"Lalka" cała ogółem jest smutnym i poruszającym filmem, który bez scen rzewnego rozstania pary kochanków potrafi trafić do serca. Więc który moment Was najbardziej poruszył?
Ja osobiście jestem mało podatny na empatię, tak w życiu jak i w kinie, ale mnie najbardziej rozczuliła końcówka 2 odcinka i piosenka żebrzącego kaleki z wojny, zwł. dwa ostatnie wersy "i nic nie mam na tym świecie prócz tej ręki do żebrania". Prawie się spłakałem, choć sam się sobie dziwię.
A Wy co sądzicie?
na każdym miejscu i o każdej porze, gdziem z tobą tańczył, gdziem się z tobą bawił, zawsze i wszędzi będę ja przy tobie, bo wszędziem cząstkę swej duszy zostawił.....
Trochę inaczej:
Na każdym miejscu i o każdej dobie,
gdziem z tobą płakał, gdziem się z tobą bawił
wszędzie i zawsze będę ja przy tobie,
bom wszędzie cząstkę mej duszy zostawił.
(Adam Mickiewicz "Do M***")
Ja lubię sceny z Wąsowską, zwłaszcza tę w jej salonie, pierwszą.
Słowa Wokulskiego: "Czy ty nie widzisz, że ja już jestem tylko ruiną, najgorszą, bo moralną?"
Rozmowa Wokulskiego ze Stawską.I zdanie które on wypowiada...,,Tak chyba wyglądały kobiety święte,,.Zawsze mnie to wzrusza.A drugie to rozmowa Wokulskiego z Łęcką w ruinach...Ten idiota ją tak kochał,a ona taka...ech!Rozmowy doktora Szumana z Rzeckim...Dużo by wymieniać...
I wypowiedź Wokulskiego, że traktujemy kobiety jak damy, a mozż trzeba je traktować inaczej, bo lubią być traktowane jak... coś w tym stylu. To było po jego zawodzie miłosnym z Izabelą
W serialu było to w szóstym odcinku dokładnie. Rozmowa Stacha W z hrabią bodajże. Na Łęckiej ostatecznie poznał się później
Kochał? O tym można polemizować, kocha się kogoś będąc świadomym jego wad, a wręcz również i za nie. Wokulski był zauroczony, stworzył sobie urojony orbaz Izabeli, który w ogóle nie pokrywał się z rzeczywistością, ba, był również w stanie wyprzeć wszelkie negatywne smaczki odnośnie swojej wybranki, jak to się śmieje Red Pill "Moja myszka jest inna niż wszystkie", co idealnie widać po rozmowie Wokulskiego i Hrabiego odnośnie jego o wiele, wiele młodszej narzeczonej. Problem Wokulskiego był taki, że potrafił on umoralniać i prawić mądrości innym, ale sam się do nich nie stosował. Gadanie, że kobiety dają się bałamucić, przemowa o ołtarzu i krześle, a potem na jedno tylko skinienie Izabeli był u jej stóp. Tak się kończy wynoszenie kobiety na piedestały, o czym z resztą sam Ochucki mówił, że jedynie IDEE są coś warte, bo gdy raz zawładną człowiekiem nigdy go nie opuszczą, w przeciwieństwie do kobiet.
Szkoda, że nikt nie mówi o Ignacym Rzeckim. Dla mnie to najpiękniejsza postać i było wiele momentów związanych z nim, które mnie wzruszały. Ale ostatecznym był właśnie ten, kiedy okazało się, że jest podejrzewany o okradanie sklepu, który prowadził przez czterdzieści lat. Albo gdy mówił, że chciałby chociaż jeszcze zobaczyć raz Węgry i że niedługo dołączy do swoich kolegów z szeregów. Niezwykłą postać stworzył Prus...
Wokulski o typie kobiet: "Jaka walka jest możliwa z prawem natury, według którego suka, choćby najlepszej rasy, nie pójdzie za lwem, ale za psem? Postaw jej pan całą menażerię najszlachetniejszych zwierząt, a ona wyrzeknie się jej dla kilku psów... I trudno się temu dziwić, gdyż one stanowią jej gatunek. "
Tak, tak jak jego mowa o ołtarze i krześle, co nie zmienia faktu, że Wokulski potrafił umoralniać, prawić dobre rady innym, ale sam się do nich nie stosował. Twój cytat tyczył się rozmowy Wokulskiego i Hrabiego odnośnie "bałamutników", na co Wokulski się oburzył, gdyż to kobiety same dają się bałamucić. Co nie zmienia faktu, że gdy mowa tyczyła się Izabeli, to odpalało mu się, tak jak Hrabiemu "Moja myszka jest inna niż wszystkie". Jak się oboje na tym przejechali, wiadomo :)
No nie do końca tak było. Wokulski dawał się przekonać że to co widział nie było tym co widział - wszak chciał już zrywac znajomość po skrzypku ale został przekonany.
Dawał się przekonać zwalniając jednego z subiektów bo ten śmiał powiedzieć coś co go zakuło, choć było prawdą? Czy może pozywając starego pierdołę na pojedynek z błahego powodu? Skrzypek ? I cóż, skoro i tak łykał głupawe usprawiedliwianie się i jeszcze przepraszał za złe zrozumienie sprawy? :)
Jednak Wokulski sam stwerdza przecież, że podlega tym samym prawom. Moim zdaniem nie jest hipokrytą, tylko potwierdza własne słowa. Przecież doskonale wie, że jego zuroczenie doprowadza go do obłędu - jak romantyka, a jednak w to brnie, jak ćma. Musi wiedzieć, czy Łęcka odwzajemnia to. Tu przegrywa ze swoją romantyczna naturą o czym wiedzą inni i on sam.
Jak najbardziej był hipokrytą. Wytykał Baronowi czy jemu podobnym w oczy pewne schematy, żeby w ten czy inny sposób ich "ocucić" z zaślepienia, ale sam był tak samo ogłupionym, zauroczonym człowiekiem, który nie miał problemu kogoś zwolnić czy wyzwać na pojedynek bo ukłuły go... słowa prawdy na temat obiektu jego westchnień - tak jak baron tracący spokój na myśl, że jego luba nie jest tak idealna jak sobie wyobraża. Tu nie chodzi o romantyzm, a zwykłe zauroczenie bo tym się ono różni od prawdziwej miłości, że w przypadku tego pierwszego człowiek nie dostrzega wad, a w przypadku drugiego to właśnie za nie i pomimo ich, kocha.
Tyle, że Ty patrzysz na to swoim okiem i dla ciebie te sprawy wyglądają tak a nie inaczej. Dla Wokulskiego, jak i każdego romantyka, to zauroczenie czy porządanie, to miłość. Niezgodna z definicją ale tak jest w życiu. Ludzie nie żyją zgodnie z definicją miłości tylko bardziej z porządania a potem z przyzwyczajenia. Nie tak należy patrzeć na Wokulskiego ani też Rzeckiego. Być może Wokulksi sam wie, że musi być hipokrytą, bo przecież przy Łęckiej nie jest sobą. Stara się jej mówić prawdę ale nie rozmawia z nią jak z innymi ludźmi. Nawet jeśli wie co mu dolego, to jak na romantyka przystało, nie zachowuje się racjonalnie, stąd ten pojedynek. Moim zdaniem to dalekie od hipokryzji a bliższe beznadziejnemu romantyzmowi.
Tak, tak, a dla innych seks to już miłość i wierność do grobowej deski ;DDDD Są pewne wartości uniwersalne i takim też jest miłość, to że dziś większość społeczeństwa to idioci niepotrafiący odróżnić bynajmniej od przynajmniej, nie wspominając o czytaniu, słuchaniu i obserwowaniu ze zrozumieniem to już nie moja sprawa. Sam Wokulski zakochany nie był, jego uczucie do Izabeli było raczej obsesją, sęk w tym, że on to mylił z miłością co było w sumie punktowane przez kilka postaci: Rzecki, Wąsowska, Melinton czy nawet Zasławska.
Zaś co do samego romantyzmu to ewidentnie źle go rozumiesz bo on nijak ma się romantyzm do zrównywania płytkich uczuć z miłościa. Sam romantyzm to idea, która skupiała się na wnętrzu człowieka, poszukiwaniu jakiegoś ideału, pozostawienie szarej codzienności, tęsknota za pięknem czy stawiane emocji uczuć wyżej niż chłodna logika czy rozum. Problemem Wokulskiego było to, że miał w sobie tyle z romantyka co z pozytywisty, a to czyniło go ułomnym w obu przypadkach. Ani nie potrafił w pełni na chłodno kalkulować, oddać się nauce, ani dokonywać decyzji pokierowanych sercem. Stąd jego uczucie do Izabeli przybrało właśnie formę obsesji. Prawdziwej miłości Wokulski nie był w stanie ani zauważyć, ani tym bardziej odwzajemnić, a trafiało mu się to dwakroć i tyleż samo przy zawieraniu bliższej znajomości z kobietą (małżeństwo, zaręczyny), kierował się materialnymi, chwiejnymi pobudkami.
"Mój Boże! Czy ja naprawdę widziałem to wszystko - czy mi to się tylko śniło?..."