PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=806858}

Od nowa

The Undoing
2020
7,2 38 tys. ocen
7,2 10 1 38090
5,8 29 krytyków
Od nowa
powrót do forum serialu Od nowa

Sam serial jest naprawdę świetny i co pewnie nie jest standardem, z każdym odcinkiem jest coraz lepszy. Nie jest tak, że np początek był lepszy, potem jakiś słaby odcinek, to znowu lepiej, to nieco gorzej itd. Nie. Tutaj naprawdę z każdym tygodniem rosło napięcie i bardzo czekałem na końcowe wyjaśnienie.

Co do tego ostatniego. Choć analizowałem możliwie teorie (czy winny będzie Jonathan, czy Grace, albo ich syn może, dziadek, albo mąż Eleny), to takie ostatnie przedfinałowe przemyślenia wskazywały jednak na Jonathana. Wszystko co związane z innymi postaciami było takim trochę odwracaniem uwagi, żeby zasiać różne wątpliwości i tak po prostu, aby było ciekawie.
Samych ról nie chcę oceniać jakoś szczególnie, gdyż tu jednak bardziej chodziło o treść. Niemniej Kidman bardzo dobra, Hugh taki sobie, czy dobra adwokat.

To co jednak znowu (tak jak i po poprzednich, tak także po tym finałowym odcinku) bardzo mi się nasuwa, to porównanie do serialu "Defending Jacob". Jak ktoś go zna, to pewnie też ma te odczucia (a przynajmniej wydaje się, że powinien mieć choćby w niewielkim stopniu).

SPOILER !

. . .

Morderstwo, tu morderstwo. Tam winny syn, tu ojciec. Tam nóż, tu młotek. Podobnie zrobiona rozprawa sądowa. Podobnie dobre panie obrończynie. Też dziadek gdzieś tam bardziej lub mniej w tle. Tu niby może winny mąż zamordowanej, tam alternatywnie jako sprawca możliwy pedofil. Teraz ta scena, jak Jonathan pędził z synem, tam z kolei z synem pędziła matka itp itp no naprawdę można wskazać wiele podobnych zabiegów, a wręcz mieć poczucie, ta sama osoba pisałe scenariusze i jedynie pozmieniała pewne rzeczy, zachowując ogólne odczucie podobieństwa.

Jedno (oczywiście nie jedno, ale o tym chcę powiedzieć) co bardzo odróżnia te seriale, że o ile w "Defending Jacob" obrończyni była naprawdę bardzo porządna i taka prawa moralnie, tak w przypadku tej okazało się, że wiedziała, że Jonathan winny (można to wprost wywnioskować z tego, jak go zrugała za niepozbycie się młotka). Tutaj wszystko z jej strony było przyjętą cyniczną linią obrony, jak go wybronić, jakimi sposobami i co gorsza posługując się trochę Grace (bo gdyby ta wiedziała, że Jonathan jest winny, to ten by w ogóle nie miał szans).
Ale na koniec i tak nie przewidziała, że koleżanka Grace zdradziła prokurator (można się tego domyślić, a mowa o scenie w łazience) cenne informacje o tym, co matka Jonathana mówiła o nim. I w tym wszystkim najbardziej podobała mi się Grace podczas tego końcowego przesłuchania. Bowiem z jednej strony czuć było, że pierwotnie chciała stanąć w obronie męża, po tym jak ten przesłuchiwany mówił o tej pediatrii, o pomaganiu dzieciom, jako w jakimś sensie zadośćuczynieniu za śmierć siostry, i widać było, że chciała głęboko wierzyć, że on naprawdę nie byłby zdolny do odebrania życie drugiej osobie. Jednakże gdy prokurator wzięła ją w krzyżowy ogień pytań, to bardzo podobało mi się to, że Grace odpowiadała po prostu szczerze, mimo że z każdą kolejną chwilą pogrążało to Jonathana. Ale też czuć było po prostu, że w niej te wątpliwości, które miała od początku, a które chwilowo udało się zagłuszyć, jednak wzięły górę.

Jedną z takich końcowych refleksji mam taką, że warto zaufać intuicji niektórych osób. Tutaj były to matka Jonathana oraz Sylvia (ta koleżanka Grace), która wprost podczas jednej z rozmów telefonicznych powiedziała jej, że jak dla niej winny jest Jonathan. Ale że sytuacja trochę niezręczna, to nie próbowała tego aż tak bardzo wperswadować. Ale czuła po prostu i doświadczenie zawodowe jej nie zawiodło.
I to były takie jakby 2 niewinne - nie aż tak mocno uwypuklone na tle innych momenty, ale w które w trakcie oglądania warto było się wsłuchać, będąc na etapie rozważań innych teorii. Dla mnie bowiem w dużej mierze one były głosem przechylającym szale winności na stronę Jonathana, z jednoczesnym uświadomieniem sobie, że te inne możliwości były podrzucane nam dla albo całkowitego zmylenia, albo przynajmniej zasiania poważnych wątpliwości, czy aby nie byłoby to zbyt banalne, gdyby winnym okazał się ten, którego jako pierwszego zaczęło się oto podejrzewać.

Psychologicznie jest to naprawdę bardzo dobry serial i jeśli ktoś z Was już zdążył zapomnieć o odniesieniach do "Defending Jacob", nie widział go, a chciałby obejrzeć coś podobnego, co najmniej tak dobrego, to gorąco polecam.

yuflov

Już się bałam ze skończy się inaczej niż w książce ale na początku jak Henry powiedział ze znalazł młotek w domku letniskowym od razu było widać ze to mąż zabił.Bardzo dobrze Hugh zagrał swoją role a szczególnie w ostatnim odcinku bo ciężko jest udawać prawego człowieka będąc tak na prawdę sadystycznym narcyzem bez empatii.W książce jest to fajnie opisane i ta jego mina na końcu jak spoglądał na odlatujący helikopter, dopiero wtedy opadły mu wszystkie maski ...:-)

kisiamonisia

Wiesz, ja przy takich okazjach często się zastanawiam, czy lepiej wcześniej znać książkę, czy nie? Znanie bowiem trochę odbiera emocji z oglądania i czasem nie wiadomo, co lepiej, czy aby w serialu się potwierdziło, co już znamy, szczególnie jeśli treść i samo zakończenie jest dobre, czy też lepiej, jak scenarzysta pójdzie w innym kierunku i nas zaskoczy, jednocześnie czyniąc zakończenie w najlepszym razie już nie tak dobrym, a jeśli nadal dobrym, to już trochę w inny sposób.
W wakacje miałem dylemat, czy najpierw przeczytać, czy obejrzeć "Normal People" i skończyło się na tym, że najpierw troszkę przeczytałem, potem troszkę obejrzałem, potem znowu parędziesiat stron, a po nich znowu 2-3 odcinki i w tym przypadku akurat było dobrze, gdyż treść się w jakichś 95% pokryła.
Ale czy to prawda, że w "The Undoing" trochę się to jednak różni? (nie czytałem, ale gdzieś teraz w jednym z tematów mi mignęło, że ponoć są jakieś konkretne różnice, a jeśli tak, to powiedz proszę, czy znaczące?)
Jak chodzi o Hugh, że ja z kolei oceniam go średnio, to może jest w tym pewien paradoks, z którego wynika ten jego odbiór. Z jednej strony wydaje mi się, że słabo zagrał w scenach, gdy okazywał niby żal, niby rozpaczał, tak jak np podczas tego przesłuchania, jak mówił, że może właśnie przez śmierć siostry został pediatrą i chciał pomagać innym dzieciom itd. Jego emocje, jako człowieka, wydały się mi tutaj mało naturalne, mało przekonujące, a jako aktora, gra taka sobie.
Ale może właśnie to jest właśnie ten paradoks, że to wszystko miało być takie - miało być tak zagrane, skoro mowa o człowieku bez empatii, niezdolnego do współczucia, do traumy, do głębszego przeżywania, z tą narcystyczną socjalistyczną osobowością. I wtedy by mnie to nie dzieliło, że nie odebrałem tych jego emocji za prawdziwe, skoro gramy przez niego bohaterem do takich nie był zdolny :)
Ale mimo to jednak wydaje mi się, że tak czy siak Hugh nie jest stworzony do zagrania takich emocji. Jego ta mimika, ten wyraz niby smutku na twarzy, no nie czuję w tym większej głębi, że tak naprawdę nie wiadomo było, czy on w danej chwili chce płakać, czy się śmiać :)
Ale jeśli powiesz, że na tym właśnie polega jego mistrzostwo w tej roli, to nie będę polemizować :)

yuflov

Książka różni się bardzo. Fabuła całkowicie rozjeżdża się pod koniec 2 odcinka, jak Grace jest w tym domku nad morzem. W książce w ogóle Johnatan nie wraca po swojej ucieczce, nie ma procesu sądowego, Grace zostaje w tym domku na stałe - książka jest o tym, jak Grace radzi sobie z nowym życiem, odkrywa kolejne kłamstwa męża i próbuje odciąć się od przeszłości.

annia_o

Mmm to ciekawe i na tyle mnie zaciekawiłaś, że chyba przeczytam. Dzięki.

yuflov

Zgadzam się z wnioskiem, że emocje miały być odegrane sztucznie, bo bohater ich nie znał, ale piszę ten komentarz tylko dlatego, że niesamowicie rozbawiła mnie Twoja pomyłka z "socjalistyczną osobowością" zamiast "socjopatycznej" :D

VictoryDay

ojjj :))) pisałem z telefonu i wiadomo, jak to bywa przy włączonej autokorekcie :D ale oczywiście nie chodziło o żaden marksinizm  ;)

kisiamonisia

No, ta jego mina na samym końcu mówiła o nim wszystko :) Jak ta Grace mogła się nie zorientować, że żyje z takim sukinkotem...

Czarna_99

A przecież była panią psycholog, co jakby trochę mówi tutaj, że nie wyszło to zbyt dobrze - ten aspekt, niż należałoby stwierdzić wprost, że jak widać raczej nie była najwyższej klasy fachowcem w swym zawodzie. Miłość miłością, zakochanie, chęć tworzenia szczęśliwej rodziny, ale powinna była lepiej przejrzeć osobowość swojego męża, niż samo tylko, że narcystyczny itd. tudzież, że na najgłębszym poziomie okazał się inni, niż uważała.

ocenił(a) serial na 9
yuflov

Bzdura. O profesjonalizmie psychologa wcale nie świadczy to, czy ma idealną rodziną, albo czy umie ją naprawić. On musi umieć pomagać swoim pacjentom, a wiadomo, że zawsze łatwiej osiągnąć obiektywizm, gdy się analizuje cudzy przypadek.

ladywhitesnake

ymm, ale mnie nie chodziło o to, że ona nie potrafiła naprawić rodziny. Jedyne o to, że nie dostrzegła prawdziwego oblicza męża i co prawda po części można to usprawiedliwić, gdyż wchodzą tu w grę różne uczucia, emocje, ale może nie byłoby to, aż tak ważne, gdyby np nie wyczuła, że on jest np nałogowym hazardzistą (bynajmniej nie bagatelizując takiego problemu). Ale tu jednak sprawa dotyczyła bardzo poważnego rysu osobowości, a Grace głównie dostrzegała jego narcystyczny charakter, zaś to, jak go oceniała na tym głębszym poziomie, trochę się minęło ze stanem faktycznym.

ocenił(a) serial na 9
yuflov

Mnie tylko chodziło o to, że fakt, że psycholog nie umie czegoś zdiagnozować we własnym życiu nie musi od razu wpływać na to, jak trafne diagnozy stawia w przypadku swoich pacjentów. Naprawdę w przeciwnym razie nie mielibyśmy do kogo chodzić na kozetkę ;) Aczkolwiek, aby ktoś był dobrym psychologiem, to musi mieć uporządkowane własne problemy z przeszłości.

ladywhitesnake

No właśnie, tak by było najlepiej.

yuflov

Taka mała uwaga: psycholog ocenia na podstawie tego, co pacjent mówi i tego, jak się zachowuje. Nie jest osobą wszystkowiedzącą! Jeśli ktoś dobrze udaje kogoś innego, psycholog nie ma narzędzi, żeby to zweryfikować.

ACCb

W tym rzecz, że bardzo dobry psycholog ma (a przynajmniej powinien mieć) w sobie to narzędzie, którym w tym przypadku jest szeroko rozumiana bardzo dobrze rozwinięta (zdecydowanie ponad przeciętną, niż u "zwykłej" osoby), empatia, wrażliwość, intuicja, czytanie mowy ciała, ekspresji, mikro ekspresji, wszelkich sygnałów werbalnych i niewerbalnych, gdzie to wszystko tak naprawdę nie pozwoli go oszukać, a przede wszystkim zmanipulować.
Będę tutaj dość stanowczego zdania, że jeśli psycholog jest w stanie dać się zmanipulować, to w najlepszym razie jest słabym psychologiem, a ogólnie nie ma wystarczających predyspozycji do wykonywania tego zawodu.

yuflov

Odczytała męża dość sprawnie, na podstawie tego, co udało jej się zaobserwować. Mowa ciała itd. nie jest w stanie przekazać tego, czego nie ma w umyśle. A w umyśle psychopaty nie ma np. poczucia winy. Nadal uważam, że psycholog nie jest wszechwiedzący :)
Oczywiście, w przypadku Grace mamy do czynienia z osobą, która nie odbiera pewnych sygnałów z zasady: chce widzieć rzeczywistość taką, jaką ją sobie wyobraża. Nie czyni jej to złym psychologiem. Potwierdza jedynie zasadę, że najtrudniej zobaczyć to, co jest przed oczami...

ACCb

Według Grace i tego, jak odczytała Jonathana i to na dodatek na najgłębszym poziomie, to on nie byłby w stanie zabić kogokolwiek.
Nie odbieranie przez nią pewnych sygnałów z zasady, czyni z niej psychologa co najmniej niegodnego zaufania, gdzie w przypadku tego zawodu zaufanie jest jedną z podstawowych rzeczy. Skoro w jednej sytuacji widzimy, że tak postępuje, to tym samym równie dobrze może postępować tak w każdej.

yuflov

Ale ona podczas końcówki procesu (jak już opowiedziała, że jej mąż nie potrafi odczuwać empatii) przyznała, że doskonale wiedziała za jakiego człowieka wyszła za mąż. Więc poznała jego prawdziwe oblicze, tylko tak jak powiedział jej ojciec i padło później podczas procesu: żyła nieprawdziwym wyobrazeniem swojego męża, bo chciała widzieć w nim cudownego człowieka. To co złe odrzuciła gdzieś do podświadomości - tak samo jak wcześniej zrobiła w przypadku swoich rodziców: wmówiła sobie, że ich związek był wspaniały, chociaż widziała jako dziecko, że wcale tak nie było.

sarenka

To czyni z niej trochę niebezpiecznego psychologa, gdyż z takim podejściem równie dobrze coś podobnego może doradzić "pacjentowi" i zakończy się jakąś podobną/inną tragedią.
I zastanawia to, jak ona mogła zostać psychologiem mając taką psychikę, gdzie na dobrą sprawę sama wymagała pomocy.

yuflov

Moim zdaniem do Grace dotarło, kim naprawdę jest jej mąż w chwili, gdy zaczął on oskarżać syna. To przelało czarę goryczy. Na przesłuchanie od początku szła z zamiarem pogrążenia go, ale by to się udało, na każde pytanie odpowiedziała szczerze. W końcu każdy człowiek jest pełen sprzeczności i dopiero w kontekście kolejnych wydarzeń i nowych informacji zaczynamy widzieć dawne wydarzenia w nowym świetle. W skróconej wersji na żywo przed przysięgłymi odegrała dramat, który rozgrywał się w jej wnętrzu dniami albo tygodniami. By nie doszło do unieważnienia procesu z powodu błędów proceduralnych, obciążające kwestie musiały wypłynąć od strony prokuratury - i tu potrzebna była przyjaciółka Grace, posłaniec ważnych infomacji.

crazy_mary

Również miałam takie odczucie, że oskarżenie syna przelało czarę goryczy

crazy_mary

To na pewno tak, że dając za pośrednictwem jej przyjaciółki do ręki pani prokurator owe informacje, chciała, aby to wyszło ze strony oskarżenia.
Jednakże mam wątpliwości, czy chciała zeznawać tylko i wyłącznie z zamiarem pogrążenia Jonathana i w tym cylu wpadła na ten sprytny pomysł (gdyby chciała z premedytacją pogrążyć go, to nie potrzeba by się ucieka do takiego zabiegu, tylko sama z siebie mogła zeznać to wszystko, a prokurator wezwała by dodatkowo matkę na potwierdzenie).
Gdy obejrzałem bowiem teraz po raz drugi ten odcinek, to wyglądało to tak, że cały czas targały nią różne emocje. Jakaś cząstka jej wydawała się chcieć bronić pewnej cząstki jego, ale jednocześnie chciała, aby w sądzie padło wszytko to, co się dowiedziała o nim od jego matki i żeby tak naprawdę ława mogła orzec na podstawie tego pełnego oglądu (jedynie młotek za bardzo wypłynąć nie mógł z wiadomych powodów, że mogło to narobić problemów synowi). A te informacje o Jonathanie bardzo jej ciążyły.
Ten moment zaś, gdy on próbował poddać w wątpliwość to, czy aby ich syn nie jest winny, to to na pewno ją rozczarowało.

yuflov

Nie wiem właśnie, czy mogłaby to zeznać sama z siebie bez uciekania się do tego wybiegu z pomocą przyjaciółki. Może ktoś tu lepiej zna amerykańskie prawo. To był już koniec procesu, a ona przez cały jego przebieg była po stronie obrony i miała wgląd we wszystkie działania jego adwokat. Gdyby można jej było zarzucić, że intencjonalnie chce zaszkodzić mężowi i tak naprawdę jest wrogim mu świadkiem, chyba byłaby podstawa unieważnienia procesu - właśnie dlatego obrończyni raz po raz wnosi sprzeciw. Bezskutecznie.
A to że Grace targały różne emocje podczas zeznawania - oczywiście. O tym jest serial. O ludziach będących kombinacją sprzeczności.

ocenił(a) serial na 8
crazy_mary

W odcinku wytłumaczyli to w ten sposób, że gdyby była świadkiem oskarżenia, obrona mogłaby wnieść o unieważnienie procesu.
Grace zdecydowała się, że go pogrąży w momencie jak umówiła się z tą koleżanką na spacer.

crazy_mary

No to inna sprawa i tu faktycznie byłoby tak, jak mówisz, tak jak to także zostało w serialu powiedziane.
Ale same jej intencje, jakby to powiedzieć, wydawało się, że nie zmierzają w linii prostej jedynie do uznania Jonathana winnym. Wydaje się, że bardziej do dania ewentualnych podstaw, jeśli owe informacje ci którzy mieliby orzec o winie, uznaliby za wystarczająco jednoznaczne. Bo prawda jest taka, że to, że on był taki czy inny, nie czuł empatii, nie przeszedł traumy po śmierci siostry, nie czyniło go jeszcze winnym zabicia Eleny, ale dawało pełniejszy obraz jego osobowości.

ocenił(a) serial na 9
yuflov

Nie znam kodeksu amerykańskich adwokatów, ale to raczej nie była żadna cyniczna linia obrony. To był profesjonalizm. Adwokat musiała najpierw uwierzyć klientowi na słowo, że nie zabił, bo przecież oferowała mu negocjacje z prokurator o zabójstwo w afekcie. Potem to już za daleko zaszło. Takie są realia. Adwokat nie może ot tak sobie zostawić klienta na pastwę losu.

ladywhitesnake

Masz rację, że taki zawód, takie prawo i obrońca nie tylko broni niewinnych. Jednakże oceniłem to z punktu widzenia moralnego (pewnie byłby ze mnie marny adwokat, ale wyznawane przeze mnie wartości i poczucie moralności, nie pozwoliło by mi zawodowo bronić kogoś, wiedząc o jego winie). A w tym przypadku (choć to nie zostało powiedziane i co do tego można się spierać), ale w moim odczuciu z tego wzburzenia pani adwokat pod koniec w rozmowie z Jonathanem wynikało, że od początku wiedziała, że on to zrobił i robiła niejako za adwokata diabła.
Nie wiem, na ile oglądasz takie historie, ale przeważnie jest tak w tego typu sytuacjach, że adwokat wręcz stawia warunek klientowi, że jeśli ma bronić, to chce znać prawdę, jakakolwiek by nie była, a po to, żeby dzięki temu móc przygotować odpowiednią linię obrony i nie dać się zaskoczyć prokuratorowi. A ta adwokat wyglądała na taką.

yuflov

Oczywiście, że o wszystkim wiedziała. Dobrze, że Grace go pogrążyła, bo miał szansę się wywinąć.

Czarna_99

i w naprawdę ciekawy, fajny, sprytny sposób to zrobiła. I jak mówią tu niektóre osoby, że w książce jest inaczej, nie było żadnej rozprawy sądowej itd., to w moim odczuciu dobrze, że tutaj scenariusz poszedł inną drogą, bo takie rozprawy i przede wszystkim na tym poziomie, są bardzo ciekawe. Nie przedobrzyli, nie ciągnęli jej nie wiadomo ile, 2 odcinki, tak akurat i fajnie zrobione. Obie panie - i adwokat i prokurator, inteligentne, każda miała swój ciekawy pomysł, jak to rozegrać i wiesz... dla mnie najlepszą postacią okazała się w tym wszystkim przyjaciółka Grace. I nawet nie dlatego, że miała dość znaczący udział w przyskrzynieniu Jonathana, ale tak po prostu była najbardziej normalna ze wszystkich bohaterów. Cicha, spokojna i na koniec uczynna :)

ocenił(a) serial na 9
yuflov

Nie odbieram tak tego. Spytała się, czy zabił, bo wtedy załatwi mu zabójstwo nieumyślne. Powiedział, że jest niewinny. Musiała to przyjąć za dobrą monetę. Gdyby powiedział, że zabił, ale chce dowodzić swojej niewinności, wtedy pewnie mogłaby wypowiedzieć mu zlecenie, ale nie znam kodeksu etyki amerykańskich adwokatów. Nie zajmuję się prawem karnym. Pisałam tylko raz apelację karną, bo szef kazał i naprawdę, gdy wchodzisz w tryb profesjonalny, to nie zajmujesz się jakimiś moralnymi rozterkami, tylko starasz się postępować profesjonalnie. Musisz postępować zgodnie z zasadami etyki i brać to, co klient mówi za dobrą monetę, nawet, jeśli ci się to do końca nie klei, a już zwłaszcza na takim etapie sprawy, że się wie, że samemu by się poprowadziło obronę od początku inaczej i pewnych rzeczy nie odkręcisz, bo po prostu nie miałeś na nie wpływu, bo zajmował się tym ktoś inny. Ale znowu istnieje domniemanie niewinności, a nie winy. W ogóle to bardzo mi się podobało, jak Noma Dumezweni zagrała tę adwokat. Te miny, gdy musisz ogarniać klienta, który zachowuje się jak dziecko - złoto!

ladywhitesnake

Jeśli przyznał się przed nią, że jest winny, to w tym momencie tematem dla niej byłoby pewnie to, na ile jest szansa, że prokurator może dysponować wystarczającymi dowodami, aby go skazać. Dlatego tak się rozeźliła na niego, że ten nie pozbył się młotka, bez którego praktycznie raczej mógłby nie zostać skazany.
Ale tutaj jest pewna wątpliwość i jestem ciekawy, jak sama to odebrałaś. A mianowicie, czy ona była zła na niego za to, że nie pozbył się młotka po dokonaniu morderstwa (przyjmując, że od początku wiedziała od niego, że jest winny), czy też była zła, że nie pozbył się go teraz po tym, jak on wypłynął i była ta scena, jak mówiła, że nie może zalecić im pozbycie się go, dając jakby jasno do zrozumienia między słowami, że powinni to zrobić, ale ona oficjalnie nie może im czegoś takiego polecić.
A to może mieć diametralne znaczenie, jak tak naprawdę ocenić tę adwokat. Bo sam choć skłaniam się do wersji tej pierwszej, czyli wiedziała, że jest winny, powiedział jej o tym itd., to jeśli miałoby być inaczej, czyli nie wiedziała, jak jest naprawdę, to w sumie wtedy nie można by jej krytykować, że świadomie chciała wybronić winnego.
To może być ciężko rozstrzygnąć, ale poza tym uważam tak samo, że ta aktorka bardzo dobrze zagrała i tak po prostu pasowała do tej roli.

ocenił(a) serial na 9
yuflov

Ja odniosłam wrażenie, że wkurzyła się przede wszystkim za to, że wsadził ją na minę. Zapytała go się uczciwie, czy to zrobił. Zaproponowała ugodę z prokuratorem, ale wtedy musiałby się przyznać. Postawiła całą swoją renomę zawodową na szali, żeby doprowadzić do jego uniewinnienia, bo jednak dowody były poszlakami (circumstantial evidence), a Policja nie sprawdziła wszystkich wersji, a więc wykazała się pewną nierzetelnością. A potem w środku sprawy okazało się, że klient zrobił ją w konia. Ja bym w takim momencie wypowiedziała pełnomocnictwo. Zgodnie z polskim kpk adwokat ma obowiązek i tak jeszcze przez 2 tygodnie reprezentować klienta, chyba że ten znajdzie sobie wcześniej innego pełnomocnika. Ale jak mówię nie znam realiów amerykańskich w tym zakresie. No Haley w wymiarze zawodowym wyszła trochę na głupka, bo dała się tak przerobić klientowi.
Kiedyś na jakimś wykładzie prowadząca opowiadała o koleżance adwokatce specjalizującej się w sprawach karnych. Pytano ją, czy nie ma rozterek moralnych, gdy broni różnych przestępców. Odpowiedziała, że nie. Raz tylko stanęła jej gula w gardle. Wybroniła klienta, który potrącił śmiertelnie kobietę. Potem do niej przyszedł z kwiatami. Podziękował jej i wyznał, że jeszcze przyspieszył, żeby p**** w tę k**** Także ten tego.

ladywhitesnake

To ostatnie nie tylko przeraża, co może podłamać i mocno zachwiać wiarą w sens wykonywania tego zawodu. Jest to trochę niewdzięczną pracą, ale także rola prokuratora wydaje się nie mniej. Z jednej strony adwokat może doprowadzić do uniewinnienia osoby winnej, gdy z kolei prokurator (oczywiście nie bezpośrednio skazać, gdyż to domena kogo innego), na tyle skutecznie może oskarżać i dowodzić winę, że może walnie przyczynić się do skazania osoby niewinnej (przyznam, że w takiej sytuacji czułbym się chyba jeszcze gorzej, gdyż tak naprawdę, w procesie chodzi o udowodnienie winy, a przypisanie jej niewinnemu byłoby bardzo krzywdzące, zwłaszcza gdyby ten poszedł siedzieć na wiele lat i praktycznie można tak zniszczyć komuś życie. A o takich przypadkach co jakiś czas się słyszy. Potem oczywiście może się kończyć jakimś zadośćuczynieniem, ale straconych lat nic nie zwróci).
Ale wracając do naszego serialu, to chyba tak zgrubsza przychylam się do Twoich odczuć.
pozdrawiam

yuflov

Dzieki za polecenie serialu w poscie, ktory zaczales od podania jego zakonczenia, dobra robota.

kondzix_fw

Wiem, że trochę głupio to wyszło i niefortunnie, a możesz nawet powiedzieć wprost, że bezmyślnie, za co przepraszam. Dałem słowo Spoiler także trochę i tym celu, choć pewnie należało by to rozbić na osobne tematy, aby uniknąć zdradzania czegoś. Prawdę mówiąc, mimo tego polecenia na koniec, to pisałem ten komentarz bardziej trochę pod osoby, które już znają tamten serial.
Ale tak czy inaczej jeszcze raz przepraszam i wyciągnę z tego lekcję na przyszłość.
pozdrawiam

ocenił(a) serial na 9
yuflov

Dla mnie świetna rola Hugh, który w 99% swoich filmów gra sympatycznego głupka. Tutaj gdy poznajemy Jonathana w 1 odcinku, można by powiedzieć, że znowu to samo. Sympatyczny, inteligentny, nieco ciapowaty mąż wyniosłej Nicole Kidman. Kolejny odcinek to już całkowita zmiana, dowiadujemy się coraz więcej o przeszłości Jonathana, że zdradzał, że został dyscyplinarnie zwolniony, że najprawdopodobniej zabił kochankę. Staje się więc on naszym głównym podejrzanym. Później wraca i robi tę swoją smutną minę i (jak widać nawet tutaj w komentarzach) - bierzemy za pewnik, że jest niewinny. Podejrzewamy dziadka, syna, męża Eleny, samą Grace, blond koleżankę. Ale przecież nie Jonathana, po 1 to byłoby za proste, po 2 no przecież on tak bardzo wierzy w swoją niewinność. I dopiero słowa matki Jonathana w 5 odcinku, później jego zwalanie winy na własnego syna, uśmiech gdy Grace mówi, że będzie zeznawać, bo wierzy że jest niewinny (jego narcystyczna osobowość jest tak łasa na uwielbienie, że nie dostrzega podstępu i nie zważa na sceptycyzm adwokat) - zaczynają pokazywać nam z jakim psychopatą mamy do czynienia.


Ogólnie serial świetny. Mimo tego, że odpowiedź mamy podaną na tacy od 1 odcinka (Jonathan już na bankiecie mówił, że jedzie na konferencję onkologiczną i go nie będzie) to i tak przez cały serial zastanawialiśmy się kto jest zabójcą. W większości tego typu produkcji rozwiązanie okazuje się być porażką. Twórcy chcą zaskoczyć widza do tego stopnia, że cały dobry serial traci sens. Najczęściej mordercą jest jakaś osoba wyciągnięta z czapy, lub ta której się najmniej spodziewamy -bo nagle okazuje się, że miała ona jakiś niesamowity motyw, chociaż przez cały sezon nic na to nie wskazywało. A tu wszystko wskazuje na Jonathana, i to Jonathan jest winny. A my dajemy się (podobnie jak Grace) nabrać na jego urok osobisty.

swoboda_dnia

Powiem Ci bardzo szczerze, bez żadnego podwójnego dna, czy jakichkolwiek przewrotności, że po przeczytaniu Twojego komentarza - tak fajnego i ciekawego i tak dobrze to podsumowującego, że gdyby była na to prosta możliwość, to od razu pokasowałbym własne komentarze (mówię naprawdę poważnie)
pozdrawiam :)

swoboda_dnia

Po przeczytaniu twojego komentarza przypomniał mi się fakt tej konferencji i zauważyłam pewną nieścisłość. W ostatnim odcinku widzimy, że nie planował morderstwa, tylko zabił w afekcie. Nie był też umówiony z Eleną na wspólny wyjazd. Po co więc wymyślił tę konferencje? Dlaczego planował wyjechać?

ocenił(a) serial na 9
annia_o

Tak, po napisaniu tego komentarza, też zaczęłam się nad tym zastanawiać. Wydaje mi się, że musimy założyć że planowali wyjazd, bo w zasadzie nie było nic na ten temat powiedziane. Ani że planowali, ani że nie planowali. Z retrospekcji i zeznań wiemy, że jeździł z Eleną do domu nad morzem, więc to chyba najlogiczniejsze wytłumaczenie. Ale zgadzam się, że jest to nieścisłość i jednak kilka rzeczy należałoby poprawic :P

ocenił(a) serial na 9
annia_o

Konferencję wymyślił wtedy, bo wiedział już od jakiegoś czasu, że musi się skonfrontować z Eleną w sprawie zaczepiania jego żony przez Elenę. Nie odbieram tego w ogóle jako nieścisłość.

swoboda_dnia

I dlatego potrzebny był Hugh Grant w roli Jonathana, z całym swoim bagażem aktorskim :)

yuflov

Dwie kwestie:
1. Dla mnie kluczowa była rozmowa Grace z lekarzem, kolegą Johnatana. Tam mówił o narcyzmie i megalomanii i że "także lekarze mogą być psychopatami". Widać było, jak Grace uslibie odrzuca takie zarzuty, jakby odpędzała rój much, żeby bronić swojego wyobrażenia o mężu. Byłam też pewna, że scena z kolegą- lekarzem jest po coś, bo w na tyle dopracowanym serialu wszystko, co jest mówione i pokazywane, ma czemuś służyć.

2. Porównania do "W obrobie syna" całkowicie trafne, Oglądałam serial kilka miesięcy temu, jednak zostawił na mnie zupełnie inne wrażenie. Istotną różnicą jest zakończenie - tam dobijające, bo zapowiadające całkowoty rozpad relacji w rodzinie na skutek niepewności co do winy chłopaka. Jestem przekonana, że to ich wszystkich zniszczy niezależnie od winy czy niewinności Jackoba. Tutaj w "Od nowa" jest szansa na normalność po przebytej traumie. No i takie pierwotne, może aż prymitywne poczucie sprawiedliwości, że winny poniesie karę. :)

ocenił(a) serial na 9
VictoryDay

Tak, ogólnie to jest jeszcze jeden ciekawy i nietypowy zabieg w serialu. Podczas wszystkich odcinków dowiadujemy się, że wszystkie osoby z najbliższego otoczenia Grace i Jonathana uważają, że winny jest jej mąż. Twórcy caly czas na tacy podają nam rozwiązanie. Tymczasem widz, nauczony innymi filmami i serialami tego typu, po pierwsze uważa że to za proste, po drugie podobnie jak Grace (i tu znowu ukłon w stronę gry Hugh) jest zaślepiony tym charyzmatycznym człowiekiem. Nie znamy go tak dlugo jak ojciec głównej bohaterki, koleżanka, lekarz. Więc co robi widz gdy dowiaduje się razem z Grace tych opinii? Oczywiście odwraca kota ogonem. Ojciec? Od zawsze nienawidził zięcia, dowiedział się o romansie i pieniądzach - zabil by chronić ukochaną córkę. Koleżanka? Może miala romans z Jonathanem i teraz chce odwrócić od siebie uwagę Przyjaciółki. Lekarz? Zazdrosny o sukcesy kolegi itd.

Dopiero gdy dowiadujemy się, że wlasna matka uważa, że Jonathan byłby skłonny do morderstwa bez poczucia winy, a później że przez caly czas syn także uważał ze to jego ojciec zabił kochankę - razem z Grace otwieramy oczy i zaczynamy mieć wątpliwości, czy to przypadkiem jednak naprawdę nie on.

swoboda_dnia

To jest rzeczywiście ciekawy zabieg (widz w pewnym sensie nawiązuje empatyczne współczucie z główną bohaterką, licząc na wybielenie męża, a tu na koniec niespodzianka), ale mnie osobiście takie zakończenie rozczarowało. W końcu co to za kryminał, w którym zabójcą okazuje się najbardziej oczywisty, pierwszy podejrzany? Miałem poczucie zmarnowania czasu, bo po co w takim razie odcinki 2-5? :) Tak, wiem, żeby wodzić za nos widza, tak jak mąż wodził za nos żonę, ale do mnie to nie trafiło.

Przed seansem ostatniego odcinka byłem wręcz pewny, że zabójczynią będzie przyjaciółka żony, z którą mąż być może również miał romans i która w afekcie zabiła "rywalkę". Nie byłem przekonany jedynie do kontekstu i szczegółowych okoliczności, ale moim zdaniem takie zakończenie byłoby bardziej satysfakcjonujące i zaskakujące.

Tak czy owak, serial bardzo dobry, ale w moim prywatnym rankingu traci na takim a nie innym rozwiązaniu historii.

GSroka

A mi się ten zabieg trochę skojarzył z "Tajemniczą historią w Styles", pierwszym kryminałem Agathy Christie (gdzie


SPOILER: podejrzanym jest od początku jeden, oczywisty człowiek, jednak rozwiązanie wydaje się zbyt proste i na jego niekorzyść świadczy aż zbyt wiele, jakby go ktoś wrabiał)


oraz z najbardziej "skandalicznym" kryminałem tej autorki - "Zabójstwem Rogera Ackroyda" (gdzie


SPOILER: winny teoretycznie jest wystawiony czytelnikowi jak na talerzu, bo to sam narrator).

VictoryDay

Dokładnie, zakończenie skojarzyło mi się z tymi książkami A.Christie. wbrew pozorom, jeśli czytelnik/widz jest przez większość czasu wodzony za nos, czasem najbardziej prawdopodobna osoba jest największym zaskoczeniem!

NaLi

Dokładnie tak jak mówisz - w pewnym sensie zaskoczeniem jest brak zaskoczenia. :)

Tylko ja mam pewien "dysonans poznawczy", bo oglądając serial byłem nastawiony na klasyczny kryminał, czyli spodziewałem się w finale jakiejś pokręconej intrygi, wielopoziomowej gry, spisku, w który wciągnięty został mąż i stał się kozłem ofiarnym.

A tutaj na końcu okazuje się, że tak naprawdę tutaj nie ma intrygi, a ten serial to nie kryminał. :) Bo zamiast intrygi są kłamstwa i manipulacje męża, a serial to tak naprawdę obyczajowe studium przypadku osoby o socjopatycznych/psychopatycznych skłonnościach i jego wpływie na rodzinę, całe otoczenie.

I nie mówię, że to źle - uważam, że serial jest bardzo dobry, ale ja spodziewałem się czego innego i podczas finału poczułem się w pewnym sensie oszukany przez scenarzystów. :D Bo liczyłem na pokręconą, kryminalną intrygę, a to była "tylko" psychologiczna, obyczajowa opowieść.

GSroka

Całkiem sporo moich znajomych również czuje się rozczarowanych tym serialem, właśnie z tego powodu, że liczyli na wielopiętrową intrygę, w którą został wplątany Jonathan. Ja obstawiałam ojca Grace, bo trudno mi było uwierzyć, że taki świetny aktor zagra "tylko" ojca ale bardzo mi się podobało zakończenie, bo przez cały serial byliśmy postawieni w sytuacji Grace - niby wszyscy mówią, że jest narcystycznym socjopatą, że to on zabił - jej ojciec, kolega z pracy Jonathana, jego rodzina, koleżanka, nawet syn. Ale pani psycholog nie chce uwierzyć, że 17 lat żyła z potworem i tego nie zauważyła. A my nie chcemy wierzyć, bo przecież to Hugh Grant, ma takie oczy i taki uśmiech i przecież mieszka na Notting Hill i przechodzimy z Nicole wszystkie te etapy zaprzeczenia aż do bolesnej prawdy. Rzeczywiście bardziej serial psychologiczny niż kryminał, ale zdecydowanie bardziej do mnie przemawia takie zakończenie niż nieprawdopodobny morderca z udziwnionym motywem...

NaLi

Tak, to jest ciekawy motyw - w pewnym sensie wcielamy się w główną bohaterkę, dajemy się wodzić jej mężowi za nos, dokładnie tak jak ona dała się wodzić za nos.

Ale co do motywu - moim zdaniem właśnie w tym serialowym zakończeniu historii jest on wątpliwy - no bo jaki motyw miał mąż, żeby w furii zatłuc młotkiem kochankę, którą tak wielbi? Ta krótka sprzeczka po spotkaniu w pracowni? Czy to, że się sama na niego zamachnęła tym młotkiem? Nie wiem jak to jest przedstawione w książce, ale w serialu ta reakcja wydaje się dziwnie przesadzona - no chyba że w ten sposób twórcy chcą pokazać, że to nieobliczalny wariat. :)

Tak czy owak - rozumiem zamysł, doceniam ciekawy pomysł, ale nadal ja osobiście lepiej bym przyjął klasycznego, kryminalnego twista. :)

GSroka

Dla mnie motywem była obsesja Eleny na punkcie Grace, chodziła za nią, dzwoniła do niej, być może fascynowała ją - na to wskazuje obraz. Być może chciała ją także wciągnąć do romansu, a Jonathan odbierał to jako groźbę ujawnienia ich relacji, a tym samym odcięcie od kasy teścia i utratę syna. Nie sądzę aby kochał Elenę, podobnie jak nie kochał Grace. Jedyne ludzkie uczucia, według mnie w wersji szczątkowej ;) miał do syna. Ale jak było widać - nie miałby oporów aby i jego poświęcić dla ratowania własnej skóry. Podejrzewam, że zabił Elenę rzeczywiście działając pod wpływem emocji, obawiając się, że ujawni Grace prawdę, tym bardziej, że wcześniej przez Elenę stracił pracę, zobaczył zagrożenie dla siebie i je wyeliminował.