To historyjka o pewnym gościu, któremu w XVI wieku demony zabiły żonę. Przysiągł, że będzie je ścigał i został obdarzony nieśmiertelnością, by dotrzymać swojej przysięgi. Więc współcześnie z pomocą parapsychologów i karate robi wielkie łubudu bardzo bardzo paskudnym demonom - durnowato w sumie brzmi, ale nie lepiej brzmi fabuła "Anioła Ciemności" jak ją streścic na sucho...tyle że....bardzo lubię serie "Buffy" i "Anioła Ciemności" ("Czarodziejki" były początkowo całkiem niezłe a serialowy "Nieśmiertelny" też w sumie obleci). Jednak ta wersja mistycyzmu i demonologii w wykonaniu Lorenza jest właściwie niestrawialna.
W zamyśle to miało być skrzyżowanie najlepszych serii tego gatunku (BtVS+Ats)+Nieśmiertelny. Ale wyszło mydło-powidło-szajs. Efekty specjalne do bani, główny bohater nie ma charyzmy Angela, widać że producenci cierpią na brak kasy a co gorsze na brak inwencji twórczej i choćby odrobiny poczucia humoru. W BtVS czy Ats zdarzały się przecież słabsze odcinki, ale postacie przynajmniej miały zabawne odzywki. Ta seria (zresztą szybko skończona) pokazuje jak mogła skończyć Buffy bez inteligentnych scenarzystów i dobrze dobranych aktorów. Przerażająca wizja. Jeśli można to to polecić do oglądania to tylko żeby się pośmiać.
Producenci chcieli zrobić skok na kasę bo w 2000 roku Buffy i inne "Czarodziejki" nawet dobrze się sprzedawały. Ale trudno jest przekonać publiczność, że główny bohater jest nieśmiertelny jeśli sam aktor w to nie wierzy.