Zgodnie z legendą, mur zbudował słynny Bob Budowniczy (czy jak mu tam) przy współpracy gigantów i leśnych bachorów po tym, jak przepędzono Białych Ludzików daleko na ziemie wiecznej zimy, nie wiem czy dobrze rozumiem: na wypadek, gdyby wrócili?
Jest to przedstawione tak, jakby na południe od muru była cywilizacja, a na północ - chłód, nawiedzone lasy i śmierć. Tymczasem mur rozdzielił tych ludzi, którzy czuli się zagrożeni przez Innych, od tych mieszkańców, którym nie przeszkadzali tacy uciążliwi sąsiedzi (jeśli jeszcze tam jacyś pozostawali), lub też nie oczekiwali ich powrotu. Zastanawiam się, dlaczego jedna grupa ludzi potraktowała sprawę aż tak bardzo serio, bo to ogromny mur i aż 19 zamków, pewnie sporo to kosztowało - a pozostali się w ogóle nie przejęli.
A ta cała straż miała bronić królestwa Starków przez zagrożeniem zza muru, ale sama stała się zagrożeniem, po tym jak jakieś 100 lat później jej dowódca wpadł w złe towarzystwo ("nie wierz nigdy kobiecie"), coś mu odjbało i ogłosił się królem i robił różne dziwne rzeczy, chyba dragi jakieś były w użyciu. I wtedy król Północy chciał zrobić porządek, ale sam nie mógł sobie poradzić i potrzebował pomocy króla zza muru - bo za murem było nawet królestwo. Dwóch królów na jednego, więc wygrali. A ten zza muru miał róg, którym mógł rozwalić mur jak mury Jerycha, ale tego nie zrobił.
I jedna rzecz mnie zastanawia: jeśli państwo za murem było sojusznikiem Starków, to po jaką cholerę tę straż ciągle utrzymywano? Nie byłoby rozsądniej ją permanentnie rozwiązać? No tak, ci zza muru to jakieś dzikusy i nie można im ufać, na pewno by ruszyli i opanowali całe Westeros! Ale przecież i tak mogli to zrobić, nie po to zostali po północnej stronie, żeby przenosić się na południe, nie mieli widocznie takiej potrzeby. A może mieli?
Mur podobno to nie tylko kupa lodu ale w murze są jakieś zaklęcia i dzięki nim Nocny król nie może sie za niego przedostać
Obecni Dzicy to są potomkowie w większości uciekinierów z południa. I nigdy za Murem nie było królestwa - czasem pojawiali się Królowie i jednoczyli to tałatajstwo - a za czasów Nocnego Króla Starkowie zostali wsparci przez jednego z tych watażków, Joramuna, bo jemu też nie w smak było, żeby na Murze wyrosło nowe państwo.
A może powodem rozdzielania mieszkańców Westeros od Dzikich była różnica trybu życia. Ludy osiadłe były łakomym kąskiem dla koczowników - łatwo ich znaleźć, są mniej wprawni w walce i mają zapasy stające się łupem napastników. Aby poddani mogli zasiedlać przygraniczne tereny i płacić podatki, muszą być bezpieczni. Dzikimi stali się więc ci, którzy "nie zgięli kolan", a władcy Północy nie mogli ich znaleźć i podporządkować sobie siłą. Z kolei dla Króla zza Muru niemożność ucieczki podległych mu plemion też była na rękę, bo kim by władał - co tłumaczy rezygnację z użycia rogu. Łagodne lata mogły zmniejszać napór dzikich, bo mogli się wyżywić za Murem, gdy panował głód potrzebne były wszystkie zamki.
Historia zna przykłady stałych fortyfikacji - Wielki Mur Chiński, Wał Hadriana. Żaden z nich nie był w stanie zatrzymać inwazji. Chodziło o ograniczenie napadów łupieżczych, bo za murem zostawały konie i nadzorowanie granicy małymi siłami. Jednak oba miały bramy dla umożliwienia wymiany handlowej i pobierania opłat. W przypadku Wału Hadriana nastąpiło wręcz osadnictwo miejscowej ludności w jego pobliżu.
Mur z GoT jest nieracjonalny, bo jego wysokość ponad 200 m nie ma znaczenia dla skuteczności obrony przed siłami bez machin miotających, czy wież oblężniczych. Pytanie w jakim stopniu było to potrzebne, aby zatrzymać Innych. W realnym świecie Mur nie mógłby mieć tak stromych ścian, a lód u podstawy uległby wyparciu po uplastycznieniu w wyniku nacisku (jak w pełzającym lodowcu). Zupełnie odrębną sprawą jest uchronienie od stopienia i ubytków w wyniku spadania płatów lodu (takich jak podczas wspinaczki Snowa), skoro nie odbudowuje się go. Niegdysiejsze wycinanie lasu na milę od Muru wydaje się uzasadnione nie tylko ze względu na obserwację podchodzących do niego, ale też z powodu skutków ewentualnego pożaru. Ponadto oddziaływanie tak wielkiej budowli na podłoże powodowałoby nierównomierne osiadania gruntu i wieczne pękanie. Inną rzeczą jest zaburzenie klimatu, bo cięższe chmury byłyby zatrzymywane, a kontakt z chłodną powierzchnią wywoływałby opady niszczące Mur. W cieniu za Murem powstałaby pustynia, jak w przypadku Atacamy za chłodnym Prądem Peruwiańskim. No ale Mur ma też funkcje magiczne...
O, właśnie o to mi chodzi - że wygląda, jakby rzeczywistym celem budowy była nie ochrona przed białymi, a coś innego. Czyli raczej zabezpieczenie "cywilizowanych" przed "dzikimi", ale do tego wystarczyłby zwykły mur, nie musiałby być aż tak wielki. I dlaczego on jest z lodu - nie mieli bardziej trwałego budulca czy musieli zabezpieczyć jakimiś czarami, które oddziałują wyłącznie na lód? A może on ma właśnie regulować przepływ powietrza?
Co to, to nie, skoro w budowie brali udział także dzicy-patrz olbrzymy. Mur powstał też z tego co pamiętam po spuszczeniu wpierdzielu Innym wyraźnie w celu zabezpieczenia. Czemu dzicy tam zostali? Nie wiem, może po prostu nie chcieli podporządkować się Starkom, a część z czasem w Innych przestała wierzyć, dopiero potem zaczęli harcować i wolni ludzie zaczęli spieprzać na czele z Rayderem, ale Stannis tak jakby zagrodził im drogę.
Według wypowiedzi Snowa do Ygritte prób sforsowania muru przez wielkie armie Dzikich było w przeszłości kilka. Kłoci się to z argumentacją, jakoby dopiero Inni spowodowali chęć przedostania się Dzikich za Mur. W sytuacji użycia magii podczas budowy Muru udział olbrzymów mógł nie być dobrowolny, lecz wymuszony.
Ludzie mogli po prostu wykorzystać olbrzymy, ale potem zostawili je na lodzie (dosłownie i w przenośni ;)) za murem. Mieszkańcy Westeros raczej nie chcieli takich stworzeń jako sąsiadów, a i one same być może preferowały zimny klimat. W końcu przypominają mamuty i ciężko mi je sobie wyobrazić na plaży w Dorne ;)
A może olbrzymy wpierw zniewolono (np. trzymając ich dzieci jako zakładników), a po oddzieleniu się Murem wypuszczono. Podaj jakikolwiek racjonalny powód współpracy z ludźmi z Westeros, skoro na ziemi olbrzymów pozostali Dzicy. A w Dorne mogliby zostać ratownikami.
Może dostały obietnicę przypuszczenia przez mur w przypadku powrotu Innych? Albo może chciały mieć jak najmniej do czynienia z ludźmi i nie myślały, że część z nich zostanie na ich ziemiach? Możliwe też, że rzeczywiście zostały w jakiś sposób zmuszone do tego.
No bo dzicy chcieli się przedostać za Mur być może też w celach rabunkowych, a nie masowego spierdzielania przed Innymi, którzy ponoć wrócili wraz z magią, patrz powrót smoków.
W przypadku najazdu rabunkowego wielka armia jest bez sensu, bo przeciwnik szybciej się o niej dowie i skoncentruje siły. Lepsze są rozproszone oddziały, bo tylko niektóre napotkają na opór, a też i uciekać jest im łatwiej. Moim zdaniem warunki życia Dzikich pogarszały się ze wzrostem populacji, bo przy utrzymywaniu się z rybołówstwa i polowań szybko można wyczerpać zasoby naturalne. Próby przedostania się za Mur mają znamiona klasycznej wędrówki ludów, gdzie występował też czynnik zagrożenia przez nowego wroga.
Duże napady rabunkowe wymagały dużej armii. Na przykład słynna bitwa pod Poitiers nie była tak naprawdę obroną przed inwazją muzułmańską, a bardziej odparciem najazdu rabunkowego. Chociaż zgadzam się z tobą, że w przypadku Dzikich przeważała raczej chęć osiedlenia się na lepszych ziemiach.
Sądzę, że zamiast rabunku chodziło o obalenie władzy Franków i stopniowe zwasalizowanie prowincji Galii w wyniku zastraszenia. Działanie takie wynikało z ówczesnego etapu rozwoju państwa Ummajadów i ekspansji islamu. Na Półwyspie Iberyjskim po podboju nie wyrżnięto tubylców, stopniowo zmienili wyznanie. Zapewne stałoby się tak równiez w Galii. Bitwa pod Poitiers nie zakończyła planów Arabów, bo przecież była jeszcze jedna inwazja.
Krajobraz Północy pokazuje, że materiał kamienny raczej nie był dostępny. Historycznie w takich warunkach powstawały umocnienia ziemno-drewniane, z konieczności bardzo masywne jak słowiańskie grodziska. Nawet w przypadku Wielkiego Muru Chińskiego jego fragment przebiegający na obszarze półpustynnym zbudowano z układanych naprzemiennymi warstwami wierzbowych gałęzi zatopionych w glinie i fragmentami zachował się do dziś.
Kamienny jest zamek w Winterfell i to tłumaczy występowanie pod nim katakumb jako wyrobisk po pozyskiwaniu kamienia na budowę. Takie jest pochodzenie katakumb w Paryżu i Neapolu.
Ach ten racjonalizm...,ale jestem pod wrażeniem Twojej wiedzy ;-)
Ale mówimy tu o świecie fantasy , w którym mamy magię, pokręcone pory roku i genetykę.
Mur nie odgradza od dzikich, bo na ludzi takich murów się nie buduje. To zapora na innych, lub na coś jeszcze gorszego. Mur się nie rozpuszcza, bo jest magiczny. Nie zniekształca podłoża, bo jest magiczny. W jego cieniu nie ma pustyni bo jest magiczny. I to jest odpowiedź na wszystkie niedorzeczności związane z istnieniem muru - magia.
Najbardziej ciekawi mnie dokąd zaprowadziłaby nas podróż na daleką północ. Czy do świata innych, i czy ten świat łączy się z krainą za tzw. "Cieniem" w Essos ?
Jeśli chodzi o to ostatnie: były takie teorie, GRRM zaprzeczył, że kontynenty się ze sobą łączą.
http://www.westeros.org/Citadel/SSM/Entry/Geographical_Information/
Martin stworzył Mur inspirowany Wałem Hadriana. Gdy był konserwowany, Rzymianie dbali o malowanie na biało, aby z daleka pokazywał granicę imperium i budził respekt wśród Piktów. Craster ponoć twierdził, że Dziki który spojrzy na Mur, umrze. Co do magii, gdyby wystarczała, to zbędne byłoby patrolowanie za Murem i cała Nocna Straż. Tamten świat po prostu dla Westeros by nie istniał. Sądzę, że autor jeszcze coś wymyśli dla wyjaśnienia fenomenu. Moim zdaniem istnieje jakieś materialne źródło potęgi Muru (skoro jest róg mogący go obalić) i Nocna Straż nieświadomie je chroni (może coś pod Czarnym Zamkiem). To by przypominało sens istnienia zakonów kontemplacyjnych, których modły ponoć utrzymują porządek świata.