneś mnie posłuchać mam takie piękne polskie "rrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr" hahahahaha da się tym uwieść każdą angielkę :-p kurcze tylko po co... Hmmm... :-P
Łeee dlaczego akurat akcent amerykański mnie zawsze pociągał Australijski no można też ze szkockim :-p bo wszyscy przecież mówili, że mimo iż nie rozumieją co Sean Connery mówi w filmach to mimo wszystko jest to bardzo seksowne ;-P
Hahaha xD Oj tak, Seana kochają nawet Angole - którzy z reguły wolą swoje niż szkockie/walijskie/irlandzkie. :D
No to mnie poprawiajcie bo to na korzyść mą idzie :P Nie pogniewam się;)
Mam manię na punkcie angielskiego, innych języków obcych nie dzierżę się uczyć xD I chciałabym bardzo błędów mieć 0 %, ale niestety się zdarzają jak piszę coś w pośpiechu. Lecz jestem tylko maturzystką, wszystko przede mną :P Jak się nie ma kontaktu z osobami które gadają po rodzimemu to trzeba seriale czy filmy w oryginałach oglądać żeby się podszkolić.
No i dlatego krew mnie zalewa jak ktoś się pyta: "A GDZIE SĄ NAPISY???", "A CO ONI TU MÓWIĄ??? BO JA WYBRAŁAM SZKOŁĘ Z FRANCUSKIM, ANGIELSKIEGO TAM NIE UCZĄ..." Nosz kurde ;)